2020-12-02, Nasze rozmowy
Z Martą Bejnar-Bejnarowicz, szefową klubu radnych Kocham Gorzów, rozmawia Robert Borowy
- Jak podoba się pani projekt przyszłorocznego budżetu miasta?
- Wiele inwestycji planowanych na 2020 rok nie zostało zrealizowanych i są one przeniesione na 2021 rok, więc to trochę „rolowany” budżet. W tak niestabilnej sytuacji gospodarczej z powodu pandemii i przy tak dużych wahaniach należy się cieszyć, że nic się nie zawaliło.
- W trakcie grudniowej sesji propozycje prezydenta przejdą bez większych przeszkód, czy jednak projekt budżetu powinien ulec sporym modyfikacjom?
- Gdybyśmy rozmawiali rok temu, chciałabym wprowadzać zmiany, ale dzisiaj, przez kolejne lock-downy i rządowe zabawy „w gospodarkę” mam świadomość, że wpływy z podatków są jedną wielką niewiadomą. Zarządzanie finansami gminy polega na reagowaniu na wydarzenia, więc do projektu budżetu podchodzę z dość dużym dystansem i nie mam specjalnych nadziei na jego realizację w całości. Z pewnością będę naciskać na prezydenta, aby do dziś niezrealizowane projekty moje, Jerzego Synowca i Krzysztofa Kochanowskiego zostały wpisane na rok 2021. Jeśli tak się stanie, nie przewiduję większych turbulencji na sesji budżetowej.
- Prezydent miasta, po pierwszej nieudanej próbie, ostatecznie zrezygnował z podniesienia podatków od nieruchomości, przez co w kasie miejskiej będzie o 2,4 mln złotych mniej. Słusznie postąpił?
- Jeśli nie mamy finansowych i prawnych możliwości, żeby znacząco pomóc przedsiębiorcom, to chociaż nie dokładajmy kolejnych obciążeń. Już wystarczy, że rząd „pomaga” nakładając kolejne podatki np. na spółki komandytowe. Bądźmy ludźmi. 2,4 miliona to spora kwota, ale mamy uruchomiony kredyt z EBI na ponad 130 milionów na ten rok, budujemy kosztowną i nierentowną z założenia halę sportową. To znaczy, że pieniądze są. Jak mam na kino, to na chleb nie pożyczam.
- Jak mocno, pani zdaniem, pandemia naruszyła gorzowską gospodarkę?
- Całego obrazu jeszcze nie mamy, ale sytuacja zmienia się raczej trwale. Nie ma co liczyć na powrót do przeszłości, raczej czeka nas gruntowna restrukturyzacja. Część usług nie ma szans się utrzymać, a z kolei e-commerce notuje ogromne zyski. Musimy się odnaleźć w nowej rzeczywistości, ale jaka ona będzie - tego nikt nie może być pewny. Dla miasta groźne są mechanizmy rezygnacji z komunikacji miejskiej, rezygnacji ze spędzania wolnego czasu poza domem, efekty suburbanizacji, ale największym problemem są zmiany klimatu i demografia. Szczęśliwie prezydent ma tego świadomość i trwają prace nad przystosowaniem miasta do tych wyzwań.
- Czy jak spojrzymy na rosnące bezrobocie w mieście mamy czego się obawiać w kolejnych miesiącach?
- Nie tyle samo bezrobocie mnie niepokoi co stabilizacja poziomu płac na niskim poziomie. To był odwieczny problem Gorzowa. Miejsca pracy są, ale niskopłatne. To jest poważne ryzyko. Jeżeli miasto dopuści do pojawienia się kolejnych dużych pracodawców, oferujących prace niskopłatne, to nie wyjdziemy z tego impasu. Młodzi będą wyjeżdżać za lepszymi pieniędzmi i realizacją swoich ambicji, za rozwojem zawodowym. Świecące serduszka i celebryci na bilbordach nic tu nie pomogą.
- A przygotowywana pomoc w ramach drugiej Gorzowskiej Dychy będzie wystarczająca dla tych, którzy naprawdę jej potrzebują?
- Nie, bo nie trafi do tych, którzy jej potrzebują, ale do tych, którzy mają 50% spadku. Jak ktoś zarabiał 40 tysięcy, a teraz zarobił 20 tysięcy, to też ma prawo do pomocy. Rozumiem, że prezydent podjął decyzje o rezygnacji z PKD pod wpływem przepychanek radnych na sesji, ale według mnie – mam nadzieję, że się nie pogniewa za tę opinię – wylał dziecko z kąpielą.
- Podoba się pani nowa wyremontowana ulica Kostrzyńska, wokół której przez lata było sporo różnych emocji?
- Daję taka mocną czwórkę. Kilka dni temu sprawdzałam jak wyglądają te strome zjazdy do posesji, wokół których była awantura. Wydaje się, że większość została „udrożniona”, ale jest kilka, które z pewnością nadal powodują kłopoty. Na ścieżce rowerowej nie widziałam ani jednego rowerzysty. Obawiam się, że ludzie mogą się bać jeździć, zwłaszcza z dziećmi. Lokalizacja ścieżki miedzy jezdnią a torami może dyskwalifikować ją ze względów bezpieczeństwa. Sądzę, że powinny się tam pojawić barierki oddzielające od torów. Ale na ostateczną opinię poczekam do wiosny. Jak będzie ładna pogoda, być może mieszkańcy się przekonają. Ruch samochodowy jest umiarkowany, korków nie ma, przepustowość jest właściwa. Prognozy ruchu dla węzła S3, na podstawie których podjęto decyzję o jednej jezdni okazały się prawidłowe.
- Uda się znaleźć środki na wyremontowanie ostatniego odcinka tej ulicy od węzła S-3 do Łupowa?
- Uwielbiam sformułowanie „znaleźć środki”. Brzmi jakby rosły w lesie schowane pod ściółką…
- Dobrze, że Młodzieżowy Dom Kultury został wyprowadzony z Kwartału Kultury na ul. Śląską?
- Jak zobaczę to uwierzę. MDK byłby tematycznie wpisany w kwartał kultury, ale decyzja zapadła. Dobry aspekt jest taki, że skoro niestety dzieci na zajęcia wozimy samochodami i w tych samochodach na nie czekamy, to przy budynku po „Sobieskim” parking jest znacznie większy niż na Teatralnej. Szkoda mi Odzieżówki, która miała tam się przenieść. Szkoła z takim potencjałem rozwojowym i kierunkami nauczania wpisującymi się w zmieniające się czasy „kisi” się w za małym budynku i nic nie wskazuje na zmianę tego stanu. Żałuje tego.
- Miasto poszukuje kontrolerów biletów w środkach komunikacji miejskiej. A może powinniśmy pójść wzorem brytyjskim i wchodzić tylko przednim wejściem, by od razu kasować bilet przy kierowcy?
- A może bliżej, wzorem Jaworzna ustanowić bilet upoważniający do przejazdu wszystkimi liniami za 240/120zł za rok? Niska cena biletów idąca w parze z wysoką jakością usług przyciąga w Jaworznie coraz większe rzesze klientów komunikacji publicznej. Dla mnie to jest celem. Z egzekwowaniem opłat miasto z pewnością poradzi sobie bez dobrych rad radnych.
- Obserwujemy spore zainteresowanie bezpłatnymi obiadami. Czy program należy przedłużyć przynajmniej do wiosny?
- Do programu ,,Wspieraj Seniora’’ miasto dołożyło, z tego, co wiem, 80 tysięcy złotych, a spółki miejskie 60 tysięcy. To dobry wydatek, tym bardziej, że stanowi pomoc nie tylko seniorom, ale i lokalom gastronomicznym, które mogą sprzedawać jedynie na wynos. Jeśli sytuacja epidemiczna będzie się utrzymywała, to uważam, że warto akcję kontynuować.
- Marka Gorzów Przystań odchodzi do lamusa. Wykorzystaliśmy tę strategię do promocji miasta?
- Nie wiem czy i do czego wykorzystaliśmy tę strategię, bo dyskusja sprowadzała się zawsze do logo i kolorów. Żadna strategia, nawet najbardziej genialna, nie będzie służyła do niczego, jeśli nie jest realizowana.
- Powinniśmy mieć inną propozycję budowy marki, skoro odeszliśmy od obecnej?
- Jeżeli dziś mielibyśmy tworzyć nową „markę” dla Gorzowa, byłabym przeciwna. Obecnie rodzi się Strategia Rozwoju Miasta, która określi kierunki, w jakie miasto powinno inwestować. To jest duża sprawa, która może skierować miasto na zupełnie nowe tory, a skutkiem ubocznym może być Gorzów, który – może kiedyś będzie marką. Jeśli dobrze przyjmiemy kierunki i będziemy je realizować.
- Wszyscy czekają na szczepionkę, ale są opinie, że pandemia zmieniła świat już na trwałe. Budując w tych nowych warunkach nasze życie w małych ojczyznach, na jakie priorytety powinniśmy teraz stawiać?
- Konieczne będzie dostosowanie miast do trwałych zmian gospodarki i powstania nowych gałęzi, jak np. nauczanie zdalne, telemedycyna. Powinniśmy inwestować i wspierać przykładowo rolnictwo miejskie, adaptację do zmian klimatu, w tym zwiększenie samodzielności energetycznej, retencję wody, elektrownie prosumenckie. Powinniśmy postawić w większej skali na partnerstwa publiczno-prywatne. Lista rekomendacji jest długa, ale to temat dla twórców strategii rozwoju miasta. Liczę, że skorzystają z wiedzy lokalnej.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter