2025-08-16, Na szlaku
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.
Do Wismaru zjeżdżają miłośnicy starego kina, zwłaszcza ekspresjonizmu niemieckiego, czerwonej cegły i gotyckich kształtek, tropiciele szwedzkich dziejów oraz miłośnicy fischbrotchen czyli kanapek ze śledziem.
Do Wismaru przywiodły mnie różne drogi, między innymi konieczność połażenia śladami Nosferatu w ujęciu Friedricha Wilhelma Murnaua, który w 1922 roku wyreżyserował właśnie Nosferatu – symfonię grozy, jednej z najjaśniejszych przykładów niemieckiego filmowego kierunku bramy portowej, najsłynniejszego artefaktu w tym filmie. To ledwie sześćset metrów pieszo. Brama jawi się cudnie, ale gdzie tu są znaki po Nosferatu? Jest tablica, bardzo czytelna, ale nie powiem, gdzie – bo to przyjemność w szukaniu. Tuż za bramą rozciąga się najstarsza część tego pięknego, hanzeatyckiego miasta. Stare kamieniczki, wąskie brukowane uliczki, pnące róże i malwy przy domach potęgują zachwyt tym niezwykłym miejscem.
Sto metrów od bramy stoi bodaj najsłynniejszy budynek w mieście, szachulcowy, krzywy domek nad kanałem… Dziś tam mieści się archiwum i modna knajpka.
Szukam dalej śladów Nosferatu. I znów znajduję – kolejna płyta jest na Rynku – Markt – jednym z największych w tej części Niemiec. Potem warto podejść i wejść do kościoła pod wezwaniem Ducha Świętego – dawny kościół szpitalny a dziś zachwycająca architekturą i niebywałym wyposażeniem zabytkowa budowla w stylu północnoniemieckiego gotyku ceglanego. I tu też jest tablica upamiętniająca ten niezwykły film.
Druga rzecz, która mnie przywiodła do Wismaru, to właśnie gotyk ceglany. Zaczynam zatem od kościoła pod wezwaniem św. Mikołaja. Majestatyczna budowla stoi nad kanałem, którym jeszcze w XIX wieku spławiano towary. Wielki budynek z XIII wieku zachwyca tak, jak tylko może zachwycać gotycka architektura. Potężne przypory, zdobienia z charakterystycznych kształtek wykonanych z glazurowanej gliny, mnóstwo detalu – bajka dla tych, co lubią. A we wnętrzu – bajkowe sklepienia, wiszący statek – wszak jesteśmy w kościele pod wezwaniem świętych od marynarzy, zdobiona ambona… Chłód i spokój powodują, że człowiek inaczej zaczyna myśleć.
Potem czas na wieżę od kościoła Mariackiego. Aby tam dojść, warto przejść przez Most Świnek… Ile ich jest, nie powiem, każdy sam odkrywa. Po kościele zostało jedynie przyziemie, ale wieża jest i można sobie na nią wejść.
Tuż obok znajduje się kolejny gotycki kościół – św. Jerzego – równie majestatyczna budowla, tyle tylko, że w stanie po bombardowaniu. Ale warto znaleźć fresk ze świętym Jerzym zabijającym smoka, warto wjechać na wieżę – windą! Bo widoki na miasto są po prostu bajeczne.
Wismar, podobnie jak część dzisiejszej Meklemburgii Pomorza Wschodniego przez około 200 lat pozostawało we władaniu szwedzkim. Do dziś można znaleźć ślady tej zwierzchności. I choć dziś już nikt po szwedzku na co dzień nie mówi, to jednak tradycja jest obecna. Co roku latem odbywa się Festyn Szwedzki. Na Rynku jest fantastyczna restauracja Stary Szwed ze znakomitym jedzeniem. Na przyczółku portowym znajduje się budynek z dwoma szwedzkimi głowami i trzema armatami. To malutkie muzeum z artefaktami od czasów Hanzy do zakończenia II wojny światowej.
Na nabrzeżu portowym codziennie cumuje łódka – sklep, gdzie można kupić ryby, ale i właśnie kanapki ze śledziem, obowiązkowy przysmak.
A jak ktoś nie chce za bardzo zwiedzać, to ma tu mnóstwo knajp, knajpek, w których można siedzieć, gapić się na piękno tego miasta i zwyczajnie być szczęśliwym.
Renata Ochwat
Warto wiedzieć:
Do Wismaru można dojechać na kilka sposobów. Najprościej jest oczywiście samochodem. Jest też bezpośrednie połączenie Flixbusem. Wyjazd o 13.35, w Wismarze o 20.00. A jak kto lubi pociągami, to takie połączenie jest najlepsze – z Gorzowa do Berlina z przesiadką w Kostrzynie. W Berlinie trzeba się dostać do Dworca ZOO i stamtąd już lokalnym pociągiem do samego Wismaru.
Wismar to jedno z najważniejszych miast hanzeatyckich. Ślady związków z Hanzą, najpotężniejszą organizacją handlową w czasach średniowiecza w basenie Morza Bałtyckiego widać na każdym kroku.
Wismar to także miejsce, gdzie narodziła się sieć Karstadt. Robert Karstadt – założyciel sieci, urodził się wprawdzie w Gravesmülhen w połowie drogi miedzy Lubeką a Wismarem, ale pierwszy dom handlowy – istniejący do dziś – założył właśnie w Wismarze.
W miasteczku trzeba koniecznie spróbować słynnych kanapek z rybą – śledzie na kilka sposobów – wydatek rzędu siedmiu euro lub innego dania z ryby. Zwłaszcza dobra kuchnię ma restauracja Stary Szwed.
Na zwiedzenie miasteczka – obejście go w jego historycznych granica nie potrzeba dużo czasu. Ale jak się lubi starą architekturę, dobre jedzenie i niespieszne spędzanie czasu, to i czterech dni będzie mało.
Już nie tylko Mostek Świń jest warty tego, aby zajechać do Wismaru. Bo jak już się tam jest, to co kawałek zachwyt. Malutkie miasto nad Morzem Bałtyckim czaruje i uwodzi.