więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Czy Stal znowu błyśnie pełnym blaskiem?

2012-09-07, Żużel

medium_news_header_1376.jpg
Ryszard Fabiszewski, Marek Cieślak (Włókniarz Częstochowa), Bogusław Nowak, Edward Jancarz, Jerzy Rembas i Andrzej Grodzki (kierownik drużyny)

Sympatycy gorzowskiego żużla żyją głęboka nadzieją, ze po wielu trudnych i smutnych  latach, mimo kontuzji Bartka Zmarzlika, nasza Stal znowu wzniesie się na szczyty i powalczy w finale drużynowych mistrzostw kraju. A tym samym zdobędzie przynajmniej srebrny medal najlepszej żużlowej ligi świata. Jak to uczyniła 35 lat temu, 18 września w finale drużynowych mistrzostw świata, gdzie wystąpiła niemal w klubowym składzie. 

Przypominamy tamten sezon i tamte zdarzenia, opisane w książce „Żużel nad Wartą 1945-1989”,  która już wkrótce zostanie wydana.

„STAL GORZÓW... WICEMISTRZEM ŚWIATA”

Przed rozpoczęciem sezonu 1977 roku w gorzowskim klubie miały miejsce burzliwe dyskusje i nerwowe narady. Oto nagle Zenon Plech złożył podanie o zwolnienie go z klubu, motywując je tym, że chce podjąć studia w Gdańsku, gdzie pragnął też startować w barwach miejscowego Wybrzeża. Długo zastanawiano się co z tym faktem zrobić, aż w końcu – już po rozpoczęciu rozgrywek ligowych – działacze Stali widząc zdecydowaną postawę swego wychowanka zgodzili się na ten transfer. Była to wielka strata dla gorzowskiego żużla, ale nic na siłę nie można było zrobić. Odejście Plecha wyzwoliło jednak dodatkową motywację u pozostałych stalowców, którzy za wyjątkiem Edwarda Jancarza pozostawali w jego cieniu.

Przed inauguracją ligi również było wiadomo, że Jancarz spędzi ten sezon w Anglii, reprezentując londyński klub Wimbledon. Miał jednak wspomagać macierzysty klub w zawodach ligowych oraz reprezentować nasz kraj w imprezach rangi mistrzostw świata. A lukę po odejściu Plecha miał wypełnić Bolesław Proch, który trafił właśnie do Stali, a który także w tym sezonie jeździł w lidze angielskiej na podobnych zasadach co Jancarz. Początek sezonu spędził jednak na leczeniu kontuzji.

Poza Jancarzem i Prochem barwy Stali reprezentowali: Bogusław Nowak, Jerzy Rembas, Ryszard Fabiszewski, Mieczysław Woźniak, Mirosław Ćwikła, Marek Towalski, Bolesław Rzewiński, Stanisław Chomski oraz Paweł Sawicz, Krzysztof Okupski, Ryszard Dubiec i Mirosław Kania.
Pod koniec marca 1977 roku Stal pojechała do Anglii, gdzie wzmocniona Okoniewskim i Cieślakiem rozegrała pięć spotkań z zespołami ligowymi, wszystkie przegrywając, co było do przewidzenia, gdyż gorzowianie pojechali tam praktycznie bez żadnego przygotowania na torze.
Tymczasem w kraju wystartowała liga i stalowcy – po powrocie – musieli odrabiać zaległości. Pierwszy mecz przegrali wysoko, 26:70 z Polonią w Bydgoszczy. „Sport” pod wielkim tytułem „Obrońca tytułu rozgromiony nad Brdą” pisał:
„Wielką niespodzianką zakończyło się spotkanie w Bydgoszczy pomiędzy Polonią i mistrzem Polski Stalą Gorzów. Faworytami byli goście, którzy powrócili z tournee po Anglii i przyjechali nad Brdę bezpośrednio po angielskiej lekcji. Osłabieni brakiem Edwarda Jancarza i Zenona Plecha, lecz mający w zanadrzu doskonały sprzęt (Weslake) tym razem musieli uznać wyższość gospodarzy, którzy jeździli bardzo bojowo i co najważniejsze – równo. Brawo bracia Ziarnikowie! Polonia była zespołem bardziej zgranym, toteż jej przypadło sensacyjne, ale w pełni zasłużone zwycięstwo nad mistrzem Polski.”
Stal pojechała w tym meczu w składzie: Rembas (zdobył 10 punktów), Woźniak (7), Nowak (4), Towalski (3) Rzewiński (1), Chomski (1), Ćwikła (0) i Dubiec (0).
Trudno było znaleźć racjonalne – poza składem i zmęczeniem - wytłumaczenie tej klęski, która sprawiła, że znaczna część kibiców już na starcie przestała wierzyć w skuteczną obronę mistrzowskiego tytułu. Następne mecze Stal rozgrywała ze zmiennym szczęściem, co tylko pogłębiało niepokoje i obawy. Coraz częściej trzeba było sięgać po pomoc Jancarza i Procha, którzy jednak nie zawsze mogli stawić się na wezwanie gorzowskiego klubu.
Po sześciu kolejkach Stal miała 6 punktów i zajmowała odległe miejsce w tabeli. Ale odczuwający presję i ciężar odpowiedzialności Rembas, Nowak, Woźniak i Fabiszewski, którzy „wjeździli” się już w nowe motocykle, zaczęli wreszcie pokazywać na co ich stać. A stać ich było na bardzo dużo. Na klasowego zawodnika wyrósł przy nich także Towalski. Coraz częściej więc zdobywali punkty. Kiedy jeździł z nimi Proch (z początku częściej) lub Jancarz (z początku rzadziej), albo obaj naraz, to byli w stanie wygrać z każdym. I wcale nie byli gorsi od „gorzowskich Anglików”, którzy zmęczeni długą podróżą jeździli nierówno.
Od siódmej kolejki zaczęła się dobra passa stalowców prowadzonych przez Ryszarda Nieścieruka. Najpierw wygrali z Motorem Lublin 58:37, następnie pokonali w Opolu Kolejarza (dotychczasowego lidera) 47:46 i zbliżyli się do czołówki. W dziewiątym meczu pokonali na własnym torze Włókniarza Częstochowa 64:32 i wespół z Kolejarzem prowadzili już w tabeli.
Rozpędzona Stal znowu pędziła w tempie ekspresu. Rewanżuje się m.in. bydgoskiej Polonii za porażkę z pierwszej rundy gromiąc ją u siebie 76:20, a następnie zwyciężając ROW w Rybniku 57:39. I jest już samodzielnym liderem rozgrywek. Później były wygrane z Motorem w Lublinie 56:38 i Spartą we Wrocławiu 63:33. Po 17 kolejkach, mimo przegranej z Unią w Lesznie 40:54, Stal mając 26 punktów była już mistrzem Polski. Nikła porażka w ostatnim meczu, z Włókniarzem w Częstochowie 47:49, nie miała znaczenia. Gorzowianie na mecie ligowej rywalizacji wyprzedzili wicemistrza kraju, Unię Leszno czteroma punktami.
Był to piękny prezent na 30-lecie klubu. Nie pierwszy i nie jedyny w tym sezonie - było ich znacznie, znacznie więcej. Był to bowiem kolejny znakomity sezon drużyny i poszczególnych zawodników, w tym Bogusława Nowaka i Jerzego Rembasa. Ale po kolei...
Chronologicznie patrząc, najwcześniej zapadły rozstrzygnięcia w indywidualnych mistrzostwach Polski, których finał organizował Gorzów. Pod nieobecność Jancarza i Procha mocno stawiano na Nowaka, Rembasa lub Woźniaka, którzy na własnym torze potrafili jeździć wyśmienicie. Liczono na medal, ale nie spodziewano się aż dwóch medali i tego, że trzeci będzie bardzo blisko...
Mistrzem Polski został Bogusław Nowak, który zdobył 14 punktów, przegrywając jedynie – w ostatnim biegu – z Rembasem. Ten 25-letni zawodnik w pełni sobie na ten tytuł zasłużył. Jego karierę przeplatały sukcesy i kontuzje, prześladował pech i brakowało trochę szczęścia. Już w 1973 roku wywalczył tytuł drugiego wicemistrza i był drugi w Srebrnym Kasku. Później była pechowa seria – najpierw wypadek i wstrząśnienie mózgu, następnie – w 1974 roku we Wrocławiu – dwa defekty maszyny pozbawiły go awansu do finału światowego IMŚ, a w końcu – w tym samym roku – złamał podudzie, przeszedł skomplikowane operacje i dopiero po dłuższej kuracji powrócił na tor. Po drodze były też pomniejsze urazy, ale też i pomniejsze sukcesy. Ten ostatni tym bardziej był więc dla niego bezcenny.
Brązowy medal tych mistrzostw zdobył Mieczysław Woźniak, który zgromadził 12 punktów.
Jerzy Rembas z jednym punktem mniej uplasował się na czwartej pozycji. Trójkę gorzowian zdołał rozdzielić tylko Andrzej Tkocz, który z 13 punktami był drugi.

Był to gorzowski finał nie tylko z racji miejsca jego przeprowadzenia. Ale nie był to jeszcze koniec popisów młodszych kolegów Jancarza. W Złotym Kasku wygrywa, dla odmiany, Jerzy Rembas, a Bogusław Nowak jest trzeci. Natomiast obaj razem zdobywają tytuł najlepszej pary na polskich torach. Z kolei ich młodszy kolega, Marek Towalski zajmuje drugą lokatę w zawodach o Brązowy Kask
Dużo było już tego dobrego, choć przecież sezon jeszcze trwał...
W eliminacjach indywidualnych mistrzostw świata wystąpiło 14 Polaków, w tym Jancarz, Nowak i Rembas. W pierwszej eliminacji gorzowianie pojechali udanie. W drugiej, półfinale kontynentalnym także nie zawiedli, przy czym jeden z półfinałów – w Gorzowie – wygrał Rembas. W gronie pięciu polskich zawodników, którzy stawili się na starcie finału kontynentalnego w Togliatti było aż trzech stalowców.
Zawody w Togliatti nie były już jednak szczęśliwe dla gorzowian. Trwały prawie cztery godziny, gdyż po 12 wyścigach ponad półgodzinna ulewa zamieniła tor w bardzo niebezpieczne bajoro. Niewiele dało osuszanie toru, wyścigi jednak wznowiono i kontynuowano przy zapadających ciemnościach, przy kiepskim oświetleniu. W tych anormalnych warunkach najlepiej czuli się starzy wyjadacze. W piątce awansującej do finału światowego z gorzowskich zawodników znalazł się tylko Edward Jancarz. Z Polaków awansował też Jan Mucha – obaj zdobyli po 11 punktów. Bogusław Nowak z 7 punktami był ósmy, Jerzy Rembas mając jeden punkt mniej uplasował się jedno miejsce dalej. Wszyscy jednak byli mniej lub bardziej poturbowani, bo na takim torze upadków było co niemiara.

W finale światowym w Goeteborgu, tak pamiętnym dla Jancarza, pojawił się jednak również Nowak, który zastąpił kontuzjowanego zawodnika rezerwowego. I tu przebieg zawodów wypaczyła w znacznej mierze pogoda. Kilkugodzinny deszcz, padający także w trakcie turnieju sprawił, iż tor był niebezpiecznie śliski, co uniemożliwiało jakąkolwiek walkę po przegraniu startu. Żużlowcy walczyli nie tyle z rywalami, co z torem.
Na takiej nawierzchni zdecydowanie najlepiej czuł się Ivan Mauger, który był znanym mistrzem startu i po raz piąty też został mistrzem świata, wyrównując tym samym rekord legendarnego Ove Fundina. Polacy wypadli źle – Jancarz uzbierał ledwie 4 punkty i zajął 13 miejsce, Mucha z jednym punktem był 15.
Nie przebrzmiały jeszcze echa „Waterloo polskiego duetu na Ullevi”, jak napisał A. Jaźwiecki, gdy18 września we Wrocławiu rozegrano finał drużynowych mistrzostw świata. Po porażce na Ullevi i wyeliminowaniu Cieślaka z Jancarzem z mistrzostw świata w jeździe parami, tylko niepoprawni optymiści liczyli na powtórzenie wyniku z White City, gdzie niespodziewanie był srebrny medal.
Do wrocławskiego finału droga wiodła przez eliminacje i finał kontynentalny w Pradze. Polskę reprezentował tam zespół złożony z Jancarza, Nowaka, Rembasa, Plecha i Muchy. Po dramatycznej walce polski team zdobył 30 punktów i zajmując drugie miejsce – za Czechosłowacją z 33 punktami - uzyskał kwalifikacje do finału światowego. Trzecie miejsce zajęła drużyna RFN - 27 punktów, czwarte Związku Radzieckiego – 6 punktów.
Zygmunt Szołtysek pisał z Pragi do „Sportu”:

„Ten finał w Pradze na długo zostanie w pamięci wszystkich obserwatorów, a szczególnie garstce polskich kibiców, którzy spotkali się na stadionie Rudej Hvezdy. Kilkakrotnie już towarzyszyłem naszym żużlowcom w różnej rangi imprezach, lecz po raz pierwszy miałem okazję oglądać tak dramatyczne, oczywiście dla biało-czerwonych, zawody.”
Punkty dla polskiego zespołu zdobyli: Plech 10, Jancarz 9, Rembas 6, Nowak 5.

Na kilka dni przed finałem światowym z grona kandydatów do drużyny narodowej ubył Plech, który w spotkaniu ligowym doznał kontuzji. W tej sytuacji działacze GKSŻ postanowili, że we Wrocławiu reprezentować nas będą: Jancarz, Nowak, Rembas, Cieślak, Słaboń i A. Tkocz. Jednym z ostatnich sprawdzianów kadry i nowego – po przebudowie – toru był turniej z udziałem krajowej czołówki zawodników. W trudnych warunkach, w czasie deszczu, na grząskim i przyczepnym torze najlepiej pojechali gorzowianie – Rembas, Fabiszewski i Woźniak, którzy zajęli trzy pierwsze lokaty. Znakomicie jeździł również Nowak, ustanawiając rekord toru, ale z powodu wywrotki – na szczęście niegroźnej – nie ukończył turnieju. Po tym sprawdzianie do grona potencjalnych finalistów dopisano Fabiszewskiego. Po kilku dalszych treningach ustalono, że Polskę reprezentować będą Edward Jancarz, Bogusław Nowak, Jerzy Rembas, Marek Cieślak i Ryszard Fabiszewski jako rezerwowy.
I wreszcie drużyny Anglii, Szwecji, Czechosłowacji i Polski przystąpiły do finałowej rozgrywki. Początek nie był udany dla polskiej ekipy. Cieślak w I wyścigu po niezłym starcie popełnił błąd na pierwszym łuku i do mety dojechał na końcu stawki. Zwyciężył Bernt Persson ze Szwecji przed Jirzim Stanclem z Czechosłowacji i Malcolmem Simmonsem z Anglii. W II wyścigu wygrał Anglik Peter Collins przed Czechosłowakiem Vaclavem Vernerem i Nowakiem. Dopiero w III biegu powiało nutką optymizmu. Jancarz po pasjonującej walce wyprzedził Mike Lee z Anglii, Bengta Janssona ze Szwecji i Alesa Drymla z Czechosłowacji. W IV wyścigu z kolei najszybszy był Rembas, który wyprzedził Anglika Dave Jessupa, Czechosłowaka Jana Vernera i Szweda Andersa Michanka.
Po pierwszej serii prowadziła Anglia – 8 punktów, przed Polską – 7 punktów, Czechosłowacją – 5 punktów i Szwecją – 4 punkty.
Druga seria rozpoczęła się od zwycięstwa Jessupa, ale Cieślak był drugi. Następny bieg wygrał Michanek, ale za nim finiszował Nowak. W VII wyścigu... to jego przebieg w relacji A. Jaźwieckiego:
„I wreszcie doszło do porywającego pojedynku pomiędzy Jancarzem i wicemistrzem świata Peterem Collinsem. (...) Gorzowianin niezwykle skupiony zdawał sobie sprawę, że jego rywal dysponuje znakomitym startem; przechytrzył Anglika – trzymając się krawężnika nie dał szans Collinsowi, utrzymując stale minimalną przewagę aż do końcowych metrów. Był to wspaniały pojedynek dwóch wielkich żużlowców.”
Po tym wyścigu Polska zrównała się punktami z Anglią. Obie drużyny miały ich po 14. Kilka minut później dzięki zwycięstwu Rembasa nad Simmonsem, Drymlem i Szwedem Soerenem Karlssonem, Polacy objęli samodzielne prowadzenie mając 17 punktów. O jeden punkt więcej od Anglików. Czechosłowacja miała 8 punktów, Szwecja 7.
Niestety, od IX biegu było już gorzej. Najpierw Cieślak przyjechał jako czwarty, następnie Nowak był drugi ulegając Simmonsowi, później Jancarz zaspał na starcie i przegrał ze Stanclem, w końcu Rembas przyjechał na metę ostatni w swym biegu.
Po trzech seriach prowadziła Anglia – 26 punktów przed Polską – 21 punktów, Czechosłowacją – 16 punktów i Szwecją – 9 punktów. Wszystko jeszcze było możliwe, choć Anglicy powiększali przewagę, a z kolei Czechosłowacy skracali dystans... Tylko Szwedzi przestali się liczyć w walce o medale.
Nowak na początku czwartej serii przegrał nie tylko z Jessupem, ale także z Drymlem. W XIV wyścigu w miejsce Cieślaka pojechał Fabiszewski. Przez znaczną część dystansu jechał za plecami prowadzącego Lee, odpierając uporczywe ataki Jana Vernera. Czterozaworowa Jawa Czechosłowaka była jednak szybsza na prostej i gorzowianin przywiózł tylko jeden punkt.
Do zakończenia finału pozostały dwa biegi. Anglicy, którzy zgromadzili 32 punkty przyjmowali już gratulacje z okazji zdobycia mistrzowskiego tytułu. Nadal otwarta była sprawa srebrnego i brązowego medalu – przewaga Polaków nad sąsiadami z południa stopniała do trzech punktów. I Czechosłowacy byli na fali...
W przedostatnim biegu szalę zwycięstwa na korzyść biało-czerwonych przechylił jednak Jancarz, który przyjechał za Davisem, ale przed V. Vernerem. Polska była wicemistrzem świata!
Ostatni wyścig, mimo iż nie miał praktycznie większego znaczenia, był na swój sposób interesujący. Oto Rembas wygrał start i prowadził zdecydowanie przed Collinsem, Stanclem i Janssonem. Kiedy się wydawało, że dopiszemy do dorobku kolejne trzy punkty, przy wejściu w ostatni wiraż zdefektowała mu maszyna i nie ukończył biegu.
Anglia zwyciężyła z 37 punktami, Polska uzyskała 25 punktów, Czechosłowacja zdobyła 23 punkty i Szwecja zgromadziła 11 punktów. Wkład polskich zawodników w srebrny medal był następujący: Jancarz 10, Rembas 6, Nowak 6, Cieślak 2 i Fabiszewski 1. Na 25 punktów drużyny gorzowianie wywalczyli 23. Nic zatem dziwnego, że w „Sporcie” pojawił się stosowny komentarz pod ogromnym tytułem: „Stal Gorzów... wicemistrzem świata”. „To wielki sukces” - dodawał w tytule „Przegląd Sportowy”.
To rzeczywiście był wielki sukces, który nie miał precedensu w historii gorzowskiego i polskiego speedway’a. Mieli w nim swój udział także trzej inni gorzowianie, uczestniczący w finale w innych, ale niezwykle ważnych rolach – mechanicy Edward Pilarczyk i Stanisław Maciejewicz oraz trener Ryszard Nieścieruk.
W 1977 roku gorzowski żużel był potęgą. I basta!

Jan Delijewski

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x