2017-05-15, Czytaj ze mną
Blisko 300 książek o Gorzowie i regionie zaprezentowałam już w moim okienku, a dopiero po raz pierwszy przedstawiam komiks.
Przed dziesięciu laty Kamila Matuszewska opracowała malutką, bo liczącą tylko 12 stron książeczkę „Jak mały Jasiu historię Santoka poznawał”. Teraz mamy obszerniejszą, bo liczącą 22 strony dużego formatu ilustrowaną opowieść „Santok wczoraj i dziś”.
*
Historia Santoka wiąże się przede wszystkim z granicznym grodem, który zgodnie z określeniem Galla Anonima był „strażnicą i kluczem królestwa” (polskiego). Skomplikowane jego dzieje są ciągle tematem badań archeologicznych i opracowań naukowych, a dostępne efekty można oglądać w miejscowym muzeum. Właśnie muzealną ekspozycję poznaje w pierwszej książeczce mały Jaś, a opowiada o niej Jadwiga Małecka, opiekunka zbiorów, osoba nierozerwalnie – jak się wydawało – związana z muzeum. Niestety, pani Jadwiga zmarła w ubiegłym roku.
*
Druga książka Kamili Matuszewskiej rozpoczyna się od zapowiedzi pani nauczycielki, że jutro dzieci pójdą na wycieczkę do santockiej wieży. Tymczasem uczniowie narzekają, że w ich wsi nie ma nic ciekawego. Mały Tymek wolałby posiedzieć przy komputerze, ale mama wygoniła go na dwór. Spotyka Tymek pana Stanisława i żali mu się, że „Nie podoba mi się w Santoku. Same nudy”. Wtedy pan Stanisław proponuje wspólny spacer. Idą przez wieś i pan Stanisław opowiada o kolejnych budynkach: kto w nich mieszkał, jakie warsztaty rzemieślnicze lub firmy się mieściły, co robili dawni mieszkańcy. Ale tutaj „dawni” nie oznacza tych z dalekiej przeszłości, a tylko najdalej z pokolenia dziadków Tymka. Tych, którzy przyjechali tu po wojnie. Bardzo dużo zmian zaszło we wsi w ciągu ostatnich 70 lat – tłumaczy pan Stanisław i podkreśla, że nie można zapominać, jak przebiegały te przemiany. Rysunki pokazują kolejne budynki, ich stan poprzedni i obecny, często ciekawe detale. Tymek jest coraz bardziej zadziwiony tym, co zobaczył i usłyszał, aż konstatuje: „Niesamowite, ile fajnych rzeczy można się dowiedzieć w ciągu jednego popołudnia”.
*
Tę opowieść czytelnik poznaje z „dymków”, czyli wypowiedzi dwóch uczestników spaceru. Pan Stanisław mówi językiem prostym, ale od czasu do czasu nawet zbyt oficjalnym jak na opowieść dla dziecka. Dla wytłumaczenia: przypomina trudne lata bezpośrednio po wojnie, pełne sztucznej retoryki, która tu czasami przenika. Tymek przechodzi przemianę od znudzonego małolata do poważnego rozmówcy, który dużo wie.
Rysunki robione są wprawną ręką. Obaj bohaterowie są nawet do siebie podobni, szczególnie z bujnych fryzur, tyle że pan Stanisław ma pewność w postawie i długie wąsy, a Tymek sceptycyzm na buzi i niebieskie okularki. Ładne.
*
Ilustrowana opowieść o Tymku z Santoka kończy się następnego dnia, gdy dzieci już dotarły do podnóża wieży. Pani nauczycielka pyta, kiedy wieża została zbudowana, oczywiście Tymek wie. Można rozpocząć wycieczkę.
Wieża ta ma oryginalną historię, bo choć udaje starą, jest stosunkowo młoda: zbudowano ją w 1935 roku. Obecnie to miejsce pracy twórczej artysty Jerzego Gąsiorka, który chętnie pokazuje zgromadzone tam własne dzieła sztuki.
*
Jeśli dzieci poszły na wycieczkę do wieży, to – mam nadzieję – niedługo powstanie następna książka o równie jak muzeum ciekawym miejscu w Santoku. Bardzo namawiam panią Kamilę Matuszewską do przygotowania następnej książki. Warto też przypomnieć, a pewnie nawet rozbudować, poprzednią książkę o archeologicznych skarbach Santoka.
Muzeum z archeologicznymi eksponatami i wieża Jerzego Gąsiorka ze współczesną sztuką, to dwa miejsca w Santoku już powszechnie znane. Dużym walorem ostatniej książki Kamili Matuszewskiej jest pokazanie starszym i młodszym mieszkańcom Santoka miejsc mijanych codziennie w świetle ich znaczenia dawniej i dziś.
***
Kamila Matuszewska, „Santok wczoraj i dziś”, brak wydawcy i roku wydania, strony nienumerowane (20 + 4 s. okładki). Książka wydana przy wsparciu Funduszy Europejskich i dlatego rozdawana zainteresowanym. Dostałam ją podczas niedawnych Targów Turystycznych w Gorzowie. Gmina Santok nią się reklamowała.
Po raz pierwszy zapraszam do czytania „Pegaza Lubuskiego” online, a nie na wydruku. Bo nie ma wydruku, nie było także zwyczajowej promocji numeru z udziałem autorów tekstów i osób zainteresowanych literaturą tworzoną w Gorzowie. Takie czasy. Ale czytać można.