więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Zepsute widowisko na Golęcinie. Stal nie jest tym zmartwiona

2016-09-05, Żużel

Półfinałowe spotkanie PGE Ekstraligi pomiędzy Betardem Spartą Wrocław i Stalą Gorzów miało być wielkim żużlowym świętem. Tak się jednak nie stało…

medium_news_header_15992.jpg

Gospodarze chyba za bardzo wzięli do serca wszelkie opinie ekspertów, fachowców i zwykłych kibiców, że są faworytem meczu i jedyną wątpliwością miały być rozmiary ich wygranej. W Gorzowie zresztą też nie ukrywano, że wyjazd na gościnny tor do Poznania niesie w sobie wiele stresu. Może nie u zawodników, ale u działaczy, opiekunów drużyny, a przede wszystkim kibiców to już na pewno. Każdy, kto teraz twierdzi inaczej jest albo jasnowidzem, albo naprawdę wielkim optymistą. Większość mówiła jednak wprost, że szanse na wygranie są znikome, ale wierzyli w ambicję zawodników i walkę o jak najniższy wymiar kary, żeby potem spróbować w Gorzowie odrobić straty. Bo inaczej nie przyjechaliby do Poznania dopingować żółto-niebieskich. Po raz kolejny okazało się jednak, że żużel jest sportem mocno nieprzewidywalnym i dobrze, bo gdyby wszystkie spekulacje sprawdzały się na torze byłoby wyjątkowo nudno.

Tuż przed rozpoczęciem meczu wielu widzów spoglądało w niebo i na zbliżające się opady deszczu. I kiedy pojawiły się najpierw drobne krople, potem coraz intensywniejsze żużlowcy Stali jeździli z każdym biegiem coraz pewniej i szybciej. Mówienie jednak teraz, że to deszcz stał się głównym źródłem ich sukcesu jest nadinterpretacją lub nieprzemyślanym tłumaczeniem ze strony miejscowych. Kiedy opady nad stadionem w Poznaniu się nasiliły stalowcy już bardzo wysoko prowadzili, a do głosu zaczęli dochodzić właśnie gospodarze (ich podwójne wygrane w 9 i 11 wyścigu), którzy liczyli, że sędzia Krzysztof Meyze ulituje się nad nimi i szybciej przerwie mecz. Mógł to zrobić na przykład po ósmym wyścigu kiedy zarządził przerwę na równanie toru. Oznaczałoby to anulowanie wyniku i wypaczenie sportowej rywalizacji. Przypomnijmy bowiem, że po słynnym półfinale Stali z Falubazem w 2011 roku, kiedy to burza z piorunami przerwała lubuskie derby w Gorzowie już po ośmiu wyścigach (wynik 27:19 zaliczono) w regulaminie zapisano, że w play off mecz może zostać zaliczony w przypadku odjechania minimum dwunastu biegów. Nic dziwnego, że w pewnym momencie w Poznaniu wszyscy skierowali swoje oczy w stronę wieżyczki sędziowskiej. Krzysztof Meyze nie wahał się ani chwili, kazał jechać dalej i zdecydował się, po konsultacji z pozostałymi członkami jury, przerwać zawody dopiero po trzynastym wyścigu. To zapewne zmartwiło wrocławian, ale w sporcie trzeba udowadniać swoją wyższość na arenie sportowej, a nie liczyć na przychylne werdykty przy stoliku. W tej sytuacji trochę jednak zaskoczyły słowa dwukrotnego mistrza świata Taia Woffindena, który stwierdził, że już po piątym wyścigu nawierzchnia była trudna do ścigania i gdyby nie nacisk telewizji zapewne mecz zostałby przerwany. Sympatyczny żużlowiec widocznie zapomniał już na jakich torach ścigał się w Anglii.

Skoro jesteśmy przy warunkach torowych. Wrocławianie znani są, że przygotowują ,,nudną’’ nawierzchnię, wychodząc z założenia, że nie liczy się widowisko sportowe, ważny jest wynik. Pytanie tylko, czy tym razem nie przedobrzyli, bo to że będzie padał deszcz było wiadomo co najmniej od soboty. Zdaniem szefa polskich sędziów żużlowych Leszka Demskiego wszystko wskazuje na to, że nawierzchnia nie została właściwie przygotowana, przez to w pewnym momencie pod wpływem wody z nieba zaczęła się niebezpiecznie rozrywać. To efekt tego, że gospodarze za wszelką cenę chcieli jeździć na twardej i przede wszystkim suchej nawierzchni. Ich prawo, ale gdyby tor został przygotowany według przyjętych schematów opady nad Golęcinem nie doprowadziłyby do szybkiego powstania niebezpiecznych miejsc na torze. Nie ma oczywiście co teraz gdybać, a należy poczekać na werdykt władz ligi, które zapewne zajmą się tą sprawą. To był przecież półfinał rozgrywek, kibice zapłacili po 45-50 złotych za bilety, wielu innych zasiadło przez telewizorami i obiektywnie oceniając wszyscy obejrzeli wyjątkowo nudne spotkanie, nie promujące najsilniejszej ligi świata.

To, że żużlowcy Stali zdominowali spotkanie najbardziej oczywiście ucieszyło ich kibiców. Zwycięzcy rundy zasadniczej pokazali również wrocławianom, że w tym sezonie wyraźnie nad nimi górują. Styl, w jakim podopieczni trenera Stanisława Chomskiego zlali miejscowych był bardzo wstydliwy głównie dla tych drugich. Sprawiali oni wrażenie, jakby kompletnie nie przygotowali się do najważniejszego pojedynku w sezonie ligowym. I to wrocławianie stali się sprawcami jednego najsłabszych meczów w całych rozgrywkach. Szkoda, bo to przecież lubiany i ambitny zespół.

Wynik meczu ze stadionu w Lasku Golęcińskim rozstrzyga sprawę awansu Stali do wielkiego finału, choć trener Stanisław Chomski ma inne zdanie. Oczywiście, to jest sport, wiele rzeczy może się jeszcze wydarzyć, ale musiałyby być one powiązane z jakimś kataklizmem. Dlatego w Gorzowie już rozprawia się, z kim Stal pojedzie w wielkim finale? I tu mamy na razie zaskoczenie. Jeszcze w niedzielne popołudnie wydawało się, że murowanym kandydatem do finału jest Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra, ale żużlowcy Get Well Toruń byli innego zdania i na własnym torze wygrali 50:40. Mieli szansę na jeszcze wyższe zwycięstwo, lecz pokpili sprawę w ostatnim biegu, który przegrali podwójnie.

Dziesięć punktów to dużo i mało. Biorąc pod uwagę wyższą pozycję zielonogórzan po rundzie zasadniczej torunianie mogą pozwolić sobie na nie wyższą porażkę niż dziewięć oczek. W praktyce muszą zdobyć 41 punktów. Łatwo nie będzie, zważywszy że w Toruniu tak naprawdę dobrze jechało tylko dwóch zielonogórzan – Jason Doyle i Piotr Protasiewicz. Kompletnie rozczarowali pozostali, w tym Patryk Dudek, Krystian Pieszczek i Jarosław Hampel, choć ten ostatni dopiero co wrócił na tor po 15-miesięcznym leczeniu złamanej nogi. Jeżeli na swoim torze Falubaz nie popełni zbyt wielu błędów powinien odrobić straty, a wtedy 18 i 25 września czekają nas lubuskie derby o mistrzostwo Polski.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x