Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

To mnie dodatkowo uspokaja i relaksuje

2023-02-23, Nasze rozmowy

Z Anną Puławską, kajakarką AZS AWF Gorzów, pięciokrotną złotą medalistką mistrzostw świata i Europy w 2022 roku, rozmawia Robert Borowy

Anna Puławska prezentuje swoje medalowe zdobycze z mistrzostw świata i Europy z 2022 roku
Anna Puławska prezentuje swoje medalowe zdobycze z mistrzostw świata i Europy z 2022 roku Fot. Robert Borowy

- Jak to się dzieje, że Gorzów, nie mający toru kajakowego ani nawet treningowego, jest jednym z najważniejszych ośrodków w kraju?

- Myślę, że zawsze bardzo ważna jest relacja trener klubowy i zawodnik. W Gorzowie takim wybitnym trenerem jest Marek Zachara. Ja z nim mam świetne relacje. Zawsze, jak tylko czegoś potrzebuję, dzwonię do niego i mogę liczyć na pomoc.  Pomaga mi rozwiązywać różne problemy. Podobnie sprawa wygląda z uczelnią. Na jej władze też można liczyć i kiedy wybierałam klub, te dwa atuty były decydujące.

- A chciałaby pani mieć tor kajakowy w Gorzowie?

- Tu nie chodzi o mnie, ale o dyscyplinę. Gdyby był taki nawet treningowy tor myślę, że dużo więcej chętnych dzieciaków by się pojawiło i trenowało kajakarstwo.

- Jak idą pani studia na gorzowskim AWF-ie?

- Jestem na trzecim roku i naprawdę duże podziękowania kieruję do władz uczelni za to, że mogę łączyć naukę ze sportem na wysokim poziomie.

- Powróćmy jednak do tego, co było kilka miesięcy temu. Czy można zażartować, że w sierpniu ubiegłego roku nie trafiła pani razem z koleżankami z kadry z formą na mistrzostwa świata, które odbyły się w Kanadzie?

- Można, ponieważ nawet nasz trener żartował, że skoro na zgrupowaniach i treningach pływałyśmy szybciej niż na samych zawodach, to znaczy, że szczyt formy przypadł na inny czas. Niektóre dziewczyny komentowały to, że budujemy formę na mistrzostwa Europy, które odbyły się dwa tygodnie po mistrzostwach świata i tam również świetnie nam poszło.

- Wróćmy do mistrzostw świata. Spodziewała się pani złotych medali w dwójce i czwórce na olimpijskim dystansie 500 metrów?

- Jechałam na te zawody z dużą nadzieją, że zdołam razem z Karolina Nają, z którą pływam w dwójce, jak i z pozostałymi dziewczynami z czwórki, pokazać się z bardzo dobrej strony. O dyspozycję byłam spokojna, wiedziałam, że jak nic się nadzwyczajnego nie wydarzy, to powinnyśmy sięgnąć po te złote medale. I tak też się stało.

- Czyli powtórzenie tych wyników podczas mistrzostw Europy w Monachium nie było żadnym zaskoczeniem?

- To jest sport, wszystko może się zdarzyć, ale utrzymałyśmy wysoką dyspozycję i  mogłyśmy zrobić dublet, czyli w jednym roku, ba, nawet w jednym miesiącu wywalczyć mistrzowskie tytuły na obu imprezach.

- A jak wyglądała sprawa jedynki, na której pani popłynęła podczas europejskiego czempionatu?

- Inaczej wyglądało to niż w przypadku dwójki czy czwórki. Bardzo chciałam się sprawdzić, zobaczyć, czy stać mnie na świetny wynik. Nie byłam pewna swojego poziomu, natomiast wiedziałam, w jakiej dyspozycji są rywalki, bo obserwowałam je w Kanadzie. Co prawda do Monachium nie przyjechała pięciokrotna mistrzyni olimpijska, Nowozelandka Lisa Carrington, bo to były mistrzostwa Starego Kontynentu, ale pozostałe zawodniczki to top światowego poziomu. Ja nigdy nie lekceważę rywalek, do każdego wyścigu staram się przygotować maksymalnie i w finałowym wyścigu tak się na sobie skupiłam, że nawet nie obserwowałam rywalek. Obejrzałam się dopiero po wpłynięciu na metę i zobaczyłam, że nikogo nie ma wokół mnie. Wtedy dopiero wiedziałam, że wygrałam.

- Kiedy narodził się pomysł startu w jedynce? Była to nagła decyzja, czy długotrwały proces przygotowujący panią do startu w tej konkurencji?

- Zawsze, kiedy miałam okazję, pływałam na jedynce, zawsze dobrze na niej się czuję, ale o wszystkim decyduje trener. To on ma pomysł na skład osad, czasami da komuś szansę popłynięcia w innej konkurencji. Na treningach w tym sezonie czułam się mocna, ale na mistrzostwach Polski nie poszło mi tak, jak bym tego oczekiwała. Lepiej było w krajowych eliminacjach, gdzie zajęłam drugie miejsce. Poza tym ja zawsze lepiej czuję się w drugiej fazie sezonu, ta forma u mnie rośnie powoli. Miałam też silne przekonanie, że powinnam dążyć do popłynięcia na jedynce, trener to docenił, dał mi szansę i cieszę się, że w pełni ją wykorzystałam.

- Ale ta szansa pojawiła się dopiero na mistrzostwach Europy. W mistrzostwach świata popłynęła Dominika Putto. Była pani zawiedziona tą decyzją trenera?

- Nie, o tej decyzji wiedziałam dużo wcześniej, Dominika była w tym czasie lepsza, zdobyła mistrzostwo Polski i w pełni zasłużyła na ten start. Nasza rywalizacja w kadrze jest na tyle zdrowa, że liczy się dobro grupy, dobro kraju. Płyną te, które w danej chwili są najlepsze. Ja dostałam swoje pięć minut w Monachium.

- Chciałaby pani dalej pływać solo?

- Tak, jak tylko będę w wysokiej formie i trener da mi szansę, to chętnie popłynę w zawodach najwyższej rangi. Chciałabym najpierw wygrać wewnętrzne eliminacje, potem popłynąć w kwalifikacjach olimpijskich, które będą już w tym roku podczas mistrzostw świata.

- W trakcie mistrzowskich imprez nie pływa się tylko wyścigów finałowych, ale do tego dochodzą eliminacje i przez to w krótkim czasie trzeba zaliczyć sporo tych startów na wysokim poziomie. Czy dla pani duża liczba takich startów jest czynnikiem  motywującym, czy jednak szuka pani sposobów, żeby oszczędzać te siły?

- Mistrzowskie zawody zawsze są dla mnie taką wisienką na torcie po całorocznych przygotowaniach. Nie mogę doczekać się tych startów, jak czuję, że jestem w wysokiej formie, bardzo chcę wtedy dużo pływać i umiejętnie ,,sprzedać’’ swoją formę. Jestem dosyć pracowitą osobą i dla mnie im więcej, tym lepiej. Dlatego bardzo się ucieszyłam, że mogłam popłynąć w mistrzostwach Europy dodatkową konkurencję i jeszcze ją wygrałam.

- Fajnie, że mistrzostwa świata i Europy odbyły się na przestrzeni zaledwie trzech tygodni?

- Dla mnie tak, ponieważ przez jedenaście miesięcy ciężko trenowałyśmy, a potem przez niespełna miesiąc startowałyśmy niejako na jednej podbudowie formy. Pomiędzy jednymi mistrzostwami a drugimi tak naprawdę miałyśmy tylko tydzień na dodatkowe treningi, ale one zostały tak zaplanowane, żebyśmy jedynie utrzymały wcześniej wypracowaną formę. Poza tym, jak wygrywa się wszystkie konkurencje, to trudno nie być zadowolonym.

- Zawsze po igrzyskach olimpijskich pierwszy sezon jest luźniejszy, ale tym razem pomiędzy igrzyskami mamy tylko trzy, a nie cztery lata przerwy. Czy oznacza to, że wszyscy najlepsi od razu zbudowali wysoką formę, czy jednak było trochę tego ,,luzu’’?

-  Rzeczywiście to był specyficzny rok, ja też nie weszłam od początku we właściwy cykl treningowy, ale kiedy zobaczyłam, że praktycznie cały kajakarski świat poważnie potraktował te mistrzowskie imprezy, wiedziałam, że tutaj nikt nie odpuści. Nie było jedynie Białorusinek. Oczywiście nie wszyscy byli w najwyższej dyspozycji, myślę, że my też pływałyśmy z pewnymi rezerwami, gdyż ten szczyt formy trzeba budować najpierw na tegoroczne kwalifikacje, potem igrzyska w przyszłym roku.

- Sięgając na jednych zawodach po trzy złote medale mistrzostw Europy na olimpijskim dystansie 500 metrów dokonała pani nie lada wyczynu. Kiedy to tak naprawdę do pani dotarło?

- Po powrocie do domu, kiedy już na spokojnie przetrawiłam te starty, pomyślałam sobie, że razem z koleżankami piszemy kawał pięknej historii polskich kajaków. Chciałabym, żeby dzięki naszym sukcesom cała dyscyplina została w Polsce bardzo doceniona, bo w tej chwili jest jednak niszowa i nie zawsze zauważana przez różne środowiska. Najważniejszy jest przekaz medialny. Mam nadzieję, że media też docenią nasze sukcesy i za tym pójdzie większa promocja w kolejnych latach. Natomiast dodam jeszcze, że nigdy nie celebruję zbyt długo sukcesów. Schodząc z podium w Monachium praktycznie już wtedy odkreśliłam grubą kreską te starty i zaczęłam myśleć o następnych.

- Kiedy na początku 2020 roku Gorzów opuszczała Karolina Naja, pani postanowiła jednak nadal reprezentować barwy gorzowskiego AZS AWF pomimo otrzymania wielu propozycji z innych ośrodków.

- Tak było. Muszę przyznać, że było mi wtedy przykro, że nie możemy już reprezentować jednego klubu podczas krajowych zawodów mistrzowskich, ale musiałam uszanować jej decyzję i nie miałam o to do niej żalu.

- Czy nie przeszkadza to wam teraz we wspólnych treningach?

- Przynależność klubowa w tym przypadku nie ma znaczenia. U nas jest zasada, że kto pierwszy przepływa linię mety, jest najlepszy. Każdy ma czystą kartę. Prawdę mówiąc, moje ostatnie sukcesy nie mają teraz już znaczenia. Zostały zapisane w historii i tyle. Natomiast z Karoliną wspólnie trenujemy podczas zgrupowań kadry, tego jest bardzo dużo i jak widać po wynikach radzimy sobie świetnie.  Dlatego pod tym względem jej odejście z Gorzowa nie ma większego znaczenia.

- A ile tych dni treningowych jest przed wami?

- Więcej niż w minionym roku. Sezon przedolimpijski jest bardzo ważny, o czym już wspomniałam.

- Co jest przyjemniejsze – odbieranie medali na podium czy uczestniczenie w licznych uroczystościach, na które jest się zapraszanym jako główny gość?

- Dla mnie każda taka chwila jest wyjątkowa, ponieważ zawsze poważnie podchodzę do spotkań, na które jestem zapraszana. Jestem zapraszana dlatego, że ktoś chce mi podziękować, pogratulować, a wiadomo, że jest to również docenienie mojej ciężkiej pracy i stąd bardzo cieszę się, że ktoś to zauważa. Natomiast nie ukrywam, że chyba dla każdego sportowca wejście na najwyższy stopień podium, odebranie złotego medalu i wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego jest najpiękniejszą chwilą. W minionym roku usłyszałam to pięciokrotnie i za każdym razem bardzo to przeżyłam. Łzy same cisnęły mi się do oczu.

- Po takich występach kibice nie mają wątpliwości, że najbliższe lata przyniosą kolejne sukcesy w waszym wykonaniu, mówię tutaj już o całej kadrze kobiet. Ale kibice nie muszą na to ciężko pracować, oglądają jedynie występy w kapciach przed telewizorem. A jak to wygląda z waszej perspektywy, bo zanim staniecie na podium, musicie wykonać gigantyczną pracę przez cały rok?

- Praca to jedno, natomiast trzeba uważać na wiele innych czynników. Dlatego tak ważny dla nas jest trening mentalny, trening oddechowy, który buduje duży spokój. Potem starałyśmy się to wykorzystywać w trakcie zawodów i muszę przyznać, że bardzo nam to pomaga, a stosujemy to dopiero od roku. Ważna jest też sfera psychiczna. Staram się nie wywierać na sobie presji płynącej ze strony kibiców. Dla mnie kibice są bardzo ważni. Zawsze, kiedy widzę ich w miejscach naszych startów, jestem z tego bardzo zadowolona. Cieszę się także, kiedy dostaję mnóstwo wiadomości tekstowych, to wszystko stanowi taki dodatkowy doping.

- Co najchętniej lubi pani robić w chwilach ,,zmęczenia psychicznego’’ ciągłym przebywaniem na wodzie?

- Dla mnie największą odskocznią jest śpiewanie. To mnie dodatkowo uspokaja i relaksuje. Śpiewem żyję od dzieciństwa, zawsze to lubiłam robić i pozostało mi to do dzisiaj.

- Jest pani kajakarką, ale biegała też na nartach.

- Tak i to mi dzisiaj bardzo pomaga. Kiedy mamy ciężkie treningi, od razu przywołuję sobie czasy biegania na nartach i mówię sobie – wtedy też było ciężko i dałam radę. Czemu teraz ma być inaczej.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x