Przełożyć ligową inaugurację? Warto to już rozważyć

2018-03-26, Żużel

Z wielkim trudem wystartował tegoroczny sezon żużlowy na polskich torach.

Zaczęło się w sobotę w Gdańsku, a w niedzielę oglądaliśmy zawody w Toruniu. W obu przypadkach warunki torowe były – co trzeba pochwalić - bardzo dobre jak na okoliczności pogodowe, z jakimi trzeba było się zmierzyć w ostatnich dniach. Dzięki temu żużlowcy spokojnie mogli przejechać zawody. Emocji było jednak jak na lekarstwo. I to przynamniej z trzech powodów. Brak znaczącej stawki sportowej, pierwsze tak naprawdę jazdy spod taśmy nie sprzyjały twardej walce i wreszcie słabiutka frekwencja nie wyzwoliła tej dodatkowej porcji emocji na trybunach i energii u żużlowców.

Moim zdaniem obie imprezy powinny być jednak przełożone. W późniejszym terminie, kiedy zawodnicy byliby lepiej ,,rozjeżdżeni’’, na trybunach byłoby cieplej, byłaby szansa na podniesienie jakości sportowej zawodów i ich prestiżu u kibiców. Organizatorzy uznali inaczej i mówi się trudno. Decyzję należy uszanować, co nie znaczy zgadzać się z nią, a temat należy zamknąć, bo nic już nie zmienimy. Lepiej spojrzeć w przyszłość, ale ta najbliższa trochę martwi.

Jak wiadomo, zdecydowana większość polskich torów nie jest jeszcze zdatna do normalnych treningów, a te które są, jak choćby w Gorzowie, nie prezentują jeszcze odpowiednio wysokiej jakości. Powód? Duża wilgotność. Znajdująca się głębiej w strukturze toru woda bardzo długo była zamarznięta, teraz powoli wychodzi na wierzch. To normalne u progu wiosny, ale kłopot w tym, że jedynie kalendarzowa wiosna ma się dobrze. Ta właściwa zaś nie może jakoś się przebić i ustabilizować. I dlatego ta woda nie może wyparować w miarę szybko. Potrzebnych jest kilka dni ciepła, ale na razie te okienka pogodowe przypominają te spod K2. Są zbyt krótkie, żeby można byłoby coś rozsądnego zrobić z torami, nie mówiąc już o organizowaniu sparingów. Terminy kolejnych imprez zbliżają się w ekspresowym tempie, a najbliższe prognozy nadal nie sprzyjają rozgrywaniu spotkań towarzyskich i kalendarzowych imprez. Niektóre już zostały odwołane, jak eliminacje i finał Złotego Kasku. I bardzo dobrze, bo nie ma sensu czekać i się stresować.

Zachęcam, żeby przynajmniej gorzowscy kibice nie spoglądali w prognozy pogody na najbliższy tydzień. Nie są one bowiem optymistyczne. Powiem więcej. Są fatalne. Sporo planowanego deszczu, niskie temperatury, nie tylko nocą, nie są dobre dla bezpiecznego przygotowania toru, a przecież w niedzielę czeka nas memoriał Edwarda Jancarza. Znając trenera Stanisława Chomskiego i toromistrza Jarosława Gałę jestem przekonany, że są oni w stanie z torem poczynić cuda, żeby tylko był on bezpieczny na niedzielne ściganie. Warunek? Nie może padać. I to nie tylko w niedzielę. Na razie portale pogodowe wskazują zaś na spory deszcz, ale to się może jeszcze zmienić. Liczymy, że tak się stanie, choć…

Na pewno najlepszym pomysłem byłoby przesunięcie memoriału Jancarza o tydzień, ale wcześniej musiałaby zostać przełożona inauguracja ligowa, w co trudno jednak uwierzyć. Naprawdę warto jednak już rozważyć ten postulat. Nie czekać. Władze PGE Ekstraligi mają rozpatrzyć taką propozycję prawdopodobnie dopiero po świętach, ale wtedy pogoda może już sprzyjać ściganiu. Otwartym pozostanie jednak pytanie, czy zawodnicy będą odpowiednio przygotowani do sezonu, skoro obecnie bardzo mało trenują i praktycznie nie ścigają się spod taśmy? Trzeba wierzyć, że zarząd Ekstraligi Żużlowej, w porozumieniu z działaczami klubowymi, podejmą rozsądną decyzję, ponieważ nikt nie chciałby oglądać na inaugurację bojaźliwie i ostrożnie jeżdżących zawodników w obawie przez złapaniem kontuzji. Bo jednak to liga jest motorem napędowym całej dyscypliny i wszystko powinno zostać pod nią podporządkowane. Dlatego zawodników do walki powinno się wypuścić dopiero wtedy, kiedy wszyscy będą na sto procent przygotowani.

Robert Borowy