Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Bernarda, Biruty, Erwina , 16 kwietnia 2024

Dzisiaj wszystko jest nowoczesne, ale dalej świszczy, drga i hałasuje

2023-03-04, Nasze rozmowy

Z lek. dent. Martyną Płaczek, specjalistą stomatologii dziecięcej, rozmawia Maja Szanter

Lek. Martyna Płaczek
Lek. Martyna Płaczek Fot. Maja Szanter

- Boi się pani chodzić do dentysty?

- Tak. Osobiście nie lubię być po drugiej stronie i jak rozmawiam z moimi kolegami po fachu, to okazuje się, że większość z nas nie lubi wizyt u stomatologa. Jednak robimy to regularnie i nigdy nie czekamy do ostatniej chwili. Zresztą, według różnych statystyk tego, czego jako ludzie boimy się najbardziej, strach przed dentystą od lat jest w światowej piątce.  

- Czy poza gabinetem odruchowo ogląda pani ludziom zęby?

- No nie da się nie spojrzeć z racji zawodu. Kiedy rozmawiam z kimś, kto wie, że jestem dentystą, staram się nie patrzeć. Za to jak oglądam telewizję czy przeglądam gazety, to czasem obserwuję. Planów leczenia jednak nie układam, staram się odcinać po godzinach pracy. Ale nie da się ukryć, że w kontakcie z drugim człowiekiem jedną z rzeczy, na którą zwracamy uwagę najbardziej, są zęby, to nasza wizytówka.

- Określenie ,,dentysta - sadysta" przechodzi powoli do przeszłości, ale dentofobia nie. Skąd w nas taki lęk przed wizytą?

- Myślę, że mamy jeszcze wspomnienia sprzed lat ze szkoły, gdzie chodziliśmy do gabinetu całą klasą. Nie było znieczuleń, dentyści nie byli najprzyjemniejsi, sprzęt też nie wyglądał przyjaźnie. Teraz na szczęście wszystko jest bardzo nowoczesne, ładnie urządzone, ale jednak mimo to dalej świszczy, drga i hałasuje. To też wzmaga strach. Myślę, że jeśli wyciszyłoby się wiertła i stłumiło drgania, to i strach byłby mniejszy.

- Niektórzy nie lubią naruszania ich strefy osobistej, a dentysta robi to chyba najbardziej...

- Tak, wchodzimy w strefę intymną, zaburzamy dystans 50 centymetrów i przy takiej bliskości drugiego człowieka pacjent może się czuć niekomfortowo. Niektórzy pacjenci mają też różne lęki, na przykład klaustrofobię, a dentysta czasem pacjenta musi położyć na fotelu, nasunąć nad niego sprzęt. Poza tym wkładamy wałki, ręce, to wszystko nie jest przyjemne.

- Zostaje ból, choć dziś właściwie wszystko można zrobić na znieczuleniu.

- I mimo że wiemy, że mamy znieczulenie, to i tak zdarza się, że dalej czujemy strach przed bólem. Znieczulenie też trzeba wykonać, a nie ma innego skutecznego niż igłą. W pracy, zarówno z dziećmi, jak i z dorosłymi, używamy znieczulenia komputerowego – Calaject lub Wand. Zamiast tradycyjnej strzykawki wykonuje się je sprzętem, który przypomina długopis lub jest całkowicie ukryty w dłoni. Sam wygląd jest już więc przyjemniejszy. Komputerowe znieczulenie tym różni się od tradycyjnego, że jest podawane wolno, komputer nie przyspiesza, kontroluje prędkość. A od tempa podania środka zależy uczucie ewentualnego rozpierania czy bólu.

- Tak po ludzku, rusza panią, gdy na fotelu siada pacjent z mocno zaniedbanymi zębami?

- Nie ruszają mnie duże potrzeby lecznicze pacjenta, kamień, osad czy ubytki próchnicowe, bo to moja praca, jest to dla mnie wyzwanie. Gorzej, jak widzę duże resztki jedzenia między zębami. Jak idziemy do dentysty, to zęby trzeba umyć, a różnie z tym bywa. A tym bardziej o profilaktykę należy dbać, bo skoro tak boimy się dentysty, to szczoteczka i pasta musi być używana codziennie. I wówczas do dentysty chodzimy tylko na kontrole.

- Tymczasem 1/3 Polaków jest u dentysty raz w roku, tyle samo raz na trzy lata, tylko co trzeci Polak ma szczoteczkę do zębów. Z czego mogą wynikać tak nieoptymistyczne statystyki?

- To jest przerażające. Zasady podstawowej higieny i nawyków wynosimy z domu. Jeśli dziecko widzi, że rodzic myje zęby, to myje razem z nim. Rodzic, który sam myje zęby i chodzi regularnie do dentysty, dba też o zęby dziecka. Jeśli rodzic pije wodę, to i dziecko będzie ją piło. Z moich obserwacji i rozmów w gabinecie widzę, że najczęściej idzie to w parze. 

-  A sytuacja z dziećmi też jest nie najlepsza. Według raportu Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego – dane przytaczam za książką ,,Kanał" Agnieszki Fiedorowicz – próchnicę ma połowa dzieci do trzeciego roku życia, przeciętny nastolatek ma osiem zębów z próchnicą...

- A poza problemem stricte stomatologicznym musimy pamiętać, że od bakterii w zębach może chorować cały organizm, możemy mieć obniżoną odporność lub nasilone objawy choroby podstawowej. Te bakterie nie gromadzą się tylko przy zębie, ale krążą po całym organizmie. Zaniedbane zęby to też kwestie estetyki, właściwego gryzienia, rozwoju mowy. Ubolewam, że nie ma obowiązkowych bilansów stomatologicznych u dzieci. To by uświadamiało i zwróciło uwagę rodziców na wiele rzeczy, nie tylko na higienę, ale i nawyki żywieniowe – picie wody, używanie past z fluorem, regularne wizyty kontrolne.

- Wśród rodziców ciągle panuje opinia, że mleczaków nie trzeba leczyć. Czym grozi ich nieleczenie?

- Niestety, ale zdarza się, że to pokutuje jeszcze wśród niektórych dentystów... Mleczaki trzymają miejsce dla zębów stałych, jeśli dziecko straci nieleczone mleczaki, wszystko się przesuwa. Leczenie zgryzu wymaga później większych nakładów finansowych, ale też poświęcenia i dyscypliny dziecka przy noszeniu aparatu. Zostawiony i nieleczony ząb z próchnicą to są bakterie, dziura to miejsce dla zalegania resztek jedzenia. Nie można powiedzieć: ,,Proszę obserwować”. Nawet najmniejsze ubytki trzeba leczyć.

- Kiedy powinna nastąpić pierwsza wizyta adaptacyjna dziecka u dentysty?

- Można przyjść nawet z bezzębnym dzieckiem, bo o takie dzieci też trzeba dbać, na przykład przemywając dziąsełka specjalnymi gazikami, rumiankiem lub szałwią. Na pewno wizyta u dentysty powinna się odbyć po pojawieniu się pierwszego zęba, a już obowiązkowo do osiemnastego miesiąca życia malucha.

- Oswojenie dziecka z gabinetem to jedno, a widok lekarza to drugie...

- Kiedyś były robione badania, czy dzieci wolą dentystę kobietę czy mężczyznę. Tak naprawdę każdą wizytę mogą wspominać dobrze. Wiele zależy od lekarza, od tonu głosu, podejścia do dziecka, szczególnie trudnego. Najlepiej oswajać dziecko od najmłodszych lat, kiedy nie ma potrzeby leczenia. Wizyty adaptacyjne w gabinecie pomagają dziecku zapoznać się z lekarzem i sprzętem. Są bezbolesne, a dziecko może pojeździć na fotelu. Później regularne wizyty kontrolne są łatwiejsze i nie wzbudzają większych obaw. Najtrudniej przekonać dzieci, które trafiają pierwszy raz do dentysty przez ból zęba.

- Często trafiają do pani rodzice, którzy mają swoją wizję, jak powinna pani leczyć?

- Zdarzają się i takich rodziców będzie więcej, bo wszyscy mamy większy dostęp do wiedzy. Przez lata pracy w stomatologii dziecięcej wypracowałam reguły w moim gabinecie, że jeżeli leczę, to na moich warunkach. My naprawdę nie chcemy dziecku zrobić krzywdy, zależy nam na jego zdrowiu. Omawiam z rodzicami sytuację i wówczas podejmują decyzję o leczeniu bądź nie.

- Mały gabinet, a do niego wchodzi dziecko i osoby towarzyszące. Da się spokojnie pracować pod taką presją? 

- Kiedyś weszła cała rodzina z czwórką rodzeństwa plus ciocia. Wszyscy kibicują, ,,Mały, dasz radę!”. Dziecko w stresie, bo skoro ma taką obstawę, to strach przed tym, co będzie się działo, potęgował się. Na następnej wizycie to samo dziecko weszło z jedną osobą i było całkiem inaczej. Ja też mówię rodzicom, żeby się nie bali, bo operacji na otwartym sercu nie będę robić, a tylko wyleczę zęba.

- Dzieci kochają słodycze. Które z nich są dla zębów najgorsze?

- Ich jedzenie trzeba ograniczyć i jeść w małych ilościach. Dobrym pomysłem jest wprowadzenie ,,słodkiego dnia”. Powtarzam, że lepiej zjeść całą czekoladę na raz, ale później popić wodą i umyć zęby niż podjadać po kosteczce cały dzień czy jeść lizaka, który jest długo w buzi. Myślę, że najgorsze jest picie soków, a niestety są dzieci, które w ogóle nie piją wody. Do tego dołóżmy słodycze i będzie ogromny kłopot. Tak więc – jeśli słodycze to mało i rzadko, a najlepiej raz w tygodniu, zwłaszcza jeśli jest problem z zębami.

- Jak zachęcić dzieci do mycia zębów mając świadomość, że to nie jest ich ulubione zajęcie?

- Pomocne są akcje mycia zębów w przedszkolach, bo siła grupy motywuje do wyrabiania nawyku. Tłumaczę jednak rodzicom, że to ma niewiele wspólnego z poprawnym umyciem zębów i konieczna jest ich pomoc, zwłaszcza podczas wieczornego szczotkowania, a najlepiej rano i wieczorem. Motywować ma rodzic, nie straszyć, a dać przykład. Motywy mycia zębów pojawiają się w bajkach, są specjalne książeczki, ale to wymaga od rodzica zaangażowania. Nic też nie da kupowanie kilku rodzajów szczoteczek, bo nawet jak kupimy najdroższą i najmodniejszą, to ona sama nic nie zrobi. Pamiętajmy też, żeby u dziecka do ósmego roku życia poprawiać po szczotkowaniu.

- Praca z dorosłymi czy dziećmi – która jest bardziej wymagająca?

- Z dziećmi, bo do nich trzeba mieć odpowiednie podejście, więcej opowiadać, ale też nie wszystko. Dziecięca wyobraźnia jest naprawdę bardzo duża. Nigdy nie okłamuję dzieci, używam łagodniejszych słów albo nie wchodzę w szczegóły. Praca z dzieckiem jest moim zdaniem najtrudniejsza ponieważ w pakiecie z nim do gabinetu wchodzą rodzice. Ich obecność nie zawsze jest pomocna – na przykład przed znieczuleniem mówię do dziecka, że wpuszczę kropelki i dziecko jest spokojne. Ale gdy rodzic powie: ,,Zaraz cię pani ukłuje”, to mam już pracę bardzo utrudnioną. Praca z najmłodszymi wymaga dużego skupienia, cierpliwości, nauczenia się dostosowania rozmowy do wieku dziecka. Czasem dzieci krzyczą, płaczą, to też nie ułatwia wizyty.

- Przy tak wymagającym pacjencie, jakim jest dziecko, ma pani większą satysfakcję z wykonywanego zawodu?

- Mam ją szczególnie wtedy, gdy wyleczę dziecko, którego leczenia nikt nie  podejmował i przysłał do mnie, dotyczy to choćby dzieci niepełnosprawnych. Myślę jednak, że praca dziecięcego stomatologa nie jest doceniania prawie przez nikogo. Tylko my wiemy, jaką pracę wykonaliśmy. Zresztą, ja nie oczekuję, że mnie ktoś doceni, jestem dumna z każdego dziecka, że dało radę na fotelu. Super się czuję, że dzieci przychodzą na kolejną wizytę i się przytulają albo przyniosą obrazek. Są takie, które na początku ze strachu wchodzą z poczekalni prawie przyczepione do kaloryfera, a po kolejnych wizytach się przytulają. Albo rodzic mówi, że dziecko nie mogło się doczekać wizyty. Tak, jest to wymagające, ale praca z ludźmi w ogóle jest wymagająca...

- Dziękuję za rozmowę.

Warto wiedzieć

* dane z www.dentonet.pl
X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x