2020-09-30, Nasze rozmowy
Z Jerzym Sobolewskim, wiceprzewodniczącym Rady Miasta w Gorzowie, rozmawia Robert Borowy
- Sesje rady miasta ponownie odbywają się za pomocą urządzeń zdalnych. Optuje pan za taką metodą omawiania najważniejszych spraw dla miasta?
- Nie, jestem zdecydowanym zwolennikiem sesji stacjonarnych. Sesje on-line są dla mnie bez sensu, ponieważ nie można prowadzić normalnej dyskusji. Rolą radnych jest nie tylko głosowanie i podpisywanie listy, ale przede wszystkim dyskusja nad kierunkami rozwoju miasta, nad wyborem najlepszych opcji, a tylko na normalnych sesjach można w sposób naturalny wyrazić swoje poglądy na wybrane tematy. Mówienie do monitora nie prowadzi do konkretnych ustaleń.
- To co zrobić, żeby odejść od sesji on-line?
- Można w sytuacjach rzeczywiście sporego zagrożenia epidemiologicznego tak pokierować pracami, żeby zachować najwyższy poziom bezpieczeństwa. Urzędnicy przykładowo nie muszą siedzieć na sesjach, poza tymi, którzy prowadzą sprawozdania. Radni mogą zostać rozsadzeni w sali sesyjnej w większej odległości, mogą założyć maseczki lub przyłbice. Ci zaś, którzy mają jakieś kłopoty zdrowotne mogą zostać zwolnieni, lub włączyć się do głosowania i dyskusji on-line.
- Znane jest wykonanie budżetu za pierwsze półrocze. Dziura budżetowa na razie sięgnęła około 50 milionów złotych. Stosując prostą matematyczną zasadę i mnożąc te straty przez drugie półrocze wychodzi nam, iż niedobór wyniesie około 100 milionów. Czy rzeczywiście musimy być przygotowani na tak duże straty?
- Takie przewidywania są praktycznie od maja i teraz tylko się potwierdzają, co jest niestety dla naszego skromnego jednak budżetu dużym ciosem. Zwłaszcza, że mówimy o środkach, które miały być kierowane głównie na inwestycje.
- Z czego należy w tej sytuacji zrezygnować?
- Na pewno z tak zwanych miękkich projektów i z tego już tak naprawdę zrezygnowaliśmy, bo nie odbyło się wiele miejskich imprez. Nie wolno natomiast rezygnować z wszystkiego co ma bezpośredni lub pośredni wpływ na lokalną gospodarkę. Powinniśmy dalej prowadzić inwestycje, które są zaplanowane.
- Na projektach miękkich zapewne nie uda się uzbierać 100 milionów, dlatego i tak trzeba liczyć się, że wiele inwestycji zostanie wstrzymanych?
- Oczywiście, że część zostanie przesuniętych z powodu choćby przestojów, jakie były wiosną. Natomiast mamy spore rezerwy pożyczkowe w Europejskim Banku Inwestycyjnym i jeżeli zaistnieje sytuacja, że trzeba będzie sięgnąć po dodatkowe środki, należy to czynić, a nie przesuwać w czasie, bo nie wiemy, co się wydarzy w kolejnych latach.
- Jak rozumie pan słowa prezydenta Jacka Wójcickiego, że przyszłoroczny budżet będzie ,,ostrożny’’?
- Prezydent nie wie, jakie będą rzeczywiste wpływy budżetowe, bo trudno dokładnie przewidzieć, w jakim kierunku pójdzie gospodarka w tym trudnym czasie. Musimy spodziewać się ponadto niższych wpływów. O budżecie w takiej wysokości, jaki mieliśmy zaplanowany na 2020 rok możemy na razie zapomnieć. Dlatego nie odbieram negatywnie tych słów prezydenta. Jestem pewien, że gdyby były znane dokładniejsze szacunki łatwiej byłoby też coś przewidzieć. Na razie musimy poczekać na dokładniejsze prognozy centralne, a póki co lepiej dmuchać na zimne i potem zostać pozytywnie zaskoczonym niż się mocno rozczarować.
- Niedługo będą rozpatrywane wnioski składane przez mieszkańców i radnych do przyszłorocznego budżetu. Rozumiem, że przy wyborze zadań należy kierować się inwestycjami i gospodarką?
- Oczywiście, przy czym obok dużych inwestycji nie wolno nam zapominać o drobnych sprawach, z którymi mamy do czynienia w poszczególnych dzielnicach miasta. I dotyczy to przede wszystkim tych rzeczy, które zostały już wcześniej zaplanowane, ale z różnych powodów nie doczekały się jeszcze realizacji. Na każdym osiedlu są drobne sprawy odłożone na bok, które z punktu widzenia miasta nie są wiodące, ale z punktu widzenia tych osiedli są bardzo ważne. Każdorazowo, kiedy organizujemy jako radni spotkania z mieszkańcami i rozmawiamy, to wskazują oni na problemy, niewidoczne na ratuszu, ale mocno doskwierające tym mieszkańcom. Zbieramy te informacje i będziemy starali się je przeforsować podczas konstruowania budżetu. Zachowując rozsądek, bo nie wszystkie propozycje będą mogły zostać zrealizowane już teraz ze względu na ograniczone możliwości budżetu.
- Radni dostali od prezydenta własną pulę środków do wykorzystania. Nie jest ona duża, ale chyba to dobry pomysł?
- Bardzo dobry i mam nadzieję, że zostanie to utrzymane chociaż na ubiegłorocznym poziomie 150 tysięcy złotych na radnego. Pozwoli to na wpisanie do budżetu bardzo drobnych spraw, ale istotnych dla konkretnych mieszkańców.
- Po zakończeniu remontu ulicy Sikorskiego i rozpoczęciu Chrobrego oraz Spichrzowej można powiedzieć, że centrum miasta pięknieje, ale w dalszym ciągu nie ma pomysłu na remont perełek, jakimi są stare kamienice. Co zrobić?
- Jest to nasza gorzowska słaba strona od wielu lat. Jako miasto czynimy działania, żeby krok po kroku remontować budynki, ale zgodzę się, że tempo tych prac nie może nikogo satysfakcjonować. Kłopot tkwi w tym, że ciągle brakuje odpowiednich programów zewnętrznych, dzięki którym można byłoby remontować starą substancję. Innym kłopotem jest to, że mieszkańcy lokali komunalnych zalegają około 70 milionów złotych. To jest bardzo dużo i te pieniądze mogłyby pójść jako wkład własny w remonty.
- Skoro wspomnieliśmy o remontach. Na temat Sikorskiego nie ma co już dyskutować, bo temat wydaje się być zamknięty. Jak podoba się panu tempo prac na pozostałych głównych ulicach w centrum miasta?
- Bardzo pieczołowicie obserwuję postęp prac przy Chrobrego i jestem pod dużym wrażeniem, że jednak naprawdę można solidnie pracować. Wszystko idzie tam z harmonogramem i mam nadzieję, że będzie to wzorcowy remont, który przez kolejne lata będziemy pokazywać tym wszystkim, którzy wezmą się za inne remonty. Oczywiście, póki nie zostanie przecięta wstęga nie mówmy ,,hop’’, bo różne jeszcze niespodzianki mogą wyskoczyć. Szczególnie te archeologiczne. Cieszy mnie, że już jest także pozwolenie na modernizację drogi krajowej 22, remont innych ulic też posuwa się do przodu. Po kilku latach krytykowania remontów teraz chyba możemy powiedzieć, że parę fajny rzeczy dzieje się w tym obszarze. Żeby jeszcze ruszył remont stadionu lekkoatletycznego.
- I budowa hali sportowej…
- Czekamy na wyniki przetargu. Jeżeli nie znajdzie się wykonawca, który zaakceptuje zaoferowaną kwotę będziemy dalej zastanawiać się nad szukaniem źródeł finansowania. Cały czas liczę na ministerstwo sportu, bo mieliśmy obiecane 50 procent dofinansowania, a na razie jest to 22,5 miliona złotych, co stanowi około 25-30 procent.
- Jak w obliczu kłopotów budżetowych ma się stanowisko radnych, którzy chcą zachęcić prezydenta do zwiększenia środków na sport?
- Nie mówimy o zwiększeniu puli finansowej w najbliższym czasie, ale proponujemy, żeby dojść do półtora procenta wielkości budżetu do końca kadencji. Natomiast od przyszłego roku liczymy, że prezydent zmieni proporcję przeznaczania środków na sport młodzieżowy oraz wyczynowy. Optujemy za tym, żeby na dzieci i młodzież przeznaczać w granicach 65 procent, a na sport zawodowy pozostałe 35 procent. Sport amatorski jest jednym z bardziej skutecznych lekarstw w walce z różnymi patologiami, dlatego na ten cel musimy łożyć nieco więcej środków niż dotychczas. Zdając sobie jednak sprawę, że sport wyczynowy jest wizytówką miasta musimy zacząć wreszcie zwiększać ogólne nakłady, ale nie w tej chwili, kiedy kasa miejska ma spore niedobory.
- Nie brakuje opinii, że przyszedł czas zmniejszania, a nie zwiększania liczby punktów sprzedaży alkoholu. Chodzi głównie o to, że wokół wielu sklepików gromadzą się amatorzy najtańszych trunków i to przeszkadza okolicznym mieszkańcom.
- Potrzebne są częstsze kontrole oraz większe zaangażowanie w utrzymanie porządku właścicieli takich sklepów i innych miejsc, wokół których zbierają się ludzie i spożywają alkohol. Reakcja powinna być każdorazowo zdecydowania i bezwzględna. Estetyka i spokój mieszkańców jest rzeczą bardzo ważną i nie podlega dyskusji. Niestety, w każdym mieście znajdzie się margines, który nie rozumie, że swoim zachowaniem łamie prawo, a dodatkowo zakłóca porządek. Natomiast składanie przykładowo doniesień do prokuratury, że powstał gdzieś tam zgodnie z prawem pub jest rzeczą niepoważną i na pewno nie rozwiąże problemu. Uważam, że im więcej będzie eleganckich miejsc, gdzie można wypić piwo czy drinka, tym jest większa szansa, że kultura związana ze spożywaniem alkoholu będzie rosła w społeczeństwie.
- Obecnie w mieście jest zarejestrowanych około 40 samochodów elektrycznych i 100 hybrydowych. Czy w tej sytuacji budowa prawie 30 nowych stacji ładowania samochodów elektrycznych ma sens?
- Absolutnie ma sens, bo skoro chcemy chronić środowisko musimy czynić to na różnych polach. Prawie wszystkie miasta idą w tym kierunku, nie możemy pozostać w tyle. Pojazdy elektryczne i hybrydowe to jest przyszłość. Im szybciej zainwestujemy w stacje ładowania, tym szybciej mieszkańcy będą inwestować z nowy rodzaj aut. W tej chwili w mieście mamy zarejestrowanych ponad sto tysięcy samochodów. Sporo z nich codziennie jeździć w tą i z powrotem pozostawiając za sobą trujące spaliny. Jak nie zaczniemy z tym walczyć już teraz, to za kolejnych kilka lat skutki ekologiczne będą dramatyczne.
- Co możemy już teraz zrobić żeby zachęcić mieszkańców do odstawiania aut i poruszania się przynajmniej po centrum komunikacją miejską?
- Nie tylko komunikacją, bo w tej chwili są już dobre warunki do jazdy rowerami, pojawiły się hulajnogi, są wyznaczone trasy do spacerów. Samo mówienie o tym zapewne nie zachęci, bo jest to długi proces edukacyjny. Musimy jednak dużo rozmawiać i przekonywać. Wyjaśniać, jak ważny wpływ na zdrowie ma odstawienie aut i poruszanie się po mieście innymi, bardziej ekologicznymi sposobami. Ważne jest szybkie zbudowanie centrum przesiadkowego, żeby też usprawnić wszędzie dojazd środkami ekologicznymi, tym którzy zdecydują się zostawiać samochody na obrzeżach miasta.
- Rozpoczyna się nowy sezon w Filharmonii Gorzowskiej, która z jednej strony czeka na nowego dyrektora, z drugiej musi działać w trudnych warunkach epidemiologicznych. Czego można w tej sytuacji spodziewać się od tej instytucji?
- Nie ma tutaj żadnej taryfy ulgowej. Filharmonia to jedna z perełek miasta i musi działać na wysokim poziomie bez względu na okoliczności i na to liczę. Myślę, że po sztormie, jaki tam miał miejsce pod koniec ubiegłego roku sytuacja się wyraźnie uspokoiła. Niedługo zostanie rozpisany konkurs na nowego dyrektora i jestem przekonany, że będzie to osoba kompetentna. Jeżeli chodzi o sam repertuar to nie sądzę, żeby coś się nagle zmieniło. Spodziewam się ciekawych koncertów i wydarzeń, które będą zachęcać gorzowian do odwiedzania placówki. Natomiast wszyscy musimy dbać o własne bezpieczeństwo, melomani też.
- Nie jest pan zaskoczony, że niektóre szkoły już wycofują się z organizacji studniówek, choć one mają odbyć się dopiero w styczniu przyszłego roku?
- Do organizacji studniówek trzeba tak samo ostrożnie podchodzić jak do organizacji innych wydarzeń. Jeżeli rodzice nie zgadzają się na ich organizację, to nie można wbrew tej woli działań, aczkolwiek podejmowanie decyzji już teraz jest, w mojej ocenie, zbyt pochopne. Nie wiemy, w jakim kierunku dalej będzie rozwijać się sytuacji epidemiologiczna, ale liczę, że na tyle wszystko będzie pod kontrolą, że będzie można organizować studniówki. Pamiętajmy, że dla uczniów to wielkie przeżycie i wspomnienia na całe życie. Do dzisiaj z przyjemnością wspominam własną studniówkę.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter