więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Rewolucja na żużlowych torach w Polsce

2012-11-22, Żużel

Zespół Stali z początku lat 90-tych
Zespół Stali z początku lat 90-tych

Każdego roku zmieniają się zasady i regulaminy ligowej rywalizacji na żużlu w naszym kraju. Taki to już urok nie tyle tego sportu, co żużlowych działaczy, którzy ciągle szukają zmian na lepsze, choć często wcale lepszymi nie są…
Prawdziwa rewolucja na żużlowych torach w Polsce miała jednak miejsce w 1990 roku. Zmieniło się tak wiele, że warto przypomnieć tamten rok, tamten sezon  i występy tamtej Stali nie tylko w lidze. Przypominamy tamte zdarzenia w reportażu Jana Delijewskiego. W reportażu, który nigdy wcześniej nie był jeszcze  publikowany…

Dalej w lewo, ale inaczej

Zapoczątkowane w 1989 roku w naszym kraju zmiany ustrojowe, demokratyzacja życia publicznego, rozwój gospodarki wolonorynkowej i pojawienie się prywatnych pieniędzy sponsorów sprawiły, że także organizacje i kluby sportowe musiały przejść zasadnicze przeobrażenia. Tym bardziej konieczne i szybkie, że kończyły się możliwości profesjonalnego uprawiania sportu pod hasłem sportu amatorskiego. Sport, kluby, rozgrywki ligowe przestawały być sprawą równie ważną, jak produkcja, dla państwowych czy spółdzielczych przedsiębiorstw, zwanych zakładami opiekuńczymi, na dodatek finansowanymi szczodrze z budżetu państwa w formie różnych dotacji i ulg.
Nie inaczej było w klubach, które żużlem stały. Tu nawet może wcześniej niż gdzie indziej zrozumiano, że ratunkiem jest ucieczka do przodu, bo przy drastycznie malejących przychodach, rosnące w szalonym tempie koszty mogły i często prowadziły do zwyczajnego bankructwa. Żużlowe kluby musiały wiec przekształcać się w profesjonalne firmy, zarządzane według mniej lub bardziej komercyjnych zasad. To w dużej mierze od działaczy, od ich prawdziwej determinacji, zaangażowania, ale i umiejętności zależał los ligowych drużyn. Nauka zarządzania klubem, jak przedsiębiorstwem działającym na konkurencyjnym rynku, nie była jednak łatwa i prosta. Musiała potrwać. Nie tylko ze względu na ogólną biedę, ale także z powodu barier mentalnych, starych przyzwyczajeń i nawyków. No i presji na doraźny wynik, czyli jak najszybszy sukces.
Żużel stawał się  poniekąd normalnym rynkowym towarem... Z wszelkimi tego konsekwencjami. Kto się nie uczył pilnie jazdy w nowych warunkach, ten często nie kończył  wyścigu. Kto się szybko nie nauczył nowych reguł gry, ten upadał. Dosłownie. Jedno pozostawało tylko bez zmian – nadal była to jazda w lewo na motocyklu bez hamulców po owalnym torze...
W 1990 roku, po wcześniejszych burzliwych dyskusjach, pracach specjalnego zespołu GKSŻ, postanowiono wprowadzić zasadnicze zmiany w rozgrywkach ligowych. Przede wszystkim zezwolono na udział dwóch zawodników zagranicznych w każdym zespole we wszystkich meczach mistrzowskich, co było wielkim przełomem i okaże się brzemienne w skutkach dla rozwoju polskiego żużla. Poza tym pierwszą ligę zredukowano z 10 do 8 drużyn (druga ligę powiększono do 10). O ile w drugiej lidze zespoły miały rywalizować w starej formule „mecz i rewanż”, o tyle w pierwszej lidze zmieniono system rozgrywek. Mianowicie po rozegraniu tradycyjnych dwóch rund dochodziło do kolejnej fazy , zwanej „play off”. W tej fazie cztery czołowe zespoły tabeli miały walczyć między sobą o drużynowe mistrzostwo kraju, cztery pozostałe o utrzymanie sie w I lidze. Do rywalizacji w grupach zaliczano punkty uzyskane w pierwszej części rozgrywek. Tak mieliśmy poznać ostateczny kształt tabeli. Ostatni zespół automatycznie spadał do II ligi, przedostatni walczył w barażach z wicemistrzem II ligi o miejsce w I lidze. Powrócono też do tradycyjnej punktacji meczów ligowych, bez dodatkowego lub ujemnego punktu za wygraną lub przegraną różnicą przynajmniej 25 punktów. Były jeszcze inne zmiany, ale nie miały one znaczenia dla przebiegu ligowej rywalizacji.
W wielu polskich klubach natychmiast skorzystano z możliwości zakontraktowania zagranicznych zawodników. W większości byli to jednak przeciętni żużlowcy, głównie ze Związku Radzieckiego i Czechosłowacji, ale też ze Szwecji, Bułgarii, Danii i Norwegii. Wszystkich przelicytował beniaminek z Lublina, tamtejszy Motor podpisał kontrakt z mistrzem świata, legendarnym już Duńczykiem Hansem Nielsenem! Tego w polskim żużlu jeszcze nie było...
Zarząd gorzowskiej Stali, z prezesem Januszem Nasińskim na czele, nie tyle myślał o zagranicznych wzmocnieniach, co o znalezieniu pieniędzy niezbędnych do startu w lidze. Klub  rozstawał się powoli z Zakładami Mechanicznymi i poszukiwał  innych źródeł finansowania, sponsorów. Do Gorzowa nie trafił więc żaden zagraniczny żużlowiec, choć prowadzono rozmowy z jednym z Norwegów. Nic z tego jednak nie wyszło i do rozgrywek 1990 roku gorzowska drużyna przystąpiła w krajowym składzie. Licencje posiadali: Jerzy Rembas, Krzystof Okupski, Krzysztof Grzelak, Ryszard Franczyszyn, Mirosław Daniszewski, Cezary Owiżyc, Jarosław Gała, Piotr Świst, Andrzej Rzepka, Piotr Paluch, Marek Hućko oraz Jarosław Łukaszewski i Robert Flis. Przy czym Rembas już w kwietniu podczas pożegnalnego turnieju oficjalnie rozstanie się z torem, podejmując się nowej roli trenera młodzieży. Zaś Okupski po wyleczeniu kontuzji z ubiegłego sezonu w trakcie przygotowań do nowego doznał kolejnych poważnych urazów ręki i nogi. U progu sezonu także Owiżyc był kontuzjowany. Niekwestionowanym liderem w tym gronie był, oczywiście, Piotr Świst, który stał się jednym z najlepszych, najskuteczniejszych w lidze polskich zawodników. Z klubem pożegnał się natomiast Majster, czyli Edward Pilarczyk – zasłużony mechanik, który przez dziesiątki lat z dobrym skutkiem opiekował się klubowymi motocyklami. Pałeczkę po nim przejęli Stanisław Maciejewicz i Stanisław Hućko.
Trener Stanisław Chomski nie ukrywał, że celem drużyny jest miejsce w czołowej czwórce, a każde inne będzie klęską. Tak naprawdę liczył jednak na trochę więcej niż tylko miejsce w pierwszej czwórce.
- Nowy system rozgrywek będzie dla nas chyba korzystny, bo będzie więcej ciekawszych meczów. Motor Lublin na pewno skorzysta sprzętowo i szkoleniowo po tak głośnych transferach – mówił w wywiadzie dla „Ziemi Gorzowskiej” tuż przed inauguracją ligi.
Zimny prysznic na inaugurację, czyli  przegrana ze Stalą Rzeszów w Gorzowie, 43:47, niczego nie przesądzała, ale była sygnałem, że z każdym rywalem należy bardzo poważnie się liczyć. Zespół J. Krzystyniaka, Stachyry i Ślączki nie zaliczał się do mocarzy ligi, a jednak zwyciężył gorzowian na ich własnym torze. Nie zawiedli Świst (zdobył 15 punktów) i Franczyszyn (13), swoje zrobili Gała (6) i Daniszewski (7), ale Hućko (0), Paluch (1), Grzelak (1) i Łukaszewski (0) nie sprostali zadaniu.
Na następny mecz, do mistrza kraju, w Lesznie stalowcy pojechali jak na pożarcie. Tymczasem  zmusili Unię do najwyższego wysiłku. Team braci Kasprzaków, Pawlickiego, Krakowskiego, Jankowskiego, Łowickiego i Łabędzkiego co prawda wygrał, ale zaledwie 47:43. Obok Franczyszyna (16 punktów) i Śwista (14) znakomicie spisał się najmłodszy w zespole Hućko, który w tak trudnym meczu zapisał na swoim koncie 5 punktów.
W trzeciej kolejce, na własnym stadionie, gorzowianie już z Owiżycem odnieśli swoje pierwsze  zwycięstwo, pokonując ROW Rybnik 48:42. Najskuteczniej pojechali, jak zwykle, Świst z Franczyszynem, ale i pozostali dołożyli swoje punkty, które razem przyniosły meczowy sukces w spotkaniu z drużyną braci Skupieniów i Fliegertów, Klimowicza, Bema, Korbela i Pawliczka.
Z kolei do Bydgoszczy na spotkanie z Polonią pojechali już z Okupskim, który jako rekonwalescent nie był jeszcze w formie, ale był dobrym duchem drużyny. Przegrali z Gollobami, Ziarnikiem, Woźniakiem, Dołomisiewiczem i resztą 48:42. Zasłużyli jednak na słowa uznania. To jednak było za mało, by opuścić ostatnią pozycję w ligowej tabeli.
Następnie do Gorzowa przyjechał lubelski Motor – bez Nielsena, ale za to z innym Duńczykiem Larsem Jorgensenem oraz Śledziem, Kępą, Głogowskim, Stenką i Mordelem. Podopieczni trenera Chomskiego wygrali 49:41. Później był wyjazd do Torunia i wysoka porażka z Apatorem 38:56. Jeden Świst (18 punktów) nie wystarczył na Żabiałowicza, Kowalika, Krzyżaniaka, Tietza, Miastkowskiego, Sawinę, Strzeleckiego i Kuczwalskiego. I na zakończenie pierwszej rundy, w lubuskich derbach, Stal pokonała wyraźnie u siebie Falubaz Zielona Góra 51:39. Tym razem Huszcza, Dudek, Szymkowiak, Błażejczak, Molka, Zarzecki, Połubiński i Kessler musieli uznać wyższość Śwista (15 punktów), Franczyszyna (14), Palucha (3), Gały (4), Okupskiego (9), Owiżyca (1), Hućki (5) i Rzepki (0).
Na półmetku rozgrywek Stal z dorobkiem 6 punktów zajmowała piątą lokatę w tabeli. Prowadzący Apator miał 10 punktów. Drugi ROW, trzecia Polonia i czwarty Motor po 8 punktów. A ostatnia Unia Leszno 4 punkty. Rywalizacja miała więc wyrównany przebieg i wszelkie rozstrzygnięcia były jeszcze możliwe. I na to  w Gorzowie wszyscy liczyli.
Rundę rewanżową gorzowianie rozpoczęli od mocnego uderzenia w Rzeszowie. Zrewanżowali się tamtejszej Stali za porażkę w pierwszej rundzie wygrywając na wyjeździe 46:44. Gorzej było na własnym stadionie – przegrana 37:53 z ostatnią Unią Leszno była przykrą niespodzianką. Ale to Unia miała w tym meczu bardziej wyrównany skład, a w zespole gorzowskim zabrakło Okupskiego, który się rozchorował. Za to miłą niespodziankę sprawili stalowcy tydzień później w Rybniku, gromiąc ROW 53:37. Świetnie pojechali Świst, Franczyszyn i Okupski, których mocno wsparli Paluch i Hućko, a swoje punkty dołożyli także Rzepka, Gała i Owiżyc.
Rozgrywki ligowe, jak zwykle, przeplatane były zawodami międzynarodowymi. Z gorzowian Franczyszyn i Świst byli niemal etatowymi reprezentantami kraju. Na czerwcowy półfinał mistrzostw świata w jeździe parami trener Zenon Plech powołał właśnie Piotra Śwista i Ryszarda Dołomisiewicza z bydgoskiej Polonii. W austriackim Wiener Neustadt doszło jednak do tragicznego wypadku. W jednym z biegów upadł Dołomisiewicz, na jego motocykl wpadł Świst, którego odrzuciło na drewnianą bandę, przez którą przekoziołkował na trybuny. Ocknął się dopiero po kilku dniach w szpitalu, miał połamane ręce i nogi, uszkodzoną szczękę, obrażenia wewnętrzne. Ledwo uszedł z życiem... Przed nim były długie miesiące powrotu do zdrowia, rehabilitacji i nadzieja powrotu na tor...
Bez Śwista to nie była już ta Stal, co poprzednio. Co prawda bez swego lidera pokonała Polonię w Gorzowie, ale m.in. dzięki temu, że w geście solidarności i przyjaźni, dla wyrównania szans, Dołomisiewicz nie wystąpił w tym spotkaniu. Nie była już jednak w stanie sprostać liderowi z Torunia, mimo atutu własnego toru. Po wyrównanej i twardej walce uległa przy Śląskiej Apatorowi 44:46. I gdyby nie defekt maszyny Okupskiego w ostatnim biegu, mogło być nawet niespodziewane zwycięstwo... Nie było za to żadnej mowy o szansach na zwycięstwo w Lublinie. Motor z Hansem Nielsenem i Antonim Kasperem wręcz zdeklasował gorzowski zespół, zwyciężając 72:17. Z gorzowian jakby uszło powietrze tuż przed meczem...
W ostatniej kolejce decydowały się losy miejsca w pierwszej czwórce. Żeby się w niej znaleźć, stalowcy musieli wygrać w Zielonej Górze i liczyć na korzystne dla siebie rozstrzygnięcia w innych spotkaniach. I tak też się stało. Falubaz przegrał ze Stalą 41:49. Za sprawą znakomitej jazdy Franczyszyna (15 punktów) i Owiżyca (11), dobrej postawy Okupskiego (8) i Gały (7) oraz punktów Grzelaka (3), Palucha (3) i Hućki (2). Stal walczyła więc w play off o medale, Falubaz z ostatniej pozycji bronił się przed degradacją.
Do fazy play off z medalowymi szansami przystąpiły drużyny Apatora – z dorobkiem 18 punktów, Polonii Bydgoszcz – 16 punktów, ROW Rybnik – 14 punktów oraz Stali Gorzów z takim samym bilansem punktowym. Różnice były tak niewielkie, że jeszcze każdy z tej czwórki mógł zostać mistrzem, choć Apator prezentował się jako zespół mający wyrównany skład, najpewniej jeżdżący w tym sezonie i to w nim upatrywano głównego kandydata do złota.
Te właśnie atuty goście z Torunia zaprezentowali już w pierwszym pojedynku na gorzowskim torze. Stal przegrała 44:46. Minimalnie, ale przegrała, bo nie miała drużyny. Franczyszyn (15 punktów), Okupski (13), Gała (10) i Daniszewski (5) nie mieli wystarczającego wsparcia w młodszych kolegach – Hućko zdobył tylko 1 punkt a Grzelak, Paluch i Owiżyc nie uzyskali żadnego punktu. Jeszcze gorzej było w Bydgoszczy, gdzie Polonia wygrała 64:25. Tutaj najlepszym z gorzowian był Paluch (11 punktów), a jednym z najsłabszych... Franczyszyn, którego kompletnie zawiódł sprzęt i zerowym dorobkiem kończył te zawody.
Zupełnie odmiennie zaprezentowali się gorzowianie na własnym stadionie w  spotkaniu z ROW-em Rybnik, wygranym 46:44. Wreszcie pojechała prawie cała drużyna, choć nieco słabiej niż zazwyczaj  zaprezentował się Franczyszyn, który musiał się zadowolić 4 punktami. Za to Gała zdobył 12, Okupski 10, Daniszewski 4 i dwaj młodzieżowcy – Hućko i Paluch po 8. Tylko Grzelak nie miał żadnej zdobyczy.
Po pierwszej rundzie fazy play off Apator mając 24 punkty umocnił się na prowadzeniu, drugi ROW i trzecia Polonia mieli po 18 punktów a Stal z 16 punktami nadal była czwarta. I ta kolejność nie zmieniła się już do końca rozgrywek. Ciągle osłabiona Stal przegrała wszystkie pozostałe mecze - w  Torunia 44:46, z Polonią w Gorzowie 39:49 oraz w Rybniku 29:61. Brak Śwista był aż nadto odczuwalny, tym bardziej, że Franczyszyn słabł z meczu na mecz, a pozostali jeździli w kratkę...
Plan minimum został zrealizowany, była pierwsza czwórka, ale zabrakło satysfakcji i radości, bo nie było pudła... Nie pierwszy, nie ostatni raz nie ziściły się nadzieje na medal. I trudno było mieć pretensje do losu o kontuzje Okupskiego, Owiżyca, Śwista, gdyż w tym sporcie są one przecież rzeczą powszednią. Inna sprawa, że i pozostali zawodnicy nie prezentowali przez cały sezon równej, wysokiej formy, nazbyt często zwyczajnie zawodzili.        
Uczucie niedosytu pogłębiał brak jakikolwiek innych sukcesów czy to w kraju, czy też na arenie międzynarodowej. Zresztą, najlepszą ilustracja poziomu gorzowskiego i polskiego żużla były wyniki jednego z dwóch turniejów drużynowych mistrzostw świata grupy „B”, który odbył się w lipcu w Gorzowie. Wygrali Australijczycy z dorobkiem 55 punktów, drugie miejsce zajęli Węgrzy z 29 punktami, trzecie Finowie mający 24 punkty, a dopiero czwarta z 11 punktami była Polska, reprezentowana przez Krzysztofa Okupskiego, Ryszarda Franczyszyna, Jana Krzystyniaka, Tomasza Golloba i Dariusza Śledzia. Czwarte miejsce w tym turnieju oznaczało degradację Polski do grupy „C”, czyli światowej trzeciej ligi.
Jan Delijewski

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x