więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

W żużlu prawdziwego sportu jest już coraz mniej

2016-03-31, Żużel

Ze Stanisławem Chomskim, trenerem żużlowców Stali Gorzów, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_14321.jpg

- Powoli zbliża się jubileuszowy, 50 ligowy sezon w ekstraklasie naszych żużlowców. Czuje pan już presję związaną z rozgrywkami ligowymi?

- Adrenalina zawsze jest, nawet po tylu latach pracy trenerskiej. Żyjemy w czasach dużej aktywności mediów i portali społecznościowych, przed którymi trudno uciec. Gdzie nie spojrzy się, medale są już praktycznie rozdane, a jeszcze nie wyjechaliśmy na tor. Rozumiem, że kibice, dziennikarze, ale i byli działacze czy zawodnicy lubią spekulować i trzeba umieć dostosować się do tej sytuacji, choć nie jest to proste. Zwłaszcza, kiedy jesteś wymieniany wśród faworytów. Oczywiście, potwierdzam, że naszą ambicją jest walka o miejsce na podium, ale o kolorze medalu za wcześnie mówić. Marzeniem jest mistrzostwo Polski, ale to powiem każdy, bo każdy chciałby sięgnąć po złoto. Na końcowy wynik wpływ ma jednak mnóstwo okoliczności, nie wszystkie są zależne od nas samych.

- Czyli wypowiedzi w stylu ,,Stal mistrzem bez żadnej łaski’’ bardziej podnoszą ciśnienie przed wyjazdem na ligowe tory niż motywują do zwycięstw?

- Dawniej zapewne takie słowa byłyby mocno denerwujące, zwłaszcza, kiedy są wypowiadane przez osobę związaną z klubem. Dzisiaj jesteśmy do tego w części przyzwyczajeni, ale powiem wprost, że wieszanie medali nie sprzyja optymalnemu przygotowaniu. Jako trener muszę maksymalne starać się odizolować zawodników od tego rodzaju spekulacji, bo to niepotrzebnie podnosi poziom stresu. Proszę zwrócić również uwagę, że tak jednoznaczne stwierdzenie praktycznie pozbawia jakiegokolwiek ruchu. Musi być mistrzostwo, bo inne rozwiązanie nie wchodzi w rachubę. No cóż, mamy wolność słowa, każdy może wypowiadać się według swojego uznania.

- Jest pan zadowolony z realizacji planu przygotowań?

- Rolą trenera jest tak ułożyć plan, żeby osiągnąć najwyższy stopień efektywności w każdej płaszczyźnie. Głównie sportowej, ale i też medialnej, marketingowej, bo te obszary dotyczą również opiekunów zespołu i samych zawodników. Wiadomo nie od dzisiaj, że plan jedno, jego realizacja to drugie. Zawsze pojawiają się niespodziewane okoliczności, które mają wpływ na przyjęte założenia i w takich chwilach potrzebne są korekty. Do tego zdążyłem się przyzwyczaić i nigdy nie narzekam, tylko staram się na bieżąco rozwiązywać powstające problemy. Gdybym miał ocenić ten pierwszy okres przygotowawczy, obejmujący okres do rozpoczęcie treningów na torze, nie mam powodów do narzekań. Wszystko przebiegło sprawnie i tu możemy wystawić sobie najwyższą ocenę. Obecnie jesteśmy w fazie intensywnych treningów na torze, część moich zawodników ma już za sobą sporo startów, niektórym tych jazd ciągle brakuje, pojawiły się także pierwsze drobne urazy. Ale taki jest ten żużel, że trzeba być przygotowanym na różne sytuacje. Dobrze, że wypadki Krzysztofa Kasprzaka, Nielsa Kristiana Iversena, Michaela Jepsena Jensena czy Przemka Pawlickiego nie zakończyły się groźniejszymi urazami i wszyscy szybko powrócili do dalszych jazd. Cieszę się ponadto, że Przemek Pawlicki po ostatnich kontuzjach powrócił do pełni zdrowia i teraz pracuje nad powrotem do wysokiej formy.

- Jak pan oceni obecny stan formy poszczególnych zawodników?

- O taką ocenę łatwiej będzie można pokusić się po niedzielnym memoriale Edwarda Jancarza, który odbędzie się w bardzo silnej obsadzie i zaledwie kilka dni przed inauguracją ligi. Dowiemy się wtedy, w jakiej tak naprawdę dyspozycji znajdują się nasi żużlowcy. Pozostaje jeszcze sfera mentalna, ale budowa odpowiedniej atmosfery w drużynie to proces ciągły, którego nie można dzielić na etapy. Na pewno praca wykonana zwłaszcza na zgrupowaniu w Karpaczu pozytywnie wpłynęła na konsolidację i teraz trzeba ją podtrzymywać.

- Ma pan w kadrze sześciu seniorów. Jakimi kryteriami będzie się pan kierował przy wyborze zestawienia na każdy mecz oraz samego ustawienia składu?

- Powiem otwarcie, że koncepcja budowy zespołu opierała się na podpisaniu kontraktów z pięcioma seniorami i dalej chcemy ją realizować. Sytuacja sportowa Tomka Gapińskiego spowodowała, że pozostał u nas. Nie chcę mu zamykać drogi, ale uzgodniliśmy, że z jednej strony musi być czas adaptacji dla tej naszej podstawowej piątki żużlowców, z drugiej Tomek musi sam podjąć decyzję, w jakim kierunku chce pójść w tym sezonie. Sprawa jest tu oczywista. Regulamin jest tak skonstruowany, że podejmując rękawicę walki o miejsce w zespole Tomek praktycznie zamyka sobie drogę pójścia do innego zespołu. A co do ustawienia par trudno dzisiaj przewidzieć, jak to będzie wyglądało. Naszą siłą ma być wyrównany skład. Na pewno podejmując decyzję o ustawieniu par będę kierował się względami charakterologicznymi, bo ważne jest, żeby zawodnicy rozumieli się na torze bez słów. Natomiast kwestia czy ktoś jedzie z wewnętrznego czy zewnętrznego toru jest trudna do przewidzenia przez meczem. To najczęściej wychodzi w trakcie zawodów, bo składa się na to wiele czynników. Myślę, że jak skład ustabilizuje się w trakcie pierwszych spotkań to potem nie będzie powodów do szukania innych rozwiązań.

- W zeszłym sezonie zdarzało się, że niektórzy zawodnicy kręcili głowami na wiadomość, że nie pojadą w biegu nominowanym. W tym roku chętnych może być jeszcze więcej, a miejsc nie przybyło. Jak chce pan rozwiązać ten problem, żeby wilk był syty i owca cała?

- Regulamin wymusza, żeby w ostatnim biegu jechali najlepsi zawodnicy, ewentualnie można ich zastąpić juniorami. Wiadomo jednak, że w tym przypadku co do zasady będą jechać dwaj najlepsi. Pozostaje nam tylko czternasty wyścig. Każdy mecz zapewne będzie toczył się według własnego scenariusza i będzie wymuszał określone rozwiązania. Podstawowym kryterium wyboru będą zdobycze punktowe, ale będę zwracał uwagę również na to, kto zyskuje na mocy. Kryteria oczywiście są ustalone, ale zawsze ostatnie zdanie musi należeć do mnie. To ja biorę odpowiedzialność za wynik i zdaje sobie sprawę, że nie wszystkim dogodzę. Podczas wspólnych spotkań pracowaliśmy nad tym, że każdy z zawodników czuł się członkiem zespołu, a jakie będą efekty tej pracy mentalnej to zobaczymy w trakcie rozgrywek.

- Jak ocenia pan siłę poszczególnych drużyn?

- Zacznę od zespołów, które formalnie nie powinny startować w ekstralidze, ale z wiadomych względów pojadą. GKM Grudziądz wyciągnął wnioski z poprzedniego sezonu i będzie trudnym rywalem, zwłaszcza na własnym torze. ROW Rybnik też zbudował ciekawy skład i przynajmniej w pierwszej fazie sezonu ich atutem będzie tor, słabo znany dla większości zespołów. Myślę, że dopiero pod koniec rozgrywek te dwie drużyny mogą stracić na impecie. Ton rywalizacji powinny nadawać Unia Leszno i Get Well Toruń. Obie ekipy zostały wzmocnione, przy czym u mistrzów Polski formacja juniorska trochę osłabła, ale zyskali na sile w formacji seniorskiej. Do tego dochodzi Falubaz Zielona Góra, który mocno przemeblował skład oraz wicemistrzowie Polski z Wrocławia. Atutem tych ostatnich może być mało znany dla wielu poznański tor. Nie zdziwię się, jeżeli Sparta będzie walczyć o miejsce w strefie medalowej. W mojej ocenie do czwórki najlepszych kandydować będzie pięć zespołów. W tym gronie nie widzę, pomimo sporej sympatii, ekipy brązowych medalistów – Unii Tarnów. Jakby nie patrzeć odejście Martina Vaculika jest dużą stratą, osłabienie jest też widoczne w formacji młodzieżowej. Oczywiście sport jest nieprzewidywalny, w każdym sezonie pojawiają się nowe gwiazdy, dlatego spekulowanie jest tak utrudnione. Corocznie pojawia się jakaś niespodzianka. Kto przed rokiem stawiał, że do czwórki najlepszych nie wejdzie Falubaz i Stal? Niewielu…

- Tomasz Gollob ostatnio na łamach Sportowych Faktów stwierdził, że z żużla robimy Formułę 1, a kiedyś był to piękny i finezyjny sport. Zgadza się pan z tą opinią?

- Nie zagłębiałem się w to co powiedział Tomek, ale faktem jest, że w tym naszym żużlu tego prawdziwego sportu jest już  coraz mniej. Tym autentycznym sportem żyją już chyba tylko kibice, co jest fajne, ale w naszym żużlowym środowisku to już dawno zapomniano o radosnej zabawie. Być może jest to znak czasu. Kluby zaczynają działać jak prawdziwe przedsiębiorstwa. Przekazują swoim pracownikom narzędzia, a ci muszą wykonać postawione przed nim zadania. Jak ktoś nie spełnia oczekiwań jest wymieniany.

- Tradycyjnie przez sezonem nastąpiło kilka zmian regulaminowych. Które z punktu widzenia kibiców i widowiska są najistotniejsze?

- Generalnie jakiś ważniejszych zmian regulaminowych nie było, aczkolwiek trochę obawiam się o interpretację startów. Rysowanie jakiś tam tabelek, ruszył się, nie ruszył, ustalanie czy ma stać 10 cm przed taśma czy bliżej, to wszystko komplikuje życie. Wiadomo, na starcie zawodnicy mają stać nieruchomo, ale sędziowie nie zawsze radzą sobie z tą oceną i ważne, żeby nie podejmowali jednak decyzji krzywdzących zawodników, a w konsekwencji drużyn. Powiem szczerze, że wszelkie oceny tych startów powinniśmy zostawić sędziom, a nie jakimś sztywnym zapisom, które też mogą wpływać na zachowanie arbitrów.

- A co z sugestią, żeby sędziowie częściej sięgali po żółte i czerwone kartki?

- Poprzedni sezon pokazał nam, że jedne kartki były słuszne, co do innych były spore wątpliwości. Sędziów zachęca się do rozdawania na prawo i lewo tych kartek, ale ja byłbym ostrożny. To jest tak jak z tymi startami. Im bardziej będziemy naciskać na arbitrów tym więcej będzie różnych kontrowersji. Swoją drogą twierdzę od lat, że aby być naprawdę wysokiej klasy sędzią należy zaliczyć staż od podstaw. Poznać ten sport od środka, zaczynając od drobnych prac w parkingu, zaliczyć choć trochę czasu jako sędzia wirażowy. Tak kiedyś było. Dzisiaj przepisy rekrutacyjne niczego właściwie nie wymagają i potem ta sędziowska wiedza jest tak uboga.

- Kibice żyją ligą, choć przecież sezon jest długi i czeka nas mnóstwo innych imprez. Dla pana, które będą najważniejsze?

- Pomimo że bezpośrednio nie odpowiadam za szkolenie narybku najbardziej będę zainteresowany postępami naszej młodzieży. Powód jest prosty. W 2017 roku ze składu odejdzie dwóch juniorów, gdyż Bartek Zmarzlik i Adrian Cyfer kończą wiek młodzieżowca. Liczę, że w tym sezonie z grona kilku dobrze zapowiadających się chłopaków uda się wyselekcjonować przynajmniej dwóch, którzy udźwigną potem ciężar jazdy w ekstralidze. Powiem więcej, że w tym roku jesteśmy nawet w stanie podjąć ryzyko utraty szansy zdobycia medali w młodzieżowych rozgrywkach tylko po to, żeby nasza młodzież jak najwięcej skorzystała z możliwości jazdy w każdych warunkach. Naszym celem nie jest zdobywanie medali dla medali, ale niespodzianki są mile widziane. Nie mogę natomiast zgodzić się z opiniami, że to poprzez ligę powinienem szukać kandydatów do jazdy w formacji młodzieżowej w przyszłym roku. Po pierwsze trzeba zachować określony proces szkoleniowy, po drugie liga rządzi się swoimi prawami. To tu zawodnicy zarabiają największe pieniądze i prawo startu mają najlepsi. Gdyby było więcej spotkań można byłoby jakoś poszukać rozwiązań dających szansę tym najmłodszych na kilka występów.

- I pozostaje nam chyba jeszcze Grand Prix, gdzie mamy trzech zawodników, w tym Bartka Zmarzlika. Wielu trenerów zaciska mocno wargi oglądając te turnieje, zwłaszcza że odbywają się one najczęściej w przeddzień meczów ligowych. Czy pan również mocno przeżywa starty swoich zawodników?

- Nie tylko Grand Prix, bo będziemy chcieli zaznaczyć swoją obecność w różnych imprezach, na przykład w mistrzostwach Polski. Oczywiście ranga Grand Prix jest bardzo wysoka, przez wielu wyżej ceniona niż nasza ekstraliga, choć wiadomo, że polscy kibice zawsze trzymają kciuki za swoje ligowe drużyny i tu w pierwszej kolejności liczy się sukces. Mnie jako trenera turnieje Grand Prix będą interesowały przez pryzmat startu naszych trzech zawodników – Mateja Zagara, Nielsa Kristiana Iversena i przede wszystkim Bartka Zmarzlika. Jestem ciekawy jak on ,,przetrawi’’ ten cały cykl. Zagar i Iversen są już w tej kwestii doświadczeni. Przyznam, że nie jest to komfortowa sytuacja, kiedy aż trzech żużlowców jedzie w tym cyklu, oczywiście z punktu widzenia niedzielnych meczów ligowych. Tu chodzi głównie o emocje, jakie niesie ze sobą cykl. One się kumulują i nie każdy z zawodników potrafi w krótkim czasie przestawić się na ligową codzienność. Najwięcej obaw mam związanych właśnie z Bartkiem, ale z drugiej strony mam nadzieję, że ten chłopak już do tego w pełni dojrzał.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x