2023-05-15, Nasze rozmowy
Z dr. n. med. Grzegorzem Sanockim, ortodontą, rozmawia Maja Szanter
- Wszechobecne dziś aparaty na zębach to bardziej moda czy rzeczywista potrzeba?
- I jedno, i drugie. Powiedziałbym, że na szczęście to jest modne, bo dzięki temu odkrywamy przyczyny wad zgryzu. Ten trend powoduje dotarcie do faktycznej potrzeby. Okazuje się, że przychodzimy z wadą zgryzu, a odkrywamy jedynie wierzchołek góry lodowej.
- Czy w ortodoncji da się zastosować starą medyczną zasadę, że lepiej zapobiegać niż leczyć?
- Jeszcze 20 lat temu uważano, że problemy ze zgryzem są uwarunkowane genetycznie, natomiast teraz zauważamy, że to tylko część prawdy. Oczywiście, genetyka ma znaczenie, ale zdecydowanie bardziej na rozwój i powstawanie wad zgryzu wpływa środowisko – sposób odżywania, jakość jedzenia, postawa ciała, szczególnie teraz, kiedy każdy siedzi wpatrzony w smartfon. To jest prawdziwa pandemia. Kładłbym nacisk, żeby jak najbardziej ograniczać dzieciom dostęp do elektroniki. Nam rodzice ciągle zwracali uwagę, żebyśmy się nie garbili. Dieta też była twardsza, dziś wszystko jest miękkie, a to zaburza prawidłowy rozwój i doprowadza do zwężeń szczęki, co z kolei doprowadza do złej pozycji języka, która z kolei doprowadza do złego toru oddychania, który doprowadza do jeszcze większego zwężenia szczęki. Efekt domina.
- Brzmi idealnie – docieramy do źródła problemu, a nie leczymy tylko objawy.
- Żeby nauczyć się docierania do pierwotnej przyczyny problemów i poznać nowe sposoby leczenia, najpierw kilka lat spędziłem w Anglii, potem ukończyłem roczny kurs w Instytucie Slavicka w Wiedniu, gdzie szczególny nacisk kładzie się na neuromuscularny aspekt układu żucia, następnie wróciłem do Londynu do profesora Johna Mew, który ma całkiem inne podejście do leczenia ortodontycznego. Szczególny nacisk kładzie na odwrócenie negatywnego wpływu cywilizacji na dzieci. Jest to trudna i wymagająca technika, ale dająca niesamowite efekty. Doświadczenie to przekładam na pracę aparatami ruchomymi czy stałymi. Widzę, jak ważny jest nacisk na rozwój dróg oddechowych, umożliwienie prawidłowej pozycji żuchwy, żeby cały organizm był w równowadze, nie tylko proste zęby. Obecnie skupiam się na osteopatii ortodontycznej i połączeniu zgryzu z wadami postawy i problemami z kręposłupem z tego wynikającymi według koncepcji profesora Rocabado. Uważam, że dopiero połączenie tych wszystkich aspektów umożliwia leczenie pacjenta w pełni, a nie tylko prostowanie jego zębów.
- Da się uniknąć leczenia ortodontycznego?
- Moim marzeniem od zawsze było takie prowadzenie rozwoju dzieci, żeby nie trzeba było zakładać aparatu stałego. To jest trudne, bo my jako ludzie jesteśmy leniwi. Lubimy proste rozwiązania. Mówimy dziecku – dostaniesz aparat, pan doktor wyprostuje ci zęby. A tymczasem przekaz powinien być kierowany do rodziców – zadbajcie o dziecko, zabierzcie mu telefon, każcie chodzić prosto i boso, dajcie twarde jabłko. Nie chcę, żeby ortodoncja była postrzegana w ten sposób, że to doktor wyprostuje zęby. Trzeba zrobić wszystko, żeby nie musieć w ogóle nosić aparatu. To jest proste. Tylko i aż tyle.
- Proste, ale mało realne, choćby w przypadku smartfonów, w które wpatrują się już niemowlaki…
- Na szczęście są rodzice, którzy sami przeszli leczenie ortodontyczne i dla swoich dzieci chcą czegoś innego. Ludzie też więcej czytają, więcej mogą się dowiedzieć. To się nie zmieni od razu, tak samo jak w medycynie nie zmieni się od razu podejścia, żeby zamiast tabletki zadbać o dietę czy poćwiczyć. Widzę zmianę w mentalności, jestem optymistą. Trzeba uświadamiać ludzi, żeby zrozumieli, na czym stoimy i co nam grozi. A grozi nam to, że przeżyjemy swoje dzieci…
- Czym jeszcze różni się brytyjskie podejście w ortodoncji od tego, którego nauczył się pan na studiach?
- Stosując się do starych zasad byłem sfrustrowany, gdyż nie widziałem efektów leczenia. Dziecko przychodziło, zmieniało mu się tylko aparaty, bez porównania ze stanem wcześniejszym. Ja robię zdjęcia na każdej wizycie, a to nie jest normą. Jestem nastawiony na efekt. Nie sztuką jest dać aparat – sztuką jest widzieć postęp w leczeniu. Anglia dała mi fundamenty tego, co tu robię. Na przykład – tradycyjne leczenie każe nosić aparat kilka godzin w ciągu dnia oraz przez noc. A żeby był efekt, dziecko musi nosić aparat cały czas. Dzięki temu szybciej się przyzwyczaja, leczenie mniej boli, zęby nie są tak przeciążane jak przy częstym przy odkładaniu aparatu i całość działa. Już po dwóch miesiącach widzimy niesamowite zmiany.
- Zgryz jest kluczowy?
- Cały czas po studiach szedłem w kierunku znalezienia prawdy w tym zgryzie. Zdarzają się pacjenci z – na pierwszy rzutu oka – prawidłowym zgryzem, ale innymi dolegliwościami, jak na przykład przewlekłymi bólami głowy. Tacy pacjenci mają za sobą lata badań, szukania przyczyn, stosowania leków rozluźniających mięśnie, są często w złym stanie psychicznym. A my takiemu pacjentowi robimy szynę nagryzową w odpowiedniej pozycji równowagi nerwowo-mięśniowej, uzyskanej dzięki fizjoterapii i po kilku dniach wszystko przechodzi. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że zęby wymuszają pozycję żuchwy, ta powoduje napięcia mięśni, które skutkują tym, że cały układ się betonuje i ciężko znaleźć tę pozycję równowagi. Najgorsze, co możemy zrobić, to dostosować zęby do zastanej pozycji szczęk. Często tak jest, że lekarz nie widzi pacjenta jako człowieka, a skupia się na zębach, jakby to był tylko model gipsowy. A musimy mieć świadomość, że istnieje ciągłość połączeń mięśniowych pomiędzy językiem a dużym palcem u nogi i wystarczy zwiększone napięcie jednego z mięśni po drodze i powstają objawy, które rzutują na jakość leczenia, a nawet życia pacjenta.
- Jakie są najgroźniejsze schorzenia wynikające z wad zgryzu?
- Najważniejsze chyba, z czego jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, to bezdech nocny wynikający ze zwężenia szczęki, który z kolei może mieć przyczynę w złej postawie. To są dzisiejsze dzieci, które w wieku 50-60 lat będą musiały spać na dwóch czy trzech poduszkach lub będą potrzebowały masek do spania, żeby się nie udusić. Przy takim bezdechu z czasem dochodzi do chwilowego zatrzymania pracy serca, co może prowadzić do udarów. Zadaniem ortodonty w tych czasach jest zapobieganie także tym odległym powikłaniom wad zgryzu, z których istnienia rodzice nie zdają sobie sprawy. Zatem trzeba tak kierować rozwojem dzieci, żeby mogły dożyć stu lat. To jest moja misja, podstawa filozofii działania.
- Jakie jeszcze problemy ze zdrowiem mogą być wywołane wadami zgryzu?
- Problemy żołądkowe. Pacjenci o pewnym typie budowy szczęk i postawy ciała mają napiętą i nieprawidłowo ustawioną przeponę, co może powodować zarzucanie treści żołądkowej, czyli będą mieli oznaki refluksu i zgagi. Kolejnym częstym schorzeniem, a nie kojarzonym z wadami zgryzu, są alergie oddechowe. Często są one błędnie diagnozowane, ponieważ normalny obrzęk błon śluzowych, który u pacjenta z prawidłową wielkością dróg oddechowych nie daje żadnych objawów, u osoby ze zwężeniem dróg oddechowych daje objawy alergii. Bardzo często zauważam, że po wdrożeniu leczenia ortodontycznego dziecko przestaje chrapać, zaczyna oddychać przez nos i alergia przechodzi. Te efekty są zauważalne czasem już po sześciu miesiącach noszenia aparatu ruchomego. Podobnie z objawami ADHD. Dzięki rozbudowie dróg oddechowych dzieci są lepiej dotlenione, a przez to spokojniejsze, łatwiej utrzymują uwagę, lepiej się uczą, są lepsze w sporcie. Z mojego punktu widzenia nie możemy sobie pozwolić na grzech zaniechania i nie zadbać o prawidłowy rozwój dzieci.
- Wizyta z dzieckiem u ortodonty wydaje się zatem działaniem prewencyjnym, jeśli rodzice czy nawet dentysta nie zauważy nieprawidłowości?
- W związku z negatywnym wpływem cywilizacji na dzieci uważam, że obecnie nie ma ani jednego dziecka, które ma dobrze rozszerzoną szczękę. Praktycznie każde powinno mieć aparat do rozbudowy szerokości szczęki. Według norm zmierzonych sto lat temu nie ma teraz ani jednego dziecka, które do nich pasuje. Nawet dzieci ze względnie prostym zgryzem i tak mają szczęki węższe niż wiek temu, a z punktu widzenia genetyki sto lat to nie jest przecież dużo. Uważam, że ósmy rok życia to już najwyższy czas, by odwiedzić ortodontę, nawet jeśli niczego złego nie podejrzewamy.
- Czy leczenie ortodontyczne oznacza lata z aparatem?
- Aparatem ruchomym w moim, autorskim wydaniu leczymy od pół roku do ośmiu miesięcy – jeżeli nie ma żadnego problemu po drodze, czyli dziecko dobrze nosi aparat, stosuje się do zaleceń, rodzice pilnują prawidłowego noszenia oraz aktywacji aparatu. Moja własna, wypracowana przez lata doświadczeń filozofia zakłada umożliwienie prawidłowego rozwoju w jak najprostszy, a jednocześnie najbardziej efektywny sposób. Nie wyobrażam sobie wieloletniego leczenia aparatami ruchomymi. Oczywiście jest możliwe, że po pierwszym etapie wzrost i rozwój dalej nie będzie przebiegał w optymalny sposób. Wtedy kurację trzeba powtórzyć albo zmodyfikować. Natomiast podstawą leczenia jest działanie w zgodzie z naturą. Nie trzeba używania dużej siły, aby mieć świetne efekty. Działanie z dużą siłą jest wręcz niekorzystne – wcale nie przyspiesza leczenia, a nawet je przedłuża. Dochodzi wówczas do martwicy kości, a leczenie staje się walką. Dzięki małym siłom dzieci chętnej noszą aparaty, łatwiej się do nich przyzwyczajają, a leczenie jest krótsze i przyjemniejsze dla wszystkich. Wydaje się, że u nas wszystko dzieje się samo.
- Co poza lepszym zdrowiem i prostymi zębami może dać prawidłowy zgryz?
- Cały organizm inaczej funkcjonuje. Badania wykazują zwiększenie siły fizycznej przy ustabilizowanym zgryzie, który daje dobre podparcie stawu skroniowo-żuchwowego. Według mnie wszyscy profesjonalni sportowcy powinni mieć zrównoważoną okluzję, jeśli nie aparatem ortodontycznym, to przynajmniej szyną stabilizującą staw. Dzięki temu mogą uzyskać przewagę na korcie czy torze żużlowym. Jak przeanalizujemy twarze Igi Świątek czy Bartka Zmarzlika, to zauważymy ich symetrię i równowagę mięśniową bez napięć. Każde niepotrzebne napięcie mięśni to wyciek energii, która mogłaby być zużyta na osiągnięcie zwycięstwa.
- Czy każdy zgryz można naprawić?
- Tak. To jest tylko wybór techniki i ewentualnie wymóg skojarzonego leczenia chirurgicznego, ponieważ przy dużych wadach nie jesteśmy w stanie naprawić zgryzu tylko przesuwając zęby - czasem musimy zmienić położenie kości.
- Są limity wiekowe dla leczenia ortodontycznego?
- Nie. Nawet 90-latek może nosić aparat. Jedynym ograniczeniem jest stan zębów, kości i organizmu pacjenta.
- Czy leczenie u ortodonty zawsze oznacza ból?
- Zależy od wrażliwości danej osoby. Zdarza nam się, że pacjenci narzekają na brak bólu, którego się spodziewali. Jednakże zazwyczaj przez kilka dni daje się zauważyć ckliwość zębów. Przesuwanie zębów polega tak naprawdę na przebudowie kości. Ten proces zachodzi przez powstanie miejscowego stanu zapalnego i wtedy może pojawić się ból. W swoim gabinecie jestem nastawiony na minimalizowanie uciążliwych aspektów noszenia aparatu. W przypadku leczenia aparatami stałymi używamy tylko aparatu samoligaturującego, gdzie w grę wchodzą dużo mniejsze siły, więc jest dużo mniej bólu. Także wizyty są rzadziej niż w przypadku aparatu tradycyjnego, a efekt szybszy i bardziej naturalny. W ciągu ostatnich 20 lat nastąpił duży progres w rozwoju aparatów stałych, ale też w filozofii leczenia. To nowa szkoła ortodoncji funkcjonalnej, małych sił, bardziej naturalnej.
- Wyciski nie należą do przyjemnych dla pacjenta procedur. Czy w tej formie są one konieczne?
- Do aparatów stałych nie robimy ich w ogóle, od kilku lat robimy tylko skany przy użyciu wewnątrzustnych skanerów 3D. Moim marzeniem jest, by każde dziecko, któremu wyrżnęły się wszystkie stałe zęby, miało wykonany skan 3D, aby w przyszłości w stomatologii zachowawczej można było odtworzyć pierwotny kształt zębów. Nie możemy bowiem wypełnienia traktować tylko jako uzupełnienia dziury w zębie. To ma być odbudowa pierwotnego kształtu zęba. Niestety, wypełnienie dziury w zębie bez odbudowy jego pierwotnego kształtu może powodować z czasem nieprawidłowości w funkcjonowaniu stawu skroniowo-żuchwowego. Gdyby każdy pacjent dysponował pierwotnym modelem swoich własnych zębów, mógłby mieć tak odbudowane zęby, jakby nic się w ogóle nie wydarzyło. Dzięki wykorzystaniu skanera i frezarki tą technologią przyszłości dysponujemy już dziś.
- Dziękuję za rozmowę.
* Od 15 maja 2017 r. obchodzony jest Światowy Dzień Zdrowia Ortodontycznego
* 15 maja 1995 r. rozpoczęła działalność Światowa Federacja Ortodontów (WFO)
* Co drugi Polak powinien być leczony ortodontycznie
* Według WHO wady zgryzu są - po próchnicy i chorobach przyzębia - trzecim najbardziej rozpowszechnionym problemem zdrowotnym jamy ustnej
* Nieleczone wady zgryzu zwiększają ryzyko innych problemów stomatologicznych oraz kłopotów ze zdrowiem ogólnym
Z Jerzym Korolewiczem, prezesem Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej w Gorzowie, rozmawia Robert Borowy