2012-08-25, Nasze rozmowy
Z Arturem Radzińskim, prezesem stowarzyszenia Forum Gorzowa, rozmawia Jan Delijewski
- Co się z panem dzieje? Zawsze wszędzie było pana pełno, miał pan w każdej miejskiej czy wojewódzkiej sprawie coś do powiedzenia, a teraz pana nie ma …
- Nie jestem już aktywnym politykiem, nie jestem już radnym, ale to nie tak, że mnie nie w ogóle nie ma. Dalej działam w stowarzyszeniu, występuję w mediach i komentuję rzeczywistość. Moja mniejsza nieco aktywność wynika z tego, że muszę mocniej angażować się w swoje sprawy zawodowe.
- A może zmęczyła pana ta lokalna polityka?
- Pewnie, że ta polityka nie jest zachęcająca do aktywności, do pozytywnego myślenia o niej. W moim odczuciu Gorzów nie ma lidera, nie ma liderów i nie ma perspektyw w tym zakresie. A potrzebny jest taki lider czy liderzy, którzy powalczą o miasto, o interes tego miasta w tym województwie. Przegrywamy bowiem tak niebotyczne pieniądze z Zielona Górą, że ciężko to przeboleć.
- Nie było w pańskiej dotychczasowej postawie nazbyt wiele naiwności i nadmiernej ekscytacji tym co się dzieje w tych naszych miejskich czy wojewódzkich sprawach?
- Na początku być może było trochę naiwności z mojej strony, ale tak się dzieje, gdy ktoś dopiero wchodzi do polityki i ma czyste intencje. Teraz jednak nie uważam się za naiwnego czy ekscytującego się byle czym. Zorientowałem się na czym polityka polega, ale nie zmieniłem swoich poglądów i postawy.
- Ale trochę pan chyba przeginał ze swoją ostrością ocen i sądów?
- Nie sądzę, że przeginałem. Po prostu nazywałem rzeczy po imieniu, tak jak je widziałem i widzę. Za to chyba też chyba jestem ceniony przez wielu ludzi, w tym dziennikarzy, przynajmniej jakiejś części. W polityce, zwłaszcza jeśli ma się szczere intencje, trzeba być wyrazistym. To wynika także z mojej osobowości, charakteru. Jestem przy tym człowiekiem otwartym i szczerym, co w polityce jednak nie zawsze popłaca, a wręcz rodzi problemy. Ale tylko dzięki takiej postawie można coś zrobić, na coś wpłynąć, coś zmienić.
- Stowarzyszenie Tylko Gorzów przestało już panu odpowiadać ?
- Nie mam aż tyle czasu, by angażować się w kolejną inicjatywę polityczną, gdyż jak już wspominałem, jestem mocno zaabsorbowany swoimi sprawami zawodowymi.
- Nadal nie podoba się panu woj. lubuskie w takim kształcie jak obecnie ?
- To województwo to jedna wielka porażka Gorzowa i całego tego lobby politycznego, które powinno konsekwentnie zadbać o pozycję naszego miasta – równorzędną wobec Zielonej Góry. Tak się nie stało i nic nie wskazuje na to, że to się zmieni. Przeciwnie, jest coraz gorzej. Dlatego uważam, że im szybciej to województwo będzie rozwiązane, tym szybciej i więcej Gorzów będzie miał swoich szans chociażby w woj. zachodniopomorskim. Tam mógłby znaczyć więcej niż przykładowo Koszalin. Wtedy byłyby też większe możliwości pozyskania dużych środków unijnych z kolejnego rozdania. W obecnym układzie przegrywamy niemal wszystko.
- Jak pan patrzy na Gorzów, to co pan widzi ?
- Przede wszystkim potencjał, który nie jest wykorzystywany. A bardzo chciałbym, żeby kolejne pokolenia gorzowian myślały o tym mieście w kategoriach sukcesu, gospodarności i jako perełce architektonicznej.
- Ma pan jakieś konkretne pomysły, propozycje zmian ?
- Mam, ale musiałbym te zmiany wprowadzać osobiście, żeby teraz głośno o nich mówić. Pomysły jak pomysły, ale najważniejsi są ludzie, którzy je realizują. Ludzi myślących podobnie do mnie nie ma chyba zbyt wielu, a jeśli są, to daleko od realnej polityki, od władzy, od wpływu na władzę.
- A ci, którzy teraz są przy władzy, w radzie miasta czy zasiadają w parlamencie ?
- Trudno mi o nich coś dobrego powiedzieć, a złego nie chcę.
- Co czeka nasze miasto w najbliższych miesiącach i latach ?
- Pozorny rozwój, czyli to nie będzie tak, że miasto zatrzyma się w rozwoju, ale będzie rozwijało się znacznie wolniej niż może i powinno. Jak chociażby Zielona Góra.
- Wróci pan jeszcze do czynnego uprawiania polityki, a nie do tylko jej komentowania ?
- Chcę wrócić i zrobię to, jak tylko uporządkuje do końca swoje sprawy zawodowe i osobiste.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter