2019-12-11, Nasze rozmowy
Z Agatą Dusińską, prezesem Gorzowskiego Rynku Hurtowego, rozmawia Robert Borowy
- Niebawem minie pierwszy rok pani pracy na stanowisku prezesa Gorzowskiego Rynku Hurtowym. Jakie wrażenia?
- Spółka kończy rok z zyskiem, poszerzyliśmy naszą ofertę, mamy coraz liczniejsze sygnały zadowolenia ze współpracy od naszych partnerów handlowych i klientów. To wszystko mnie oczywiście cieszy i pobudza do jeszcze skuteczniejszego działania. W odróżnieniu od Wydziału Obsługi Inwestora i Biznesu Urzędu Miasta, którym kierowałam wcześniej, tu mam możliwość podejmowania samodzielnych decyzji, mogę błyskawicznie rozwiązywać powstające problemy, a zwłaszcza szybko reagować na nowe wyzwania i potrzeby, zarówno dostawców jak i klientów.
- Gorzowski Rynek Hurtowy istnieje ponad 20 lat. Miał w swojej historii dobre i trudne chwile. W jakim punkcie rozwoju znajduje się obecnie?
- To nie jest przypadek, że gorzowianie przychodzą do nas od co najmniej dwudziestu lat. Jesteśmy stałym elementem gospodarczego życia miasta, staliśmy się tradycją, którą chcemy i będziemy poszerzać i rozwijać, głównie pod kątem infrastrukturalnym. Obok rynku na naszym terenie znajduje się wiele branżowych sklepów, jesteśmy ciekawym miejscem rozrywkowym i mieścimy się w dobrej lokalizacji, do której istnieje łatwy dojazd, a do dyspozycji jest dużo miejsc parkingowych. To wszystko sprzyja dalszemu rozwojowi, zwłaszcza że naszym najbliższym sąsiadem jest największa gorzowska galeria handlowa. Nie zamierzamy ponadto ograniczać się do obszaru rynku Jerzego. Jesteśmy otwarci na uwagi gorzowian w sprawie estetyki handlu w naszym mieście. W wielu miejscach Gorzowa jest prowadzony mały handel uliczny i bardzo dobrze, ale należy go nieco uporządkować, zwłaszcza w centrum miasta. I nie chodzi o narzucanie dodatkowych nakazów, zakazów, a wprowadzenie spójności i logiki, oczywiście w porozumieniu z handlującymi. Czy na przykład na Starym Rynku nie może być warzywniaka, który funkcjonuje do godziny dwunastej, by później ustąpić miejsca kawiarnianym stolikom?
- Czy to prawda, że wszystkie hale GRH są wynajęte?
- Rzeczywiście, tak jest. Niecierpliwie czekamy na zakończenie prac remontowych, po wykonaniu których wynajmujący te powierzchnie firmy przedstawią swoją ofertę handlową.
- Jakie najważniejsze zadania udało się zrealizować spółce w 2019 roku?
- Bardzo pozytywnym zjawiskiem była reaktywacja i dalsza popularyzacja hodowli drzewka renety landsberskiej i w przyszłości dalej będziemy na to stawiać, bo jest to ważne z punktu widzenia rynku i miasta. Kolejna sprawa to jednodniowe akcje tematyczne, dotyczące promocji konkretnych wydarzeń. Dobrym przykładem niech będzie październikowy I Festiwal Dyni i Chryzantemy. Będziemy organizować takie imprezy, żeby rynek Jerzego nie kojarzył się tylko z targowiskiem; nie chcemy, aby wizyta na ryneczku zamykała się jedynie na zrobieniu zakupów, ale żeby można było tutaj porozmawiać, dowiedzieć się nieco więcej o danych towarach, uzyskać porady od specjalistów. Liczymy, że z czasem zachęcimy producentów do organizowania spotkań, wykładów na przykład na temat zdrowego stylu życia.
- A klienci są zainteresowani czymś więcej niż tylko kupnem przysłowiowej pietruszki?
- Jak nie wyjdziemy z ciekawymi propozycjami, to się nie dowiemy. Mamy same pozytywne sygnały o organizacji dodatkowych imprez. Sprzedawcy zwrócili uwagę, że ożywiając handel mogą liczyć na większe obroty. Zależy nam na zbudowaniu jeszcze większej świadomości wśród mieszkańców Gorzowa i regionu, że u nas towar pochodzi od lokalnych producentów i dostawców oraz to, że nie tylko są to warzywa i owoce, bo nasza oferta jest bardzo szeroka i ciekawa.
- Skąd moda u gorzowian na sadzenie renety landsberskiej?
- Cieszy nas, że wzbudziliśmy w mieszkańcach chęć posiadania tej małej tożsamości Gorzowa. Każda kolejna informacja o następnej transzy drzewek przygotowywanych do sprzedaży cieszyła się rosnącym zainteresowaniem. Dzwoniły telefony, ludzie rezerwowali sadzonki i zamawiali na przyszły rok. Sprzedaliśmy wszystkie przygotowane sadzonki, kupowały nawet spółdzielnie mieszkaniowe, aby posadzić na zielonych terenach w pobliżu bloków mieszkalnych. Dzisiaj to drzewko stało się znakiem rozpoznawczym naszej spółki. Zamierzamy je promować także poza granicami Gorzowa, w całym kraju, a nie wykluczamy, że i poza Polską.
- Gorzów skorzysta na promocji tej renety, skoro w nazwie jest ,,landsberska’’?
- Jabłoń musiała zostać certyfikowana jako reneta landsberska i oficjalnie musimy używać tej nazwy, ale proszę zwrócić uwagę, że równorzędnie pojawia się nazwa reneta gorzowska, gdyż pochodzi ona z jednej, tej samej miejscowości. Dawny Landsberg to dzisiejszy Gorzów, a Gorzów to dawny Landsberg. Prowadząc promocję w kraju będziemy używać nazwy reneta gorzowska, zaś za granicą reneta landsberska.
- Jako spółka zarządzacie także infrastrukturą oraz zajmujecie się porządkiem na nadwarciańskim bulwarze. Ostatnio powrócił temat niszczenia kół ratunkowych. Co można zrobić, żeby nie dochodziło do aktów wandalizmu?
- Nie jesteśmy zwolennikami straszenia - skupiamy się na ciągłym apelowaniu, tłumaczeniu i wyjaśnianiu, że te koła służą do ratowania ludzi, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Najważniejsze jest, aby mieszkańcy spacerując po bulwarze mogli czuć się bezpieczni.
- Myśli pani, że same apele pomogą?
- Liczę na to. Swego czasu na bulwarze, na ścianach mostowych filarów pojawiały się graffiti. Zaapelowaliśmy, żeby przestać niszczyć bulwar, gdyż służy on nam wszystkim i od tamtej pory nikt już niczego nie zniszczył. Liczę, że poprzez dialog można dojść do porozumienia.
- Od połowy 2018 roku na bulwarze można spożywać słabsze alkohole w określonych godzinach. Przeciwnicy tej decyzji wskazywali, że bulwar stanie się miejscem spotkań pijaczków i chuliganów. Jak to wygląda w praktyce?
- Nie odnotowujemy jakiś znaczących aktów chuligaństwa czy zdarzeń wynikających ze spożywania alkoholu w tym miejscu. Uchwała została wprowadzona w chwili, kiedy zamknięte były już restauracje i to spowodowało, że nagle pojawiło się więcej osób z piwem w ręku. Jestem przekonana, że jak na nowo zostaną otwarte restauracje w niszach, a nastąpi to niebawem, osób przychodzących na bulwar tylko po to, żeby wypić piwo zakupione w sklepie, będzie dużo mniej. Pamiętajmy również, że wcześniej alkohol był i tak spożywany, tyle że w ukryciu. Teraz przynajmniej po wypiciu piwa butelka czy puszka trafia do kosza, a nie w krzaki czy do rzeki. Dramatu nie ma, sprzątać i tak trzeba. Trudniej jest latem, ale radzimy sobie z dużą sprawnością.
- Jakie są najważniejsze cele spółki na przyszły rok?
- Zdecydowanie rozwój targowiska. Wiemy, co potrzeba najbardziej. Wśród handlowców przeprowadziliśmy ankietę, pytając się głównie o ich spostrzeżenia i oczekiwania. Zadbamy o lepsze oznakowanie i kwestie wizualne. Targowisko powinno stać się bardziej eleganckim miejscem, do którego z większą przyjemnością przyjdzie jeszcze więcej klientów. Innym zadaniem, jakie stawiamy przed sobą, będzie promocja naszych handlowców. Wielu z nich to mali producenci rolni, którzy to co wyprodukują, sprzedają na naszym targowisku, a resztę czasu spędzają w polu. Chcemy bardziej ich pokazać i jednocześnie zachęcać mieszkańców do kupowania ich produktów, które są zdrowe, świeże, smaczne i tanie.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter