2013-11-20, Nasze rozmowy
Z Romanem Dziduchem, wiceprezesem Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, rozmawia Jan Delijewski
- Strefa powstawała w 1995 roku, kiedy jeszcze o woj. lubuskim nikt w Gorzowie nie słyszał. Skąd wziął się pomysł i dlaczego stała się kostrzyńsko-słubicka?
- Kostrzyńsko-słubicka dlatego, że inicjatywa powstała w ówczesnym zarządzie miasta Kostrzyna, którego jako młody radny byłem członkiem. Ustawa z 1995 roku stwarzała szanse na tworzenie takich specjalnych obszarów ekonomicznych, które z jednej strony dawały rozwój, z drugiej zaś skutecznie pomagały walczyć z bezrobociem. Co prawda nasze targowiska przygraniczne funkcjonowały jeszcze całkiem dobrze, ale czuliśmy, że wraz z wyrównywaniem cen po obu stronach granicy okres prosperity będzie się powoli kończył i może nam grozić olbrzymie bezrobocie. Wtedy burmistrz Marian Firszt, który uczestniczył w jakimś szkoleniu, dowiedział się o strefach i polecił mi zająć się sprawą. Mieliśmy tereny inwestycyjne, byli chętni do inwestowania, można było więc stworzyć im ku temu warunki. Sprawdziliśmy jeszcze w Suwałkach, gdzie taka strefa już działała. Upewniliśmy się, że to jest to, o co nam chodzi i wzięliśmy się do dzieła.
- Strefa powstała jakby na zamówienie Kostrzyna i woj. gorzowskiego, ale w lubuskim też chyba ma się całkiem dobrze?
- Początek był w Kostrzynie, ale zaraz przyłączyły się Słubice, skąd pochodził ówczesny wojewoda Zbigniew Faliński. Później doszedł skarb państwa, który w imieniu wojewody reprezentował wtedy Jerzy Korolewicz i powstanie strefy stało się faktem, a dalej już się potoczyło. Powstanie województwa lubuskiego powiększyło nasze możliwości działania, ale też zapotrzebowanie samorządów lokalnych na tego typu aktywność gospodarczą okazało się bardzo duże. Stąd w tak w wielu miejscach powstały nasze podstrefy
- I województwu KSSSE ciągle jest jeszcze potrzebna?
- Nie tylko województwu lubuskiemu, ale także sąsiednim. Inaczej nie byłoby nas tam.
- Województwo lubuskie było wam za małe, że strefa weszła na tereny woj. zachodniopomorskiego, wielkopolskiego?
- Pojawiliśmy się tam, bo w tych województwach nie było specjalnych stref ekonomicznych, a było duże zapotrzebowanie. Zarówno ze strony samorządów, jak i inwestorów, którzy mają swoje wymagania, jeżeli chodzi o miejsce, o dostęp do specjalistycznej kadry, dróg transportu, firmy kooperujące itd.
- To gdzie są granice rozwoju KSSSE?
- Umowną granicę wyznacza pomoc publiczna udzielana firmom inwestującym w strefie, która zmniejsza się stosownie do poziomu PKB Polski w stosunku do średniej Unii Europejskiej. Im większy będzie PKB naszego kraju, tym mniejsze będą te korzyści dla inwestorów. Ta pomoc państwa już w tej chwili jest zmniejszona, a od 2014 roku będzie pomniejszona o kolejne 15%.
- Tymczasem barierą rozwoju w samym Kostrzynie jest brak obwodnicy, mostu na Odrze łączącego z Niemcami. Jakie są szanse, że w najbliższych latach to się zmieni?
- Rozmowy o budowie nowego mostu granicznego w Kostrzynie trwają kilkanaście lat i na razie nic z tego nie wynika. Dzisiaj z Kostrzyna wyjeżdża dziennie około tysiąca TIR-ów, bo prawie 70% całej produkcji w strefie jedzie na zachód Europy i to odbywa się właśnie samochodami, które musza nadkładać drogi do Świecka. Nowy most był ostatnio tematem specjalnej konferencji, z udziałem władz województwa i przedstawiciela rządu. Wszyscy są zgodni, że most służyć będzie nie tylko miastu, strefie, ale całej północy regionu i części woj. zachodniopomorskiego, bo znacznie skróci się droga chociażby do Berlina, gdyż na stukilometrowym odcinku granicy nie ma teraz towarowego przejścia granicznego a już dawno powinno być. Rzecz w tym, by te deklaracje i zapewnienia przełożyły się na konkretne działania państwa i wojewódzkiego samorządu, który wpisał budowę tego mostu do strategii rozwoju województwa w latach 2014-2020
- Władze województwa są wystarczająco zdeterminowane, by w tym pomóc?
- Szczególnie mocno jest w to zaangażowany wojewoda oraz władze lokalnych samorządów w północnych powiatach. Dla nich, dla rozwoju tych ziemi, ten most ma kapitalne znaczenie. Natomiast samorząd województwa mógłby bardziej przyłożyć się do sprawy, bo nie widać tu jego zaangażowania. O jego stosunku do pomysłu budowy tego mostu najlepiej świadczy to, że na wspomnianej konferencji nie było żadnego przedstawiciela Urzędu Marszałkowskiego z Zielonej Góry.
- Jako radny sejmiku nie ma pan na to wpływu?
- Zdawać by się mogło, że będąc w koalicji rządzącej mogę wiele zdziałać, ale nie mogę. Niby jest zrozumienie dla tego co mówię, ale w praktyce niewiele z tego wynika. Tłumaczenie jest takie, że ten most leży w gestii państwa i struktur państwowych a nie samorządu województwa. Mimo wszystko oczekiwałbym bardziej zdecydowanych działań ze strony pani marszałek i zarządu.
- W sprawie przyszłorocznego budżetu radni sejmiku będą mieli dużo do powiedzenia?
- Na przychody właściwie żaden, bo większość pieniędzy jest „znaczonych” a wpływy ze sprzedaży są niewiadomą. Będziemy więc decydować o wydatkach, ale i tu pole do popisu nie będzie zbyt duże, gdyż z jednej strony są ogromne potrzeby, z drugiej zaś ograniczone możliwości. A przy tym każdy ciągnie w swoją stronę i silniejsza strona bierze więcej.
- To jaki ten budżet na 2014 rok ma być, jaki będzie?
- Można go różnie nazywać, ale jeśli brakuje pieniędzy na inwestycje, które powinny być zrealizowane a nie będą, to na pewno stanie się budżetem niedosytu. Oczekuje, że będzie chociaż stosownie do potrzeb i proporcjonalnie dzielił środki na całe województwo, bo z tym różnie bywa.
- 15 lat woj. lubuskiego jest jednym wielkim sukcesem, jak ostatnio słyszymy?
- Pamiętając o tym z jakiego poziomu rozwoju startowaliśmy, jaki potencjałem dysponujemy, to z pewnością te 15 lat należy uznać za sukces. Są jednak obszary, dziedziny, w których trzeba mówić o porażkach, niespełnionych oczekiwaniach. W milionowym województwie, jak nasze, nie można mieć wybujałych ambicji, nie można zbyt wiele oczekiwać.
- A dopuszczenie do olbrzymiego zadłużenia, a następnie przekształcenie gorzowskiego szpitala publicznego w spółkę prawa handlowego, to sukces czy może jednak porażka samorządu województwa?
- Niewątpliwie to zadłużenie było porażką poprzednich samorządów i tu nie ma nad czym dyskutować. W tej sytuacji i przy tych możliwościach prawnych przekształcenie było jedynym ratunkiem. Żeby jednak stwierdzić czy było to sukcesem musimy poczekać przynajmniej kilka lat.
- Dziękuje za rozmowę
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter