więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Frycowe zapłacone, teraz czekamy na kolejne show Zmarzlika

2016-05-02, Żużel

Kilka miesięcy oczekiwań i ruszyło. Bartosz Zmarzlik zadebiutował w żużlowym cyklu Grand Prix jako stały uczestnik. Jeden z 15 najlepszych zawodników w świecie.

medium_news_header_14676.jpg

Oczekiwania na pewno były spore, ale obawy chyba większe. Nasz młodzieżowiec od chwili awansu do mistrzostw starał się nie dać po sobie znać, że mocno żyje swoim debiutem. Na każdym kroku powtarzał, że dla niego to tylko kolejny szczebel nauki. Już na tym najwyższym poziomie. Czy zdał pierwszy egzamin?

Grand Prix to nie liga

Tuż przed zawodami w słoweńskim Krsko było widać u niego pełną koncentrację, a może gdzieś tam wkradły się drobne nerwy. To zrozumiałe, bo i tor obcy, oczy całego żużlowego świata były również skierowane na niego. Wielu Słoweńców pytało się przybyłych polskich kibiców o gorzowianina. Oni wiedzieli, że w kraju nad Wisłą, a dokładnie w mieście nad Wartą wyrósł wielki talent i chcieli go zobaczyć na własne oczy. Podobnie jak kibice z Austrii, z którymi tuż przed zawodami miałem okazję zamienić kilka zdań. I gdy w trzecim biegu Zmarzlik w pięknym stylu pokonał trzech Duńczyków od razu zyskał sympatię chyba wszystkich fanów żużla, poza przybyłymi z półwyspu Jutlandzkiego. Szczególnie mogła zaimponować akacja, po której Bartek minął Nicki Pedersena. A sam zawodnik nie mógł wymarzyć sobie lepszego wejścia.

Grand Prix to nie rozgrywki ligowe. Pokonując na co dzień najlepszych żużlowców w lidze wcale nie znaczy, że będziesz ich lał w Grand Prix. Takiego prostego przełożenia nikt jeszcze się nie dopatrzył. Krzysztof Cegielski powiedział, że żużlowcy traktują walkę o mistrzostwo świata na wyjątkowych zasadach. Zwłaszcza na początku sezonu, kiedy każdy ma szansę błysnąć, pokazać się, zaimponować sponsorom.

- Z czasem zapewne to się ułoży. Ci co stracą dystans w pierwszych turniejach w kolejnych startach już nie będą się tak przykładać jak na początku. Ale ten rok zapowiada się ciekawie, bo stawka jest wyrównana i już w Krsko widzieliśmy jak było w punktacji ciasno – dodał pierwszy wychowanek Stali Gorzów, który jeździł w Grand Prix.

Taniec Bartka na motocyklu

Drugi wyścig z udziałem Zmarzlika mógł być również wspaniały. Startował z fatalnego trzeciego pola. Wyszedł jednak ze startu jak z katapulty i w pierwszym łuku zameldował się pierwszy. Niestety, debiutujący na sędziowskiej wieżyczce polski sędzia Artur Kuśmierz dopatrzył się błędu innego żużlowca i przerwał bieg.

- Jaka szkoda – powiedział już po zawodach Zmarzlik, który w powtórce już tak nie eksplodował na starcie. Ale jechał po ważny punkt. Nie dowiózł. Dał się wyprzedzić na wyjściu z ostatniego łuku Tai Woffindenowi. Jego przyjaciel i obrońca mistrzowskiego tytułu pokazał mu, że trzeba być czujnym do samej kreski. Kolejna lekcja do zaliczenia. Potem znowu było super. Pierwsze pole i Bartek pierwszy w łuku. Na szerokiej było już jednak trochę odsypane i w pełni wykorzystał to Jason Doyle. Australijczyk od tego wyścigu zaczął jeździć jak w transie i ostatecznie dojechał do podium. W tym przypadku o żadnym błędzie nie było mowy. Inni też przecież umieją się ścigać na najwyższym poziomie.

O pierwszym biegu czwartej serii jeszcze długo będzie się rozprawiało.

– Pojechałem jak szkółkowicz – przyznał po turnieju Zmarzlik, ale nie jest to sprawiedliwa ocena. Za bardzo surowa. Bo to, że czasami ktoś wpadnie w koleinę, w dziurę na torze to się zdarza. Mistrzostwem gorzowianina było, że wyszedł z tej opresji cało i choć tańczył niemal na całym wirażu, o włos a nie wylądowałby na dmuchanej bandzie, to jeszcze potrafił się pozbierać i fantastycznym atakiem wyprzedzić Piotrka Pawlickiego. Na trybunach w tym momencie było słychać jedno głębokie ,,uuu’’ i co drugi kibic złapał się za głowę. Po tym biegu wydawało się, że Zmarzlika stać na słoweńskiej ziemi na wszystko. Niestety, jeżeli już mu coś w tych zawodach nie wyszło to ostatni start. Coś musiało się wydarzyć podczas wyboru ustawień, bo tym razem nasz junior był wolny na starcie, wolny na dystansie.

- To już historia – skomentował po zawodach. – Trzeba przeanalizować ten występ, wyciągnąć wnioski i jechać do Warszawy na drugi odcinek ścigania się z najlepszymi. Jestem mega szczęśliwy, że będę mógł teraz co dwa tygodnie uczestniczyć w tej wspaniałej zabawie – tylko się uśmiał, a jeden z kibiców z biało-czerwonym szalikiem debiut Bartka skomentował dwoma krótkimi zdaniami. – W sporcie jest takie powiedzenie, że wynik lepszy niż gra. W przypadku Bartka było dokładnie odwrotnie…

Szalona walka do końca

Turniej w Krsko bohaterów miał więcej. Łatwiej napisać kto rozczarował. Na pewno Matej Zagar, nie mający kompletnie szczęścia do własnego toru. Tak jak było w poprzednich latach tak teraz zupełnie nie radził sobie. Wygrał co prawda jeden wyścig, ale w pozostałych czterech uzbierał… jeden punkt.

– Cały czas mam problemy z ustawieniem silników, a ponadto niesprawiedliwie zostałem potraktowany przez sędziego, który mnie wykluczył za rzekomy faul na Pedersenie. Duńczyk nie po raz pierwszy widząc, że traci okazję na dobrą pozycję sam położył się na mój motocykl i efektownie upadł. Po raz kolejny znalazł się sędzia, który dał się na tą sztuczkę nabrać – powiedział zrezygnowany, ale po chwili przypomniał, że za dwa tygodnie turniej w Warszawie a tam w zeszłym roku wygrał w pamiętnym, przerwanym turnieju. – Mam kilkanaście dni na pozbieranie się i powrót do wysokiej dyspozycji – dorzucił.

Zagar znalazł się na 14 miejscu, a tuż za nim Chris Harris. Anglik pojechał jednak jak nas do tego zdążył przez lata przyzwyczaić. Czyli słabo. Po jeździe amatora ze Słowenii Denisa Stojsa niczego pozytywnego nie mogliśmy się spodziewać. Pozostałych 13 żużlowców stoczyło ze sobą szaloną walkę. Różnica pomiędzy triumfatorem rundy zasadniczej Maciejem Janowskim a będącym na 13 miejscu Andreasem Jonssonem to zaledwie cztery punkty. Jeszcze przed ostatnią serią dwunastu zawodników miało szansę na awans do półfinałów.

- Czasami takie turnieje się zdarzają, ale rzadko – przypomina Krzysztof Cegielski. – To dobrze oczywiście dla zawodów, dla całego cyklu, bo to pokazuje, że mamy w tym roku wyrównaną stawkę. Sam jestem ciekawy, jak teraz ułoży się to w Warszawie – dodał, a zapytany czy na jednodniowych torach, takich jaki będziemy mieli na stadionie narodowym, łatwiej będzie Zmarzlikowi odpowiedział krótko: - Na każdym torze można powalczyć, najważniejsze jest szybkie wyciąganie wniosków i umiejętne dopasowanie sprzętu – skomentował.

Atomowe Krsko

Krsko to bardzo ładne miasto i gmina licząca zaledwie 28 tysięcy mieszkańców leżąca w Dolnej Krainie w otoczeniu gór. Jest położona  nad rzeką Sava i choć żużel w całej Słowenii nie należy do wiodących sportów (są tam trzy tory, gdzie odbywają się zawody) to Grand Prix z małymi przerwami jest rozgrywane od 2002 roku.  Obiekt im. Mateja Gubca może pomieścić około 10-11 tysięcy widzów. Tym razem było ich 8,5 tysiąca. W Krsko znajduje się jedyna w kraju elektrownia atomowa pracującą również na potrzeby Chorwacji. Została wybudowana w 1981 roku, jeszcze w czasach istnienia Jugosławii.  Posiada jeden reaktor wodny i w sumie pokrywa około 30 procent zapotrzebowania na energię w Słowenii i 20 procent w Chorwacji. Niewykluczone jest, że niedługo rozpocznie się budowa drugiego bloku elektrowni.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x