2023-11-25, W obiektywie
Smutek bywa znacznie bardziej skomplikowany niż mogłoby się wydawać. Za sprawą muzyki zaś bywa również znacznie piękniejszy niż można by sądzić.
Istnieją podobno badania dowodzące, że pod wpływem słuchania i odczuwania smutnej muzyki nasz mózg wytwarza endorfiny. I rzeczywiście tak właśnie było. Koncert wiolonczelowy Edwarda Elgara w interpretacji Macieja Kułakowskiego, wybrzmiewając nad wyraz szlachetnie i intymnie, przyniósł rodzaj oczyszczającej przyjemności. Każda zagrana nuta zdawała się stanowić dla solisty pretekst, by jak najpełniej podkreślić istotę Elgarowskiego smutku, a jednocześnie – by tkać z niej własną opowieść nasyconą emocjami, o których być może niełatwo mówić, ale które bywają nierzadko znacznie nam bliższe niż największa radość. Pięknym dopełnieniem tej części wieczoru był wykonany na bis przez Macieja Kułakowskiego wiolonczelowy Johann Sebastian Bach.
W części drugiej wielkie namiętności i wielka muzyka – czyli obie suity z opery Carmen Georges’a Bizeta w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Gorzowskiej pod dyrekcją Jerzego Wołosiuka. Słuchając kolejnych części w porządku dalekim od operowego, radując ucho południowymi rytmami, soczystą melodyjnością i błyskotliwą kolorystyką, nucąc w głowie kolejne żywiołowe tematy, można by właściwie zaryzykować tezę, że gdyby tak nie znać fabuły tej najsłynniejszej opery wszech czasów, prawdopodobnie wyobraźnia stworzyłaby całkiem inną opowieść. Wszak „Carmen” to historia tragiczna, ze śmiercią w finale, a tymczasem słuchając dziś tej żywiołowej, zmysłowej i czarownej muzyki, całkiem o tym zapomnieliśmy.
Piękny i emocjonalny był to koncert. Doskonałe wytchnienie dla duszy i dla głowy.
Co Państwo nucą sobie teraz? Bo ja – od kiedy wyszłam z filharmonii – niezmiennie Habanerę.
Tekst: Małgorzata Szwajlik
Zdjęcia: Karolina Tokarczyk
Na gorzowskich siatkarzy zawsze można liczyć, jak komuś się w danej chwili nudzi i postanowi zajrzeć do Areny Gorzów lub obejrzeć wyjazdowe spotkanie Cuprum Stilonu w PlusLidze.