2017-12-12, Czytaj ze mną
Na okładce nowego tomu wierszy Marka Piechockiego portret autora namalowany przez jego brata Juliusza.
Marek w dżinsowej koszuli, z szalem na ramionach, długimi białymi włosami, tyle że w błazeńskiej czapce. W takiej jak Stańczyk, z czterema wysokimi rogami i z kutasikiem, ale nie czerwonej a zielono-żółtej i bez dzwoneczków. W polskiej tradycji Stańczyk to błazen, który mówi gorzką prawdę, symbol narodowych win i wyrzutów. Ten z okładki nie ma narodowego zadęcia, a bliższy jest człowiekowi.
*
Tom wierszy „Przedstawienia” składa się z dwóch odmiennych części. Do pierwszej weszły napisane całkiem niedawno, a daty wprowadzone przez autora świadczą o erupcji poetyckiej weny: 9 stycznia 2017 roku, 13 stycznia, dwa wiersze z 15 stycznia, kolejne niewiele późniejsze. Wyobrażam sobie: na dworze mróz i śnieg, a Marek siedzi w ciepłym domu i czyta książki lub serfuje po internecie. Bo wszystkie wiersze mają korzenie w lekturach poetów lub w przeglądaniu internetowych stron. Autor świadomie wprowadza nawet dość długie cytaty z wierszy Miłosza, Różewicza, Cohena, by podkreślić bliskość jego widzenia z tym co wcześniej napisali inni. Tematem podstawowym jest człowiek osadzony w kulturowych mitach. Dużo refleksji o przemijaniu, o interpretacji zdarzeń, o tęsknotach, o smutku. Są też wiersze z wiosny i lata, gdy już nie książki, a przyroda stają się inspiracją do refleksji. Ostatni wiersz ma datę 12 sierpnia 2017 roku. Wiersz o świadomym odejściu w samotność, o rozczarowaniu światem. Ta część to intelektualny pamiętnik poety. Smutny pamiętnik.
*
Druga część ma tytuł „Odejścia” i składa się z zaledwie sześciu utworów. Pięć z nich jest poświęconych matce, a ostatni ojcu. Są też ich wizerunki, autoportret matki oraz rysunek ołówkiem twarzy ojca wykonany przez Juliusza Piechockiego.
Matka braci Piechockich zmarła niedawno, wiersze są pożegnaniem z nią. Z pełną synowską miłością.
Ostatni tekst pod tytułem „Nasz tata” to krótka opowieść prozą. O milczącym ojcu, który nie zdążył, a pewnie także nie widział potrzeby opowiadania chłopcom o swoim życiu. Przed wojną był kowalem, później to zajęcie traktował jako hobby. W pamięci syna pozostał jako mistrz skuwania „dwóch kawałków metalu przy pomocy młotka i ognia z kowalskiego paleniska”. Ma po nim kilka młotków i obcęgi. Mało, bardzo mało. Ale przecież jest jeszcze pamięć syna, który w słowie zachował tego milczącego ojca.
*
W moim odczuciu „Przedstawienia” nie mają wspólnego mianownika, ale każdy tekst jest formą swoistego theatrum. Autor przygląda się światu z głębokim smutkiem, ale bez prześmiewania. Bo Marek Piechocki jest smutną wersją Stańczyka.
***
Marek Piechocki „Przedstawienia”, Gorzów Wlkp. 2017, wyd. autora, 34 s.
Po raz pierwszy zapraszam do czytania „Pegaza Lubuskiego” online, a nie na wydruku. Bo nie ma wydruku, nie było także zwyczajowej promocji numeru z udziałem autorów tekstów i osób zainteresowanych literaturą tworzoną w Gorzowie. Takie czasy. Ale czytać można.