więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2025

Ledwo skończył wiek juniora a wyprzedził legendę

2017-07-10, Żużel

Tegoroczny żużlowy ,,mundial’’ zgodnie z oczekiwaniami zakończył się wygraną biało-czerwonych, którzy przed własną publicznością w Lesznie nie dali szans rywalom.

medium_news_header_18977.jpg

Dla Polaków złoty medal zdobyty w sobotę jest 13 tego koloru w historii drużynowych mistrzostw świata, a 30 w ogóle, gdyż dochodzi jeszcze osiem srebrnych i dziewięć brązowych. W klasyfikacji wszech czasów nasza reprezentacja zajmuje drugie miejsce za Duńczykami, mającymi 15 mistrzowskich tytułów. Pod względem ilości wywalczonych medali jesteśmy na czwartej pozycji za Szwecją, Wielką Brytanią oraz Danią.

Spójrzmy jeszcze na inną ciekawą, ale już gorzowską statystykę. Bartosz Zmarzlik zdobył swój 13 medal na arenie międzynarodowej, z czego dziesiąty złoty. Ponadto ma jeden srebrny i dwa brązowe. Dziesięć z tych krążków zdobył w mistrzostwach świata, trzy w mistrzostwach Europy. Tym samym awansował on w ogólnej klubowej klasyfikacji na pierwsze miejsce, wyprzedzając Edwarda Jancarza, posiadającego 12 medali (wszystkie z mistrzostw świata seniorów). Porównywanie dotychczasowych osiągnięć Zmarzlika i dawniejszych Jancarza dla wielu może być jeszcze nie do końca miarodajne, i słusznie, gdyż za czasów tego drugiego nie rozgrywano mistrzostw świata i Europy juniorów, a to w tych rozgrywkach Zmarzlik uzbierał aż dziewięć medali. Za czasów Jancarza były natomiast mistrzostwa świata par, których teraz nie ma. Trzeba jednak docenić to, iż w seniorskich rozgrywkach nasz 22-latek ma już na koncie cztery krążki (po dwa złote i brązowe) i spore szanse na zdobycie kolejnych w następnych latach. Oczywiście zaprezentowane dane należy oceniać głównie w ramach ciekawostki. W innych czasach jeździł bowiem Jancarz, w innych startuje teraz Zmarzlik.

Tegoroczna rywalizacja o miano najlepszego zespołu świata, rozgrywana od 2001 roku pod nazwą Drużynowy Puchar Świata, przyniosła sporo niespodzianek. Uwidoczniła również spadającą siłę wielu silnych do niedawna nacji. Szczególnie Duńczyków, o których szeroko pisaliśmy po ich fatalnym występie w półfinale w Vastervik. Rozczarowali Australijczycy. Ich przegrana z mocno osłabioną ekipą Rosji w barażu to już było żużlowe trzęsienie ziemi. W finale zaś totalną klęskę ponieśli Brytyjczycy. Przed przyjazdem do Polski zapowiadali oni walkę o najwyższy laur, a skończyło się na zajęciu czwartej pozycji. I to w bardzo kiepskim stylu. Angielskie gwiazdy Craig Cook oraz Robert Lambert jeszcze długo muszą uczyć się jazdy, żeby zaistnieć w światowym speedwayu. Ten pierwszy wielokrotnie odrzucał propozycję startu w polskiej lidze i już chyba jest za późno, żeby zrozumiał, że w obecnych realiach droga na żużlowy szczyt prowadzi przez Polskę, nie Anglię, jak to bywało dawniej. O tej prawdzie przekonują się Łotysze, którzy konsekwentnie startują u nas i krok po kroku idą w górę światowej hierarchii, a Andrzej Lebiediew powoli staje się żużlowcem mogącym w perspektywie 2-3 lat zacząć myśleć o jeździe w Grand Prix.

Podobnie jest ze wspomnianymi Rosjanami, którzy atakują coraz szerszą ławą i mają naprawdę paru zdolnych zawodników. Zapewne nie każdy pójdzie w ślady Emila Sajfutdinowa czy braci Grigorija i Artioma Łagutów, ale zdobyty w Lesznie brąz może niektórych doładować pozytywną energią. To ważne, bo w chwili kiedy kilka godzin przed barażem żużlowy świat obiegła informacja o przyłapaniu na stosowaniu niedozwolonych środków przez starszego z braci Łagutów wydało się, że rosyjski speedway zapadnie się pod ziemią na lata. Wystarczyły jedne zawody, żeby zobaczyć, iż zaplecze Rosjan jest na tyle wartościowe, że należy zacząć inwestować w tych młodych i ambitnych żużlowców.

Kilka słów warto poświęcić też samemu finałowi. Żużel w Polsce nadal cieszy się sporą popularnością. Leszczyński stadion zapełnił się do ostatniego miejsca, kibice bardzo pozytywnie reagowali na wydarzenia na torze, stworzyli monolit, kiedy przyszło kibicować najmłodszej polskiej drużynie w historii mistrzostw, która sięgnęła po złoto.

- Z chwilą, kiedy podaję skład drużyny zawsze rozpoczyna się zagorzała dyskusja. Wszyscy doskonale wiedzą, kto powinien jechać, a kogo powinienem odstawić. Przyznaję, że byłem tym razem mocno zdenerwowany przed finałem, bo presja była przeogromna – powiedział zaraz po finale trener polskiej kadry Marek Cieślak, który po raz siódmy doprowadził nasz team do złotego medalu.

Trener Cieślak zachował się bardzo konsekwentnie. Już kilka lat temu zapowiedział odmłodzenie drużyny i dzisiaj doprowadził do sytuacji, że średnia zespołu wynosi zaledwie 23 lata. Oznacza to, że biało-czerwony team może zdominować te rozgrywki na długie lata, o ile FIM nie wpadnie na pomysł ich… likwidacji lub ograniczenia, bo różne pomysły międzynarodowym działaczom ostatnio przychodziły do głowy. Nie zawsze mądre, ale to już rozprawka na inny temat.

Tekst i foto: Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x