2019-05-23, Czytaj ze mną
Wieś Smolnica leży 8 kilometrów od Dębna, dziś w województwie zachodniopomorskim, ale historycznie w granicach Nowej Marchii. Dlatego pałacowi w Smolnicy poświęcono 24 zeszyt w serii "Schlösser und Gärten der Neumarkt / Zamki i ogrody Nowej Marchii".
Nosi on tytuł "Bärfelde / Smolnica". Autorem tekstu jest Błażej Skaziński, historyk sztuki, kierownik Delegatury w Gorzowie Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Wcześniej w podobnej formie przedstawił pałace w Gliśnie, Drezdenku i Jarnatowie, jest też autorem kilku książek o historycznych obiektach w naszym regionie.
*
Smolnicą władały rody zasłużone dla Nowej Marchii lub właściciele wystarczająco bogaci, aby systematycznie podnosić rangę swojego majątku. Od 1337 do 1819 majątek należał rodzina von Marwitz. Od 1832 r. stał się własnością równie zasłużonej rodziny von Sydow. Karl Wilhelm von Sydow rozbudował pałac i wybrał go za główną siedzibę swojej rodziny. Nawet gdy pałac znacznie spłonął w 1881 r., odbudował go z jeszcze większym splendorem. Z jego polecenia przebudowano i wyposażono kościół, wzniesiono nowe budynki na folwarku, a nawet zbudowano kolejkę wąskotorową ze Smolnicy do Różańska, gdzie była stacja kolejowa na trasie z Kostrzyna do Stargardu. Wyprodukowane w Smolnicy produkty rolne jechały do stolicy, a stamtąd do pałacu przywożono cenne wyposażenie. Choć Karl Wilhelm miał dziewięcioro dzieci, a może właśnie z tego powodu, po jego śmierci w 1907 r. majątek sprzedano.
Nabywcą był Max Israel Friedhaim, syn bankiera. On dalej unowocześniał gospodarstwo, które wyspecjalizowało się w uprawie buraków cukrowych. Pałac rozkwitał. Ale choć była to rodzina chrześcijańska, żydowskie korzenie Maxa Israela wystarczyły, aby przez władze hitlerowskie został zmuszony do sprzedaży majątku po znacznie zaniżonej cenie i do wyjazdu do Wielkiej Brytanii.
Majątek nabył Friedrich Flick, znany niemiecki przemysłowiec nazywany Królem Zagłębia Ruhry. Gdy w grudniu 1943 r. jego dom w Berlinie został zbombardowany, rodzina przeniosła się do Smolnicy. Jedyną zmianą dokonaną przez tego właściciela, było zbudowanie schronu w sąsiedztwie pałacu.
Po wojnie w pałacu znaleziono bardzo dużo pocztowych znaczków japońskich. Choć nie ma potwierdzenia, że do Smolnicy w latach wojny przeniesiono ambasadę japońską, to lokalna legenda to głosi, a znaczki mogą ją potwierdzać.
*
Po wojnie pałac znacjonalizowano, najpierw mieszkali tu oficerowie sowieccy, potem w pałacu były biura Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, a w latach 50. oddano go dzieciom górników, które tu przyjeżdżały na wypoczynek. Ostatecznie od 1965 r. mieszczą się tam szkoły, obecnie jest to Zespół Szkół i Placówek im. Ignacego Solarza.
Budynek nie był zniszczony w okresie wojny, ale wyposażenie całkowicie wyszabrowano. Potem nowe funkcje obiektu wymagały przebudowy, z tego powodu np. salę balową podzielo no ścianami działowymi na trzy części. Do dziś zachowały się elementy wyposażenie trwale związane z murami, np. kute balustrady przy oknach, kuta rozeta w wieży południowej, sztukaterie w sali balowej, fryz pod sufitem z przedstawieniami putti z motywami liści akantu i muszli.
Pałac otoczony jest troską dyrekcji szkoły.
*
W książce Błażej Skaziński omawia także historię i stan zachowania parku pałacowego oraz zespołu folwarcznego, na który składają się: dom zarządcy, mleczarnia z pralnią i stajnia koni wyścigowych. Oddzielną część omówienia zajmuje historia kościoła, jego wystrój i wyposażenie dawniej i dziś.
Bardzo bogate przypisy znacznie wzbogacają zasób podstawowych informacji, jakie weszły do książki. Są tu także 33 zdjęcia majątku z przeszłości i współcześnie.
Książka zachęca do odwiedzenia Smolnicy, pałacu, parku i kościoła.
***
"Bärfelde / Smolnica", tekst Błażej Skaziński, dwujęzyczny zeszyt z serii "Schlösser und Gärten der Neumarkt / Zamki i ogrody Nowej Marchii" z numerem 24, wyd. Freundeskreis Schlösser und Gärten der Neumarkt, Berlin 2018, 24 s.
Korzystałam z egzemplarza z Działu Regionalnego Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wlkp.
Po raz pierwszy zapraszam do czytania „Pegaza Lubuskiego” online, a nie na wydruku. Bo nie ma wydruku, nie było także zwyczajowej promocji numeru z udziałem autorów tekstów i osób zainteresowanych literaturą tworzoną w Gorzowie. Takie czasy. Ale czytać można.