więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Czekając na ósmy diament w mistrzowskiej koronie

2014-09-27, Żużel

Ostatni raz Stal Gorzów zdobyła tytuł Drużynowego Mistrza Polski na żużlu w 1983 roku. 

medium_news_header_8920.jpg
Stal Gorzów z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. Stoją od lewej: Ryszard Franczyszyn, Krzysztof Okupski, Aleksander Ilnicki, Zbigniew Bubak, Ryszard Fabiszewski, Jerzy Rembas, Bogusław Nowak, Jerzy Szabłowski, Krzysztof Grzelak i Edward Jancarz (siedzi na motocyklu). Klęczą: Cezary Owiżyc, Mirosław  Daniszewski, Benedykt Dąbrowski, Mieczysław Woźniak, Marek  Towalski.

Dorosło już całe pokolenie gorzowski kibiców, które nie zna zwycięstwa w tych najważniejszych żużlowych rozgrywkach. W tym sezonie zespół prowadzony przez Piotra Palucha stoi przed wielką szansą zdobycia dla Gorzowa ligowego złota? Czy pokona Unię Leszno w wielkim finale?

Czekając od 31 lat na upragnione złoto przypominamy drogę gorzowskiej Stali do tamtego tytułu, który był tym ostatnim, a który drużyna Edwarda Jancarza wydarła na finiszu ligowej rywalizacji właśnie leszczyńskiej Unii.

 Tytuł cenniejszy od innych

W przedsezonowych prognozach skazywano Stal na porażkę w lidze. Nie brakowało opinii, że gorzowianie będą mieli kłopoty z utrzymaniem się w najwyższej klasie rozgrywek. Przede wszystkim dlatego, że w 1983 roku GKSŻ znowu zmienił reguły gry, wprowadzając przepisy obligujące zespoły ligowe do wystawiania w każdym meczu trzech zawodników poniżej 21 lat, z obowiązkowym startem w trzech wyścigach. Kluby nie mające dobrych zawodników młodzieżowych, w tej sytuacji, nie powinny odgrywać większej roli w batalii o prymat w kraju. Wszyscy przy tym doskonale wiedzieli, że w Stali z młodzieżą było krucho.

Było, bo akurat w tym sezonie na krajowych torach pokazała się z dobrej strony grupa młodych, utalentowanych żużlowców z Gorzowa: Krzysztof Grzelak, Ryszard Franczyszyn i Mirosław Daniszewski. Ciężar ligowej walki spoczywał jednak nadal na Edwardzie Jancarzu, Jerzym Rembasie, Bogusławie Nowaku, Mieczysławie Woźniaku i Marku Towalskim. W odwodzie byli jeszcze Krzysztof Okupski i Stanisław Racięda. Z poprzedniego składu jedni odeszli sami (Fabiszewskiego wypożyczono do Polonii Bydgoszcz), z innych zrezygnowano, bo nie czynili postępów.

Drużyna przygotowywała się do ligi solidniej niż to w poprzednich latach bywało. Między innymi powrócono do sprawdzonej formy treningu – jazdy na motocyklach motocrossowych. Intensywnie także nadrabiano zaległości w szkoleniu narybku. Sprzętowo również nie było najgorzej, aczkolwiek z konieczności Jancarz po sześciu latach jazdy na Weslake musiał się przesiąść na Jawę, która mimo zmian i fabrycznych przeróbek ciągle ustępowała motocyklom ze znaczkiem Weslake. A na światowych torach pojawiły się przecież kolejne typy nowych maszyn – Goddeny, GM-y... Gorzowian nie było jednak stać na zakup tych drogich motocykli. Zresztą, nie tylko gorzowian...

W pierwszym spotkaniu, wyjazdowym w Zielonej Górze, Stal uległa Falubazowi 38:52. W drugim meczu gorzowianie rozgromili 66:24 lubelski Motor. W trzecim pojedynku, z Kolejarzem w Opolu, doszło do rzadko spotykanej sytuacji. Wynik został ustalony dopiero pół godziny po zakończeniu meczu. Przed ostatnim wyścigiem stalowcy prowadzili 42:41. Do zwycięstwa wystarczał im remis w ostatniej gonitwie. I taki rezultat na torze ustalono. Wygrał opolanin Stach przed Nowakiem i Woźniakiem. Atakujący Woźniaka Berezowski upadł z własnej winy i nie ukończył wyścigu. Sędzia zawodów postanowił wykluczyć jednak Woźniaka i tym samym zmienić punktację zawodów. Stal złożyła protest. Po 30 minutach sędzia przyznał się do pomyłki i przywrócił pierwotny wynik, który ostatecznie brzmiał 45:44 dla Stali.

Nie udało się jednak wygrać stalowcom z Apatorem w Toruniu. Przegrali 43:46 i po czterech seriach mieli 4 punkty, o 4 mniej od lidera z Leszna. W następnej kolejce zwyciężyli, na stadionie przy Śląskiej, Start Gniezno 53:37. Podobnego wyczynu dokonali tydzień później, pokonując Polonię w Bydgoszczy 51:39. Unia nadal prowadziła bez straty punktu, Stal była trzecia w tabeli. Za Unią plasowało się gdańskie Wybrzeże, z taką samą ilością punktów, co gorzowski klub. Wkrótce się to zmieniło, kiedy Stal zwyciężyła u siebie Wybrzeże 49:39. Ale w następnej serii przegrała z Unią w Lesznie 35:55 i dystans do lidera jeszcze bardziej się powiększył. Nie poprawiło sytuacji zwycięstwo 57:32 nad rzeszowską Stalą, bo i Unia wygrywała.

Tylko niepoprawni optymiści liczyli, po pierwszej rundzie, kiedy Stal miała 12 punktów, że będzie można coś jeszcze zwojować w tych rozgrywkach. Tymczasem wyniki uzyskane przez gorzowian w rundzie rewanżowej przeszły najśmielsze oczekiwania. Stalowcy wygrywają wszystkie mecze, u siebie i na wyjazdach, ale po kolei: Stal – Falubaz 48:41, Motor – Stal 33:57, Stal – Kolejarz 49:40, Stal- Apator 54:33, Start – Stal 32:57, Stal – Polonia 64:26, Wybrzeże – Stal 42:48, Stal – Unia 52:38, Stal Rzeszów – Stal Gorzów 39:51. W dziewięciu meczach 18 punktów! Finisz, jakiego w lidze jeszcze nie było... W sumie Stal zgromadziła 30 punktów, które pozwoliły jej wyprzedzić Unię Leszno, prowadzącą długo w tabeli.

Najbardziej dramatyczny przebieg miał właśnie mecz z Unią w Gorzowie. Do Gorzowa przyjechało z Leszna kilka tysięcy kibiców. Stadion dosłownie pękał w szwach. Zabrakło biletów, a ceny programów u tzw. koników przekraczały ceny biletów. Do IX biegu rywalizacja była niezwykle wyrównana a stan meczu remisowy. Dopiero w X wyścigu gorzowianie uzyskali przewagę, którą systematycznie powiększali zwyciężając w końcu Unię prowadzoną do boju przez Romana Jankowskiego.

O tym jak efektowny i efektywny był ten finisz w wykonaniu gorzowskich żużlowców znakomicie świadczą tytuły prasowe, które sukcesywnie się pojawiały. Oto niektóre z nich: „Topnieje przewaga Unii”, „Gorzowianie w pościgu za Unią”, „Nadzieja Leszna na aucie?”, „Leszno czy Gorzów”, „W Gorzowie: pełną parą naprzód”, „Równy krok Unii Leszno i Stali Gorzów”, „Tytuł dla Stali?”, „Klamka jeszcze nie zapadła”, „Stal Gorzów liderem!”, „Żużlowcy Gorzowa mistrzami ekstraklasy’’.

 - Zostaliśmy mistrzami po bardzo trudnej i trwającej do końca walce. Poprzednio udawało nam się zapewnić sobie mistrzostwo na kilka kolejek przed zakończeniem rozgrywek ligowych. Liczyły się nie tylko umiejętności, ale również sprzęt, którym w minionych latach górowaliśmy nad niektórymi przynajmniej rywalami. Tym razem wygraliśmy ligę przede wszystkim dzięki umiejętnościom i mobilizacji zawodników oraz pracy mechaników i działaczy klubu. Ten tytuł jest więc dla nas cenniejszy od innych tytułów – powiedział później Edward Jancarz, trener i zawodnik mistrzowskiej drużyny, na łamach „Ziemi Gorzowskiej”.

Triumf drużyny poprzedzony był znaczącymi osiągnięciami poszczególnych zawodników. Co prawda, na arenie międzynarodowej gorzowianie, podobnie jak inni reprezentanci naszego kraju, nie odegrali większej roli, ale zaznaczyli swoją obecność. W eliminacjach IMŚ wzięli udział Jancarz, Rembas i Nowak. Bez powodzenia. Ze startu we wrocławskim półfinale MŚP Jancarz sam zrezygnował (pojechali Plech z Jankowskim, ale też bez powodzenia). Natomiast w półfinale DMŚ w Pardubicach zespół złożony z Jancarza, Nowaka, Huszczy, Jankowskiego i Krzystyniaka przegrał z Czechosłowakami walkę o pierwsze miejsce premiowane awansem do finału światowego.

W innych krajowych rozgrywkach gorzowianie, jak za dawnych lat, należeli do najlepszych. Najważniejsze było indywidualne mistrzostwo Polski Edwarda Jancarza, zdobyte na stadionie w Gdańsku. Jeszcze raz wygrał z Plechem, ale i z całą plejadą młodych, żądnych sukcesów zawodników. Gorzowianin, jak napisał A. Jaźwiecki w „Sporcie”: „Przysłuchiwał się notowaniom przed zawodami ze stoickim spokojem. Kalkulował na zimno, ostatecznie wygrał potwierdzając, że nie wiek, że nie... A właśnie rozwaga!”

Piszą o rozwadze, Jaźwiecki miał zapewne także na myśli wypadek Jankowskiego i defekt motocykla roztargnionego Plecha (lub jego mechanika; spadł łańcuch), co wyeliminowało tych faworyzowanych zawodników z walki o złoty medal.

Później był brązowy medal Edwarda Jancarza, Jerzego Rembasa i Bogusława Nowaka w mistrzostwach kraju w jeździe parami. W zielongórskim finale przegrali tylko z miejscową parą (Huszcza – J. Krzystyniak) i Śląska Świętochłowice (Kochman – Zarzecki).

Klubowa młodzież, wbrew pierwotnym obawom, wcale nie była gorsza. Krzysztof Grzelak w wyścigu po Srebrny Kask był drugi, natomiast w Brązowym Kasku zwyciężył Ryszard Franczyszyn a Mirosław Daniszewski był trzeci. Był to efekt znakomitej pracy szkoleniowego tercetu : Edward Jancarz – Bogusław Nowak – Stanisław Chomski.

Te liczne laury, zespołowe i indywidualne, seniorskie i młodzieżowe, jak już mówił sam Jancarz, były zasługą nie tylko zawodników i szkoleniowców, ale także licznej rzeszy działaczy i pracowników klubu oraz mechaników. Prezesem klubu był w owym czasie Janusz Nasiński, wiceprezesem ds. motorowych Roman Siwiak, dyrektorem klubu Lech Czernik, kierownikiem sekcji i drużyny Jerzy Szabłowski, kierownikiem stadionu i organizatorem imprez Aleksander Ilnicki, konserwatorem toru Stefan Kwaśny, lekarzem Mieczysław Kozicki. Ponadto aktywnie pracowali w sekcji Bogdan Sobecki, Marek Pałka i Stanisław Pieńkowski, który w tym sezonie zdobył miano najlepszego arbitra na żużlu w Polsce i również zbierał gratulacje.

Sztabem mechaników kierował niezmordowany Edward Pilarczyk, zwany Majstrem, któremu pomagał doświadczony już Stanisław Maciejewicz. Przy nich, po odejściu Zdzisława Pernalskiego, praktykowali Henryk Zgutczyński i Eugeniusz Franczyszyn. To właśnie ich zasługą było, że w 18 meczach, czyli 540 biegach tylko 15 razy motocykle odmówiły posłuszeństwa zawodnikom, że często były szybsze od motocykli rywali, choć z tej samej pochodziły fabryki. Ponadto zawodnicy Stali – poza Jancarzem, który był tu konserwatystą – jeździli z dobrym skutkiem na nowym sprzęgle konstrukcji Edwarda Pilarczyka, który na własną rękę próbował gonić żużlowy świat.

A. Jaźwiecki swój reportaż w „Sporcie” o mistrzowskiej drużynie Stali Gorzów” zakończył tak:

„Siedem tytułów DMP to sporo, Rybnik ma ich w dorobku aż dwanaście. To właśnie gorzowianie przerwali w 1969 roku hegemonię górników z ROW. Siedem diamentów w klubowej koronie cieszy, ale wszyscy wierzą, że za rok będzie ósmy. – Bo Stal Gorzów, to team żużlowców twardych jak... stal, dopowiadają mi uparcie sympatycy mistrzowskiej drużyny Polski.”

Każdy metal, w niesprzyjających warunkach, może jednak z czasem stracić na twardości... Nawet hartowana stal...

Jan Delijewski

Od redakcji: Reportaż pochodzi z książki „Żużel nad Wartą 1945-1989”.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x