Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2024

Plocha draha, konie i pierniki w jednym miejscu

2022-07-04, Na szlaku

Wielka Pardubicka – kto jej nie zna. Przynajmniej ze słyszenia. Ale o ile o konnych wyścigach w tym miejscu wie wielu, to już o samym mieście niekoniecznie, a szkoda.

medium_news_header_34130.jpg

Pardubice leżą w środkowo-wschodnich Czechach, około 100 km od polskiej granicy.

Do Pardubic trafiliśmy przez przypadek. Chcieliśmy zwiedzić oddalony od nich o 10 km zabytkowy Chrudim, ale ponieważ decyzję o wyjeździe podjęliśmy spontanicznie i w Chrudimi nie mogliśmy już znaleźć noclegów, padło na Pardubice. Zatrzymaliśmy się w przytulnym hoteliku na starym mieście pomiędzy rynkiem a zamkiem i odkryliśmy, że to miasto ma również wiele do zaoferowania.

Jest to oczywiście miasto koni. Od 1874 roku w Pardubicach odbywa się Wielka Pardubicka, czyli jedne z najbardziej znanych i najtrudniejszych wyścigów konnych. Tor z przeszkodami liczy prawie 7 kilometrów i ściąga najwybitniejszych jeźdźców z całego świata i najlepsze konie. Najjaśniejszą gwiazdą wśród dżokejów jest Josef Váň, który wygrał wyścig ośmiokrotnie, a potem jeszcze dziewięć razy jako trener. W 1937 roku zwycięstwo przypadło jedynej jak dotąd kobiecie, była nią Lata Brandisová.

Trudno się dziwić, że herbem miasta jest głowa konia, chociaż nie jest to związane z wyścigami, ale z pewną legendą sięgającą jeszcze średniowiecza. W 1158 roku czeski książę Władysław II oraz cesarz Fryderyk I Barbarossa, udali się na wyprawę wojenną, a ich celem było zdobycie Mediolanu. Wśród żołnierzy był dzielny rycerz o imieniu Ješek, który pochodził z okolic Pardubic. Miał on ukochanego konia. Kiedy czescy rycerze próbowali nocą dotrzeć do twierdzy, zostali zauważeni przez strażników. Chcąc powstrzymać intruzów obrońcy zamknęli bramę. Wielu czeskim rycerzom udało się uciec, ale ostatni Ješek nie miał tyle szczęścia. Sam co prawda przeżył, ale jego konia przecięła na pół opadająca krata. Rycerz, nie mogąc pogodzić się ze śmiercią zwierzęcia, zabrał jego przednią część i zaniósł na plecach do obozu, żeby tam go pochować. Na pamiątkę tego tragicznego wydarzenia na herbie Pardubic znajduje się pół konia.

Pardubice uzyskały prawa miejskie w 1340 roku. Największy ich rozwój przypada na wiek XV i XVI, kiedy właścicielem Pardubic był Wilhelm II z Pernštejnu, a potem jego synowie. Wilhelm był królewskim marszałkiem, a potem ochmistrzem, który w Pardubicach stworzył centrum administracyjne swoich licznych majątków. Przebudował miasto z takich rozmachem i przepychem, że do dzisiaj funkcjonuje w języku czeskim powiedzenie „lśni jak Pardubice” jako określenie rzeczy szczególnie pięknych. Później, zaniedbane przez Habsburgów miasto zaczęło podupadać. Wielu zniszczeń dokonała wojna trzydziestoletnia i Pardubice zaczęły tracić na znaczeniu. Kolejne lata ich świetności to wiek XIX, kiedy stały się ważnym węzłem kolejowym i ośrodkiem przemysłowym. Ucierpiały dość znacznie podczas II wojny światowej.

Wszystkie te historyczne zawirowania widać w architekturze. Z jednej strony zabytkowa starówka i odrestaurowany zamek przypominają o dawnej świetności miasta. Z drugiej okazałe budynki z lat 20. i 30. XX wieku i szerokie ulice mówią o jego rozwoju związanym z przemysłem. A z trzeciej strony wszędzie wdziera się architektoniczny powojenny chaos z „nowoczesnymi” osiedlami i plombami.

Jeżeli chodzi o zabytki, to najbardziej charakterystyczna jest tzw. Zielona Brama – symbol miasta. Zbudowana w 1538 roku podczas przebudowy miejskich umocnień łączy obecnie pardubicki rynek z Placem Republiki nowego miasta. Mieści się na niej sześćdziesięciometrowa wieża widokowa, do której prowadzi 226 schodów wijących się wokół 8. tonowego dzwonu Alberta, drugiego największego dzwonu w Czechach. Został on postawiony w Pardubicach w 1581 roku i do dzisiaj rozbrzmiewa podczas ważnych uroczystości. Podczas podróży na szczyt wieży można oglądać tzw. Kronikę Miasta oraz  model Białej Wieży wykonany z ponad 500 kawałków szkła.

Z wieży można oglądać Pardubice z każdej strony, można też popatrzeć z góry na zabytkowy rynek, który ma wiele uroku. Otoczony trzydziestoma renesansowymi i barokowymi kamieniczkami jest miejscem spotkań mieszkańców i turystów. Knajpki, kawiarenki i restauracje zapraszają na czeskie specjały. W oczy od razu rzucają się: bogato zdobiony budynek ratusza miejskiego, kamienica U Jonasza z charakterystyczną płaskorzeźbą, zabytkowa apteka oraz kolumna morowa na środku placu z pozłacanym posągiem Matki Boskiej stojącej na półksiężycu. Ale tak naprawdę każda kamieniczka zasługuje na uwagę. Wszystkie są odrestaurowane i przechadzanie się pomiędzy nimi to wielka frajda.

Warto też przespacerować się uliczkami dookoła rynku. Tam również podziwiać można piękne kamieniczki. Na przykład, na przeciwko naszego hoteliku, przy ulicy Pernsztyńskiej stoi kamienica, na której froncie w 1972 roku odkryto i odsłonięto stare freski.

Inną interesującą uliczką jest Nabrzeże Wernera, usytuowane dokładnie na tyłach Ratusza. Kiedyś płynęła tam miejska rzeczka zwana strugą wykopana na przełomie XV i XVI wieku i zaopatrywała mieszkańców w wodę pitną, napędzała też koła wodne słodowni, korzystały z niej miejskie jatki, łaźnia i browar.

Tymi wąskimi uliczkami można przejść do pardubickiego zamku. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z XIV wieku. Po 1491 roku został przebudowany przez wspomnianego wyżej królewskiego ochmistrza Wilhelma z Pernštejna. W późniejszych latach, podobnie jak miasto, zamek niszczał, aż w 1920 roku odnowiono go z inicjatywy członków pardubickiego towarzystwa muzealnego. Po II wojnie światowej znowu popadł w zapomnienie i został ponownie odrestaurowany w 1989 roku. Dzisiaj, jako Muzeum Wschodnioczeskie jest jedną z największych atrakcji turystycznych Pardubic.

Kiedy wchodzi się na jego dziedziniec pierwszą rzeczą, która zwraca uwagę są… pawie. Spacerują dumnie wśród turystów, siedzą miedzy ławkami i niewątpliwie dodają kolorytu pałacowym placom i ogrodom. Na sam zamek wchodzi się kamiennym mostem z 1543 roku przez bramę z ozdobnym portalem.

W mieszczącym się tam dzisiaj muzeum możemy obejrzeć sale rycerskie, kaplicę, wystawy dotyczące czeskiego szkła, broni palnej, pocztówek czy numizmatyki. Jednym z najcenniejszych zabytków zamku są renesansowe malowidła ścienne. Synowie Wilhelma, Jan i Wojciech przebudowali i udekorowali zamek w stylu wczesnego renesansu. Do dziś zachowały się duże fragmenty oryginalnej dekoracji malarskiej, głównie w trzech salach rycerskich południowego skrzydła zamku. Nie wiadomo w jakiej kolejności powstawały malowidła, natomiast wiemy na przykład, że monumentalny fresk z motywem starotestamentowej opowieści biblijnej Samsona i Dalili pochodzi z 1532 roku. Właściciele zamku byli na tyle bogaci, że mogli zamówić malowidła u najwybitniejszych ówczesnych malarzy i o ile nie znamy nazwisk owych mistrzów, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że związani byli ze Szkołą Artystyczną Cranacha. W Sali Wojciecha oglądać można rudowłosą „Kapryśną Szczęściarę” („Štĕstĕna vrtkavá”), uważaną za jeden z pierwszych kobiecych aktów w sztuce czeskiej.

Wyjątkowe są też zamkowe mury. Jest to jedna z najlepiej zachowanych fortyfikacji tego typu w Czechach. Zamek nigdy nie został zdobyty. Wilhelm zbudował masywne wały, które sięgały pierwszego piętra zamku. Mury mają kształt nieregularnego trapezu, a w rogach znajdują się duże okrągłe basztki.

Z zamku możemy przejść się ulicą Kościelną i dotrzemy do Kościoła świętego Bartłomieja. Wilhelm wybudował go w 1507 roku dla sprowadzonego przez siebie do Pardubic zakonu minorytów. Miała to być nekropolia jego rodu. Spoczął w niej jednak tylko jeden syn Wilhelma, Wojciech, którego postać naturalnej wielkości stoi z boku kościoła i jest dziś cennym zabytkiem sztuki renesansu w Czechach. Kościół nie posiada i nigdy nie posiadał wieży, ale jest niezwykle interesującą budowlą wtopioną w tkankę miasta.

Kościół św. Bartlomija stoi przy Placu Republiki. To szeroka ulica, która oddziela stare miasto od nowego. W tym „nowym” oglądamy piękne budynki z początku XX wieku. Na przykład czteropiętrowy budynek Grand Hotelu, zbudowanego w 1931 roku. Był tam hotel i restauracja pomiędzy którymi umieszczono salę bankierową i galerię oraz salę kinową. Niestety podczas przebudowy hotelu na galerię handlową pod koniec lat 90. XX wieku zniszczona wiele unikalnych detali architektonicznych. Sama bryła zachowała się jednak do dzisiaj.

Na placu Republiki stoi też Teatr Miejski, który powstał w 1909 roku, a w 1926 została przebudowana w nim widownia. Fronton budynku jest ozdobiony medalionami czeskich dramaturgów i kompozytorów. Po drugiej stronie ulicy może zobaczyć budynek Urzędu Wojewódzkiego z 1926 roku.

Z Placu można wejść w ulicę Pokoju, przy której mieści się jeszcze jeden bardzo interesujący budynk. Pasaż Machona. Powstał w 1926 roku. Na parterze znajdowało się w nim 28 sklepów, w piwnicy restauracja, a na górze 26 mieszkań. Pasaż ma około stu metrów długości i kolebkowy, szklany dach. Fronty sklepienia zostały ozdobione malowidłami ściennymi przez czeskiego malarza i grafika Aleksandra Vladimíra Hrsky'ego.

Prawie naprzeciwko pasażu znajduje się kawiarnia Bajer. To obowiązkowy przystanek. Spędziliśmy tam dwa upojne wieczory. Miejsce z duszą i… ogromną liczbą bibelotów. Jest tam wszystko. Zabytkowe wagi, kasy, młynki, zdjęcia, rzeźby, buteleczki, filiżanki.

Pyszna kawa, czekolada, najróżniejsze trunki i ciasta. Na początku XX w. był to magazyn żydowskich kupców, później palarnia kawy. Od 1998 r. obiektem zarządzają synowie właściciela obiektu, Mark i Milan Bajerovie i przyciągają tłumy mieszkańców i turystów.

Po drugiej stronie starego miasta warto też przejść się nad rzekę Chrudimkę, nad którą podziwiać można automatyczne młyny. Niezwykłą budowlę wzniesioną w 1910 roku przez braci Winternitz, pardubickich przedsiębiorców. Architektura budynku nawiązuje do babilońskiej bramy Isztar. Obecnie trwa tam remont, który ma przekształcić zabytkowe młyny w nowoczesne centrum sztuki i kreatywności.

Nie można też zapomnieć, że Pardubice słyną z wypieku pierników. Tradycja produkcji piernika w Pardubicach sięga XV wieku. Miasto posiada swój własny, opatentowany przepis.

Pod Pardubicami w miejscowości Ráby można zwiedzić Chatkę z piernika z muzeum pierników i bajek przedstawiające historię pardubickiego piernika i bajkowy las, którym Jaś i Małgosia wędrowali do chatki z piernika.

A jak już dotrzemy do chatki to koniecznie trzeba zwiedzić zamek słynnego (dla tych którzy pamiętają Arabelę) Rumburaka. Kunětická Hora, bo o nim mowa, to zamek, w którym kręcono zdjęcia do czeskiego serialu o krainie bajek. Późnogotycka budowla stoi na wielkiej skale i chociaż z dołu wydaje się, że droga na szczyt będzie bardzo trudna, do zamku prowadzi bardzo łatwa do pokonania szeroka i niezbyt stroma ścieżka. Miły spacer wśród zieleni. Pierwszy zamek w tym miejscu stanął najprawdopodobniej w XIV wieku, a kiedy (wraz z Pardubicami) zakupił go Wilhelm z Pernštejnu, gruntownie go przebudował. W czasach swojej świetności zamek posiadał sześć bram strażniczych, kilka mostów zwodzonych i trzy baszty. Został jednak zniszczony przez wojska szwedzkie. Popadał w ruinę, a jego odbudowę zaczęto dopiero na początku XX wieku.

Legenda głosi, że raz w roku zamek magicznie otwiera swoje podziemia. Można wtedy wejść do dziwnego labiryntu, który posiada bogato zdobione korytarze prowadzące do ogromnych sal ze złotymi sufitami i ścianami, wyłożonymi drogocennymi kamieniami. Spotkać tam można duchy mnichów z pobliskiego klasztoru Opatovice spalonego przez husytów w 1420 roku, którzy szukają swoich skarbów.

Rok rocznie latem na zamku odbywają się spektakle teatralne pardubickiego teatru.

Pardubice to również plocha draha, czyli znany gorzowianom żużel. To tutaj od 1929 roku jest rozgrywany najstarszy i najbardziej prestiżowy turniej świata - Zlata Przilba, gdzie jeździ się po sześciu w każdym biegu. Co ciekawe, do 1964 roku jeżdżono na torze do wyścigów konnych, a dopiero od 58 lat areną zmagań żużlowców jest stadion w dzielnicy Svitkov.  To w Pardubicach w 2015 roku Bartosz Zmarzlik zdobył pierwsze w karierze indywidualne mistrzostwo świata. Było to jeszcze wśród juniorów.

Tekst: Monika Kowalska

Zdjęcia: Monika Kowalska i Zbigniew Sejwa

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x