więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2025

Prezes ze Stali, który walczył w dywizji generała Maczka

2017-01-24, Żużel

Kochał sport ponad wszystko. Miał dar do przyciągania młodzieży. Nie znosił cwaniaczków i kombinatorów. Potrafił rozdać całą wypłatę. Takim był Otton Warda, jeden z pierwszych prezesów sportowej Stali. 

Otto Warda (w środku) w czasie wojny walczył w dywizji gen. Stanisława Maczka w Szkocji
Otto Warda (w środku) w czasie wojny walczył w dywizji gen. Stanisława Maczka w Szkocji

Otton Warda urodził się w 1915 roku w Berlinie. Takie imię miał zapisane w metryce, ale przez całe życie wszyscy wołali do niego Otto. I tak już zostało do końca. Nawet na grobowcu, gdzie spoczywa razem z ukochaną żoną, nie ujrzymy literki ,,n’’. Jego matką była Niemka, zaś ojciec Polakiem, który walczył w pruskiej armii podczas I wojny światowej.

Z karabinem pod łóżkiem

Kiedy w Europie opadł wojenny kurz, a na mapie pojawiła się Polska, w 1924 roku rodzina Wardów przeprowadziła się do Poznania. Zamieszkali na Wildzie, niedaleko Zakładów Cegielskiego, gdzie Otto po skończeniu szkoły rozpoczął pracę jako ślusarz. Od dzieciństwa kochał sport, a najbardziej pływanie. Może dlatego, że mieszkał niedaleko Warty, a to głównie rzeka była miejscem spotkań miłośników tej dyscypliny. Szybko trafił do powstałej w 1928 roku sekcji pływackiej Warty Poznań i stał się jednym z lepszych zawodników, choć poznaniacy w tym czasie nie odnosili większych sukcesów na arenie krajowej. Nieźle radzili sobie na szczeblu okręgu. Dominowali w prestiżowych zawodach ,,Wpław przez Wartę’’, które były traktowane jako nieoficjalne mistrzostwa zachodniej Polski.

W czasie wojny, w 1941 roku ożenił się, szybko urodziła mu się pierwsza córka, potem wyjechał do Anglii. Tam trafił do dywizji pancernej dowodzonej przez gen. bryg. Stanisława Maczka. Walczył w Szkocji. Stacjonował w Galashiels. Był w stopniu bombardiera. Bardzo przeżył ten czas. Przez wiele późniejszych kolejnych lat miał wojenne sny i nigdy nie chciał za bardzo dzielić się wspomnieniami, choć w trakcie wojny spisywał je i przywiózł do Polski.

- Tata bardzo bał się wojny. Kiedyś powiedział mi, że najstraszniejsze były naloty. Nie wiedząc co będzie dalej, nawet nie zdał karabinu i przez pewien czas trzymał ukryty w domu – wspomina młodsza z dwóch córek Krystyna Stechlińska-Szuberska.

Hojny dla pracowników

Ze Szkocji Otto Warda powrócił do Polski na przełomie 1945 i 1946 roku. Kiedy urodziło mu się trzecie dziecko (miał jeszcze syna) a cała rodzina musiała mieszkać u teściów, gdzie było bardzo mało miejsca, podjął decyzję o przyjeździe do Gorzowa.

- Ojciec dowiedział się, że w Gorzowie szansa otrzymania mieszkania jest zdecydowanie większa niż w Poznaniu i pojawił się tu jesienią 1947 roku. Wiosną następnego roku Wielkanoc spędziliśmy już rodzinnie w mieszkaniu przy ul. Śląskiej – wspomina starsza córka Mirosława Boegner, od blisko 30 lat mieszkająca w Niemczech, w okolicach Kolonii.

Dodatkowym argumentem za przyjazdem do Gorzowa było to, że poszukiwano tutaj pracowników do uruchamianych licznie zakładów produkcyjnych.

- Nie pamiętam oczywiście momentu przeprowadzki, gdyż miałam cztery miesiące, ale z opowiadań wiem, że decyzję o przenosinach ojciec podjął szybko. Zresztą on był człowiekiem niezwykle stanowczym. Jak uznał, że coś będzie dla nas wszystkich najlepsze, natychmiast to realizował – dodaje pani Krystyna.

Po przyjedzie do naszego miasta Otto Warda od razu zaczął wykazywać się aktywnością. Pierwsze kroki skierował do Ursusa i rzucił się w wir pracy. Współuczestniczył w budowie kilku komórek zakładowych. Potem został kierownikiem magazynu głównego, dalej był kierownikiem działu zaopatrzenia, wreszcie instruktorem zawodu.

Najbardziej jednak kochał sport. Korzystając z okazji, że w maju 1948 roku uruchomiono krytą pływalnię natychmiast wziął się za organizowanie sekcji pływackiej w Stali, która dopiero się rodziła. Nie miał z tym trudności. Miał przecież wiedzę nabytą jeszcze z czasów startów w Poznaniu. Jako bazę treningową wybrał kanał Ulgi, ale treningi organizował także na Warcie. Oczywiście tylko wtedy, kiedy było ciepło. Potem tak się rozkręcił, że zaczął działać wszędzie. Zresztą w latach 1950-52 był przemiennie ze Stanisławem Prudlem przewodniczącym koła Związku Sportowego Stal, czyli mówiąc inaczej prezesem. Ten czas najgorzej zawsze wspominała jego małżonka, pani Stanisława. Powód?

- Ojciec otrzymywał w zakładzie wypłatę i od razu szedł do klubu, żeby podzielić się pieniędzmi z ludźmi, którzy w klubie pracowali – kontynuuje pani Krystyna. - A mama nie miała żadnych dochodów i pamiętam, że były dni, że nie mieliśmy co jeść. Poprawiło się dopiero wtedy, kiedy mama poszła do pracy. Także do Ursusa, gdzie potem przez kilkanaście lat pracowała w kontroli technicznej. Badała pod kątem jakości każdy element. Poznała wszystkie części, nawet śrubki. Dzięki codziennym jej opowiadaniom ja też poznałam zalety gorzowskich traktorów – śmieje się.

Człowiek z zasadami

Otto Warda nie tylko pływaniem się zajmował. Został sędzią bokserskim, organizował na Warcie zawody motorowodne, działał w sekcji motocrossowej i kajakowej. Najwięcej czasu spędzał jednak na stadionie piłkarsko-żużlowym, dopilnowując tam prac budowlanych. I wszędzie ciągnął za sobą dzieciaki, z tornistrami na plecach.

- Ileż to razy na pływalni albo na stadionie żużlowym odrabialiśmy lekcje – śmieje się pani Krystyna. I zaraz dodaje, że podczas zawodów na basenie ojciec był jednocześnie trenerem i sędzią. Starsza córka Mirosława, jedna z lepszych w tym czasie gorzowskich pływaczek, najczęściej startowała, a sekretariat zawodów prowadziła pani Stanisława.

– Nie było wtedy pieniędzy na nic, nawet na utrzymanie pracowników w klubie. Cały sport opierał się na wolontariacie, jakbyśmy to dzisiaj ładnie określili – tłumaczy pani Krystyna.

Obie córki przyznają, że ojca praktycznie dla siebie nie miały. Jak przychodził z pracy, zdążył tylko coś tam zjeść i od razu biegł albo na pływalnię, albo na stadion żużlowy lub inny obiekt, w zależności od potrzeby. Ciągle zresztą wynajdował sobie zajęcie.

- Nie pamiętam, żebyśmy kiedyś z nimi pojechali na wakacje. Jak już to tylko z mamą lub sami do dziadków do Poznania. Ojciec cały urlop oczywiście przeznaczał na sport. On cieszył się, że mógł pomagać innym – tłumaczy pani Krystyna.

Był perfekcjonistą w tym co robił. Zresztą, jak opowiadają córki, z jednej strony trzymał zawsze dyscyplinę, był człowiekiem z zasadami, stanowczy. Bywał surowy. Z drugiej strony był do rany przyłóż. Jego najważniejszą zasadą była uczciwość. Zresztą od siebie też wymagał bardzo dużo.

- Może dlatego młodzież do niego lgnęła – potwierdza były bokser Stali Kazimierz Frątczak, który dobrze poznał Otto Wardę. – Spotykaliśmy się na basenie, ale i podczas meczów bokserskich. Był wysoki, charakteryzował się ładnie zbudowaną posturą, ale i trochę krzywymi nogami. Pamiętam jak kiedyś chciał zrobić frajdę dzieciakom na basenie i przebrał się w takie śmieszne fatałaszki kobiece, żeby rozbawić towarzystwo. I potem zaimponował obecnym pięknymi skokami z trampoliny – dodaje.

Kiedy już zrezygnował z aktywnej działalności sportowej zaangażował się w działalność orkiestry zakładowej. Zdarzało się nawet, że próby odbywały się w jego w domu.

Pracował praktycznie do ostatnich dni życia. Jeżeli kogoś się obawiał, to lekarzy, których unikał. Nie słuchał nawet starszej córki będącej… lekarzem. Po studiach w Poznaniu wyjechała ona z mężem do Chorzowa i w Gorzowie pojawiała się sporadycznie. Nie miała więc ,,oka’’ na ojca. Już będąc na emeryturze Otto Warda dalej nie mógł usiedzieć bezczynnie.  Zajął się więc tłumaczeniami. Świetnie znał język niemiecki.

Zmarł 31 lipca 1987 roku.

Robert Borowy

Fot. archiwum rodzinne

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x