2017-09-12, Czytaj ze mną
Dla miłośników archeologii ta książka może być prawdziwym odkryciem. Bo jej autorzy śladów przeszłości szukali nie w ziemi, a w… gazetach. Andrzej Kokowski i Wieńczysław Niemirowski są autorami książki „Na tropie zaginionych odkryć. Archeologia w świetle doniesień prasowych z dawnej prowincji Grenzmark - Posen-Westpreußen”.
Marchia Graniczna Poznańskie-Prusy Zachodnie to prowincja Prus w latach 1922-1938 utworzona z części Prus Zachodnich i Prowincji Poznańskiej, które pozostały przy Niemczech po traktacie wersalskim. Stolicą jej była Piła. Prowincja łączyła dwie części, które rozciągały się długim pasem wzdłuż granicy z Polską. Do Marchii Granicznej należały m. in.: Skwierzyna, Międzyrzecz, Babimost, ale Gorzów już nie, bo był w Brandenburgii.
*
W I poł. XX wieku prowadzono wiele prac badawczych związanych z przeszłością, a szczególnie ustaleniem słowiańskiej lub germańskiej przynależności tych ziem. Doniesienia o odkryciach często były publikowane w lokalnej prasie.
*
Prof. dr hab. Andrzej Kokowski, profesor zwyczajny, kierownik Zakładu Archeologii Środkowo- i Wschodniego Barbaricum i dr Wieńczysław Niemirowski, adiunkt w Zakładzie Literaturoznawstwa Germańskiego, obaj
z Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie z gazet wychodzących w Marchii Granicznej wydobyli wszystkie informacje dotyczące archeologicznych odkryć. Znaleźli 183 doniesienia o wykopaliskach w 111 miejscowościach oraz 24 teksty o muzeach i ich zasobach.
Do naszych czasów zachowały się nieliczne tylko przedmioty z tamtych odkryć, a z zasobów muzealnych pozostało także niewiele. Autorzy cytują informacje z prasy, podają polskie tłumaczenie, a następnie komentują wartość znaleziska w oparciu o aktualny stan wiedzy. Książka jest dwujęzyczna, po polsku i po niemiecku.
*
A oto przykład: „Woldenberger Ostmarkiche Zeitung” z 7 lipca 1936 roku donosił, że „W trakcie wydobywania żwiru w miejscu leżącym na zachód od miejscowości Święty Wojciech odkryto cmentarzysko popielnicowe. Znaleziono m. in. zapinki z brązu, pierwsze w powiecie międzyrzeckim. Należą one do typu trójgrzybkowych. Fachowcy twierdzą, że mamy do czynienia z grobami Burgundów z drugiego wieku naszej ery”.
Notatka z 28 grudnia w tej samej gazecie dodaje, że odsłonięto sześć grobów, a powiatowy komisarz ds. ochrony zabytków stwierdził, że mają one 1800 lat.
Następnie autorzy książki dodają współczesny komentarz. Informacje o tym cmentarzu zestawił w 1997 roku J. Lewczuk, ale nie wiedział, ile było grobów. Teraz wiemy, że przebadano sześć. Wiemy także, że cmentarzysko było na terenie żwirowni koło Świętego Wojciecha, a rozpiętość czasowa między jedną a drugą notatką pozwala wysnuć wniosek, że były to tylko lokalne badania. Porównanie opisu znalezisk sugeruje, że odkrycie to zostało bardziej szczegółowo opisane w dokumencie znajdującym się w Archiwum Państwowym we Wrocławiu. Konkludując: „Na tej podstawie można sądzić, że cmentarzysko początkiem swego użytkowania sięga fazy B2, a szkic naczynia pozwala na ryzykowne przypuszczenie, że miało ono również epizod w młodszym okresie przedrzymskim, związanym z kulturą przeworską”.
I tak notatka z lokalnej gazety utwierdziła archeologów, że w sąsiedztwie Międzyrzecza istniało osadnictwo związane z kulturą przeworską, która datuje się na od III wieku przed naszą erą do V wieku naszej ery. Gdy w X wieku zakonnicy szukali miejsca na swój klasztor, wybrali takie, gdzie od dawna mieszkają ludzie. Że ci ludzie później ich zabili, to już całkiem inna historia.
*
W książce jest też interesujący rozdział o muzeach w prowincji, o ochronie zabytków, o życiu naukowym i o propagowaniu wiedzy o archeologii.
Do tego dużo indeksów, zestawień, bogata bibliografia. Muszę tu także podkreślić, że badania starych gazet przeprowadzili i komentarze do zawartych tam informacji dodali naukowcy z dalekiego Lublina. Należą się im serdeczne podziękowania od Lubuszan.
***
Andrzej Kokowski i Wieńczysław Niemirowski, „Na tropie zaginionych odkryć : archeologia w świetle doniesień prasowych z dawnej prowincji Grenzmark - Posen-Westpreußen”, Wydawnictwo Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2016, 567 s. Korzystałam z egzemplarza z Działu Regionalnego Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zbigniewa Herberta.
Po raz pierwszy zapraszam do czytania „Pegaza Lubuskiego” online, a nie na wydruku. Bo nie ma wydruku, nie było także zwyczajowej promocji numeru z udziałem autorów tekstów i osób zainteresowanych literaturą tworzoną w Gorzowie. Takie czasy. Ale czytać można.