2014-04-09, Nasze rozmowy
Z ppłk dypl. Lucjanem Jopkiewiczem, komendantem Wojskowej Komendy Uzupełnień w Gorzowie, rozmawia Ryszard Romanowski
- Zniknęły jednostki wojskowe, a przecież wojsko w Gorzowie było od zawsze. Wielu szczególnie starszych mieszkańców twierdzi, że było jakoś inaczej, bezpieczniej, a i wiele uroczystości wyglądało poważniej i donioślej. W wojsku też występuje taka nutka nostalgii?
- Pod koniec lat dziewięćdziesiątych, zgodnie z decyzją naszych przełożonych w Gorzowie Wlkp. zostały rozwiązane dwie jednostki wojskowe. Stopniowe zmniejszanie liczebności armii dotknęło również garnizon w Gorzowie Wlkp. Na pewno decyzja ta była dogłębnie przemyślana. W efekcie nie ma w mieście Czwartej Brygady Saperów i Brygady Zmechanizowanej. Została Wojskowa Komenda Uzupełnień i Wojskowa Pracownia Psychologiczna.
- Zniknęły jednostki i chyba zmieniło się nieco postrzeganie wojska. O ile przed rokiem dziewięćdziesiątym młodzież traktowała służbę zasadniczą jak dopust boży, to teraz coraz częściej właśnie służba wojskowa staje się dla młodych sposobem na życie. Zjawisko to zapewne szczególnie jest widoczne w WKU?
- Oczywiście, od dłuższego czasu widzimy taką tendencję. Młodzież chce wstępować w szeregi Wojska Polskiego. Obecnie możliwość przeszkolenia daje służba przygotowawcza. Podczas niej przyszli szeregowi spędzają cztery miesiące w ośrodkach szkolenia. Chętnych nam nie brakuje. Kolejną formą są funkcjonujące od kilku lat Narodowe Siły Rezerwowe. Trafiają tam osoby przeszkolone w służbie przygotowawczej, jak również wszyscy żołnierze rezerwy, którzy chcą służyć w siłach zbrojnych. Warto przypomnieć, że żołnierzem rezerwy jest osoba, która złożyła przysięgę wojskową i została przeniesiona do rezerwy po zwolnieniu z czynnej służby wojskowej, w tym z zawodowej służby wojskowej lub ze służby kandydackiej, jeżeli w dalszym ciągu podlega obowiązkowi służby wojskowej.
- Mimo wszystko wojsko stawia wysoką poprzeczkę kandydatom
- Wojsko zawsze stawiało wysoko poprzeczkę kandydatom do służby zawodowej. Obsługiwanie konkretnego, coraz bardziej zaawansowanego technicznie sprzętu w jednostce wojskowej wymaga wiedzy i wysokich umiejętności. Osoby powołane do służby jako szeregowi zawodowi są kierowane na specjalistyczne kursy. Wielu rzeczy nie można nauczyć się wcześniej nigdzie indziej. Wiele umiejętności jest bardzo specyficznych i można je opanować jedynie na organizowanym przez wojsko szkoleniu.
- Jak dużo osób zgłasza się do służby i czy każdy młody człowiek może zostać żołnierzem?
- Obecnie mamy ponad 200 osób chętnych do służby przygotowawczej. Oczekują one na powołanie do służby przygotowawczej. Czas wpłynięcia dokumentu decyduje czy dana osoba będzie powołana na turnus w styczniu, maju lub wrześniu danego roku kalendarzowego. Są to czteromiesięczne turnusy szkoleniowe służby przygotowawczej. Nikt nie zamyka drzwi przed chętnymi. Jednakże liczba zadań nie jest na tyle duża, aby po miesiącu lub dwóch od złożenia wniosku można było powołać do tej formy służby wojskowej.
- Jak długo trzeba czekać?
- Jest to bardzo różnie. Jeżeli mamy specjalności deficytowe, np. kierowca kategorii C lub C+E to wniosek może oczekiwać miesiąc, najdłużej dwa. Podobna sytuacja dotyczy ratowników medycznych. W przypadku prostych funkcji, ze względu na bardzo dużą ilość wniosków, chętni muszą uzbroić się w cierpliwość.
- Powstaje coraz więcej grup rekonstrukcyjnych i paramilitarnych. Namiastkę ćwiczeń wojskowych organizują harcerze. Kolekcjonerzy nie szczędzą pieniędzy na sprzęt z wojskowego demobilu. Jaki jest do tego stosunek wojska?
- Zainteresowania te przekładają się na nasze wojskowe podwórko. Podczas zlotów grup rekonstrukcyjnych promujemy służbę wojskową. Mamy swoje stoiska, przy których często dochodzi do wymiany poglądów, padają szczegółowe pytania i w efekcie często zdarza się, że goście tych stoisk składają wnioski. Szczególnie pamiętam duży zlot pod nazwą MASH organizowanym w Skwierzynie. Uczestniczymy również w wielu spotkaniach organizowanych przez stowarzyszenia działające na naszym terenie. Przynosi to efekt w postaci osób chętnych do różnych form służby wojskowej.
- Powstaje coraz więcej kolekcji urządzeń i pojazdów militarnych, można to już nazwać modą?
- Można tylko podziwiać kolekcjonerów, którzy nie szczędzą pieniędzy na stary sprzęt wojskowy, dbają o niego, konserwują i utrzymują w pełnej sprawności. Jedni zapewne robią to ze względu na wspomnienia własnej służby wojskowej, inni chcą przypomnieć jakieś dawne zdarzenia z pól walki, na pewno jest też w tym fascynacja techniką wojskową. Wspaniałe jest to, że pasjonaci dają tym urządzeniom i pojazdom drugie życie. Pasja pozwala odtworzyć ten sprzęt i pokazać go szerokiej publiczności podczas imprez. Jest to doskonała promocja służby wojskowej.
-Dziękuję za rozmowę.
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter