Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Celestyny, Iwony, Piotra , 19 maja 2024

Po krainie jezior i oparzelisk

2013-11-29, Na szlaku

Szlak wiedzie od jeziora do jeziora. 

medium_news_header_5743.jpg

Po drodze trochę fajnych bagienek, zwanych z uczona oparzeliskami. I blisko Gorzowa jest, tak że warto się wybrać na szlak, bo kontakt z naturą powoduje, że człowiek, nawet zmęczony, czuje się wspaniale.

Drogę zaczynamy w Płomykowie. A dokładnie przy kapliczce, bo przy niej musimy skręcić w lewo, tak aby po krótkiej chwili zobaczyć oznaczenia szlaku tzw. końskiego. To międzynarodowa trasa łącząca ciekawe punkty w Niemczech i Polsce. Ale jak mawiają turyści – Chodzimy tym szlakiem wiele lat, a nikogo na koniach nie widzieliśmy. W każdym razie droga znakomicie oznakowana jest i przez większą część wycieczki jej się będziemy trzymali. Idziemy więc.

Na początek monokultura i wąwozy

Wchodzimy w las. To w miarę dorosła monokultura sosnowa jest. Idziemy wygodną drogą, szlak nas prowadzi, czyli oznaczenie końskiego łba na białym tle. Bez względu na porę roku droga zachwyca, bo daje się odczuć, że morenę III zlodowacenia przekraczamy. Stąd te pagórki i inne wzniesienia. Szlak nas nagle wyprowadza na piękną aleję wiodącą wśród brzeziny. Białe, o tej porze roku bezlistne brzozy, przywodzą na myśl piękne filmy z czasów ZSRR, kiedy takie brzezinowe aleje były jedynymi miejscami spokoju. I każdy turysta tak się czuje, spokój, zadowolenie z bliskości natury. I wcale nie myśli o jakimś tam ZSRR. Szlak doprowadza nas do obniżenia w terenie, zaczynają się oparzeliska (bagienka lokalne, ależ jakie piękne), znaczy, że za chwilkę będzie rzeka. I jest. Nazywa się Łęczna. Określenie rzeka jest nad wyraz, bo struga, rzeczułka niewielka, ale jakżesz urokliwa jest. Zresztą, jak i inne rzeczułki u nas. My ją przekraczamy i skręcamy w lewo pod kątem 90 stopni. I idziemy wzdłuż brzegu. Szlak prowadzi. Ale my co jakiś moment zatrzymujemy się, żeby się zwyczajnie pogapić na cudne rozlewiska, jakie maleńka rzeczka tworzy. No i cały czas po lewej ręce mamy oparzeliska, w cywilizowanym języku znaczy się bagienka. Cuchną, prawda, ale jakie są piękne.

No i szlak na wyprowadza na mostek, ładny, za nim, zgodnie ze znakami w prawo i już jest. Pierwsze jezioro – Racze. Nawet późną listopadową porą można spotkać wędkarzy. Machamy im przyjaźnie, oni nam i dalej w drogę. Dalej końskim szlakiem.

Grzybno, jezioro podzielone

Znaki są dobrze oznaczone, więc nie myślimy, jak idziemy, tylko za nimi. I w pewnym momencie dochodzimy do jeziora Grzybno. Tu groźna tablica nas informuje, że jezioro podzielone na dwa kawałki jest. Dla nas oznacza to jedno – nie wolno wędkować, ale my nie wędkujemy, ale na chwilkę porzucamy szlak koński i idziemy w lewo, pod kątem 90 stopni, nad brzegiem, tylko po to, aby przejść się wędkarską ścieżką i dojść do grobli, która nas wyprowadzi na drugi brzeg, i znów do końskiego szlaku. Owszem, możemy nim iść, ale ominie nas cała przyjemność łażenia wąskimi szlaczkami i przejście groblą zakończoną malusieńką przeprawą.

Jak ją pokonamy, to troszeńkę w górę i w lewo i znów na końskim szlaku jesteśmy. I on nas wyprowadza aż do cywilizacji, czyli do trasy Gorzów – Strzelce Krajeńskie – aż do Gdańska przez Piłę. Ruchliwa asfaltowa droga za nami zostaje, a my dalej do lasu. I znów za końskimi znakami. I tu uważać trzeba, bo meandruje on i kręci. Ale jak już znajdziemy się na dobrze utwardzonym dukcie, to znaki mówią w lewo. No nie, no prosto, do jeziora Nierzym iść trzeba.

Nierzym, Ostrowite, Jeż

Idziemy ku jezioru Dochodzimy do brzegu, zejście trochę strome, ale dajemy radę i idziemy w lewo drożyną wokół jeziora Nierzym. A jak dojdziemy do jego końca, to przez las do drogi i w lewo. Potem dojdziemy do utwardzonego szlaku i znów koński łeb nam się pokaże. Nasz szlak, który w trzy sekundy nas znów skieruje w las, lekko w lewo i tam za chwilę łyśnie jezioro Ostrowite. Idziemy śliczną drogą. Po chwili zostawiamy jezioro, pokazuje nam się młodnik i wchodzimy na górkę niewielką. I tu od razu widać małe leśne jeziorko. Jeż się nazywa i tu skręcamy z prawo. I już cały czas prosto idziemy.

Aż dochodzimy do takiego rozdroża, gdzie za linią wysokiego napięcia drogi idą w prawo lub też w lewo, kąt ma coś około 30 stopni, więc my w prawą ścieżkę, drogę się kierujemy i za chwilę znów oparzeliska, trudno nawet latem przejść. Ale my, turyści spieszeni, dajemy radę. Przekraczamy oparzelisko, śmierdzi, bo musi, (ja lubię, inni z naszej wycieczki nie, ale cóż, tak bywa) jednak zachwyca urodą i idziemy dalej. I już widać domy. Cywilizacja. Santoczno znaczy. Kres naszego szlaku. Przechodzimy koło lapidarium, pozostałości po ewangelickim cmentarzu, po którym kilka nagrobków się zachowało. Pali się znicz przy nich. Znakiem tego, przyzwoici ludzie tu mieszkają, bo palą świeczkę, bo to także ich historia. Po chwili słychać szum, to tzw. wodospad, pozostałość po chlubnej przeszłości wsi. Jeszcze dalej kościół i parczek. Tylko się zachwycać. Bo naprawdę warto i jest czym. Droga naprawdę prosta i fajna.

Na koncie mamy 16 km. W drogę turystów z Klubu Turystyki Pieszej „Nasza Chata” poprowadził mecenas Stanisław Żytkowski. Pisząca te słowa po prostu szła i była jak najbardziej zauroczona drogą, którą znała, ale te oparzeliska, te jeziora… No zwyczajnie kontenansu zabrakło.

Trasa liczy około 16 km i wiedzie lasami gorzowskimi.

Renata Ochwat

0.racze1.jpg
1.racze2.jpg
2.racze3.jpg
3.racze4.jpg
4.racze5.jpg
5.racze6.jpg
6.racze7.jpg
7.racze8.jpg
8.racze9.jpg
0
012345678

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x