2016-10-02, Żużel
Jednym z obserwatorów toruńskiego Grand Prix Polski był trener drużynowych mistrzów kraju Stanisław Chomski.
Stanisław Chomski po zawodach miał wiele powodów do zadowolenia, gdyż aż trzech jego zawodników pojechało w wielkim finale, a czwarty był o krok od awansu. Ostatecznie zwyciężył Niels Kristian Iversen, trzeci był Bartosz Zmarzlik, czwarty Matej Zagar a szósty w końcowej klasyfikacji Michael Jepsen Jensen.
- Można powiedzieć, że gorzowianie zdominowali ostatnią w tym roku rozgrywaną w Europie rundę Grand Prix – cieszy się nasz szkoleniowiec. - Jest to efekt pracy włożonej w przygotowanie do decydującej fazy rozgrywek ligowych. Ta wypracowana forma procentuje. Nie chcę jednak dywagować teraz, czy ta ich jazda będzie miała wpływ na wybór składu na przyszły sezon. Mogę tylko powiedzieć, że dokonana zostanie dokładna analiza jazdy wszystkich zawodników w trakcie sezonu, ale to dopiero po tym, jak ochłoniemy, bo cały czas buzują w nas emocje po tak fajnym finiszu ligowym i świetnym występie w Grand Prix w Toruniu – podkreślił trener Stali.
Trener Chomski do Torunia pojechał jednak w nieco innym celu. Na prośbę Bartosza Zmarzlika. Miał być takim dodatkowym okiem i podpowiadać naszemu kandydatowi do medalu. Po turnieju nie krył zadowolenia, że 21-latek znowu imponował i stanął na podium.
- Na temat jazdy Bartka mogę wypowiedzieć się w samych superlatywach, choć on sam zauważył kilka błędów – kontynuuje trener Stali. - Cały czas szukał optymalnej prędkości, choć problem tkwił bardziej w polach startowych. Na początku najlepiej jechało się z pierwszego a on rozpoczął z czwartego. I dobrze wyszedł spod taśmy, ale nie zdołał założyć się na rywali w łuku i został zablokowany. Swoją wysoką dyspozycję pokazał szczególnie w trzecim starcie, gdzie ograł Grega Hancocka i Chrisa Holdera. Obaj królują na Motoarenie i wygrywając z nimi Bartek powrócił do gry o najwyższą stawkę. Potem przyszedł nieudany czwarty start i będąc pod ścianą perfekcyjnie rozegrał swój ostatni wyścig w fazie zasadniczej. Podobnie jak półfinałowy. W finale trochę spóźnił start, ale w sumie były to świetne zawody w jego wykonaniu. Teraz czekamy na Australię i zobaczymy, że ten wspaniały sezonu uda się zakończyć medalem w Grand Prix. Uważam, że jest on w zasięgu Bartka. Z każdym turniejem mocno się do niego przybliża. W tym sezonie Bartek nie ma za wiele szczęścia, każdy punkt musi wyrwać po ciężkiej walce. Mam nadzieję, że w Melbourne zachowa zimną krew, nie da się zaskoczyć sędziemu, jak to miało miejsce w Toruniu w trakcie finałowego biegu, gdzie arbiter po zapaleniu zielonego światła natychmiast puścił taśmę. To są niuanse, które mogą zadecydować o podziale medali i trzeba być na nie uczulony – podsumował.
RB
W niedzielę, 4 maja na stadionie GBS Gorzów im. Edwarda Jancarza czekają nas 105. Żużlowe Derby Lubuskie. To już 65 lat, jak Stal Gorzów walczy z Falubazem Zielona Góra o palmę pierwszeństwa w zachodniej Polsce.