więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2025

Lodowi gladiatorzy w akcji. Jak w beczce śmierci

2017-03-05, Żużel

Żużel na torze lodowym nie jest i zapewne jeszcze długo nie będzie tak popularny jak klasyczny speedway. Powodów jest kilka, ale najistotniejszy to taki, że brakuje zawodników ścigających się na motocyklach z kolcami.

medium_news_header_17728.jpg

Szczególnie dotyczy to naszej części Europy. Na przeszkodzie stoi… pogoda. Większość torów lodowych jest wyznaczana na zamarzniętych jeziorach, czasami na stadionach żużlowych, ale do tego potrzebna jest sroga zima. A z tym w ostatnich latach mamy deficyt. W tym roku trochę tej zimy było, dzięki czemu udało się zorganizować kilka imprez w Czechach, Szwajcarii, Niemczech, Austrii, a przede wszystkim w Szwecji i Finlandii. Turnieje Grand Prix nie są zagrożone, ponieważ odbywają się na obiektach sztucznie mrożonych. Wyjątek stanowi Rosja. Tam zima zawsze się znajdzie, dzięki czemu bez zagrożenia można organizować rozgrywki ligowe, pucharowe, turnieje towarzyskie. Prawie wszystkie imprezy toczą się na naturalnie zamarzniętych torach, nawet Grand Prix. Na wschodzie sport ten uprawia też mnóstwo zawodników, co pozwala na stały dopływ młodych talentów. Nie mają oni potem żadnych problemów z dominacją w mistrzostwach świata, bo stałe treningi i starty pozwalają im osiągniąć najwyższy poziom sportowy. Tak było, tak jest i zapewne przez następne lata tak będzie.

W Polsce chętnych do jazdy po lodzie nie ma wielu, ale czasami się pojawiają. Nawet w Gorzowie, o czym świadczy przykład Mirosława Daniszewskiego i jego syna Patryka, którzy takie próby podejmowali, trenując nawet raz czy drugi na kanale Ulgi. Ze względu na brak możliwości odbywania stałych treningów i uczestniczenia w imprezach nie zdołali, niestety, rozwinąć skrzydeł. Dlatego dzisiejszy eis-speedway dla Polaków to bardziej fajne widowisko do oglądania niż dyscyplina sportu, którą można się emocjonować tak energicznie jak to jest w przypadku klasycznego żużla. Nie brakuje jednak naszych kibiców, głównie z lubuskiego regionu, którzy raz do roku jeżdżą do Berlina obejrzeć w akcji światową czołówkę. Nie inaczej było w ostatni weekend. Na stadionie Horsta Dohma w Wilmersdorfie rozegrano dwa kolejne turnieje Grand Prix. Dominacja Rosjan nie podlegała żadnej dyskusji, choć w sobotnim finale pojechał Austriak Franz Zorn. Nie zdołał stanąć na podium, gdyż lepsi od niego byli walczący o mistrzostwo świata Dmitrij Kołtakow i Igor Kononow. Trzeci był Dinar Walejew. Nazajutrz bieg finałowy był już wewnętrzną sprawą Rosjan. Zresztą był to najbardziej fascynujący chyba wyścig ostatnich lat na lodowych torach. Jego przebieg miał niesamowitą dramaturgię i ponownie zakończył się wygraną Kołtakowa, który tuż przed metą wyprzedził Kononowa. Trzeci był Dmitrij Chomicewicz, a czwarty Walejew. Ten ostatni długo jechał na drugiej pozycji, potem spadł na trzecią aż w pewnej chwili, na jednej z wielu głębokich kolein, spadł… z motocykla, trzymając się tylko kierownicy. I jechał tak chwilę, po czym w ekwilibrystyczny sposób wskoczyć na swojego stalowego rumaka. Kosztowało go to miejsce na podium, lecz stał się bohaterem naprawdę niecodziennej akcji. Swoją drogą jazda na lodowych koleinach przypominała bardziej jazdę po muldach lub w beczce śmierci niż normalny żużel. Dlatego w tej odmianie ścigania w lewo tak naprawdę liczą się umiejętności, mniej sprzęt. Kto nie jest odpowiednio wyszkolony na ogół przed wejściem w wiraże zamyka gaz, wchodzi bardzo łagodnie w łuk i dopiero wówczas ponownie otwiera manetkę. Nie jest to oczywiście metoda pozwalająca na wygrywanie mistrzostwa świata.

Triumfator obu berlińskich turniejów Dmitrij Kołtakow był bardzo szczęśliwy, gdyż przez dwa dni stracił tylko jeden punkt i jest już bliski wywalczenia drugiego w karierze tytułu indywidualnego mistrzostwa świata. Przed dwoma ostatnimi startami ma osiem punktów przewagi nad Kononowem i aż 26 nad obrońcą mistrzowskiego tytułu Chomicewiczem.  

- Zawody w Berlinie rzeczywiście bardziej przypominały ściganie po torze motocrossowym niż lodowym, ale ogromnie cieszę się, że wygrałem oba turnieje. Moim głównym rywalem w walce o tytuł pozostaje Igor Kononow. W Heerenveen, gdzie odbędą się dwie ostatnie odsłony będę atakował, bo atak jest najlepszą obroną – powiedział lider mistrzostw.

Jego największy konkurent czuł się niepocieszony, że pokpił sprawę i szczególnie w niedzielę w ostatniej chwili oddał wygraną koledze z reprezentacji. – Jeździło mi się bardzo ciężko, wyścigi były mocno wyczerpujące. Straciłem kilka punktów i nie jestem już faworytem do mistrzostwa. Na pewno nie poddam się i w Holandii będę walczył o odrobienie tych strat – podkreślił.

Berliński stadion może pomieścić do pięciu tysięcy widzów. Mógłby dużo więcej, gdyby na prostej przeciwległej wycięto piękne drzewa i zrobiono tam trybuny, ale widocznie w stolicy Niemiec bardziej kochają ekologię niż u nas. W każdym razie pierwszego dnia pojawiło się w granicach czterech tysięcy, drugiego trzech i pół tysiąca kibiców. Dla nich oglądanie zawodów to nie tylko emocjonowanie się sportową rywalizacją, ale przede wszystkim piknik. Wokół trybun zawsze jest rozstawionych mnóstwo punktów gastronomicznych, nie brakuje oczywiście słynnych ,,wurstów’’ w różnej postaci, zup, piwa czy grzańców.

Stolica Niemiec zawody na lodzie organizuje od 1975 roku. Często są to mistrzostwa świata i choć Niemcy nie należą obecnie do nacji mogącej walczyć o medale, to organizatorzy są bardzo zadowoleni z zainteresowania zawodami.

- Nie możemy spoczywać na laurach, a musimy już zacząć myśleć o przygotowaniach do następnego roku – mówili po zawodach panowie Olaf Ehre i Bernd Sagert, szefowie Eisspeedwayunion Berlin. - Mamy kilka pomysłów na to, jak możemy jeszcze rozwinąć nasze imprezy. Każdorazowo chcemy, aby nasi goście czuli się na stadionie dobrze, bo tylko wtedy zawsze chętnie do nas przyjdą. Już zapraszamy na pierwszy weekend marca przyszłego roku, kiedy to ponownie będziemy gościli najlepszych specjalistów od ścigania się na lodowym torze – dodali.

Robert Borowy

Fot. Robert Borowy i Thorsten Horn

0.01.jpg
1.02.jpg
2.03.jpg
3.04.jpg
4.05.jpg
5.06.jpg
6.07.jpg
7.08.jpg
8.09.jpg
9.10.JPG
10.11.JPG
11.12.JPG
12.13.JPG
13.14.JPG
14.15.JPG
15.16.JPG
16.17.JPG
17.18.jpg
0
01234567891011121314151617

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x