2018-07-25, Żużel
Brytyjski żużel najlepsze lata ma za sobą i nie chodzi tutaj o wyniki sportowe, ale przede wszystkim poziom sportowo-organizacyjny funkcjonowania rozgrywek ligowych oraz działalności samych klubów.
Nie zmienia to jednak podejścia wielu kibiców czarnego sportu, którzy wciąż uważają Wielką Brytanię za mekkę speedway'a. To zresztą zrozumiałe, bo to na Wyspach tak naprawdę narodziły się najważniejsze rozgrywki, z finałami indywidualnych mistrzostw świata. Przypomnijmy, że pierwsze trzy finały odbyły się jeszcze przed drugą wojną światową. Po wojnie też przez długi czas wyłaniano medalistów tylko na legendarnym stadionie Wembley w Londynie. Dopiero w 1961 roku nastąpiła zmiana i do grona organizatorów dołączyła najpierw Szwecja, a od 1970 roku Polska. Z czasem już więcej krajów organizowało najważniejsze zawody każdego sezonu.
Obecnie w brytyjskim żużlu jest więcej zabawy niż poważnej jazdy, ale klimat pozostał niezmienny. Nadal jest bardzo dużo organizowanych meczów, kibice nie przywiązują nadmiernej wagi do wyników sportowych. Dla nich ważniejsze jest przyjemne spędzenie czasu, najczęściej w znanym towarzystwie tych samych widzów. Bo brytyjskie stadiony nie gromadzą wielkich tłumów, jak choćby w Polsce. W naszym kraju jednak nie jest ważny klimat, nastrój, liczy się ponad wszystko wynik.
Za kanałem La Manche nawet najbardziej utytułowane kluby w trudnych finansowo dla siebie czasach potrafią natychmiast powiedzieć ,,pas''. Dobrym przykładem jest tutaj Rye House Rockets. Rakiety, jeżdżące w Premiership, dosłownie z dnia na dzień na początku lipca zrezygnowały z dalszych startów ze względu na brak gwarancji dalszego finansowania prowadzenia zespołu. Ucierpieli na tym zawodnicy, w tym startujący w Rye House Rockets Krzysztof Kasprzak. Ucierpieli kibice, ale w takich chwilach pojawia się zawsze pytanie, co jest lepsze? Dalsze brnięcie w zadłużenie czy danie sobie czasu na odbudowanie wiarygodności oraz budżetu?
Inny ciekawy przykład to Ipswich Witches. Klub założony w 1950 roku, w połowie lat 70. wdrapał się na żużlowy szczyt w Anglii, zdobywając dwa mistrzowskie tytuły. Potem w 1984 roku ponownie wygrał rozgrywki ligowe, zaś w 1998 roku zasłynął z tego, że sprowadził do siebie Tony Rickardssona oraz Tomasza Golloba. Dwie rywalizujące w tym czasie gwiazdy o mistrzostwo świata. Z takimi asami popularne Wiedźmy zdobyły ostatni tytuł. Od tamtej pory bywało już różnie. Kiedy okazało się, że nie stać drużyny na walkę z najlepszymi nie było problemu zgłosić się do niższej ligi i tak zasłużony dla ligowego żużla w Anglii klub walczy teraz w Championship, czyli w polskiej pierwszej lidze.
Ipswich Witches dysponuje jednym z bardziej efektownych stadionów, na którym z powodzeniem można byłoby rozgrywać duże imprezy, z Grand Prix włącznie. Oczywiście, wcześniej obiekt musiałby przejść odpowiednią kosmetykę. Swoją drogą angielskie stadiony to nie tylko obiekty do ścigania się na motocyklach w lewo, ale też do wyścigów chartów czy samochodów, gokartów, itd. Oczywiście, nie na owalach przewidzianych dla żużlowców, ale na torach specjalnie wybudowanych na zewnątrz torów żużlowych. Na niektórych stadionach ma to pewien negatywny, niestety, wpływ na atrakcyjność oglądania zawodów żużlowych, gdyż widzowie są dosyć mocno oddaleni od toru, a nie zawsze trybuny posiadają odpowiedni kąt nachylenia. Jak choćby w Birmingham czy Sheffield. Z drugiej strony trzeba zrozumieć miejscowych właścicieli stadionów, którzy muszą racjonalnie gospodarować majątkiem. Im częściej stadion będzie wykorzystywany do różnych celów, tym większe będą przychody.
O piknikowym charakterze większości imprez żużlowych na Wyspach świadczy choćby to, że niemal wszędzie na stadionach znajdują się restauracje, puby i inne miejsce gastronomiczne, w których to w czasie zawodów większość kibiców pałaszuje smakołyki, aczkolwiek dominuje oczywiście piwo. Szczególnie jest to widoczne na stadionie Perry Barr w Birmingham, gdzie restauracje zajmują prawie całą prostą i mają kilka poziomów.
Ciekawy obrazek można ujrzeć w Somerset, gdzie przy wejściu na stadion znajduje się mini-zoo. Największą atrakcją są owce, koza, pawie i kaczki. Taki żużlowy folklor. Z kolei w Plymouth walka rozgrywa się na najkrótszym torze w Europie, liczącym 213 metrów.
Dodajmy jeszcze, że obecnie w Wielkiej Brytanii rozgrywki ligowe są podzielone na trzy poziomy: Premiership, Championship i National League. We wszystkich ligach startuje 29 zespołów. W najwyższej klasie jest siedem drużyn (było osiem z Rye House Rockers), w Championship i w National League jest po jedenaście zespołów.
Robert Borowy
O panującym klimacie w brytyjskim żużlu niech świadczy poniższa galeria:
Majówka już za nami. Było zimno tam, gdzie pojechałam. I wiem na pewno, że znów tam pojadę, choćby po to, aby znów się przeprawić przez Bosfor.