Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Bernarda, Mony, Roksany , 14 września 2024

Gorzów to jest moja miejscówka od dziesięciu lat

2024-08-06, Nasze rozmowy

Z Natalią Ślizowską, znaną projektantką mody, rozmawia Renata Ochwat

W Stanach ludzie chodzą ubrani naprawdę różnorodnie i nikt na nich nie zwraca uwagi – mówi Natalia Ślizowska
W Stanach ludzie chodzą ubrani naprawdę różnorodnie i nikt na nich nie zwraca uwagi – mówi Natalia Ślizowska Fot. Ze zbiorów prywatnych

- Mamy lato. Co ty, specjalistka doradzisz w kwestii ubioru? Jak najlepiej się chronić przed upałem? Co ubrać?

- Szczerze mówiąc, jak jest bardzo ciepło to ja sugeruję len, ubrania z lnu. Ubranie z lnu powinno zakrywać całe ciało. A to z prostego powodu. Lniane tkany są tkaninami chłodzącymi. Mało kto o tym pamięta, a tak właśnie jest.

- Natalia, ale ja chciałam przede wszystkim porozmawiać o twoich wojażach. Pojeździłaś po świecie. Jak było?

- Zawsze na wyjeździe jest fajnie. Gdzie mnie zapraszali, to tam pojechałam (śmiech).

- Zaraz, zaraz, nie każdego zapraszają do Nowego Jorku…

- Powiem tak, poszczęściło się, ale szczęściu trzeba pomóc. Bo szczęście to jedno, a praca to drugie. Trzeba coś robić, żeby zostać zauważonym i zaproszonym. Widać ktoś zauważył to, co robię i szczęście się uśmiechnęło. Recepta to ciężka praca, ale i wiara w siebie też. Chociaż z tą wiarą to mi ciężko jest do dziś. Coś tam sobie tworzę z serca i widzę, że to się przekłada właśnie na fajne rzeczy.

- Jak odbierasz Amerykę, po której już pojeździłaś?

- Byłam tam w trzech miejscach. I wrażenia są pozytywne. Nowy Jork jest strasznie kolorowy, strasznie głośny, ciągle w pędzie, cały czas tam życie tętni. Waszyngton natomiast jest cichutki, czyściutki, tam wieczorem nie ma nikogo na ulicy. Taki porządek tam panuje, jak niemal u nas w Gorzowie, gdzie wieczorem też jest pusto. I tak, jak w Nowym Jorku masz fantastyczną atmosferę na ulicach, zabawę, życie, to w Waszyngtonie jest sterylnie, cicho i pusto.

- A trzecie miejsce?

- A trzecie miejsce, to przygoda niezwykła. Bo miejsce bardzo blisko Nowego Jorku. Było nam dane pojechać na Long Island. I to dlatego, że trafił nam się koncert Stinga. Mówię nam, ponieważ pracuję i podróżuję z moim mężem, Rafałem Rybickim.

- No proszę.

- To był niesamowity przypadek. Znajomy, szli, były jeszcze bilety, zatem poszliśmy. To niezwykłe i niesamowite zobaczyć w takim miejscu Stinga. To był po prostu świetny koncert.

- Jak Amerykanie, przyzwyczajeni do maksymalnej wygody, odbierali twoje projekty?

- Jak mieliśmy sesje na ulicach, co było moim spełnieniem, to ludzie podchodzili, mówili - wow, jakie super ubiory. Patrzyli na nasze gorzowskie nadruki, pytali, chwalili. Bardzo to było miłe. Kolekcje zostały znakomicie przyjęte, w tym projekt Skłodowska także. I tak się złożyło, że w Nowym Jorku ktoś nas zobaczył, spodobało mu się i pomyślał, że chce nas gościć właśnie w Waszyngtonie, podczas Open House, czyli otwartego dnia ambasad Unii Europejskiej.

- Ale przecież twoje wojaże, to i Francja, Paryż, berlińskie Tygodnie Mody. Jakie widzisz różnice?

- Są różnice, widać to choćby po modelkach. W USA są bardziej profesjonalne. Te dziewczyny widać. Poza tym one są maksymalnie zajęte. Nie siedzą i nie czekają na projektantów, tylko cały czas pracują. Każda z nich ma idealne wymiary, idealny wzrost. Poza tym podobało mi się, że tam w Stanach nie ma dziewczyn, które mają twarze porobione sztucznie, botoksem czy czymś innym. Poza tym ludzie chodzą ubrani naprawdę różnorodnie i nikt na nich nie zwraca uwagi. Można ubrać się naprawdę przedziwnie w metrze, czy gdzieś, i jest to OK. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ci ludzie pewnie by chcieli, żeby na nich patrzeć, ale nikt nie zwraca uwagi (śmiech).

- Jak jedziesz z kolekcją, to masz czas, aby po prostu popatrzeć na Amerykę, Paryż, Berlin?

- W Nowym Jorku mam przyjaciółkę z Gorzowa, która nas tam zaprosiła. Dlatego też byliśmy już tam dwa razy. Mieliśmy dokładną rozpiskę, jak mamy zwiedzać, co musimy zobaczyć. Natomiast tu, w Europie oczywiście chodzimy gdzieś tam na coś popatrzeć. Ale tak naprawdę to jest praca. Typowy dzień, przymiarka, później próby i tak dalej. Wszystko się dzieje w trakcie jednego lub dwóch dni. Ale oczywiście staramy się zawsze gdzieś pochodzić, popatrzeć. Ja nie mogę sobie wybaczyć, że w Paryżu nie zdążyłam pójść do Luwru, właśnie ale ze względu na pracę... Ale mam nadzieje, że tam jeszcze wrócę i nadrobię.

- Wróćmy zatem na gorzowskie podwórko. Za chwilę jeden pokaz, potem drugi. Lubisz pokazy w Gorzowie?

- Lubię, oczywiście, że lubię. To jest moja miejscówka już od dziesięciu lat. Cieszę się, że ludzie oglądają moje projekty, mam już stałe grono odbiorców.

- Pamiętam, jak zaczynałaś. Wszyscy patrzyli i się dziwili - o projektantka mody, to się w Gorzowie nie przyjmie. A tu masz, 10 lat.

- Dokładnie. Mamy swoich odbiorców, wiadomo, że na co dzień trzeba tworzyć normalne rzeczy, które się sprzedają. Bo jednak rzadko kto chce nosić dziwne rzeczy. Ale na pokazach staramy się zrobić coś takiego bardzo oryginalnego. Choć muszę przyznać, że też się powoli odbiorcy znajdują i na dziwne rzeczy. Ja zwyczajnie lubię tu żyć. Lubię małe, kompaktowe miasto, jakim jest Gorzów. Nie chcę takiego wielkomiejskiego świata. Byłam, widziałam, wystarczy.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x