2017-12-27, Nasze rozmowy
Z Dawidem Kwiatkowskim, piosenkarzem rodem z Gorzowa, rozmawia Robert Borowy
- Urodziłeś się rano 1 stycznia, w chwili kiedy większość Polaków dopiero kończyła sylwestrowo-noworoczną zabawę. Czujesz, że choćby z tego powodu zostałeś skazany na rozrywkę, muzykę?
- To był mój pierwszy koncert w życiu. Dla mojej mamy chyba najważniejszy, więc mogę na to pytanie odpowiedzieć jak najbardziej twierdząco.
- A kiedy tak naprawdę zainteresowałeś się instrumentami muzycznymi, śpiewem?
- Śpiewem i instrumentami zaraził mnie brat Michał. Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze naprawdę małym dzieckiem podrzucał mi niemal pod nos płyty jego ulubionych artystów. Do tego stojące w domu pianino zawsze było otwarte i mogłem sobie coś tam pograć. Tak to wszystko się zaczęło.
- W którym momencie poczułeś, że możesz naprawdę zaistnieć na rynku muzycznym?
- Przekonanie, że to może się udać, obudził we mnie mój menadżer Igor. To było aż nie do wyobrażenia, że to, co on mi w pewnej chwili zaproponował, może być realne. Nie mówię tu o pieniądzach, tylko o tym, co razem możemy osiągnąć. I dzisiaj mogę powiedzieć, że naprawdę to osiągnęliśmy.
- Już po raz drugi zostałeś wyróżniony Europejską Nagrodą Muzyczną MTV dla najlepszego polskiego wykonawcy. Czym jest dla Ciebie to wyróżnienie?
- To najważniejsze nagrody, jakie mam na swojej półce. Myślę, że każdy muzyk chce posiadać tę ciężką planetę ze sprężyną i logiem największej stacji muzycznej na świecie. Dbam o nią jak o dziecko. Druga jeszcze do mnie nie dotarła (śmiech).
- Masz na koncie także inne wyróżnienia i nagrody. Które z nich sobie cenisz?
- Wszystkie są ważne, bo jest to docenienie tego co robię. W 2013 roku zostałem odkryciem roku Glam Awards, w następnym byłem najlepszym artystą Europy Wschodniej w konkursie MTV, dwukrotnie zostałem ulubioną polską gwiazdą w Nickelodeon Kids Choice Awards. To tylko niektóre z nagród.
- Jesteś chwalony za stały i bliski kontakt z fanami. Czy celem tego jest promocja czy po prostu lubisz tę bliskość?
- Bliski kontakt z fanami pozostał mi po tym, jak przez kilka lat pisałem dla nich bloga. Otwierałem się przed nimi, czasami zwierzałem. Urodziła się wtedy ta bliskość, o której mówisz i stała się dla mnie czymś zupełnie naturalnym. Nie jest ona udawana i marketingowo opracowywana.
- Czy istnieje dla Ciebie świat poza muzyką?
- Tak. Właśnie rozmawiamy w chwili, kiedy jestem w Krakowie. Zostałem tu dłużej po koncercie, by po prostu pospacerować, odpocząć i się wyciszyć.
- A jak w ogóle lubisz się relaksować?
- Właśnie tak. Spacer, podróż, książka i moi ludzie wokół mnie. Ludzie, z którymi jestem już od czasów szkoły.
- Twój sposób na koncentrację?
- Świece, pies na kolanach i zero muzyki. Chyba, że tworzę scenariusz nowego teledysku, to muzyka jest wtedy wskazana.
- Z kim chciałbyś spotkać się i porozmawiać?
- Jest wiele takich osób, zwłaszcza nauczycieli śpiewu. Ostatnio spełniłem swoje marzenie i spotkałem się z Deanem Kaelinem. Właśnie z takimi osobami chciałbym rozmawiać.
- Twój najszczęśliwszy dzień w życiu?
- Jeszcze przede mną.
- Mieszkasz w Warszawie, ale Gorzów dalej jest w Twoim sercu?
- Jest go bardzo dużo w moim sercu! Ostatnio ze znajomymi rozmawiałem o tym, że uwielbiam jeździć autem po ulicach, które kiedyś wydawały się takie duże i niedostępne dla Dawida, który ciągnął plecak po ziemi po całym dniu spędzonym w szkołach. Coś drapie mnie wtedy w serce i przypomina, jak beztrosko i fajnie było… Uwielbiam to miasto, dlatego, że odkryłem je całe. Nie ma terenów, których nie poznałem. No może poligon, bo tam zawsze byli ci „starsi”!
- Jesteś kibicem żużla. Znajdujesz jeszcze czas na kibicowanie żużlowcom Stali?
- Jestem z naszymi zawodnikami ,,zawsze’’. Fizycznie jestem na stadionie, jak tylko mam wolną niedzielę. Nie zdarza się to często, gdyż w moim zawodzie to właśnie weekendy są najczęściej bukowane. Ale razem z Krzyśkiem ,,Jankesem’’ Jankowskim, znanym wszystkim prezenterem Radia ESKA, kiedy możemy, wsiadamy w auto i ustawiamy GPS na Śląską.
- A co Cię najbardziej fascynuje w tym sporcie?
- Jestem pod wielkim wrażeniem podejmowanego przez każdego z zawodników wielkiego ryzyka. Chyba to najbardziej mnie kręci. No i oczywiście zapach spalin czy ten żwir we włosach (śmiech).
- Jakie szanse dajesz gorzowianom, po zmianach kadrowych, w nowym sezonie?
- No jak, jakie? Mamy na razie na koncie dziewięć tytułów drużynowego mistrza Polski. Czas na ten jubileuszowy. Będziemy 10-krotnym mistrzem. Na pewno!
- Dziękuję za rozmowę.
Fot. Jacek Kwiatkowski
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter