więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Kibice nazywali go Fakir, taki był zadziorny

2023-01-06, Żużel

Lwówek to niewielkie miasteczko powstałe w XV wieku, a leżące obecnie  w województwie wielkopolskim, niespełna sto kilometrów od Gorzowa.  To tam przed wojną żyła znana w tym czasie rodzina Juraszów.

Wojciech Jurasz
Wojciech Jurasz Fot. archiwum rodzinne

W okresie międzywojennym Lwówek zamieszkiwało około 2,5 tysiąca mieszkańców. Głową rodziny Juraszów był Jan, który zajmował się handlem bydłem. Na utrzymaniu miał dużą rodzinę, bo aż siedmioro dzieci. Trzy dziewczyny - Kazimiera, Dorota i Antonina oraz czterech chłopców – Andrzej, Henryk, Jerzy i Wojciech. Ten ostatni urodził się 18 lutego 1938 roku, a więc niedługo przed wybuchem drugiej wojny światowej.

Zaczął od usypywania toru

Kiedy wojna dobiegła końca i Juraszowie za bardzo nie mieli czego już szukać w Lwówku przeprowadzili się do Gorzowa. Początkowo zamieszkali przy ulicy Fabrycznej. Pan Jan, żeby utrzymać rodzinę w nowym miejscu, zaczął z bratem rozwozić węgiel.  Nie był jednak najlepszego zdrowia i zmarł w 1959 roku, w wieku 67 lat.

Bohaterem naszej publikacji jest jednak jeden z jego synów – Wojciech, znany w latach sześćdziesiątych żużlowiec gorzowskiej Stali, członek pierwszej mistrzowskiej drużyny z 1969 roku.

Początki Wojciecha na żużlu sięgają 1950 roku. To wtedy istniejąca już od trzech lat Stal Gorzów utworzyła sekcję żużlową i rozpoczęła prace nad budową toru żużlowego na poniemieckim stadionie przy ul. Śląskiej. Czyniono to w ramach czynu społecznego, a wśród pomagających w pracach budowlanych był 12-letni chłopak z Lwówka, który w tym czasie chodził jeszcze do szkoły podstawowej.

- Tata od razu zakochał się w żużlu – opowiada jego córka, Katarzyna Macel. – Jak mi potem opowiadał, jego praca przy budowie toru sprowadzała się do usypywania nawierzchni. Po skończeniu podstawówki ojciec poszedł do szkoły zawodowej przy Ursusie, co tylko go jeszcze bardziej przybliżyło do żużla, gdyż mając najpierw praktyki, a potem już normalnie pracując w tym zakładzie miał bliski kontakt z zawodnikami – wyjaśnia.

W pierwszej połowie lat 50. żużel w Gorzowie zamarł na kilka lat. Dopiero w 1955 roku udało się zbudować własny motocykl ZMG i zgłosić drużynę do rozgrywek drugiej ligi. To był moment, w którym Wojciech Jurasz na poważnie zaczął myśleć o spróbowaniu swych sił na torze. Jakiś czas to trwało, ponieważ w klubie nie było sprzętu do prowadzenia zajęć, szczególnie z adeptami. Dlatego dopiero w wieku 20 lat zaczął systematycznie trenować a debiutu ligowego doczekał się 1 maja 1959 roku w wyjazdowym meczu z Unią Tarnów. To wtedy zdobył pierwsze swoje dwa oczka ligowe. Było to w ósmym biegu, a przegrał jedynie z późniejszym indywidualnym mistrzem Polski Zygmuntem Pytko. Trzy tygodnie później pojechał w dwóch biegach w Łodzi i tam też zdobył dwa punkty. Potem wystartował w towarzyskich zawodach w Zielonej Górze, gdzie Stal pokonała LPŻ 46:25, a W. Jurasz wywalczył cztery punkty.

Na debiut przed swoją publicznością musiał poczekać aż do 30 lipca, kiedy to w Gorzowie pojawiła się drużyna Tramwajarza Łódź. Widzowie zebrani na stadionie pozytywnie odebrali debiut Jurasza, podobnie jak dziennikarz Gazety Gorzowskiej, który nazajutrz w relacji napisał: ,,Dobrze spisał się również debiutant w Stali Jurarz, który zdobył 3 punkty’’.

To było tylko jedno zdanie, ale pokazujące, że ówczesny 21-latek miał smykałkę do jazdy w lewo. Co ciekawe, dziennikarz nie zdołał jeszcze na tyle dobrze poznać nowego zawodnika, gdyż napisał jego nazwisko z błędem.

Odwiedziny w szpitalu

Na tor na dobre Jurasz powrócił w 1963 roku. Jego ponowny ,,debiut’’ wypadł na spotkanie z Górnikiem Rybnik i w pierwszym biegu odniósł sensacyjne zwycięstwo. Będąc asekurowanym przez Andrzeja Pogorzelskiego przyjechał do mety na czele stawki, zostawiając za plecami Joachima Maja.

- Pamiętam też wyścig jak dzisiaj. Cały stadion się z tego cieszył – wspomina Hilary Błonka, ówczesny pracownik Ursusa, związany blisko z zawodnikami.

Kolejne mecze, biegi nie były już dla niego tak udane. W całym sezonie w sumie pojechał w dziesięciu meczach, w których zebrał jedenaście punktów, ale najważniejsze dla niego było to, że powrócił na tor. Miał już 25 lat, lecz nadal wierzył w siebie, licząc, że kiedyś osiągnie znaczące sukcesy.

- Jak ojciec jeździł, żużel był dla niego wszystkim. Był zafascynowany i całkowicie oddany temu sportowi. Kochał go ponad wszystko, choć wielkim zawodnikiem w sumie nie został – podkreśla pani Katarzyna Macel, a o tym, jakim był zadziorą świadczy jego pseudonim – Fakir.

Następne lata startów dla Jurasza były coraz lepsze. Dobrze radził sobie szczególnie na gorzowskim torze, na którym zdobywał większość swoich punktów.

- Najlepszy dla niego był 1969 rok, dlatego że spełnił swoje marzenie i został ze Stalą mistrzem Polski – opowiada jego córka, która akurat wtedy przyszła na świat. I to dwa dni przed decydującym o mistrzowskim tytule meczem ze Śląskiem Świętochłowice. Wygrana w tym spotkaniu dawała gorzowianom praktycznie złoty medal.

- Oczywiście mając dwa dni nie mogłam być z mamą na tym spotkaniu, ale potem powiedziano mi, że nawet spiker podzielił się z kibicami  informacją, że o to Wojciech Jurasz został ojcem, gdyż na świat przyszła córka – mówi dalej pani Katarzyna, a jej mama dodaje, że zaraz po meczu do szpitala, gdzie jeszcze leżała z malutką Kasią w odwiedziny zajrzała cała drużyna.

- Wszyscy niesamowicie szczęśliwi władowali się na porodówkę z goździkami, bo musieli zobaczyć mnie i Kasię – śmieje się pani Julia.

Archeolodzy w akcji

Po zdobyciu mistrzostwa Polski w 1969 roku radość w Gorzowie była bardzo duża, co zrozumiałe. W rodzinie Juraszów jeszcze większa, bo malutka Kasia zdrowo weszła w czas niemowlęcy. Radosny z tego powodu tata 9 listopada pojechał jedne z lepszych zawodów w swojej karierze. Na gorzowskim torze odbyły się Mistrzostwa Federacji STAL i Jurasz zdobył 14 punktów. Tyle samo co Migoś. O zwycięstwie zadecydowała bieg dodatkowy.

- W niezwykle emocjonującej walce, potwierdzającej wspaniałe opanowanie techniczne jazdy, Migoś wyprzedził Jurasza i zajął pierwsze miejsce, zdobywając tytuł mistrza i puchar przewodniczącego ZG ZZM – napisała nazajutrz lokalna prasa.

Wojciech Jurasz pozostawił za sobą trzeciego Andrzeja Pogorzelskiego i wielu innych niezłych zawodników z takich klubów, jak Zgrzeblarki Zielona Góra, Motor Lublin, Stal Toruń i Stal Rzeszów.

Wojciech Jurasz (z lewej) w Anglii w 1970 roku razem z Andrzejem Wyglendą (w środku) i Ryszardem Dziatkowiakiem

Wiosną następnego roku Wojciech Jurasz pojechał z całym zespołem Stali do Wielkiej Brytanii na pięć meczów towarzyskich. Najlepiej poszło mu w Poole, gdzie w czterech biegach zdobył siedem punktów, a Stal wygrała 47:31.

- Najbardziej cieszył się jednak ze swoich czterech punktów w Halifax, bo to one zadecydowały o wygranej drużyny 40:38 – zwraca uwagę pani Katarzyna.

Karierę zakończył w 1972 roku, w chwili, kiedy zarząd klubu już mocno postawił na całą grupę młodych zawodników. Nie obraził się jednak na żużel, bo nie miał powodów. Kochał ten sport i do końca życia chodził na mecze.

- Był co prawda taki okres, że nie zawsze klub doceniał starszych zawodników i nie zawsze fundował im karnety, ale jakoś sobie radził. I kiedy był na meczach, zawsze uśmiechał się pod nosem na widok zawodników kopiących sobie koleiny przed startem. Ojciec na nich zawsze mówił ,,archeolodzy’’ – śmieje się jego córka, która często chodziła z nim na stadion przy ul. Śląskiej.

Długo walczył z chorobą

Jak wielu innych żużlowców Wojciech Jurasz pracował w Ursusie. Jeździł tam lokomotywą  i złościł się, jak wołano na niego ciuchciowy. Pytał się wtedy, czy gdziekolwiek zapisano istnienie takiego zawodu. Z czasem odszedł z Zakładów Mechanicznych. Przez kilka lat pracował w Puławach oraz Policach przy czyszczeniu kotłów. Tam też pewnego razu nabawił się zapalenia płuc, a w konsekwencji nowotworu. Potem jeszcze powrócił do Ursusa, gdy trzeba było pomóc, choćby przy przetoczeniu wagonów, wystarczył jeden telefon i był pod ,,ręką’’.  

Od lewej: Jerzy Jurasz (brat Wojciecha), Wojciech Jurasz, Edmund Migoś, Andrzej Pogorzelski, Ryszard Dziatkowiak i Krzysztof Jurasz (syn Jerzego) 

 

Żużel pomagał mu też w walce z ciężką chorobą. W sumie przez 15 lat borykał się z rakiem. Kiedyś do Gorzowa przyjechał onkolog ze Szczecina, który prywatnie był kibicem żużla i gdy zorientował się, że Jurasz przez lata jeździł w Stali od razu zaczął z nim rozmawiać językiem sportowym. ,,To co panie Wojciechu, przed panem kolejny bieg, który trzeba wygrać’’ – powiedział mu wprost.

- Dla mnie, jako córki walczącej o każdy kolejny dzień życia ojca, było to ważne – przyznaje pani Katarzyna. - Bałam się, że jak dowie się, iż ma złośliwego raka to szybko się podda. Nigdy na szczęście nie dowiedział się o tym, dzięki czemu długo walczył z pozytywnym skutkiem. Do ostatnich dni chodził na żużel. Pamiętam, jak jeszcze poszedł na mecz, po którym Stal awansowała do Ekstraligi. Zmarł dwa i pół miesiąca później. Zdążyłam mu w Internecie pokazać zdjęcia z przebudowy stadionu, bo akurat pojawiły się kubełki w żółto-niebieskich kolorach. Nie zdążył na nich usiąść, podobnie jak nie zobaczył już rozświetlonego przez  jupitery stadionu...

Wojciech Jurasz odszedł 18 grudnia 2007 roku. Razem z synem spoczywa na gorzowskim cmentarzu. Z natury był człowiekiem pogodnym, energicznym, a przede wszystkim otwartym do ludzi. Był bardzo lubiany przez kolegów w zespole, ale także kibiców, gdyż imponował walecznością na torze i pracowitością w warsztacie. W sumie ze Stalą Gorzów sięgnął po sześć medali drużynowych mistrzostw Polski. Wspomniany złoty w 1969 roku oraz pięć srebrnych w latach 1964-66, 68 i 1971. Był solidnym zawodnikiem drugiej linii, zwłaszcza na własnym torze. Wystąpił w 109 spotkaniach ekstraklasy, w których zdobył 283 punkty.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x