2017-11-10, Na szlaku
Jedzenie i picie do woli – na tym polega formuła all inclusive, obowiązująca coraz powszechniej na zagranicznych wczasach i wycieczkach.
Oczywiście nic nie ma za darmo. Nieograniczone spożywanie potraw i napojów jest naturalnie wliczone w cenę, jaką zapłacił klient. I musi się to – co zrozumiałe – opłacać organizatorowi imprezy.
Już w recepcji luksusowego hotelu w Hurghadzie na rękach przypięto nam niebieskie plastikowe opaski. To znak dla kelnerów o naszych prawach. Do tego obszerna pisemna instrukcja w języku polskim.
,,Formuła all inclusive obowiązuje całą dobę. Opaski są tylko do użytku osobistego. Za zagubienie opaski pobierana będzie opłata w wysokości 100 funtów egipskich (pięć euro)’’ – brzmi fragment instrukcji. A potem już o tym, co przysługuje nam w ramach all inclusive.
A więc: lokalne alkohole – wódka, whisky, rum, gin, brandy, tequilla, bacardi, wino, piwo, ouzo. Napoje bezalkoholowe – cola, sprite, fanta, woda, tonic, napoje z dystrybutora. Napoje gorące – herbata i kawa. W przerwie na kawę – przekąski. Istotna uwaga: alkohole w opcji all inclusive podawane są w szklankach.
Teraz o tym, czego all inclusive nie zawiera. Wyłączona są z niej otóż wizyty w chińskiej restauracji, dyskoteka, namiot orientalny z pokazami tańca brzucha, pokazami folklorystycznymi, korzystanie z kortu tenisowego, squasha i bilarda powyżej 2 godzin, sauna, jaccuzi, masaże i wi fi. A ponadto – świeże soki oraz importowane alkohole.
Podobne zasady obowiązywały w moim marokańskim hotelu rok temu.
Z racji wieku przestałem już być entuzjastą większych ilości alkoholu. Z formuły all inclusive korzystałem więc skromnie. Na początek wieczorem dwie szklaneczki soku z lemonki z wódką i lodem. Sama przyjemność.
Następnego dnia odstawiłem wódkę z napojem miętowym. Zabrakło lodu, a picie ciepłego alkoholu w upale to nie dla mnie. Pozostawało zimne, smaczne piwo. Chyba z małą zawartością alkoholu, bo ledwie mnie ,,brało’’.
W naszym barze coś szwankowało, bo często brakowało lodu do drinków. Co zniechęcało wielu normalnych klientów. Oprócz Rosjan i Ukraińców. Ci bez oporu mieszali ciepłą wódkę z zimnym piwem i jakoś im nie szkodziło. Widać zaprawieni w tym rodzaju boju.
Nigdy nie zauważyłem w barze – w hotelu i na plaży – kogokolwiek pod wpływem alkoholu. Turyści za granicą znają chyba umiar, pilnują się.
Restauracja serwująca posiłki w systemie bufetu szwedzkiego to istna rozpusta. Miałem swoje ulubione potrawy – wołowina z ryżem, sałatki owocowe i warzywne, pyszne spaghetti i coś tam jeszcze, do tego wyjątkowo smaczne kruche ciastka na miodzie. Większości potraw nawet nie spróbowałem, choć wyglądały zachęcająco. Zwyczajnie mi się nie chciało.
No bo ileż można jeść i pić?
Andrzej Włodarczak
Po raz pierwszy od lat województwo lubuskie pokazało się w ITB, największych targach turystycznych w Europie. Na ten czas do Berlina zjechał się cały świat.