Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2024

Dwa turystyczne spotkania z wojskiem

2014-05-22, Na szlaku

Wojsko coraz częściej pokazuje cywilom swoje zamknięte dotąd miejsca, warto więc je odwiedzić.

medium_news_header_7538.jpg

Część I: Poligon Drawski

W niedalekim sąsiedztwie naszego miasta rozciąga się jeden z największych poligonów Europy - Poligon Drawski. Odbywają się tu manewry wojsk NATO, m.in. amerykańskich, angielskich, włoskich, niemieckich.

„Dzięki Bogu jesteśmy u siebie”

Jedziemy przez Barlinek, Choszczno, Recz. Kilka kilometrów za skrętem do Ińska, w prawo kieruje nas drogowskaz z napisem „Głębokie”. Jeszcze parę kilometrów dobrą, asfaltową drogą i już jesteśmy na terenie poligonu. Żadnych szlabanów, żadnej kontroli. Tu czeka na nas emerytowany pułkownik, dawniej zastępca komendanta poligonu, a teraz jego historyk, doktor psychologii Zbigniew Mieczkowski. Będzie naszym przewodnikiem podczas całej wycieczki. Wita nas serdecznie i od razu pokazuje najbliższy pawilon (ogrodzony, przed nim żołnierze, nie wolno robić zdjęć). Do tego pawilonu w Głębokiem późnym wieczorem 13 grudnia 1981 roku przywieziono między innymi I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka, byłych premierów: Piotra Jaroszewicza i Edwarda Babiucha oraz członka Biura Politycznego Józefa Grudnia. W sumie 36 osób. Wśród nich była jedna kobieta Teresa Andrzejewska. Czekała tu na nich policyjna obstawa i personel kasynowo-internatowy ośrodka z kolacją. Podobno wychodząc z autobusu, widząc polskie napisy i znane mundury, Piotr Jaroszewicz odezwał się słowami: „Dzięki Bogu jesteśmy u siebie”. Tu internowani byli wyżsi członkowie władz partyjnych i rządu, natomiast czołowi członkowie „Solidarności” przetrzymywani byli w niedalekim Jaworzu.

O granicach poligonu informują jedynie wojskowe tablice, a na jego terenie znalazły azyl wilki, bobry i borsuki, sarny i jelenie. Choć nie ma bramy ani żadnego szlabanu, cały czas jesteśmy obserwowani. Nasz przewodnik kilka razy musi podawać numer zezwolenia na wjazd, także trasę i przewidywaną godzinę opuszczenia poligonu. Dziwi nas, że to nie żołnierze sprawują ochronę całego terenu, ale firma ochroniarska wyłoniona w drodze przetargu.

Historia daleka

Ziemie dzisiejszego poligonu zawsze były słabo zasiedlone, bo są nieurodzajne i oddalone od większych miast. Od średniowiecza należały do czterech rodów: Wedlów, Güntersbergów, Golzów i Borków, później jeszcze Klitzingów. Pułkownik Mieczkowski świetnie orientuje się, jakie wsie jak długo były w czyim władaniu i co po nich pozostało. Z pasją prowadzi więc nas i pokazuje wszystkie ślady osadnictwa od kamiennych zarysów budynków poprzez zachowane reszki kościołów i opuszczone cmentarze. Z polską historią ziemie te łączą się dwoma wydarzeniami. Z tych okolic pochodził Jakub Güntersberg, który w 1296 roku zamordował polskiego króla, Przemysła II, pierwszego koronowanego króla po okresie rozbicia dzielnicowego. Tylko 282 dni Przemysł II był koronowanym królem i pewnie dlatego historia go zapomniała. W nagrodę za to zabójstwo Jakub Güntersberg dostał od margrabiów brandenburskich cztery sąsiednie wsie. Natomiast niedaleką wieś  Studnicę spalił Władysław Łokietek, który dotarł aż tutaj podczas ustalania granicy Polski z Brandenburgią.  

Poligon przed i po wojnie

W roku 1938 w okolicy wsi Oleszna / Welschenburg Niemcy założyli najpierw plac ćwiczeń, a potem poligon lotniczy. Zajmował on ok. ¼ dzisiejszego Poligonu Drawskiego.

Po zakończeniu wojny w 1945 roku do pobliskich wsi np. Konotop, Studnica, Walerianowo, Poźrzadło kierowano Polaków ze wschodu. Dla wszystkich przesiedlonych ta narzucona zmiana miejsca zamieszkania była trudna, ale dla tych chyba najbardziej, bo gdy już nieco się przyzwyczaili, gdy obrobili ziemię, przystosowali do pracy młyny i tartaki, dotarł do nich kolejny nakaz opuszczenia wiosek. Zapadła bowiem decyzja, aby właśnie tu utworzyć poligon wojskowy, rozszerzając teren wybrany przez Niemców. Na obszarze poligonu nikt nie mógł mieszkać na stałe, pozostały tylko wioski na jego obrzeżach.  

Na przełomie lat 1949/1950 12. Dywizja Zmechanizowana ze Szczecina miała tu swą pierwszą „Zimowa Szkołę Ognia”. Tym samym rozpoczęły się ćwiczenia i doskonalenie sprawności żołnierzy. W roku 1954 był tu już Okręgowy Poligon Artylerii, dwa lata potem przemianowany na Centralny Obóz Ćwiczeń. W roku 1955 urządzono tu pierwsze duże międzynarodowe ćwiczenia taktyczne w ramach Układu Warszawskiego.

Obecnie

Oficjalna nazwa poligonu drawskiego ustalona od początku 1962 roku to Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. Jednostka ta nie posiada tradycji wojennych, nawiązuje jednak do walk polskich żołnierzy o przełamanie Wału Pomorskiego w 1945 roku. Po wstąpieniu Polski do NATO, począwszy od 1996 roku, trwa tu intensywne szkolenie naszych NATO-wskich sojuszników, prowadzone są ćwiczenia wojsk lądowych z ograniczonym udziałem lotnictwa. Jest to największy poligon w kraju o powierzchni 36 111 ha i jeden z większych w Europie. Zajmuje trzecią część gminy Drawsko Pomorskie i ponad połowę gminy Kalisz Pomorski. Aby uzmysłowić sobie jego ogrom, należy wyobrazić sobie kwadrat o bokach długości 20 km. Doskonałe wyposażenie decyduje, że chętnie jest wynajmowany przez armie państw Unii Europejskiej oraz odbywają się ćwiczenia w ramach struktur NATO. Zaplecze logistyczne stanowią obozowiska mogące pomieścić jednorazowo 3000 żołnierzy. Na południe od jeziora Bucierz na pasie taktycznym „Bucierz” o powierzchni 3 200 ha (8 km długości i 3-6 km szerokości) może się szkolić brygada w natarciu lub wzmocniony batalion w obronie.

Na poligonie znajdują się między innymi: lotnisko, trzy strzelnice do strzelania z wozów bojowych, strzelnica nawodna, strzelnica artyleryjska, ośrodek do szkolenia obrony przed bronią masowego rażenia, ośrodek pokonywania przeszkód wodnych po dnie, ośrodek forsowania i przepraw przez szeroką przeszkodę wodną, ośrodek szkolenia rozpoznawczego, kanał techniczny, rzutnia granatów bojowych.

A może to raj?

Przez środek poligonu przepływa Drawa, stanowiąc naturalną przeszkodę, którą żołnierze muszą pokonywać w trakcie ćwiczeń. Prowadzeni przez płk Mieczkowskiego jedziemy dobrymi drogami od jednego stanowiska dla obserwatorów do drugiego, od śladów jednej wsi do śladów drugiej.

Teren poligonu to otwarta, lekko pofałdowana przestrzeń, bez lasów, co najwyżej z kępami drzew.  Wiosna. Wszystko kwitnie. Słońce, lekki wiatr. Marek Schiller stwierdza, że właśnie tak wyobraża sobie raj. Podobno jeszcze piękniej jest tu we wrześniu, gdy kwitną całe łąki wrzosów. Ale to nie raj, a tylko poligon, gdzie żołnierze doskonalą sposoby pokonania przeciwnika, czyli walki, często na śmierć i życie.

Jest sobota. Tego dnia nie ma żadnych ćwiczeń, ale i tak mijają nas kolumny samochodów z żołnierzami. Jedna chyba duńska, druga ze znakami USA. Oglądamy pas taktyczny „Bucierz”. Podczas ćwiczeń czołgi jadą z lewej do prawej, znienacka przed załogą ukazuje się przeszkoda, żołnierze mają minutę lub półtorej, by ją zniszczyć. I tak kilkanaście razy w trakcie przejazdu. Te przeszkody, choć znajdują się co najmniej kilometr od miejsca, w który stoimy, są sterowane właśnie stąd, tu jest programowany czas ich pokazywania, także wielkość oraz rejestrowany czas unieszkodliwienia. Potem nagrody lub nagany dla żołnierzy. Panowie dzielą się wrażeniami z udziału w takich lub podobnych ćwiczeniach. Męskie sprawy.

Inne miejsce. Pułkownik Mieczkowski każe nam zapamiętać żółty budynek. W telewizyjnych  migawkach tylko na jego tle pokazywane są rządowe delegacje. A my obserwujemy kolejne pole ćwiczeń. – Wyobraźcie sobie tysiąc czołgów: ich huk, pył, tempo… A tu ciepłe słońce, lekki wiatr. Po prostu raj.

Część II: Budowo

Mamy zawodową armię

Jedziemy do Budowa, gdzie stacjonuje  2. Brygada Zmechanizowana im. Legionów. To dobra jednostka. Jej żołnierze jeżdżą do Afganistanu. Przed bramą czeka na nas Jarosław Leszczełowski, autor książek o tym miejscu, m. in.  „Ostatnie stulecie Falkenburga”, „Od nazistowskiej twierdzy do polskich koszar. Historia obiektu w Budowie koło Złocieńca”.

Tu dwaj żołnierze sprawdzają nasze zezwolenia na wejście. W oglądaniu jednostki w Budowie będzie nam towarzyszył jeszcze jeden żołnierz. Zobaczymy także dwóch spacerujących służbowo. Może było w tej jednostce jeszcze kilku żołnierzy, ale na pewno można by ich policzyć na palcach. Jest sobota po południu. Żołnierze skończyli swoją pracę w piątek i zjawią się tu w poniedziałek rano. Pustka tej jednostki jest dla nas ogromnym zaskoczeniem. Ale tak jest w wojsku od kilku lat, od kiedy mamy zawodową armię. Tu się pracuje, a nie służy. Po pracy żołnierze wracają do swoich domu.  

Najważniejsza ideologia

Jednostka na pierwszy rzut oka podobna do wielu innych: plac apelowy, długie parterowe pawilony koszar, ale tu jeszcze amfiteatr i stadion sportowy. A najdziwniejsze są stojące w samym środku dwie wielkie wieże, każda o wysokości 50 metrów, lekko wychylające się na zewnątrz. To one są świadectwem historii tego miejsca. 

W Niemczech w latach 30. XX wieku zapadła decyzja o budowie pięciu tzw. Ordensburgów. Powstały trzy:  jeden na wzgórzach Eifel w Nadrenii Północnej Westfalii, drugi w Bawarii, a trzeci tu, nad jeziorem Krosino. Dwóch kolejnych: w Malborku oraz w Kazimierzu nad Wisłą już nie zbudowano. Trzy otwarto tego samego dnia - 24 kwietnia 1936 roku. Do dzisiejszego Budowa osobiście przyjechał Adolf Hitler. W ośrodkach tych wychowano i przygotowano młodzież tak, aby była wierna ideologii III Rzeszy. Słuchaczami, czyli tzw. Ordensjunkrami mogli być wyłącznie mężczyźni w wieku od 23 do 26 lat o wzroście minimum 160 cm i z aryjskim pochodzeniem. Każdy musiał przedstawić lekarskie zaświadczenie o zdolności do małżeństwa, odbyć służbę wojskową i wykazać się nienagannym stanem zdrowia. A co najważniejsze, winien być członkiem lub kandydatem do NSDAP z potwierdzonymi zdolnościami przywódczymi. Nazistowski program szkoleniowy obejmował: naukę o rasie, historię, filozofię, sztukę i kulturę, gospodarkę, socjologię, walki obronne, wiedzę o wrogach światopoglądu, praktyczną pracę polityczną. Z Ordensburgów wychodzili dowódcy głęboko przekonani do tego co robią, wyróżniający się odwagą i nieugięci w tępieniu wroga. W latach wojny szkolono tu ordensjunkrów, którzy sprawowali władzą cywilną na Litwie, Białorusi i Ukrainie. To oni odpowiadali potem za masakry ludności w rejonach  Kowla, Słonimia, Lidy, Łucka, Wilejki, Wilna, Pińska.

W zamku zakonnym

Ważne cele wychowawcze winny być realizowane w godnych warunkach. Ordensburgi czyli tzw. zamki zakonne miały być wzorowane na zamkach krzyżackich, także w ich architekturze. Projekt zakładał wzniesienie tu potężnej budowli z czterema ogromnymi wieżami w narożnikach. Zbudowano tylko dwie, które zadziwiają do dziś. Każda ma 50 metrów wysokości, czyli ponad 15 pięter. Są czworokątne, nieco na zewnątrz odchylone, z wyraźnie zaznaczonymi miejscami, w których miał je połączyć dach budynku dydaktycznego. Przy parterowych albo najwyżej jednopiętrowych innych budynkach tej jednostki, wyglądają jak zjawisko z innego świata. Można wejść na szczyt jednej z wież. Wysoko, droga trudna, ale widok wynagradza wysiłek. Pod nami piękna, zielona kraina lekko pagórkowata, poprzecinana jeziorami. A może raj będzie właśnie tutaj? – przychodzi mi na myśl. I zaraz riposta: tu, przy miejscu kształtowania nazistowskich przywódców? O, nie.

Z góry patrzymy na ziemię jakby na mapę. Polski król Kazimierz Wielki w drodze układów z 1368 roku uzgodnił przebieg granicy między Polską a Brandenburgią, a konkretnie tą jej częścią, która stanie się Nową Marchią. Granica przebiegać będzie na wschód od Złocieńca, miedzy jeziorami Krosino (jesteśmy nad jego brzegiem) i Wilczkowo. Las tu się rozciągający zwany był Polską Puszczą. Ustalona wtedy granica polsko-brandenburska do czasów rozbiorów w zasadzie pozostanie bez zmian. Jesteśmy więc na najdalej na wschód wysuniętej części Nowej Marchii. Stąd tylko krok do Polski.

Dobra wiadomość

Jarosław Leszczełowski obiecał jesienią przyjechać do Gorzowa, by opowiedzieć o niemieckim ordensburgu i współczesnej jednostce w Budowie koło Złocieńca. Ta historia znakomicie wpisuje się w cykl seminariów organizowanych w naszej bibliotece „Nowa Marchia prowincja zapomniana”. Bo mimo bliskości z polską granicą, jesteśmy na terenie Nowej Marchii.

Podziękowania

Klub Regionalistów, w ramach którego odbyła się ta wycieczka, serdecznie dziękuje panom Zbigniewowi Mieczkowskiemu i Jarosławowi Leszczełowskiemu za pokazanie niedalekich, a całkiem nieznanych miejsc. Także pani Mieczkowskiej za przyjęcie całej naszej grupy w pięknym ogrodzie.

Na terenie poligonu od czasu do czasu odbywają się rajdy turystyczne. Najbliższy – 13-15 czerwca. Więcej informacji na stronie internetowej www.4x4drawsko.pl.

Krystyna Kamińska

na podstawie wrażeń z wycieczki, tekstu Zbigniewa Czarnucha i Internetu.

Fot. Jacek Buczyński

0.2-poligon-PCT-Bucierz1.JPG
1.2-poligon-strzelnica-mielno1.JPG
2.3-Poligon-strzelnica-Mielno2.JPG
3.4-Poligon-PCT-Bucierz3.JPG
4.5-poligon-pozostalosc-po-wsi-Glebokie.JPG
5.6-poligon-pozostalosc-po-wsi-Glebokie1.jpg
6.7-Poligon-Pelknica-stary-cmentarz.JPG
7.8-Budowo Izba tradycji.JPG
8.9-Budowo-wieze.JPG
9.9a-Budowo-wieza 2.jpg
10.9b-Budowo-widok-z-wiezy.JPG
11.9c-Budowo Dom Ewy.jpg
0
01234567891011

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x