2021-12-15, Nasze rozmowy
Z Julią Bury, gorzowską wokalistką, rozmawia Dorota Waldmann
- Kiedy odkryła pani u siebie talent wokalny?
- Odkryłam go w przedszkolu, a tak naprawdę zrobiła to pani, która mnie tam prowadziła. Pewnego razu wybrała utwór, poprosiła mnie, żebym nauczyła się tej piosenki, pojechałam na festiwal, wtedy jako 6-latka pobiegłam na scenę z wielkim uśmiechem na twarzy i tak rozpoczęła się moja muzyczna przygoda, która trwa do dziś. Od najmłodszych lat jeżdżę po Polsce i śpiewam na festiwalach oraz konkursach muzycznych. Zdobyłam kilka nagród. Z czasem zaczęłam uczestniczyć w festiwalach piosenki autorskiej, które skupiają się wyłącznie na własnych utworach i autorskich wykonaniach.
- Jest pani rodowitą gorzowianką?
- Urodziłam się w Gorzowie, ale przez całe dotychczasowe życie mieszkałam w Jeninie. Ukończyłam Szkołę Muzyczną I i II stopnia w Gorzowie. Obecnie mieszkam w Szczecinie, gdzie studiuję na dwóch kierunkach – prawo i wokalistyka.
- A od kiedy śpiewa pani już jako profesjonalna wokalistka?
- Myślę, że od samego początku było to ukierunkowane na profesjonalne śpiewanie, ponieważ od najmłodszych lat brałam lekcje śpiewu. Wspólnie z rodzicami podjęliśmy taką decyzję, że skoro jest to moja pasja i chcę śpiewać, to trzeba pójść w tym kierunku i rozwijać się. Śpiewanie profesjonalne, na taką większą skalę zaczęło się w wieku 16 lat, od kiedy powstawały moje autorskie utwory.
- Jak bardzo śpiew zmienił pani życie?
- Diametralnie, ponieważ ja śpiewaniem żyję, ono wypełnia całe moje życie, otoczenie i czerpię z niego inspirację. Śpiew pcha mnie cały czas do działania, więc żyjemy w symbiozie.
- Ile czasu poświęca pani na śpiewanie?
- Tak naprawdę to cały czas. Śpiew nie opuszcza mnie ani na chwilę. Nawet jadąc autem do pracy, czy będąc na uczelni nie ma sekundy, żebym nie myślałam o muzyce i śpiewaniu. Cały czas mam w głowie utwory i myślę, co by tu jeszcze ulepszyć, poprawić lub dodać. Nieustannie ćwiczę technikę, bo oprócz śpiewania ważna jest także technika i poprawność tego, jak się śpiewa.
- Gra pani na jakimś instrumencie muzycznym?
- Gram na fortepianie i ukulele. Ukończyłam pierwszy stopień w klasie fortepianu i dwa lata na drugim stopniu w klasie śpiewu solowego w szkole muzycznej. Na Akademii Sztuki również mam fortepian, więc nauka cały czas trwa.
- Oprócz śpiewu ma pani inne pasje?
- Tak, jest bardzo dużo tych pasji. Interesuję się pszczelarstwem. Tą pasją zaraził mnie mój tata. Poza tym również strzelectwo. Nie da się ukryć, że są to dość rozbieżne pasje.
- Znajduje pani czas na te pozamuzyczne pasje?
- Obecnie studiuję w Szczecinie, ale zawsze kiedy przyjeżdżam do rodzinnego domu to wspólnie z tatą idziemy do pszczółek. Bardzo się przy tym relaksuję. Przenoszę się wówczas do innego świata, bo śpiewanie i pszczelarstwo to dwie zupełnie różne rzeczy.
- Odczuwa pani tremę przed występami?
- Tak, trema jest cały czas, ale ona się zmieniła i z biegiem czasu stała się inna. Na początku była bardzo stresująca i powodowała, że nie chciałam wychodzić na scenę, ale jak już wyszłam to byłam przeszczęśliwa, a teraz ona mnie tylko i wyłącznie napędza. Trema jest bardzo budująca, wręcz fascynująca na swój sposób.
- Każdy ma swój sposób na radzenie sobie z tremą. A jaki jest pani?
- Jedyny sposób, który na mnie działa to po prostu uspokojenie się. Siadam na krześle, czy jadąc w samochodzie puszczam muzykę, a czasami nawet jej nie słucham i skupiam się wyłącznie na tym, co będę robić. Koncentruję się w stu procentach.
- Czym jest dla pani debiutancka płyta „Pamiętnik”?
- To jest coś wspaniałego i niesamowitego. Cudowne przeżycie. W końcu udało mi się spełnić największe marzenie, jakim było wydanie płyty, oczywiście z wielką pomocą bliskich mi osób. Bez nich nie byłoby tego wszystkiego. Moja praca, emocje, całe otoczenie, które na mnie wpływało w końcu wyszło na światło dzienne. Otrzymałam spore wsparcie, przede wszystkim finansowe, od miasta i Fundacji „Czysta Woda”. Bez tego nie udałoby się zrealizować nagrania płyty
- Komu dedykuje pani płytę?
- Wszystkim osobom, które chciałyby tej płyty posłuchać. Zdaję sobie sprawę, że osoby, które chcą wysłuchać płyty bardzo mi kibicują, więc bardzo im za to dziękuję i to jest właśnie dla nich.
- Co było inspiracją przy tworzeniu płyty?
- Prawdziwe emocje i otaczający mnie świat oraz ludzie. To nie jest tak, że mam jakiś temat i napiszę utwór. To tak nie działa. Bodźcami do napisania piosenki są emocje – radość, smutek, euforia i to one kierują mnie do napisania utworu i powstania tej płyty.
- Wszystkie teksty są pani autorstwa?
- Tak, teksty są mojego autorstwa, ale również i mojego chłopaka Kacpra Jużyka, który jest moim akompaniatorem. Tak naprawdę razem stworzyliśmy tę płytę, ponieważ razem pisaliśmy niektóre utwory. Kacper bardzo mi pomagał i wspierał przy powstawaniu płyty.
- Najbliższe plany muzyczne?
- Kontynuacja płyty, ponieważ na tej znajdują się cztery utwory. Na pewno będziemy rozwijać tę płytę. Planuję także koncerty promocyjne w styczniu oraz lutym.
- Gdzie planuje pani koncerty?
- Na sam początek będzie to Gorzów i Szczecin. Z biegiem czasu zobaczymy, jak to się ułoży i rozwinie.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter