2023-08-08, Nasze rozmowy
Z Oskarem Fajferem, zawodnikiem ebut.pl Stali Gorzów, rozmawia Przemysław Dygas
- Miałeś czas, by poznać już Gorzów czy jednak szybko po meczach wracasz do swojego rodzinnego miasta?
- Najwięcej czasu mieliśmy zimą, więc wtedy była okazja coś zobaczyć, jak również przed gorzowskim turniejem Grand Prix. Nie znam oczywiście wszystkich ulic i zakamarków.
- Czyli pomnik Edwarda Jancarza widziałeś?
- No właśnie jeszcze nie. Ten sezon mnie tak wciągnął, jestem tak zajęty i jest zwyczajnie brak czasu na inne sprawy. Przyjazdy do Gorzowa na treningi, po treningach ogarniamy motocykle, potem powrót do domu. Do tego treningi siłowe, mentalne, podróże. Chcę z tego sezonu wyciągnąć jak najwięcej, wycisnąć jak cytrynę. Tak, aby po sezonie nie mieć sobie nic do zarzucenia. W moim przypadku każdy mecz to dla mnie wielka ekscytacja i emocje.
- Miałem cię zapytać, co robisz w czasie wolnym, ale z twojej wypowiedzi wynika, że go nie masz. Twoja baza, nazwijmy ją logistyczna, znajduje się stale w Gnieźnie?
- Tak, ale do dyspozycji w Gorzowie mam warsztat.
- W takim razie nie nocujesz w Gorzowie?
- Nie ma takiej potrzeby, do Gniezna mam blisko, bo to niecałe dwie godziny drogi, która mija szybko.
- Czy przed przyjściem do Stali miałeś jakieś inne propozycje z klubów ekstraligi?
- W poprzednich sezonach nie było takich ofert. Owszem, były tylko luźne zapytania, ale nie było żadnych, nawet konkretnych spotkań. Natomiast gdy już podaliśmy sobie ręce z Gorzowem, jeden z klubów wystąpił z porządną ofertą i próbował mnie wyciągnąć. Mam jednak swoje zasady i nie zmieniam zdania, jeśli coś obiecałem.
- Organizacyjnie jest to duży przeskok między ligami?
- Nie chcę porównywać tego, jak to było w innych klubach. W Gorzowie natomiast zauważyłem, że nie ma słabych punktów, które trzeba poprawić. Widzę, ile osób pracuje tu dla dobra klubu i jestem tym miło zaskoczony. Tego się nie spodziewałem, zawodnicy mają czystą głowę i mogą skupić się tylko na swojej postawie i tak to powinno funkcjonować.
- Nie żałujesz więc przyjścia do Stali?
- Absolutnie nie, to była bardzo dobra decyzja.
- Mentalnie również nie było dla ciebie problemu, że stajesz pod taśmą z najlepszymi zawodnikami świata?
- Spotykałem się z nimi w lidze szwedzkiej i też wygrywałem. Nie było więc strachu, że stoję pod taśmą z zawodnikiem cyklu Grand Prix i nie dam sobie rady. To nie była dla mnie jakaś nowość i mentalnie nie brałem tego pod uwagę, że mogę mieć jakieś obawy.
- Twoje wyniki są pozytywnym zaskoczeniem dla obserwatorów i gorzowskich kibiców. Można, więc cię zasłużenie chwalić, ale czy widzisz jakieś minusy w swoich występach?
- Były oczywiście jakieś tam wtopy, jak choćby mecz z Wrocławiem, gdzie miałem dwa wykluczenia. Liczyłem się jednak z tym, że takie słabsze mecze mogą się zdarzyć. Tu są bardzo silne zespoły, cały czas też szukaliśmy odpowiedniego sprzętu. Dorwaliśmy w ostatnich meczach nowy silnik i on bardzo dobrze mi się spisuje.
- Jak przychodziłeś do Gorzowa, to czy przykładowo zakładałeś sobie, że określona liczba punktów w meczu to twoja norma?
- Ja doskonale wiedziałem, ile chcę punktów zdobywać. Osiem, dziesięć punktów w meczu to dla mnie fajny wynik i to takie minimum. Dodam, że tu są najlepsi zawodnicy, jazda na wysokim poziomie. Mały element cię zawiedzie i będziesz miał słaby mecz.
- Po ostatnim meczu z Toruniem sporo czasu spędziliście jeszcze na torze spacerując razem i dłużej niż zwykle kazaliście czekać dziennikarzom na siebie. Jaka była tego przyczyna?
- To mi się w Gorzowie bardzo podoba, że rozmawiamy ze sztabem i ze sobą długo na torze o tym wszystkim, co się działo zaraz po meczu. Mimo, że niektórzy mają z nas daleko do domu, to nie uciekamy, siedzimy w szatni i rozmawiamy intensywnie o każdym spotkaniu.
- Jest więc wtedy okazja do wypicia wspólnego piwa?
- Nie, nie piwa nie ma (ze śmiechem). Jest natomiast długi dialog i rozmawiamy bardzo konstruktywnie o ustawieniach, błędach, pozytywach. Tak jak mówiłem, to mi się bardzo podoba w Stali.
- Sezon wkracza w decydującą fazę i już wkrótce spotkania z Tauronem Włókniarzem Częstochowa o awans do strefy medalowej. Jakie oczekiwania?
- Wiemy, o co walczymy i jak przed każdym meczem będzie pełna mobilizacja.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Kariną Tymą, gorzowianką, siedmiokrotną mistrzynią Polski w squashu, kapitanem damskiej drużyny Drexel University w Filadelfii, rozmawia Maja Szanter