2024-12-12, Zdrowie
Zespół oddziału noworodkowego gorzowskiego szpitala ratuje dzieci urodzone jako skrajne wcześniaki. Nawet w dwudziestym drugim tygodniu ciąży.
Laura w dniu narodzin miała zaledwie 480 g i 30 cm. Szpital opuściła po pół roku. - Jest skrajnym wcześniakiem, z wieloma problemami, po kilku operacjach chirurgicznych. Ciągle na żywieniu pozajelitowym, ale w całkiem dobrej formie - mówi z dumą dr n. med. Barbara Michalczyk, kierownik Oddziału Noworodkowego z Pododdziałem Intensywnej Opieki nad Noworodkiem. To tutaj ratowane są maluszki urodzone przedwcześnie.
Wcześniaki to mniej więcej 10 procent dzieci urodzonych każdego roku. - Całkiem spora grupa – dodaje dr Barbara Michalczyk.
Kierowany przez nią oddział noworodkowy ma III stopień referencji. To oznacza, że zapewnia opiekę na najwyższym, klinicznym poziomie. Cały czas też rozwija się na potrzeby malutkich pacjentów.
- W tym roku oddział powiększył się o jedną salę – kontynuuje dr Michalczyk. - W nowym miejscu urządziliśmy pokój zabiegowy. Mamy nową komorę do przygotowywania leków i nowoczesny system monitoringu, gdzie na jednym zbiorczym monitorze wyświetlają się parametry wszystkich dzieci. Czekamy na najnowsze urządzenie do diagnozowania i profilaktyki zakażeń, bazujące na sztucznej inteligencji. Otrzymaliśmy kapnograf, czyli urządzenie do przezskórnego pomiaru dwutlenku węgla w wydychanym powietrzu. Dostaliśmy nowy respirator, który ratuje najmniejsze, najciężej chore dzieci - wylicza.
Baza sprzętowa i warunki na oddziale to jedno, ale neonatolodzy z gorzowskiego szpitala podkreślają, że nawet najlepsza opieka medyczna nie zastąpi dzieciom bliskości rodziców. Dlatego tak duży nacisk kładzie się tutaj na kangurowanie, czyli przytulenie maluszka „skóra do skóry”.
- Kanguruje u nas i mama, i tata. Nawet wcześniaki podłączone do respiratorów. Tak przytulane dzieci szybciej dochodzą do formy, skraca się czas ich hospitalizacji, wzrasta odporność, bo kolonizują się dobrymi bakteriami - mówi nasza rozmówczyni.
Oddział noworodkowy współpracuje też z bankiem mleka ze Szczecina. Pokarm z banku jest przeznaczony dla wcześniaków, których mama jeszcze nie rozpoczęła laktacji oraz dla donoszonych ale ciężko chorych noworodków, których mama nie może dostarczyć swojego mleka na oddział.
- Traktujemy naturalny pokarm jak złoty lek. I jeśli chodzi o jego właściwości nie ma znaczenia, że jest on od innej kobiety. Jest przebadany, przewożony i przechowywany w specjalnych warunkach – tłumaczy dr Barbara Michalczyk.
Oddział noworodkowy dysponuje też urządzeniem do hipotermii. Teraz maluszki, które urodziły się w zamartwicy, będą poddawane leczeniu na miejscu, a nie w innych ośrodkach. - To bardzo ważne, bo czas w takich przypadkach jest kluczowy – dodaje szefowa oddziału.
Gorzowski oddział noworodkowy jest połączony z największym szpitalnym oddziałem, czyli ginekologią i położnictwem. Neonatolodzy asystują przy porodach i gdy tylko zachodzi taka potrzeba, noworodek natychmiast trafia na OIOM dla maluszków. To jedyna intensywna opieka dla noworodków na północy regionu. Trafiają więc na nią także dzieci urodzone w okolicznych szpitalach, w tym np. maluszki z zamartwicą, wywołaną niedotleniem okołoporodowym.
Jeszcze niedawno mali pacjenci z takim rozpoznaniem byli transportowani do innych ośrodków. Dziś już oddział prowadzi terapię na miejscu. Mowa o hipotermii, która zmniejsza śmiertelność i poprawia rozwój neurologiczny noworodków urodzonych w zamartwicy. Tę metodę leczenia stosuje się u dzieci donoszonych lub prawie donoszonych. Hipotermia polega na obniżaniu temperatury ciała malucha, co pozwala zmniejszyć konsekwencje niedoboru tlenu, co daje możliwość prawidłowego rozwoju dziecka.
- Chcemy, żeby panie które wybierają nasz szpital do rodzenia czuły, że ich maluch trafi pod dobrą opiekę. Dlatego cały czas się szkolimy i kupujemy nowy sprzęt – kończy dr Barbara Michalczyk.
Tekst i zdjęcia: WSzW w Gorzowie Wlkp.
Rok 2024 był czasem intensywnej pracy dla Rzecznika Praw Pacjenta.