2024-12-10, Nasze rozmowy
Z Jerzym Korolewiczem, prezesem Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej w Gorzowie, rozmawia Robert Borowy
- W tym roku ZIPH obchodziła 20-lecie działalności. Pamięta pan moment powstania organizacji?
- Pamiętam, przy czym zanim do życia został powołany obecny podmiot, przez kilka lat, najpierw w województwie gorzowskim, potem w lubuskim, działała Zachodnia Izba Gospodarcza, która powstała na początku transformacji ustrojowo-gospodarczej w naszym kraju. Niestety, nie przetrwała ona z powodów problemów finansowych i została postawiona w stan likwidacji. To były czasy gospodarczo bardzo rozchwiane, kondycja wielu biznesów była niestabilna, działalność sporej liczby firm była mocno kontrowersyjna. To, że upadały one wówczas, to nic zaskakującego, ale upadek Izby prowadzonej przez przedsiębiorców i prezesów często dużych firm był dowodem na to, że gospodarka w tym okresie naprawdę dopiero się budowała.
- Co było dalej?
- Po krótkim okresie na zgliszczach tej pierwszej Izby zaczęliśmy budować Zachodnią Izbę Przemysłowo-Handlową. Środowisko gospodarcze było zdeterminowane i uważało, że musi mieć swoją reprezentację. Pod koniec 2003 roku rozpoczęto prace organizacyjne, zaś Izbę powołano do życia 2 kwietnia 2004 roku.
- Gdybyśmy cofnęli się do tego 2004 roku i mieli odpowiedzieć na pytanie, w jakim konkretnym celu powołano Izbę, to co wówczas by pan powiedział?
- To jest pytanie, na które często odpowiadamy, ale tylko w Polsce. Organizacje gospodarcze funkcjonują na całym świecie, wiele z nich ma po kilkaset lat, bo są rzeczą normalną w krajach wolnorynkowych. Gdyby im zadać to pytanie, w odpowiedzi byśmy usłyszeli, po co człowiekowi jest powietrze. W naszym kraju ten problem wynika z tego, że czasach PRL jedyną organizacją zrzeszającą przedsiębiorców, właściwie drobnych rzemieślników był Cech Rzemiosł. Przed wojną były stowarzyszenia gospodarcze, jeszcze po wojnie mieliśmy przecież w Gorzowie w naszej obecnej siedzibie, czyli w willi Jaehnego, delegaturę Wielkopolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Jednak w systemie stalinowskim, potem komunistycznym tępiono wszelkie inicjatywy prywatnej przedsiębiorczości i zlikwidowano również organizacje gospodarcze. Trwało to do 1989 roku. I od tego czasu zaczęto je reaktywować, budować na nowo. Najważniejszym celem Izb jest reprezentowanie przedsiębiorców na różnych polach i wspomaganie ich w wybranych obszarach rozwoju.
- Ile podmiotów gospodarczych obecnie liczy Izba?
- W tej chwili jest ich około 370. Jak na polskie warunki jest to spora liczba. Nie ma u nas obowiązku należeć do takich organizacji, to jest wolny wybór przedsiębiorców. Odmiennie niż w Niemczech, we Francji czy nawet we Włoszech.
- Czy polscy przedsiębiorcy dojrzewają do tego, żeby się zrzeszać?
- Tak, ale dużo zależy tutaj od aktywności danego stowarzyszenia. Od tego, co może zaoferować swoim członkom, jaką zajmuje pozycję w regionie, jakie ma propozycje wsparcia i doradztwa. Jeżeli ta oferta jest szeroka, wtedy może liczyć na duże zainteresowanie. W naszym przypadku jednym ze skoków cywilizacyjnych była przeprowadzka do nowej siedziby przy ul. Kosynierów Gdyńskich, ale oczywiście najważniejsza jest oferta.
- Jak można zostać członkiem Izby?
- Należy złożyć akces i zaakceptować statut Izby. Jako organizacja gospodarcza mamy przyjęte pewne zasady, podejmujemy współpracę z podmiotami co do których nie mamy wątpliwości, że są solidne, rzetelne, dające gwarancję sumienności kupca. Decyzję o przyjęciu każdej z takich firm podejmuje zarząd Izby. Jeżeli nikt nie zgłasza sprzeciwu, cała procedura jest szybka i sprawna. Dodam jeszcze, że nigdy nie szliśmy w kierunku masowego przyjmowania kandydatów, ponieważ zależy nam na aktywności naszych członków.
- Podczas gali jubileuszowej, która odbyła się w teatrze, dokonaliście podsumowania drogi, którą pokonaliście przez te 20 lat. Jak wyglądałoby to podsumowanie w kilku zdaniach?
- Na pewno dla nas były to trudne lata, ale jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani rozwojem działalności merytorycznej, jak i liczebnością aktywnych członków. Zaczynaliśmy od kilkudziesięciu firm, teraz zbliżamy się do czterystu. Firmy zauważają to, że możemy zaoferować bardzo ciekawe wsparcie zarówno w ramach projektów unijnych, jak i działań własnych Izby. Nie ma praktycznie tygodnia, żeby nie odbywały się u nas szkolenia, webinaria, spotkania. Zajmujemy się działaniami na styku gospodarki. Izba jest partnerem dla samorządu terytorialnego. Jesteśmy członkiem Krajowej Izby Gospodarki, co pozwala nam mieć realny wpływ na choćby postulowanie zmian prawnych korzystnych dla przedsiębiorców. I to robimy, bo to jest taka nasza rola wspierającego. Zwłaszcza tych mniejszych, które nie posiadają swoich zespołów prawnych, eksperckich czy lobbystów.
- Z jakimi efektami działacie w tym zakresie?
- Oczywiście to nie jest tak, że każda nasza interwencja znajduje szczęśliwy finał, ale nie jesteśmy też głosem wołającego na puszczy. Często postulujemy poprzez Krajową Izbę Gospodarczą, ale również często bezpośrednio docieramy do odpowiednich organów samorządowych lub centralnych. Wypracowaliśmy również dobrą współpracę z parlamentarzystami, którzy często w naszym imieniu lub zainteresowanych firm działają i często te interwencje podejmowane różnymi drogami kończą się korzystnymi korektami.
- Co uważa pan za największy sukces Izby na przestrzeni minionych dwóch dekad?
- Sukcesów było kilka. Pierwszy to że zrealizowaliśmy kilkadziesiąt różnych projektów, przerobiliśmy setki milionów złotych, które w zdecydowanej większości trafiły do lubuskiej gospodarki na rozwój, innowacje, ale i też szkolenia, co jest bardzo ważne. Myślę, że to jest najważniejsze, gdyż stanowi realną pomoc dla rozwoju firm. Drugi to walor integracyjny. Przedsiębiorcy nie tylko się ze sobą spotykają przy różnych okazjach, ale nawiązują współpracę biznesową, wspomagają się doświadczeniem i wcale nie mówimy tutaj o zaciekłej konkurencji, bardziej o pomocy, wymianie poglądów. I trzeci element, o którym już wspomniałem, to nowa siedziba Izby. Dla nas stanowi ona kamień milowy w rozwoju organizacji. Przez lata mieliśmy kilka miejsc, wszędzie byliśmy tylko gośćmi, teraz jesteśmy gospodarzami. I czujemy z tego dumę, pamiętając o powiedzeniu ,,jak cię widzą, tak cię piszą’’. Inaczej traktuje się instytucję, która siedzi gdzieś kątem u kogoś, a inaczej mającą własną, piękną siedzibę w centrum miasta. Co najważniejsze, sukcesem było nie tylko przywrócenie willi Jaehnego do życia, ale zbudowanie tutaj Lubuskiego Centrum Przedsiębiorczości. Pamiętajmy, że u nas swoje miejsce ma kilka gospodarczych instytucji. Jeżeli jakiś przedsiębiorca chce załatwić ważne dla siebie sprawy, często czyni to u nas.
- Można zażartować w pozytywnym słowa znaczeniu, że jaka dzisiaj jest gospodarka, taka jest siedziba Izby.
- Pamiętając pierwsze lata budowy wolnej gospodarki to rzeczywiście wszyscy dojrzeliśmy do pozytywnych zmian, wzrosła zasobność kraju, zasobność firm, także zasobność społeczeństwa. Do lamusa na szczęście odeszła gospodarka domorosła oparta często na ,,nieczystych’’ zasadach.
- Działalność Izby można podzielić na kilka obszarów, jednym z nich jest podział środków unijnych dla przedsiębiorców. W największym skrócie jak to wygląda?
- Jako uprawniony podmiot występujemy w konkursach zarówno centralnych, jak i regionalnych, o pozyskanie środków w ramach określonych programów. Potem jako operator, jeżeli takowe środki otrzymamy, rozdysponowujemy je między naszymi członkami, na ich wniosek. Oczywiście zdarzają się sytuacje, że tych wniosków jest więcej niż posiadamy środków, wtedy najczęściej albo wybieramy najlepsze propozycje, albo stosujemy zasadę, kto pierwszy, ten lepszy.
- Podczas gali w teatrze usłyszał pan zapewne wiele życzeń. Które sprawiły panu najwięcej satysfakcji?
- Podczas każdej uroczystości jest dużo kurtuazji, to jest naturalne, ale ja uważam, że w zdecydowanej większości były to szczere życzenia, związane również ze szczerą oceną naszej pracy przez te 20 lat. Najważniejsze jest, żeby przedsiębiorcy byli zadowoleni i mieli korzyści z bycia w naszych szeregach. Gdybyśmy nie spełniali ich oczekiwań, nie byłoby 370 członków, a wielokrotnie mniej. Mówiąc wprost, najbardziej cieszy mnie to, że nasza praca nie poszła na marne, że we właściwym kierunku rozwijamy Izbę i dzięki życzeniom wiemy również, w jakim kierunku powinniśmy iść dalej.
- W jakim?
- W sprawdzonym. Obecny czas jest dla nas bardzo ważny, ponieważ weszliśmy w nową perspektywę finansową środków unijnych i już zaczynamy albo nawet podpisujemy umowy na dużo nowych działań. Szczególnie w obszarze gospodarki zielonej, niskoemisyjnej. Bardzo mocno rozwinęliśmy ten obszar w ostatnim półtora roku, tworząc też Klaster GO Green. Realizujemy kolejne projekty we współpracy z niemieckim partnerem z Brandenburgii.
- Podczas podsumowania dotychczasowej działalności Izby wyróżniliście 20 zakładów statuetkami ,,Firma 20-lecia’’. Czy to świadomy zabieg czy przypadkowa liczba?
- Taka była koncepcja, żeby na 20-lecie nagrodzić akurat 20 firm. Praktycznie wszystkie są z nami od początku lub prawie od początku. Wyróżniliśmy je nie tylko za współpracę, ale aktywność w różnych przedsięwzięciach. Dodam, że podobny cel przyświecał nam przy nadaniu tytułu ,,Honorowego członka ZIPH’’ dla czterech osób - Jerzego Kaszycy, Zdzisława Czekały, Władysława Komarnickiego oraz Stanisława Owczarka. Chcieliśmy jednocześnie otworzyć nowy rozdział w historii ZIPH i przy kolejnych spotkaniach jubileuszowych zapewne będziemy nagradzać kolejne firmy, kolejnych zasłużonych członków.
- Dziękuję za rozmowę.
Z Grzegorzem Kłakiem, gorzowianinem, rozmawia Dorota Waldmann