2017-08-02, Żużel
Poznaliśmy szczegóły dotyczące wczorajszego wypadku w lidze szwedzkiej, w którym ucierpieli Martin Vaculik i Max Fricke.
Jak relacjonuje menadżer Elit Vetland Mikael Wirebrand, to naprawdę cud, że Martin Vaculik wyszedł z karambolu bez poważniejszych urazów. Siła uderzenia Słowaka i Australijczyka w ogrodzenie była tak duża, że trzeba było wymienić dwa segmenty dmuchanej bandy, a motocykl Vaculika praktycznie nadaje się tylko do kasacji.
- Martin ma poważne rany na dłoni, ucierpiało również kolano, ale po szczegółowych badaniach okazało się, że nie doszło do żadnych złamań – powiedział Mikael Wirebrand na łamach Vetlandy Posten. Sam zawodnik zamieścił na swoim profilu FB zdjęcie kontyzjowanej dłoni.
Do wypadku doszło w siódmym biegu. Zawodnicy opuścili tor w karetce. Słowak pozostał w parkingu, Fricke pojechał od razu do szpitala. Po meczu również Vaculik udał się do lecznicy na szczegółowe badania.
Martin Vaculik poinformował dzisiaj rano, że jest w drodze na Słowację i tam będzie kontynuował leczenie oraz rehabilitację. Wierzy, że w ciągu kilku dni powróci do ścigania. Mikael Wirebrand nieco tonuje te nastroje, twierdząc iż tego rodzaju rany mogą zagoić się w kilka dni, ale i w kilka tygodni.
- Niesamowite jest to, że tak groźnie wyglądający wypadek zakończył się bez naprawdę poważniejszych urazów – dodał menadżer lidera szwedzkiej Elitserien.
Dużo gorzej wygląda sytuacja z Maksem Frickem. Australijczyk doznał pęknięcia piątego i szóstego kręgu szyjnego, co może wiązać się z zakończeniem przez niego tegorocznych startów. Jak twierdzą lekarze, potrzebuje on minimum pięciu-sześciu tygodni na wyleczenie urazu, ale nawet jeżeli wszystko pójdzie sprawnie, potem dojdzie jeszcze okres potrzebny do rehabilitacji.
RB
Ostatnie żużlowe derby lubuskie mieliśmy w lipcu 2021 roku. Kibice Falubazu Zielona Góra i Stali Gorzów zdążyli się zapewne stęsknić za tymi pojedynkami.