2020-10-08, Żużel
Niecodzienną serią dalej imponują żużlowcy Stali, którzy choć rozpoczęli sezon od sześciu porażek, to zdołali podtrzymać swoją wieloletnią tradycję.
Od 2012 roku gorzowscy żużlowcy każdorazowo w roku parzystym kwalifikują się do finału PGE Ekstraligi. Wczoraj przypomnieliśmy lata 2012 i 2014. Dzisiaj powracamy wspomnieniami do 2016 roku, w którym to Stal po rocznej przerwie powróciła na szczyt żużlowej hierarchii w kraju.
To był jeden z piękniejszych sezonów w historii klubu. Stal ponownie zasiadła na mistrzowskim tronie i uczyniła to po znakomitej jeździe praktycznie przez całe rozgrywki. W rundzie zasadniczej odniosła 10 zwycięstw, jedno spotkanie zremisowała i poniosła trzy porażki, co pozwoliło na zajęcie pierwszej pozycji przed fazą play off. Potem przyszły dwa fantastyczne występy półfinałowe ze Spartą oraz ekscytujący finał z Get Well.
Zanim tysiące kibiców mogło świętować dziewiąty w dziejach klubu złoty medal, działacze musieli wykonać gigantyczną pracę. Po kiepskim 2015 roku w siedzibie przy ul. Kwiatowej długo zastanawiano się nad wyborem koncepcji budowy składu. Uznano, że w pierwszej kolejności należy dać szansę zrehabilitowania się za bardzo słabe występy Krzysztofowi Kasprzakowi, z drugiej wzmocnić siłę drugiej linii. Postawiono na starych znajomych, czyli Przemysława Pawlickiego i Michaela Jepsena Jensena.
Przed drużyną postawiono jasny cel w postaci zdobycia medalu, nie precyzując jakiego koloru. Stal od pierwszego meczu w Lesznie błysnęła wysoką formą i wyrównanym składem. – To będzie nasza siła – przekonywał trener Stanisław Chomski,
Gorzowianie mieli rewelacyjne wejście w rozgrywki ligowe, a swoją siłę pokazywali szczególnie na wyjazdach. Najpierw pokonali mistrzów Polski z Leszna, potem zremisowali z wicemistrzem z Wrocławia, który gościnnie jeździł na poznańskim torze, by na dokładkę po 15 latach wywieźć komplet punktów z Zielonej Góry. Kiedy Stal wygrała w Tarnowie i po siedmiu seriach miała komplet zwycięstw, było wiadomo, że jest głównym kandydatem do sięgnięcia po mistrzostwo.
Potem przyszedł lekki kryzys. Przydarzyła się nawet porażka na własnym torze w derbach lubuskich, ale szybko wszystko powróciło do normy. W decydujących spotkaniach żółto-niebiescy nie znaleźli pogromcy, choć finał z torunianami był ciężki i dramatyczny. Na Motoarenie gospodarze wygrali 49:41, w rewanżu Stal odrobiła straty z nawiązką, wygrywając 51:39.
- To był bardzo ciężki sezon dla każdego z nas i tak naprawdę nie wierzymy jeszcze w to wszystko, co się wydarzyło – mówił na gorąco po ostatnim finałowym biegu Krzysztof Kasprzak. – Dziękuję przede wszystkim kibicom, którzy szczególnie w poprzednim roku nas nie opuścili, choć jeździliśmy kiepsko. Dzisiaj im to wynagrodziliśmy – dodał.
Szczęśliwi byli wszyscy, w tym kapitan zespołu Przemysław Pawlicki, który sięgnął po drugie mistrzostwo z rzędu. – To świetna sprawa, przed rokiem cieszyłem się ze złota z Unią Leszno, teraz ze Stalą. Kiedy zaproponowano bym został kapitanem Stali, początkowo się trochę bałem odpowiedzialności, ale szybko okazało się, że daję sobie radę, a chłopacy byli ze mnie zadowoleni. Tworzyliśmy bardzo zgraną ekipę, w której każdy potrafił zastąpić każdego. I to zaowocowało wielkim wynikiem – podkreślił.
Mistrzostwo Polski w 2016 roku wywalczyli: Bartosz Zmarzlik, Krzysztof Kasprzak, Niels Kristian Iversen, Przemysław Pawlicki, Matej Žagar, Michael Jepsen Jensen, Adrian Cyfer, Rafał Karczmarz.
Robert Borowy
Zarząd Klubu Sportowego Stal Gorzów poinformował, że spłacił wszelkie zobowiązania finansowe, które były niezbędne do uzyskania licencji na starty w PGE Ekstralidze w 2026 roku.