Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Niki Lauda polskiej satyry!

2012-11-05, Czytaj ze mną

Nikogo nie dziwi, że za prąd, gaz, wodę, ciepło i co tam jeszcze, płacimy zgodnie ze wskazaniem odpowiedniego licznika, więc jak możemy oszczędzamy prąd, gaz, wodę i co tam jeszcze . No właśnie, co jeszcze da się wymierzyć i żądać opłacenia? Spółdzielnia , w bloku której mieszka pan Marian, zainstalowała licznik kroków lokatora, a każde stąpnięcie było rozliczane. Od tej pory pan Marian – tu cytuję – firanki zasłaniał długim kijem, nie ruszając się z fotela. Na przykład gazetę chwytał własnoręcznie skonstruowanym wysięgnikiem, a kiedy już musiał się ruszyć, stawiał maksymalnie długie kroki. Gdy pan Marian opanował już minimalizację kroków, spółdzielnia zainstalowała nowy licznik, licznik snu…

Historyjka o panu Marianie i jego spółdzielni otwiera nowy tom opowiadań, a może lepiej humoresek Jacka Laudy. Autor debiutował kilka lat temu podobnym zbiorem pod tytułem „Drabina, czyli wejście nieprawomyślne”, jego opowiastki były drukowane w „Gazecie Lubuskiej”, czytane w Radiu Zachód, a wszędzie cieszyły się dobrym przyjęciem. Nareszcie mamy drugą jego książkę zatytułowaną „Eskimos w operze” z podtytułem „Opowiadania na chór, orkiestrę i kanarka”.

Przedstawione na początku przeze mnie opowiadanie skonstruowane jest według ulubionej przez Jacka Laudę metody. Punktem wyjścia jest codzienne zachowanie. Przecież nikogo nie dziwi, że płacimy za prąd, gaz, ciepło, a nawet za telefon, według wskazań liczników. Ale Jacek nagle wyolbrzymia najpierw jeden z elementów naszej normalności, śledzi zmianę zachowań bohaterów opowiastki, potem dalej i dalej… Tworzy konstrukcje nadrealistyczne, zachowania nieprzewidywalne, bawi się wymyślaniem coraz to nowych obrazów i sytuacji.  Dochodzi do absurdu, który czytelnik albo „kupi”, czyli zaakceptuje, albo odrzuci jako głupie wymysły autora. Zależy to od talentu autora. Na szczęście Jacek Lauda talent ma i jego opowiastki mnie ogromnie bawią. 
A co bawi Laudę? Nie sposób wyliczyć wszystkie obszary jego obserwacji, ale tu wskażę najbardziej typowe. A więc kontrast tego co wzniosłe z tym co niskie, albo natury z wartościami wyższego rzędu. Takie skontrastowanie autor wprowadził do tytułu. Bo któż to widział „Eskimosa w operze”. Jeśli tam poszedł, to nie w swoim typowym stroju. I drugie sformułowanie z tytułu – „Opowiadania na chór, orkiestrę i kanarka”. Z tego sam autor się śmieje w rekomendacji książki na tylnej okładce: Chór ryczy, orkiestra nie stroi, kanarek fałszuje. Świetne!

Bardzo dobrą recenzję „Eskimosa w operze” napisał znany krytyk warszawski – Leszek Żuliński dla kwartalnika „Pegaz Lubuski” (całość w zakładce „Pegaz Lubuski” nr 3 (50) na stronie www.wimbp.gorzow.pl). Tu tylko fragment: Lauda jest „odjazdowy”. Zero toporności i populizmu, a rzekłbym nawet, że jest w tej prozie mocny pazur indywidualny i nowy timbr humoreski. Wyrafinowane to opowiastki, jakby surrealne, trzymające się ziemi, a jednak bujające w jakichś obłokach i zakąszające swoje pomysły niebieskimi migdałami. Autor ma nie tylko wspaniałe poczucie humoru, ale i absurdu. Gra na nielogicznościach zaskakująco adoptuje pour la hec każdy swój real. Tak, tak, Cygan dla żartu da się powiesić, a Lauda nie ogląda się na nic, tylko wszystko zmienia w zgrywę. Delikatną, subtelną, prowokacyjną, rewaloryzującą nasze wrodzone sztywniacto, hiperpowagę i nadęcie (nie mówiąc o ponuractwie). Moim zdaniem, jest w tym jakaś filozofia, to coś więcej niż zwykła kpina czy błazenada. „Potrzeba śmiechu” (kiedyś napisałem książkę pod takim właśnie tytułem) jest osobliwą postawą życiową, przebijającą liczne balony, które odwodzą nas od właściwego „stosunku rzeczy”. Kto umie się śmiać – jest mądrzejszy; wierzę w to.

Przyznam, że najbardziej mnie bawią obserwacje Jacka Laudy dotyczące owadów. To stworzonka malutkie, delikatne, ale wyobraźcie sobie zwykłego komara sto razy większego. Ten by dopiero gryzł. A gdyby tak na ludzi przenieść owadzie obyczaje. Oto fragment  jednego z opowiadań:  Urodził się kilkanaście godzin temu, choć gęsty zarost, zakola czołowe i wyraźne zmarszczki wokół oczu przydawały mu wygląd czterdziestolatka. Po godzinie rozmowy był już posiwiały, twarz mu obwisła, a na dłoniach pojawiły się plamy wątrobowe.  Narrator nie może się nadziwić  takim zmianom: okazuje się, że jego rozmówca jest… jednodniówką. Jak wiele owadów. Jacek ma niebywałe pomysły.
Na książkę „Eskimos w operze” złożyło się 125 krótkich opowiadań ułożonych a alfabetycznej kolejności tytułów. Można ją otworzyć w każdym miejscu i przeczytać choćby jedną historyjkę, by sobie poprawić humor na cały dzień. Leszek Żuliński natomiast proponuje do czytania inną porę dnia:
Jest to książka idealna do poduszki, do odprężonego zaśnięcia, po którym obudzimy się rano lżejsi i bardziej tolerancyjni, wyposażeni na nowo w fantazję, z której tak bardzo okrada nas dzień codzienny.

Tak więc niezależnie o jakiej porze, Jacka Laudę warto czytać. Wiele opowiadań ilustrowanych jest kapitalnymi rysunkami autora, które bawią czasami nawet lepiej niż sam tekst. Leszek Żuliński ogłasza gorzowskiego autora prestidigitatorem, fantazjotwórcą i Niki Laudą polskiej prozy satyrycznej!
A ja życzę Państwu radości przy tej lekturze.

Krystyna Kamińska

Jacek Lauda, Eskimos w operze, opowiadania na chór, orkiestrę i kanarka. Wyd. Związek Literatów Polskich, Oddział w Gorzowie Wlkp. Wyd. Agencja Medialno-Szkoleniowa Red Frog, Deszczno,
Informacja o kupnie:  e-mail:agnieszka.moskaluk@gmail.com
 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x