Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Arnolda, Dory, Pawła , 15 stycznia 2025

W pełni zasłużył na to upamiętnienie

2024-12-19, Nasze rozmowy

Z prof. AJP dr hab. Dariuszem Rymarem, dyrektorem Archiwum Państwowego w Gorzowie, rozmawia Robert Borowy

Prof. AJP dr hab. Dariusz Rymar
Prof. AJP dr hab. Dariusz Rymar Fot. Robert Borowy

- Od kiedy i co dokładnie oznacza ,,Dzień Darczyńcy’’ organizowany corocznie w Archiwum Państwowym?

- Powoli budujemy tradycję tego wydarzenia, gdyż w tym roku zorganizowaliśmy go po raz trzeci. Zwykle czynimy to 6 grudnia, tym razem było nieco później, bo 9 grudnia. Jest to odpowiednia chwila, żeby podziękować naszym darczyńcom i umieścić ich nazwiska lub nazwy podmiotów na specjalnej tablicy znajdującej się w Archiwum. Darczyńcami są wszyscy, którzy przekazują do naszego zbioru historyczne materiały z własnych zasobów.

- Czyli nie mówimy tutaj o darczyńcami-sponsorach?

- Nie, z całej dotychczasowej listy darczyńców jedynym, który wspomagał nasze Archiwum finansowo był tragicznie zmarły 25 lat temu dyrektor Przemysłówki, potem Gobeksu Ryszard Dyrak. To było jeszcze w poprzednim wieku, kiedy sponsorował on naszą działalność w ramach Towarzystwa Przyjaciół Archiwum. Pozostali darczyńcy, to osoby i instytucje, które ofiarowały nam własne zasoby archiwalne w postaci dokumentacji, zdjęć, filmów i innych materiałów, a my byliśmy tym bardzo zainteresowani ze względu na historyczną wartość.

- Słowem, każdy może zostać darczyńcą, jeżeli gdzieś na strychu czy w piwnicznym kartonie posiada ciekawe zbiory archiwalne?

- Zdecydowanie tak, ale trzeba pamiętać o kilku rzeczach. Doświadczenie uczy, że często po śmierci osoby, której dokumenty dotyczą lub ona zbierała i miała do nich stosunek emocjonalny, rodzina nie wie co z tym zrobić i bywa, że wyrzuca do śmieci. Nie róbmy tego pochopnie. Pamiętajmy też, żeby każda decyzja o przekazaniu takiego archiwum była starannie przemyślana, bo ona może być tylko jednokierunkowa. Po podpisaniu umowy z Archiwum i przekazaniu dokumentacji nie ma już odwrotu. Nie ukrywam, że czasami mamy do czynienia z wartościowymi rzeczami, które mogą podlegać obrotowi rynkowemu. Dlatego proponuję, żeby najpierw dokładnie przemyśleć, omówić temat w rodzinie zanim podejmie się decyzję o przekazaniu materiałów do naszej instytucji.  

- Często zdarza się, że osoby najpierw deklarują, potem jednak się wycofują, kiedy dowiadują się, że mogą przykładowo sprzedać posiadane zasoby?

- Bywają takie sytuacje. Pamiętam jak kiedyś senator Stefania Hejmanowska chciała nam przekazać materiały, potem się wycofała, dzwoniąc do nas i tłumacząc, że rodzina chce żeby pozostały one w domowym archiwum. Po jakimś czasie ponownie dała znać, że jednak przekaże i tak się ostatecznie stało. Nie zaszkodzi, jak ktoś dłużej będzie się zastanawiał, bo wtedy ta decyzja staje się bardziej dojrzała. Pamiętajmy, że cały czas rozmawiamy o własności prywatnej, a więc również dla wielu w danej rodzinie sentymentalnej.

- Wspomniał pan już o dyrektorze Ryszardzie Dyraku. Ostatni Dzień Darczyńcy został niemal w całości mu poświęcony, pomimo że nawet po 25 latach od tragicznej śmierci ta osoba wzbudza kontrowersje wśród gorzowskich radnych. Pan miał wątpliwości, żeby jedno z gorzowskich rond nazwać jego imieniem?

- Absolutnie nie, byłem jednym z inicjatorów tego pomysłu. Ryszarda Dyraka znałem osobiście, poznałem go też bardzo dobrze od strony historycznej, gdyż szczegółowo badałem jego życiorys. Zacznę od tego, że kierując najpierw Przemysłówką, potem Gobeksem pozostawił on nam w Gorzowie wiele charakterystycznych obiektów. Oczywiście mówimy tutaj o pracy zbiorowej, przedsiębiorstwo zatrudniało wiele tysięcy świetnych fachowców w swoich dziedzinach, ale ktoś musiał kierować jego pracami i przez 18 lat czynił to Ryszard Dyrak. Wspomnę choćby o szpitalu wojewódzkim, z którego ciągle korzystamy, o budynku urzędu wojewódzkiego, czy o kościele pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego, przez niektórych nazywanego skocznią. Przemysłówka wybudowania również… Przemysłówkę w centrum miasta, choć to akurat miało miejsce jeszcze przed przejęciem dyrektorskich sterów przez Dyraka. Dzisiaj do tego obiektu powoli przeprowadzają się pracownicy Urzędu Miasta. Oczywiście wszystkie te obiekty przez ostatnie lata były modernizowane, ale nadal są ważne dla miasta, bo z nich na co dzień korzystamy. Przeczytałem gdzieś w internecie wypowiedź mecenasa Jerzego Synowca, że Dyrak był człowiekiem, który zmienił krajobraz naszego miasta. I trudno z tym się nie zgodzić.

- Czyli dobrze, że radni zgodzili się na upamiętnienie tej osoby w przestrzeni publicznej?

- Jestem bardzo wdzięczny prezydentowi Jackowi Wójcickiemu, urzędnikom i radnym nie tylko za pozytywne załatwienie sprawy, ale również za sprawność działania. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, a zależało nam na tym, żebyśmy zdążyli otworzyć pamiątkową tablicę na rondzie 8 grudnia, w 25. rocznicę tragicznej śmierci Ryszarda Dyraka. W mojej ocenie w pełni zasłużył on na to upamiętnienie.

 - Niektórzy zarzucali mu przynależność do PZPR i stąd zagłosowali przeciwko tej uchwale. Czy po tylu latach powinno jeszcze sięgać się po ten argument?

- Pod koniec lat 70. trzy miliony Polaków należało do PZPR i w mojej ocenie nie ma czegoś takiego jak odpowiedzialność zbiorowa. Uważam, że każdą osobę powinno oceniać się indywidualnie, nie przez pryzmat przynależności do tej czy tamtej organizacji, a jego aktywności, działalności. Zwrócę uwagę na dwie istotne rzeczy, o których jednak warto powiedzieć. Gdyby Ryszard Dyrak nie należał do PZPR nigdy nie zostałby zatwierdzony na dyrektora Przemysłówki, ale ważniejsze jest to, że należał on również do Solidarności i to Solidarność w 1981 roku wyniosła go na dyrektora tego przedsiębiorstwa. W wieku zaledwie 31 lat, a osobą, która zabiegała o to był Adam Opiel, ówczesny szef zakładowej Solidarności znany z bardzo negatywnego stosunku do systemu komunistycznego. Zresztą po wprowadzeniu stanu wojennego był aresztowany za swoją działalność.

- Czy w Gorzowie wystarczająco potrafimy honorować znanych mieszkańców poprzez nadawanie ich imion ulicom, skwerom, stawianiu pomników, bo czasami można odnieść wrażenie, że łatwiej jest przeforsować postać zewnętrzną niż swoją?

- Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju, ale ja bym tak negatywnie na to nie spoglądał. W ostatnich latach kilka ulic zyskało imiona gorzowskich znanych osób, pojawiły się pomniki, są nazywane ronda, tablice pamiątkowe. Czy tego powinno być więcej? Nie powinniśmy podejmować takich decyzji hurtowo.

- Ostatnio został pan powołany przez wojewodę lubuskiego Marka Cebulę na pełnomocnika ds. kombatantów i osób represjonowanych. Jest to zapewne odpowiedzialna funkcja, ale czym dokładnie będzie się pan zajmował?

- Nominację przyjąłem jako zaszczyt, zwłaszcza że inicjatywa wyszła od środowisk kombatanckich. Natomiast model tej współpracy zostanie dopiero wypracowany. Funkcja tak jest na pewno symboliczna, społeczna i wyobrażam sobie, że moim głównym zadaniem będzie pośrednictwo pomiędzy środowiskami kombatanckimi i wojewodą. Myślę, że głównie w pomocy administracyjnej, jeżeli takowa będzie oczywiście potrzebna. Zobaczymy w praniu, jak to wszystko się poukłada.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x