2019-07-03, Czytaj ze mną
Witam Panią, Pani Kamińska! Przypadkiem natknęłam się na Pani recenzję "Tygla".
Jest ona kubek w kubek podobna do recenzji innych krytyków z okresu PRL-u. Nie przyszło Pani do głowy, dlaczego? Myślenie Pani ani na jotę nie różni się od myślenia z tamtego okresu. Zawsze można zarzucić autorowi, że czegoś tam nie napisał, coś pominął, co my byśmy napisali, jakbyśmy umieli. Jestem autorka kilku innych jeszcze utworów, proszę sobie sprawdzić w internetowych księgarniach, jeśli taka wola, oczywiście. "Tygiel" podarowałam bibliotece gorzowskiej z sentymentu do miasta, w którym przeżyłam 40 lat. Literatura droga Pani to nie gazeta przedstawiająca wypadki "tu i teraz". Mimo że opisuje lata 60. ubiegłego wieku, jest to jak najbardziej literatura współczesna. Pisze Pani czy warto o tych latach pisać. Uważam, że warto wracać do tego ohydnego horroru choćby dlatego, by się nigdy nie powtórzył. Na szczęście teraz mogę wydawać utwory jakie chcę a nie jakie by sobie życzyli inni.
Niedługo ukaże się moja powieść traktująca o Gorzowie: "Medea z kraju Lechitów". Po Pani recenzji nie sądzę aby biblioteka zechciała ją kupić. Pamiętam jak w Lamusie preferowaliście nędznych autorów, bo byli poprawni politycznie, a pomijaliście milczeniem śmielej piszących. Sama Pani wspomina moje opowiadanie o stanie wojennym w Gorzowie i ocenia je jako świetne. Dlaczego nie wydrukowaliście go w Ziemi Gorzowskiej? Niech sobie Pani odpowie sama na to pytanie. Podobnie i inne moje utwory z tego okresu wrzucaliście do redakcyjnego kosza. Dziwi się Pani, że WFW wydrukowało "Tygiel". Mam prawo drukować co chcę, tym bardziej, że nie wy będziecie mnie tylko oceniać. W tym czasie właśnie, o którym mówię, zdobyłam nagrodę w ogólnopolskim konkursie uczelnianym za "Oazę", której treści nie zrozumiał nikt w ówczesnych wydawnictwach tylko profesorowie literatury na uczelniach.
Widzi Pani ten chłam, który zalega półki księgarń a nawet trafił do dyskontów? To wasze dzieło. Całe dziesiątki lat ludzie pisali do szuflad. Całe szczęście, że to się skończyło. Moje opowiadania "Czarne i złote" sprzedają się świetnie nawet w EMPiK-ach, co skłania mnie wreszcie u schyłku życia do pewności siebie. Lawina krytyki, którą zwalaliście mi na głowę, sprawiła, że przez lata bałam się złożyć zdanie. Wiem, że nie ośmielicie się wydrukować mego listu do Pani w waszej gazecie i wrzucicie go do kosza. Stare to metody. Tylko po waszej stronie jest głos krytyki. Jedynie słusznej.
Pozdrawiam
Krystyna Jarocka
Po raz pierwszy zapraszam do czytania „Pegaza Lubuskiego” online, a nie na wydruku. Bo nie ma wydruku, nie było także zwyczajowej promocji numeru z udziałem autorów tekstów i osób zainteresowanych literaturą tworzoną w Gorzowie. Takie czasy. Ale czytać można.