Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Gospodarka »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Nowy pieniądz, który nazwano CO2

2021-06-04, Gospodarka

UE zmusza nas do likwidacji kopalni oraz elektrowni Turów i do podwyżki cen prądu.

medium_news_header_30584.jpg

Przez ostatnie 10 lat żyliśmy tematem, czy i o ile podrożeje energia elektryczna. Prąd w Polsce w końcu podrożał i jest jednym z najdroższych w UE. Koszt energii decyduje o tempie rozwoju, o cenach innych artykułów oraz o naszym poziomie życia. Wydawało się, że jeśli chodzi o kwestię energii, to nic nas już nie może zaskoczyć. A tu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej 21 maja br. przychylił się do wniosku Czech i jednoosobowo, głosem socjalistki Rosario Silvy de Lapuerta z Hiszpanii, nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia węgla w kopalni Turów. Nie wzięto przy tym pod uwagę, że tym węglem Polska zasila elektrownię, która z kolei dostarcza energię kilku milionom Polaków i daje prace dziesiątkom tysięcy ludzi.

Elektrownia Turów ma siedmioprocentowy udział w polskim bilansie energii elektrycznej. Jej wyłączenie spowodowałoby ogromne problemy na rynku polskiej energetyki, z kryzysem społecznym włącznie. Prąd trzeba by było dokupić w Niemczech, z kopalń niedaleko Turowa, ale jego cena byłaby wówczas kilka razy wyższa i spowodowałaby wzrost cen energii w Polsce. Sytuacja jak za czasów rządów liberałów sprzed roku 2015…

Przypomnę ten cenowy incydent, o którym pisałem w EchoGorzowa.pl. ze stycznia 2019 r. Wtedy atakowano nas emisją CO2, a teraz próbują nam zlikwidować kopalnię węgla brunatnego niezbędnego dla elektrowni w Turowie.

Kilkanaście lat temu podobne gremia oskarżały nas o to, że Polska jest głównym trucicielem Europy. To prawda, że odziedziczyliśmy po tzw. realnym socjalizmie ziejący trującymi kominami przemysł, kotłownie opalne węglem marnego gatunku oraz miliony mieszkań ogrzewanych „kopciuchami”. To trucicielstwo określono wtedy ilością emisji CO2, a nie ilością pyłów wyziewanych z kopcących kominów i starych samochodów z Zachodu.

Ale tych dawniejszych kominów już prawie nie ma, ciepło do większości domów w Gorzowie doprowadzono, także w ramach „Kawki”, a kopcące piece zlikwidowano. W ogóle znikły przemysłowe kominy dawniejszego przemysłowego Gorzowa oraz z całej przemysłowej Polski. UE ciągle chce nas karać i zmuszać do podwyżki cen prądu za nadmiar CO2. Było i jest jasne, że to przyhamuje nasz rozwój – i w końcu chyba o to najbogatszym w UE chodzi...

Rząd Mateusza Morawieckiego szukał wyjścia, aby do podwyżki cen prądu nie doprowadzić, i znalazł 9 mld zł w budżecie Polski na dopłaty. Przeszukałem wiele gazet i portali, począwszy od 2007 r., i trafiłem na ślady tej przyczyny związane z tzw. ocieplaniem się klimatu. Był to tzw. pakt klimatyczny, z którego wycofały się państwa emitujące największe ilości CO2, choćby USA, Chiny, Indie i kilka innych szybko rozwijających się. Wielka Brytania opuściła UE i też nie chce płacić haraczu cieplarnianego.

W tym czasie kilka państw starej UE z dużym wyprzedzeniem rozwinęło ogromny przemysł urządzeń energii tzw. odnawialnej i niskoemisyjnej, stawiając państwa środkowoeuropejskie w kolejce do technologii obniżających emisję gazów cieplarnianych. Powstał problem: jak te europejskie i inne państwa przymusić do zakupu ich nowych technik energii odnawialnej? I wymyślono: temu ma służyć nowy pieniądz, który nazwano CO2.

A wszystko zaczęło się od przyjętego przez polski Rząd paktu klimatycznego w 2008 r. Po objęciu władzy przez koalicję PO-PSL Polska była jednym ze światowych liderów w redukcji COi innych tzw. gazów cieplarnianych. Konieczność redukcji emisji tych gazów zapisano w konwencji klimatycznej w protokole z Kioto, w którym ówczesny Rząd polski zobowiązał się, że w latach 2008-2012 zmniejszy emisję CO2 o 6% w stosunku do bazowego roku 1988.

Tymczasem do roku 2005 Polska już zmniejszyła emisję dwutlenku węgla o 31,9% i stała się światowym liderem walki z tzw. ociepleniem klimatu. Tak się stało dlatego, że w wyniku transformacji gospodarczej Balcerowicza na potęgę likwidowano polskie przedsiębiorstwa lub je za bezcen sprzedawano. W związku z tym kominy przestały dymić, kotłownie opalane węglem oraz piece hut i cementowni wygaszono, a gorzowski Stilon, Silwanę, Ursus i Roszarnię zlikwidowano. Upadł wtedy cały przemysł wraz z kopcącymi kominami. Hodowla bydła i trzody zmniejszyła się o ponad połowę i nie było powodu, aby na wsi za produkcję gazu obciążać zwierzęta. Zostali tylko ludzie na bezrobociu, którzy, jak podają wielce uczeni, też CO2 wytwarzają, no a z ludźmi co zrobić?

I tak Polska zmniejszyła wydalanie CO2 do atmosfery o 1/3 i wypracowała ogromny zapas emisyjny, sięgający ponad 500 mln ton dwutlenku węgla. Mogliśmy już wtedy solidnie na tym zarobić 8 mld zł, po ówczesnej cenie 16 euro za tonę CO2. Dzisiaj ta cena wzrosła do gigantycznej kwoty 42 euro za tonę i zysk z tego tytułu byłby kilkakrotnie większy.

Ówczesny liberalny rząd miał komfortową sytuację i mógł zarobić wielkie miliardy na polityce klimatycznej. Na konferencji w 2007 r. na wyspie Bali nie zajął w tej sprawie korzystnego dla Polski stanowiska, a następnie w Brukseli zgodził się zmniejszyć w Polsce emisję C o 20% w latach 2013-2020, co okrzyknięto wielkim sukcesem.

I może byłby to sukces, gdyby w 2011 r. nie wyszły na jaw szczegóły. Otóż Rząd polski zgodził się, by poziom dwutlenku węgla liczyć od bazowego poziomu roku 2005. W ten sposób do obniżki emisji CO2 nie wliczono osiągniętej redukcji w latach 1988-2005, która to redukcja po likwidacji polskiego przemysłu już wtedy osiągnęła spadek 31,9%. Tak lekką ręką przekreślili polski dorobek klimatyczny, na którym Polska by zarobiła wielkie miliardy. Główny interes na tym ubiły Niemcy, wprowadzając na rynek wcześniej przygotowane urządzenia niskoemisyjne i energoodnawialne. I tak Polska ze światowego lidera w zmniejszaniu emisji CO2 stała się klientem technologii energii ekologicznych.

Trzeba mówić prawdę: założenia polityki klimatycznej zawarte w konkluzji Rady Europy z 2007 r., podpisane przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego za rządów jego brata Jarosława, były dla Polski korzystne, gdyż zawarto tam zgodę UE na 20-procentowy cel redukcji CO2, przy czym cele redukcyjne miały być liczone względem poziomu emisji z roku 1990. Później rząd Donalda Tuska zrobił inaczej, wbrew interesom Polski. Dzisiaj dlatego musimy co roku dopłacać już nie tylko te 9 mld zł, ale znacznie więcej haraczu za emisję CO2.

Od 2005 r. w UE zaczął działać system handlu uprawnieniami do emisji. Jego głównym celem jest tworzenie ekonomicznego przymusu dla przemysłu, aby przechodził na technologie zmniejszające ilość szkodliwych gazów, a szczególnie CO2. W walce z tzw. ociepleniem klimatu w grę wchodzą ogromne pieniądze, które zgarniają przede wszystkim Niemcy.

Żeby się rozwijać, to trzeba kupować prawa do emisji CO2 i szybko rozwijać źródła energii odnawialnej.Największe zapotrzebowanie na urządzenia energii odnawialnej oraz na prawa do emisji gazów tzw. cieplarnianych mają państwa zapóźnione, te posocjalistyczne, które próbują Zachód gonić gospodarczo. Stworzono mechanizm utrudniania rozwoju konkurentom ze środkowo-wschodniej Europy. Sprytne!

Prof. Richard Lindzen, członek Amerykańskiej Akademii Nauk, fizyk atmosfery i meteorolog, nie pozostawia suchej nitki na oenzetowskim raporcie dotyczącym ocieplania się klimatu. Profesor Szyszko  przytaczał wyniki badań naukowych, że najwięcej CO2 pochłaniają lasy i tereny zadrzewione, które do swojego rozwoju potrzebują właśnie ogromnych ilości dwutlenku węgla, aby go w procesie biosyntezy przerobić na masę drzewną, więc trzeba dbać o lasy.

Państwa z tym haraczem emisyjnym jakoś sobie poradziły, nawet kosztem swoich społeczeństw. UE postanowiła więc przetestować nowy europejski regulator w postaci decyzji Trybunału Sprawiedliwości. Po raz pierwszy jednoosobową decyzją sędzi z TSUE spróbowano zlikwidować polskie kluczowe przedsiębiorstwo, które gospodarczą działalnością zbytnio konkuruje z sześcioma niemieckimi i pięcioma czeskimi kopalniami węgla brunatnego. W dodatku ta polska kopalnia zaopatruje dużą elektrownię Turów, stanowiącą łakomy kęsek dla tych za czeską i niemiecką granicą. To ciekawe: te kopalnie niedaleko polskiej granicy są znacznie większe od tej naszej w Turowie, emitują wiele więcej CO2 i dla środowiska są bardziej szkodliwe. Tylko że Polska w swej lojalności sąsiedzkiej nie miała sumienia występować przeciwko tym czeskim trucicielom, a oni mieli… I zrobili to bez skrupułów.

Minęło pięć dni od tej haniebnej decyzji TSUE. Po rozmowie z premierem Mateuszem Morawieckim Czesi jakby zrozumieli swój sąsiedzki błąd, poddając polską kopalnię i elektrownię bezdusznej decyzji wrogo do Polski nastawionego europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Oznajmili słowami swego premiera, że zgadzają się wycofać wniosek do TSUE. To by w zasadzie likwidowało ten spór, w którym TSUE ujawniło wrogą nam twarz.

Ale teraz już nie o to tylko chodzi. Tą decyzją wobec Polski UE pokazała, że wypracowuje sobie nowy instrument panowania nad słabszymi, ustanawia nowe narzędzie podporzadkowania sobie niepodległych państw. Tworzy się nieoficjalna droga do federalizacji Europy z rządami komisarzy z Brukseli. Bo jeżeli nawet nie zamkną tej naszej kopalni, nie zlikwidują przez to naszej elektrowni, to w każdej chwili mogą ten manewr powtórzyć gdzie indziej. Przecież mogą wstrzymać budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego, przerwać z błahych przyczyn budowę Via Carpatia, wstrzymać przekop Mierzei Wiślanej, nie dopuścić do budowy elektrowni atomowej, bo może być szkodliwa dla środowiska, mogą zakazać wyrębu w naszych lasach, tak jak to już przetestowali w Puszczy Białowieskiej, którą dzisiaj zżerają korniki. Mogą wstrzymać każdą naszą inicjatywę, która zagraża ich konkurencji, jak choćby po 1989 r. polskie stocznie.

Zapoczątkowano niebezpieczny precedens, na który nie można się w żadnym wypadku zgodzić, nawet kosztem jakichś europejskich funduszy. Wolność i suwerenność, wiemy to z historii, nie ma ceny. Za tę wolność nasi dziadkowie i babcie poświęcili swoje życie, o czym pisałem w poprzednim EchoGorzowa.pl. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że ta decyzja wydana jednoosobowo przez nieprzychylną Polsce wiceprzewodniczącą TSUE, socjalistkę Rosario Silvę de Lapuerta, ma podtekst polityczny z korzyścią dla określonych państw i grup interesów.

Decyzja TSUE narusza bezpieczeństwo energetyczne Polski. Ten europejski Trybunał Sprawiedliwości nie tylko przekroczył swoje kompetencje, ale swą decyzją wymusiłby na Polsce import węgla, a może i prądu z Czech i Niemiec. Widać w ogóle jakiś niebezpieczny trend w kształtowaniu się demokratycznego trójpodziału władzy, w którym sędziowie próbują zajmować miejsce nadrzędne i decydujące, nawet dotyczące wartości fundamentalnych i konstytucyjnych. O niebezpieczeństwie sędziokracji mówił już w 2008 r. rzecznik praw obywatelskich Jan Kochanowski i zwracał uwagę, jak groźna dla państwa jest sędziokracja. Może i dobrze, że TSUE wcześniej pokazało swoje sędziokratyczne zakusy, szkoda tylko, że ofiarą musiało paść jakieś państwo, w tym pierwszym bezprecedensowym przypadku Polska.    

Augustyn Wiernicki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x