2020-08-18, Żużel
Nie żyje Mirosław Wieczorkiewicz, znany gorzowski dziennikarz, a przede wszystkim autor tysięcy zdjęć żużlowych, ukazujących bogatą historię tego sportu.
Mirosław Wieczorkiewicz urodził się w 1958 roku i praktycznie od kołyski zakochał się w żużlu. Szybko pokochał też robienie zdjęć i kiedy udało mu się połączyć te dwie pasje natychmiast pojawił się na stadionie. Najpierw gorzowskim, potem już było widać go wszędzie. Zwiedził niemal całą żużlową Europę i to w czasach, kiedy granice były szczelnie zamknięte. Czasami chwytał się wszystkich możliwości, żeby osiągnąć cel, tak kochał żużel.
Gdy w 1988 roku nie dostał niemieckiej wizy na przejazd tranzytowy do Danii na finał indywidualnych mistrzostw świata długo się nie zastanawiał. Wsiadł w swojego ,,malucha'', zapakował trzy 20-litrowe karnistry paliwa, wziął należne z banku 30 dolarów i popłynął promem.
Kiedy nie mógł jechać do Pardubic, bo wymagane było zaproszenie, usiadł przy dalekopisie, sam napisał pismo, jakoby został zaproszony przez federację motocyklową naszych południowych sąsiadów i na zawody spokojnie dotarł. Mało tego, na granicy czechosłowaccy pogranicznicy nawet jemu zasalutowali, kiedy spojrzeli od kogo jest pismo. Gdy pewnego razu w pensjonacie w NRD nie mógł zjeść kolacji, bo odbywało się akurat wesele, to... dołączył do zabawy.
Nie było praktycznie dla niego rzeczy niemożliwych. Wracając kiedyś do domu przy wyjeździe z Poznania na tyle rozpędził ,,malucha'', że o 30 kilometrów przekroczył prędkość i został zatrzymany przez milicję. Kiedy ci już wypisywali mu mandat ten pokazał cały bagażnik plakatów żużlowych, sprowadzonych z Czechosłowacji. A że milicjanci byli fanami żużla skończyło się, że... kupili oni po kilka plakatów. Mandat został od razu anulowany. Innym razem, kiedy został zatrzymany przez milicjanta w okolicach Leszna i wyczuł od niego woń alkoholu natychmiast powiedział, że zaraz jedzie na najbliższy komisariat powiadomić o tym incydencie. Milicjant uciekł.
Gdy w 1984 roku w Lesznie odbywał się finał drużynowych mistrzostw świata i trzeba było w dwuosobowym pokoju przenocować kilka osób, nie było oczywiście z tym problemów, gdyż najbliższe wolne pokoje były we Wrocławiu i Poznaniu. Jak trzeba było jechać do NRD na zawody bez zaproszenia to korzystał z tego, że miał 24 godziny czasu na tranzytowy przejazd do Berlina Zachodniego. Oczywiście kończyło się tylko na wzięciu na granicy pieczątki i powrocie do domu.
Mirosław Wieczorkiewicz przez lata pracował lub współpracował z wieloma tytułami prasowymi, m.in. z Ziemią Gorzowską, Gazetą Lubuską, Kurierem Gorzowskim, katowickim Sportem, Tygodnikiem Żużlowym. Przez kilkanaście lat był odpowiedzialny za przygotowywanie programów dla Stali Gorzów. Przez całe niemal życie zmagał się jednak z wyniszczającą chorobą. Ostatnie lata miał już naprawdę ciężkie, musiał zrezygnować nie tylko z robienia zdjęć, pisania artykułów, ale nawet z przychodzenia na kochany stadion im. Edwarda Jancarza. Starał się jednak działać w fundacji Bogusława Nowaka, ukończył studia i był z tego bardzo dumny. Niestety, dzisiaj w nocy odszedł od nas, tym samym gorzowski żużel pożegnał kolejną wartościową osobę ze swojego środowiska...
Robert Borowy
W piątej kolejce PGE Ekstraligi żużlowcy Gezet Stali Gorzów wybrali się na trudny teren do Wrocławia.