2021-06-28, Prosto z Polski
Dzisiaj (28 czerwca) rusza 134. edycja Wimbledonu, który jest najbardziej szczęśliwym i chyba ulubionym przez większość polskich tenisistów turniejem Wielkiego Szlema, chociaż rozgrywany jest na najrzadziej spotykanej trawiastej nawierzchni.
Mocno zapisał się on w sercach Agnieszki Radwańskiej i Łukasza Kubota, a my liczymy na londyński sukces w roku 100-lecia Polskiego Związku Tenisowego. Właśnie Łukasz jest jedynym reprezentantem Polski który w gronie seniorów może się pochwalić tytułem wywalczonym na londyńskiej trawie, a zdobył go z Brazylijczykiem Marcelo Melo w 2017 roku. Był to jego drugi wielkoszlemowy triumf, po zwycięstwie w Australian Open 2014 ze Szwedem Robertem Lindstedtem.
- Wimbledon, to Wimbledon, po prostu, trudno coś dodać. To świątynia tenisa, z całą wyjątkową otoczką, białymi strojami, wyjątkową etykietą i niezmiennymi obyczajami. Pod każdym względem różni się od innych turniejów. Zawsze chciałem go wygrać, to było moje największe marzenie i zawsze to był dla mnie najważniejszy turniej w kalendarzu. Zanim odnieśliśmy zwycięstwo razem z Marcelo udało mi się wejść do prestiżowego "The Last 8 Club", kiedy awansowałem do ćwierćfinału w singlu w 2013 roku. To był wielki honor i zaszczyt, ale też nigdy nie zapomnę tamtego polskiego ćwierćfinału, w którym przegrałem z Jerzym Janowiczem. mam w sercu wiele wspomnień, radości, które sprawiają, że Wimbledon zawsze będzie dla mnie najważniejszy - wspomina Kubot.
Łukasz na jesieni rozstał się z Melo, po blisko pięcioletniej wspólnej grze i zdecydowanie najlepszym okresie w karierze, pełnym sukcesów i awansem na pierwsze miejsce w rankingu ATP Tour deblistów. Po kilku miesiącach mniej udanych startów z innymi partnerami, Polak i Brazylijczyk znowu wystąpią razem na wimbledońskiej trawie. Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, by w roku jubileuszu Polskiego Związku Tenisowego powtórzy sukces sprzed czterech lat.
Wspominany przez Kubota rok 2013 na londyńskich kortach przyniósł nie tylko polski ćwierćfinał i awans Janowicza do półfinału, w którym w czterech setach walczył ze Szkotem Andym Murrayem. Również do 1/2 finału dotarła wówczas Agnieszka Radwańska, pokonana w zaciętym trzysetowym meczu przez Niemkę Sabine Lisicki. Ten wynik był jednak pewnego rodzaju niepowodzeniem krakowianki, bo w finale czekała już Francuzka Marion Bartoli, z którą miała bilans meczów 7-0 i nie oddała jej wcześniej seta.
Po drugie, rok wcześniej Agnieszka dotarła do londyńskiego finału, pomimo gorączki, solidnego przeziębienia i zapalenia krtani. Była naprawdę blisko tytułu, bo mimo niesprzyjających okoliczności zdrowotnych stawiła zacięty opór samej Amerykance Serenie Williams, liderce rankingu WTA Tour. Powtórzyła wynik Jadwigi Jędrzejowskiej z 1937 roku.
Wimbledońska trawa była już wcześniej bardzo szczęśliwym miejscem dla Radwańskiej, bowiem w 2005 roku wygrała tam rywalizację w grze pojedynczej juniorek. W kolejnym sezonie, dzięki "dzikiej karcie" (otrzymanej w uznaniu sukcesu wśród juniorek), zadebiutowała w głównej drabince seniorskiej, zresztą miesiąc po trumfie w rywalizacji zawodniczek do lat 18 w Roland Garros.
Przed Agnieszką, zwycięstwo w juniorskim Wimbledonie odniosła Aleksandra Olsza w 1995 roku. A potem w ich ślady poszły młodsza z krakowskich sióstr Urszula w 2007 r. oraz Iga Świątek - 2018 r. Ale warto przypomnieć, że Urszula Radwańska i Olsza sięgnęły wówczas również po tytuły w deblu, grając z zagranicznymi partnerkami. Natomiast w 2006 roku do finału w kategorii do lat 18 doszedł tam Marcin Gawron.
Czy w roku 100-lecia PZT uda się któremuś z Polaków triumfować na londyńskiej trawie? Trudno przewidzieć, ale mocno trzymamy kciuki zarówno za startujących w singlu - Igę Świątek, Huberta Hurkacza i Magdę Linette, jak i w deblu za Alicję Rosolską i Łukasza Kubota. W drugim tygodniu dołączą do nich juniorzy - Maks Kaśnikowski i Aleksander Orlikowski.
Tomasz Dobiecki
Polski Związek Tenisowy
Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy intensyfikuje szkolenia dla sprzedawców alkoholu.