więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Grand Prix nie wybacza błędów. Tych na torze i poza nim…

2016-05-15, Żużel

Warszawska runda indywidualnych mistrzostw świata na żużlu na pewno należała do jednych z piękniejszych w ostatnich latach.

medium_news_header_14798.jpg

Po ubiegłorocznej klapie tym razem organizatorzy zrobili dosłownie wszystko, żeby po pierwsze zachęcić kibiców do ponownego przyjazdu na stadion  PGE Narodowy, po drugie zbudować tor do pięknej walki. Przez kilka miesięcy trwała przemyślana kampania marketingowa, która zaprocentowała obecnością blisko 50 tysięcy widzów na trybunach. W tym gronie – jak obliczyli gospodarze – znalazło się dwudziestu jeden polskich zdobywców tytułów mistrzów świata w różnych dyscyplinach sportowych. Wielu z nich ma też w dorobku medale igrzysk olimpijskich. Wśród gwiazd znaleźli się m.in. Anita Włodarczyk, Justyna Kowalczyk, Adam Małysz, Piotr Małachowski, Paweł Fajdek, Paweł Zagumny i nasi żużlowi mistrzowie świata Tomasz Gollob oraz Jerzy Szczakiel. Była też najlepsza tenisistka w historii Polski – Agnieszka Radwańska i najlepszy hokeista – Mariusz Czerkawski oraz wielu innych, jak choćby nasi specjaliści od rajdu Paryż-Dakar Rafał Sonik, Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Długo można tak wymieniać.

Natomiast tor położono z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym, wcześniej rozegrano na nim także kontrolne zawody towarzyskie i okazało się, że jak naprawdę chce się coś zrobić na najwyższym poziomie to można. Jeszcze chyba nigdy żużlowcy nie ścigali się w Grand Prix na zaledwie 275-metrowym torze. Przykładowo w Gorzowie mamy obiekt dłuższy o 54 metry.

- Było na nim tyle ścieżek, że nie wiadomo, którą linię najlepiej w danym momencie było wybrać – kręcił głową Greg Hancock, człowiek świetnie czujący się na krótkich i szybkich torach, co zresztą potwierdził, zajmując drugie miejsce.

Pomyślano także o zamknięciu dachu, co było o tyle istotne, że w sobotę w Warszawie mieliśmy opady deszczu i na otwartym obiekcie do zawodów mogłoby nie dojść.

Kibice na stadion ciągnęli już od wczesnych godzin popołudniowych, otwarto dla nich miasteczko i wszyscy byli przekonani, że będzie to piękny wieczór dla polskiego speedwaya. Dla żużla na pewno był to piękny wieczór, dla polskiego niekoniecznie. Ale po kolei…

Turniej rozpoczął się podwójną wygraną Szwedów - Fredrika Lindgrena i Andreasa Jonssona, którzy w pokonanym polu pozostawili triumfatora Grand Prix Słowenii Petera Kildemanda oraz jego rodaka Nielsa Kristiana Iversena. Chwilę potem mocno rozczarował Piotr Pawlicki, który wyraźnie pozostał na starcie i nic już nie mógł zrobić na dystansie. W trzecim wyścigu pasjonującą walkę z Chrisem Harrisem stoczył Patryk Dudek, ale stawką było tylko trzecie miejsce. Na koniec inauguracyjnej serii najwięcej radości przeżyli fani gorzowskiej Stali. Ze startu jak z katapulty wystrzelił Matej Zagar a za nim pojechał Bartosz Zmarzlik. Polak próbował kąsać starszego kolegę klubowego, lecz był wyraźnie od niego wolniejszy.

Druga seria zaczęła się od pewnej wygranej Tai Woffindena, niestety drugie zero przywiózł Iversen, który był bardzo wolny na dystansie. Potem wreszcie mieliśmy wygraną Polaka. Radość publiczności była tym większa, że za plecami Macieja Janowskiego przyjechał Pawlicki. Daleko za nimi był Hancock, zaś Kildemand miał defekt już kilkanaście metrów po starcie. Bartosz Zmarzlik w drugim starcie ponownie był drugi, prezentując jednak słabe wyjścia spod taśmy. Fantastyczną walkę obejrzeliśmy w ósmej gonitwie. Początkowo prowadził Nicki Pedersen, ale bardzo szybki w pierwszej fazie zawodów Zagar nie odpuścił i po jednym z wielu ataków wyprzedził Duńczyka. Niewiele brakowało a tej samej sztuki dokonałby Lindgren. Zabrakło mu dwóch metrów.

Bardzo nerwowo poczynający sobie od początku imprezy Pawlicki, niestety, w dziewiątym biegu przez nikogo nie atakowany zahaczył o bandę na prostej i upadł. Potem niepotrzebnie chciał wstać, uczynił to zbyt gwałtownie i znowu padł na tor. Do leżącego zawodnika wyjechała karetka, która zabrała naszego młodego reprezentanta do parkingu. Leszczynianin zacisnął zęby i startował dalej, pomimo bólu nogi. W powtórce ponownie błysnął Zagar, który zaczął urastać do jednego z najpoważniejszych faworytów do wygranej w zawodach. Zwłaszcza, że dwie minuty później pierwsze punkty stracił Woffinden. Mistrz świata został pokonany przez Zmarzlika, który wreszcie wygrał start a potem stoczył jeszcze twardą walkę z odradzającym się Kildemandem. Duńczyk również przyjechał do mety przed Woffindenem. Tłem dla wszystkich w tym biegu był Pedersen. Trzecia seria zakończyła się wygranymi Antonio Lindbaecka oraz Chrisa Holdera. W tym momencie na prowadzeniu znajdował się z kompletem dziewięciu punktów Zagar a po siedem mieli Woffinden,  Zmarzlik i Holder. Ten ostatni źle zaczął czwartą serię, gdyż przegrał na dystansie z Iversenem i dopisał do swojego dorobku zaledwie punkt. Kapitalny był 14 wyścig, w którym cała czwórka zawodników tasowała się przez cztery okrążenia. Nie mniej emocji było w kolejnym biegu. Pierwszej porażki doznał Zagar, a wygrał Hancock, zaś ostatni był Woffinden. Niespodzianka goniła więc niespodziankę.

Potem mieliśmy twardą walkę polskiej młodzieży. Tak twardą, że zakończyła się ona starciem Zmarzlika i Pawlickiego, w wyniku którego leszczynian zanotował drugi w zawodach upadek. Sędzia wykluczył gorzowianina, który tym samym niepotrzebnie skomplikował sobie drogę do półfinału. W powtórce bliski zwycięstwa był Dudek, ale nie zdołał ostatecznie wyprzedzić dobrze prezentującego się przez cały turniej  Lindgrena. Przed ostatnią serią szansę awansu do półfinałów miało 13 zawodników.

Jako pierwszy pakować mógł się Iversen, natomiast 17 bieg to popis Zmarzlika, który pewnie wygrał w silnej obsadzie i z dorobkiem 10 punktów zapewnił sobie awans do półfinału z trzeciej pozycji. Dopiero za czwartym podejściem udało się rozegrać przedostatni wyścig fazy zasadniczej. Najpierw zbyt szybkim startem popisał się Jonsson, potem to samo uczynił Pedersen, zaś w trzeciej odsłonie ten ostatni wjechał w Pawlickiego i żużlowiec Unii zanotował trzeci upadek. Wykluczony został były trzykrotny mistrz świata i odpadł z dalszej walki. Podobnie jak pozostali Duńczycy, co zapewne było największą niespodzianką turnieju.

W pierwszym półfinale z biało-czerwonych pojechał Janowski, ale jadąc z czwartego pola nic nie wskórał. Zdołał jedynie na dystansie minąć nerwowo poczynającego sobie zwycięzcę fazy zasadniczej Fredrika Lindgrena. Polskie nadzieje były w tym momencie pokładane już tylko w Zmarzliku. Niestety, gorzowianin również nie był w stanie nic zrobić z najbardziej zewnętrznego pola, ale w jego przypadku możemy mówić o błędzie taktycznym. Wybór czwartego pola nie powinien mieć miejsca, bo spod bandy było naprawdę trudno dobrze wystartować. Nasz junior mógł wziąć jedno z wewnętrznych pól. Znowu przyszło mu zapłacić za naukę.

- Tai Woffinden wygrał z tego pola finałowy bieg, ale już teraz nie ma co gdybać, co by było, gdybym zdecydował się na inne rozwiązanie. Plan minimum wykonałem, nadal zbieram doświadczenie, które zaprocentuje w dalszych startach. Chciałbym podziękować fantastycznej publiczności. Takiego dopingu w życiu nie słyszałem. Niósł on nas do walki, ale czegoś jeszcze zabrakło – powiedział gorzowski mistrz świata juniorów.

Warszawska runda była bardzo emocjonująca, trzymającą w napięciu praktycznie od początku do finałowego wyścigu. Szczególnie dużo walki oglądaliśmy w drugiej fazie zawodów. Podobnie jak w Krsko tabela była dosyć mocno spłaszczona i ponownie zawodnicy z ośmiopunktowym dorobkiem nie awansowali do półfinału. Do tego mieliśmy wspaniałą atmosferę i ambitny występ Polaków. Żadnemu nie udało się stanąć na podium, ale walki nie można było odmówić nikomu. Finałem imprezy był wspaniały pokaz laserowy przygotowany przez jedną z podleszczyńskich firm.

Robert Borowy

Fot. BSI

Wyniki:
1. Tai Woffinden (Wielka Brytania) - 14 (3,3,1,0,2,2,3)
2. Greg Hancock (USA) - 14 (3,1,0,3,2,3,2)
3. Matej Zagar (Słowenia) - 14 (3,3,3,1,0,3,1)
4. Chris Holder (Australia) - 12 (1,3,3,1,2,2,0)
5. Fredrik Lindgren (Szwecja) - 12 (3,1,2,3,3,0)
6. Bartosz Zmarzlik (Polska) - 10 (2,2,3,w,3,0)
7. Maciej Janowski (Polska) - 10 (1,3,2,3,0,1)
8. Antonio Lindbaeck (Szwecja) - 10 (2,d,3,3,1,1)
9. Patryk Dudek (Polska) - 8 (1,2,0,2,3)
10. Andreas Jonsson (Szwecja) - 8 (2,1,1,2,2)
11. Peter Kildemand (Dania) - 6 (1,d,2,2,1)
12. Jason Doyle (Australia) - 5 (0,1,1,u,3)
13. Niels Kristian Iversen (Dania) - 4 (0,0,2,2,0)
14. Nicki Pedersen (Dania) - 4 (2,2,0,0,w)
15. Piotr Pawlicki (Polska) - 4 (0,2,w,1,1)
16. Chris Harris (Wielka Brytania) - 3 (0,0,1,1,1)
17. Maksym Drabik (Polska) - NS
18. Paweł Przedpełski (Polska) - NS

Bieg po biegu:
1. Lindgren, Jonsson, Kildemand, Iversen
2. Woffinden, Lindbaeck, Holder, Pawlicki
3. Hancock, Pedersen, Dudek, Harris
4. Zagar, Zmarzlik, Janowski, Doyle
5. Woffinden, Dudek, Doyle, Iversen
6. Janowski, Pawlicki, Hancock, Kildemand (d)
7. Holder, Zmarzlik, Jonsson, Harris
8. Zagar, Pedersen, Lindgren, Lindbaeck (d)
9. Zagar, Iversen, Harris, Pawlicki (u/w)
10. Zmarzlik, Kildemand, Woffinden, Pedersen
11. Lindbaeck, Janowski, Jonsson, Dudek
12. Holder, Lindgren, Doyle, Hancock
13. Janowski, Iversen, Holder, Pedersen
14. Lindbaeck, Kildemand, Harris, Doyle (u)
15. Hancock, Jonsson, Zagar, Woffinden
16. Lindgren, Dudek, Pawlicki, Zmarzlik (w)
17. Zmarzlik, Hancock, Lindbaeck, Iversen
18. Dudek, Holder, Kildemand, Zagar
19. Doyle, Jonsson, Pawlicki, Pedersen (w)
20. Lindgren, Woffinden, Harris, Janowski

21. Hancock, Holder, Janowski, Lindgren
22. Zagar, Woffinden, Lindbaeck, Zmarzlik

Finał: Woffinden, Hancock, Zagar, Holder

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x