Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Bernarda, Mony, Roksany , 14 września 2024

Dziewczyny mają zostawiać serce na parkiecie

2024-08-13, Nasze rozmowy

Z Michałem Kuglerem, prezesem AZS AJP Gorzów, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_41080.jpg
Fot. Piotr Kaczmarek
Prezes Michał Kugler podczas niedawnej dekoracji srebrnymi medalami w otoczeniu Gagrieli Lebieckiej (z lewej) oraz Chloe Bibby (55) i Weroniki Stebleckiej (94) 

- Z początkiem lipca został pan prezesem naszego koszykarskiego klubu, zastępując na tym stanowisku Krzysztofa Kielca. Spodziewał się pan tej nominacji?

- W klubie pracuję od blisko ośmiu lat. Przez ostatnich kilka lat jako wiceprezes zajmowałem się wieloma tematami związanymi z działalnością klubu. Z chwilą odejścia prezesa Kielca pojawiła się propozycja członków stowarzyszenia, żebym na najbliższe cztery lata został prezesem i zgodziłem się na to, dziękując za zaufanie. 

- A jak pan trafił w ogóle do klubu?

- Kiedy prezydentem miasta został Jacek Wójcicki, w 2015 roku powołał radę sportu, taki organ doradczy, w którym się znalazłem, podobnie jak trener gorzowskich koszykarek Dariusz Maciejewski. Dobrze nam się współpracowało od pierwszego dnia i gdy pod koniec 2016 roku pożegnałem się ze Stalą Gorzów, trener Maciejewski wyszedł z propozycją, żebym przyszedł do AZS AJP.

- Pochodzi pan ze Szczecina, ale w gorzowskim sporcie zaczął pan działać dużo wcześniej. Kiedy dokładnie?

- Moja przygoda z gorzowskim sportem rozpoczęła się od piłki nożnej i GKP w 2007 roku. Pomagałem zarządowi w różnych sprawach, to był fajny czas, bo drużyna awansowała do I ligi, a potem dzielnie w niej walczyła. Pojawiła się jednak propozycja od Stali Gorzów i przez kilka lat wspomagałem ten klub, odnosząc z nim sporo sukcesów. Początkowo byłem menadżerem, potem członkiem zarządu i wiceprezesem. Ze Stali odszedłem po zdobyciu przez drużynę ostatniego mistrzostwa Polski w 2016 roku.

- Co jest najtrudniejsze w prowadzeniu takiego klubu jak AZS AJP?

- Każdy zapewne prezes powie to samo, że głównym zadaniem jest zabezpieczenie stabilności finansowej klubu. Powiem wprost, że w dzisiejszych realiach jest to trudne zadanie. Można stworzyć wizję rozwoju, ale życie potrafi zaskakiwać. Pamiętajmy również, że nie rozmawiamy o klubie mającym tylko drużynę seniorek, walczącą w profesjonalnej lidze. My mamy bardzo mocno rozwiniętą strukturę szkolenia, od dzieci do najstarszych juniorek. Na ich działalność trzeba pozyskać także zewnętrzne środki, namówić do ich wyłożenia sponsorów i różne instytucje. To wszystko musi być również logicznie poukładane, żeby mieć zaufanie środowiska lokalnego.

- Dlatego wszędzie słychać, że jest to klub dla wszystkich, taki trochę rodzinny?

- Zgadza się. Jest on dla dzieci i młodzieży, żeby miały gdzie grać, uczyć się, kibicować. Jest to też klub dla biznesu. Firmy współpracujące z nami mają wiele korzyści i same tego nie ukrywają, a my cieszymy się, że możemy być taką platformą dla ich rozwoju i współpracy. Zwróćmy też uwagę, że wiele firm wspomagających nas czyni to choćby dlatego, że mają satysfakcję ze wspierania czegoś stuprocentowo gorzowskiego. Dlatego naszą grupę mecenasów nazywamy rodziną sponsorów.

- Dlaczego corocznie tracimy nasze największe gwiazdy i musimy szukać kolejnych utalentowanych zawodniczek, które potem na nowo promujemy?

- Dysponujemy takim budżetem, jakim dysponujemy. Nie mamy aż tak dobrze, jak niektóre kluby w kraju, nie mówiąc już o czołowych drużynach europejskich. Często ośrodki te posiadają bardzo mocnych sponsorów, bywa, że głównym ich mecenasem jest gmina. U nas wygląda to inaczej. Nasz budżet budujemy na kilku filarach, jednym z nich jest wspomniana rodzina sponsorów, dzięki której mamy dla zawodniczek dobre samochody, ładnie mieszkania, ale mamy też zasadę nieprzepłacania kontraktów. Nigdy nie wydajemy więcej niż mamy. Oczywiście, moglibyśmy największym naszym gwiazdom zaproponować podwyżkę i to robimy, ale szybko jesteśmy przebijani przez innych, mających kilkukrotnie wyższe budżety. Proszę mi wierzyć, zawodniczki są często chętne u nas pozostać, ale nie jesteśmy w stanie nawet zbliżyć się do nich z ofertą przedstawianą przez europejskich potentatów finansowych.

- Czyli znowu będziecie wyszukiwać uzdolnione Amerykanki, Australijki lub Europejki, ogrywać je u siebie, promować w europejskich pucharach, a potem będą one wyfruwać z gorzowskiego gniazda?

- Innej drogi - póki co - nie mamy. Moglibyśmy ustabilizować skład na sprawdzonych już zawodniczkach, ale wtedy byśmy bili się tylko o awans do play-off. Idąc obecną drogą, ciągle walczymy o medale i choć kosztuje to nas bardzo dużo pracy, warto jednak dla tych chwil radości podczas dekoracji poświęcić cały sezon pracy.

- Czy można już mówić o sportowym celu na nowy sezon, choć jeszcze nie wszystkie nowe zawodniczki zostały oficjalnie ogłoszone?

- Powoli kończymy kompletowanie składu, a cel wyznaczyliśmy sobie tradycyjnie ambitny. Chcemy siódmy rok z rzędu powalczyć o strefę medalową. Oczywiście, każdy ewentualnie zdobyty medal przyjmiemy z wielką radością. Chcielibyśmy też kolejny sezon z rzędu wyjść z grupy w rozgrywkach EuroCup Women, a potem powalczyć o wejście przynajmniej do 16 najlepszych drużyn na Starym Kontynencie w tych rozgrywkach. 

- W Gorzowie ciągle marzymy o złotym medalu?

- My w klubie również wierzymy, że przyjdzie taki sezon, w którym ta karta się odwróci na naszą korzyść i sięgniemy po mistrzostwo kraju. Nie wiem jednak, kiedy to będzie, bo naszą zasadą jest także to, żeby nie wywierać niepotrzebnej presji na zespole. Dziewczyny mają grać, cieszyć się grą, zostawiać serce na parkiecie, wygrywać, ale nie rozpaczać po porażkach. Bawmy się sportem.

- Od grudnia 2023 roku gracie w nowej hali. Jak się w niej czujecie, jak się czują w niej zawodniczki?

- Zacznę od tego, że bardzo lubimy naszą halę przy ulicy Chopina i nadal z niej będziemy korzystać, gdyż będą tam rozgrywane mecze drużyn młodzieżowych oraz pierwszej ligi. Natomiast bez dwóch zdań, na Arenę Gorzów całe sportowe środowisko miasta czekało latami, my również i od razu powiem, że szybko się tam zaaklimatyzowaliśmy. To jest obiekt, w którym już otwarcie możemy przyjmować naszych sponsorów a przede wszystkim drużyny przyjeżdżające na mecze pucharowe. Wcześniej mieliśmy takie sytuacje, że widząc halę przy Chopina chwalono nas za fajny obiekt… treningowy, ale pytano się, gdzie będziemy grali mecz?

- Trochę po Europie już pojeździliście. Jak teraz nasz obiekt wygląda na tle innych?

- Powiem krótko, że możemy być dumni. W polskiej lidze kobiecej to jest - w mojej ocenie - najlepsza hala, która również na tle europejskim, tam gdzie grają kobiece drużyny wypada bardzo dobrze. Jeżeli wrócimy do Euroligi to nie musimy się już martwić o obiekt, bo ten nasz spełnia wszystkie wymagania i to z nawiązką. Dodam jeszcze, bo to ważne, hala przy ul. Słowiańskiej daje nam duże możliwości prowadzenia akcji marketingowych, co jest ważne dla naszych sponsorów.

- A jeżeli chodzi o samą grę, to jak reagowały na tę zmianę zawodniczki?

- Są bardzo zadowolone, bardzo dobrze im się w niej gra, parkiet jest super, kosze również. Do tego bliski jest kontakt z kibicami, świetne oświetlenie. Same pozytywy.

- W poprzedniej hali, ze względu na mocne ograniczenia, niewielu kibiców mogło oglądać mecze. W nowym obiekcie tych miejsc jest zdecydowanie więcej. Macie jakieś plany zachęcające kibiców do stałego przychodzenia na mecze koszykarek?

- Nowa hala to nie tylko pięć tysięcy miejsc na trybunach, to również możliwość zaprezentowania wielu elementów tworzących fajne widowisko, nie tylko sportowe. Już pokazaliśmy, że chcemy iść w tym kierunku, chcemy, żeby kibice przychodząc na mecze mogli zobaczyć coś więcej niż tylko grę koszykarek.  Przygotowaliśmy również atrakcyjny pakiet karnetów i biletów dla każdego. Ceny są zróżnicowane ze względu na wybór miejsc. Ponadto w planie mamy sporo akcji i konkursów z nagrodami dla kibiców oraz wiele innych atrakcji. Mamy bardzo dużo młodzieży na meczach, zapraszamy, żeby przychodziła ona ze swoimi rodzicami i dziadkami. Koszykówka to sport rodzinny, a Gorzów już wielokrotnie pokazał, że kocha koszykówkę.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x