2022-09-23, Żużel
Niecodzienną serią dalej imponują żużlowcy Stali, którzy od 2012 roku gorzowscy żużlowcy każdorazowo w roku parzystym kwalifikują się do finału PGE Ekstraligi.
W ostatnich dniach przypomnieliśmy lata 2012 i 2014. Dzisiaj powracamy wspomnieniami do 2016 roku, w którym to Stal po rocznej przerwie powróciła na szczyt żużlowej hierarchii w kraju.
To był jeden z piękniejszych sezonów w historii klubu. Stal ponownie zasiadła na mistrzowskim tronie i uczyniła to po znakomitej jeździe praktycznie przez całe rozgrywki. W rundzie zasadniczej odniosła 10 zwycięstw, jedno spotkanie zremisowała i poniosła trzy porażki, co pozwoliło na zajęcie pierwszej pozycji przed fazą play off. Potem przyszły dwa fantastyczne występy półfinałowe ze Spartą oraz ekscytujący finał z Get Well.
Zanim tysiące kibiców mogło świętować dziewiąty w dziejach klubu złoty medal, działacze musieli wykonać gigantyczną pracę. Po kiepskim 2015 roku w siedzibie przy ul. Kwiatowej długo zastanawiano się nad wyborem koncepcji budowy składu. Uznano, że w pierwszej kolejności należy dać szansę zrehabilitowania się za bardzo słabe występy Krzysztofowi Kasprzakowi, z drugiej wzmocnić siłę drugiej linii. Postawiono na starych znajomych, czyli Przemysława Pawlickiego i Michaela Jepsena Jensena.
Przed drużyną postawiono jasny cel w postaci zdobycia medalu, nie precyzując jakiego koloru. Stal od pierwszego meczu w Lesznie błysnęła wysoką formą i wyrównanym składem. – To będzie nasza siła – przekonywał trener Stanisław Chomski,
Gorzowianie mieli rewelacyjne wejście w rozgrywki ligowe, a swoją siłę pokazywali szczególnie na wyjazdach. Najpierw pokonali mistrzów Polski z Leszna, potem zremisowali z wicemistrzem z Wrocławia, który gościnnie jeździł na poznańskim torze, by na dokładkę po 15 latach wywieźć komplet punktów z Zielonej Góry. Kiedy Stal wygrała w Tarnowie i po siedmiu seriach miała komplet zwycięstw, było wiadomo, że jest głównym kandydatem do sięgnięcia po mistrzostwo.
Potem przyszedł lekki kryzys. Przydarzyła się nawet porażka na własnym torze w derbach lubuskich, ale szybko wszystko powróciło do normy. W decydujących spotkaniach żółto-niebiescy nie znaleźli pogromcy, choć finał z torunianami był ciężki i dramatyczny. Na Motoarenie gospodarze wygrali 49:41, w rewanżu Stal odrobiła straty z nawiązką, wygrywając 51:39.
- To był bardzo ciężki sezon dla każdego z nas i tak naprawdę nie wierzymy jeszcze w to wszystko, co się wydarzyło – mówił na gorąco po ostatnim finałowym biegu Krzysztof Kasprzak. – Dziękuję przede wszystkim kibicom, którzy szczególnie w poprzednim roku nas nie opuścili, choć jeździliśmy kiepsko. Dzisiaj im to wynagrodziliśmy – dodał.
Szczęśliwi byli wszyscy, w tym kapitan zespołu Przemysław Pawlicki, który sięgnął po drugie mistrzostwo z rzędu. – To świetna sprawa, przed rokiem cieszyłem się ze złota z Unią Leszno, teraz ze Stalą. Kiedy zaproponowano bym został kapitanem Stali, początkowo się trochę bałem odpowiedzialności, ale szybko okazało się, że daję sobie radę, a chłopacy byli ze mnie zadowoleni. Tworzyliśmy bardzo zgraną ekipę, w której każdy potrafił zastąpić każdego. I to zaowocowało wielkim wynikiem – podkreślił.
Mistrzostwo Polski w 2016 roku wywalczyli: Bartosz Zmarzlik, Krzysztof Kasprzak, Niels Kristian Iversen, Przemysław Pawlicki, Matej Žagar, Michael Jepsen Jensen, Adrian Cyfer, Rafał Karczmarz.
Robert Borowy
Majówka już za nami. Było zimno tam, gdzie pojechałam. I wiem na pewno, że znów tam pojadę, choćby po to, aby znów się przeprawić przez Bosfor.