2025-01-14, Nasze rozmowy
Z Grzegorzem Kłakiem, gorzowianinem, rozmawia Dorota Waldmann
 
       - Na początek proszę się przedstawić i powiedzieć kilka słów o sobie.
- Nazywam się Grzegorz Kłak i jestem zawodowym masażystą. Na co dzień prowadzę swój gabinet masażu. W wolnym czasie lubię uprawiać sport pod różnymi postaciami – jazdę na rowerze, pływanie kajakiem czy grę w golfa.
- Jest pan osobą niepełnosprawną…
- Tak, jestem niewidomy.
- Jak stracił pan wzrok?
- Wzrok straciłem będąc w wojsku w wyniku eksplozji materiału wybuchowego.
- Trudno było odnaleźć się wówczas w nowej rzeczywistości?
- Dla osób, które w wyniku nieszczęśliwego wypadku lub choroby stają się niepełnosprawne, jest to naprawdę ciężki moment, często popadają w załamanie i depresję. U mnie natomiast było inaczej.
- Nie załamał się pan?
- Nie, ani przez chwilę nie miałem momentu załamania. Wiele osób mówi mi, że to przez to, iż mam silny charakter, ale ja temu absolutnie zaprzeczam.
- Dlaczego?
- Ponieważ mam „miękki” charakter. Może i jestem uparty, konsekwentnie dążę do celu, ale nie jestem twardzielem. Fakt, twardo stanąłem w stosunku do mojej niepełnosprawności. Powiedziałem sobie, że to, iż jestem osobą niewidomą, nie wyklucza mnie z życia i czerpania z niego tego, co najlepsze, bo z tym też można żyć dobrze i przyzwoicie. Będąc niewidomym można być szczęśliwym, tylko to szczęście trzeba sobie wypracować. Zdrowy człowiek też miewa załamania i słabsze chwile.
- Wypadek wymusił na panu zmianę dotychczasowego życia?
- W pewnych aspektach życia na pewno tak. Przede wszystkim musiałem zmienić pracę. Skończyłem technikum mechaniczne, ale nie dane mi było pracować w tym zawodzie, ponieważ utrata wzroku całkowicie to zablokowała. Będąc w szpitalu, kiedy dochodziłem do siebie po wypadku, myślałem nad tym, gdzie mogę pracować. Tak naprawdę w tamtych latach dla osób niewidomych nie było zbyt wielkiego wyboru. Dziś jest trochę łatwiej. Stanąłem wówczas przed dylematem, czy składać szczotki w fabryce dla niewidomych, czy wyplatać koszyki wiklinowe, czy zostać masażystą. Ta trzecia opcja najbardziej przypadła mi do gustu.
- I zrealizował pan ten cel.
- Tak. Uznałem, że masaż to jest to i zacząłem realizować ten plan. Ukończyłem najlepszą w Polsce szkołę masażu w Krakowie z wynikiem celującym i od 25 lat pracuję w zawodzie masażysty.
- Pana wielką pasją są góry. Jak ona się zrodziła?
- Tak naprawdę ona od zawsze we mnie tkwiła, choć przewrotność losu jest taka, że dopóki widziałem, to nie chodziłem po górach. Zawsze o nich myślałem, marzyłem, gdzie by to pójść, ale na tym się kończyło. Dopiero wtedy, kiedy na mojej drodze pojawiła się moja żona, wspólnie zaczęliśmy chodzić po górach.
- Czyli żona jest pana takim mentorem?
- Moja żona Magdalena jest dla mnie przede wszystkim ogromnym wsparciem i doskonałym towarzyszem w wyprawach. To ona mi pokazała, że niepełnosprawność nie jest przeszkodą w chodzeniu po górach. Wspólnie wypracowaliśmy pewne mechanizmy, które ułatwiają nam wyprawy.
- Na czym one polegają?
- Mamy wypracowane swoje „komendy”, dzięki którym się porozumiewamy, które ułatwiają nam chodzenie po górach. Zgrywaliśmy się w górach bardzo dużo, intuicyjnie i wychodziło nam to bardzo dobrze.
- Długo trwało to zgrywanie się?
- Myślę, że bardzo krótko. Mieliśmy to już wypracowane poniekąd w życiu codziennym z chodzenia po mieście. Kluczowe i pomocne jest wzajemne zaufanie. Moja żona jest znakomitym przewodnikiem dla mnie, świetnie sprawdza się w tej roli. Rozumiemy się praktycznie bez słów i to nam też bardzo ułatwia.
- Był lęk przed pierwszym pójściem w góry?
- Tak, miałem strach, że może mi się nie udać, że to jest dla mnie za trudne. Wiadomo, góry to są kamienie, skały, przepaście i wyruszając w taką wyprawę trzeba mieć w sobie dużo siły i determinacji. Ja z racji swojej niepełnosprawności czułem się trochę niepewnie na początku, ale szybko przekonałem się, że strach ma wielkie oczy, a bariery są tylko w naszych głowach.
- Czy dojście na sam szczyt wynagradza wszelkie trudności?
- Tak. Wyprawa w góry zawsze wiąże się ze zmęczeniem, bólem kolan czy otarciami, ale nagroda w postaci wejścia na szczyt i ta satysfakcja, kiedy jesteś na tym szczycie to jest ponad to, co nas spotkało po drodze.
- Chodząc po górach wyobraża pan sobie ich widok?
- Bardzo często pada pytanie - po co idę w góry, skoro nie widzę. Odpowiadam wtedy, że góry to nie tylko widoki. Dla mnie góry to coś więcej – to wspomnienia, przygody, ludzie napotkani na szlakach oraz emocje towarzyszące wyprawom.
- Zdobył pan wiele szczytów. Proszę opowiedzieć o swoich dokonaniach.
- Jestem pierwszą osobą niewidomą w naszym kraju, która zdobyła Koronę Gór Polski, czyli 28 najwyższych szczytów pasm górskich w Polsce, w tym Rysy. To jest moje takie największe osiągnięcie do tej pory, z którego jestem bardzo zadowolony. Posiadam srebrną odznakę Górskiej Organizacji Turystycznej za zdobywanie szlaków turystycznych oraz srebrną odznakę PTTK Turysty – Przyrodnika, którą otrzymuje się za odwiedzanie parków narodowych, rezerwatów, głazów narzutowych, czy wodospadów. Mamy ich odwiedzonych 150.
- Posiada pan także lokalne odznaczenia.
- Zgadza się. Otrzymałem nasze lokalne wyróżnienie, a mianowicie Złotą Odznakę Ziemi Gorzowskiej za odwiedzenie 66 miejsc związanych z turystyką i przyrodą w naszym regionie oraz Odznakę Zdobywcy Korony Województwa Lubuskiego.
- Czym jest Korona Województwa Lubuskiego?
- Tworzy ją 14 najwyższych wzniesień znajdujących się w powiatach z terenu naszego województwa.
- Wyprawy zagraniczne były?
- Tak, ostatnio zdobyliśmy szczyt w Armenii Aragac, liczący prawie cztery tysiące metrów nad poziomem morza.
- Jakie kolejne wyzwania przed panem?
- Korona Sudecka oraz Diadem Polskich Gór, czyli 80 szczytów w Polsce w kolejności najwyższych. Lubię wyzwania, nie boję się ryzyka i zamierzam tego dokonać.
- Znając już pana dotychczasowe dokonania, entuzjazm oraz pozytywne myślenie nie mam wątpliwości, że dokona pan tego, czego serdecznie życzę.
- Dziękuję bardzo za tak miłe słowa. Mam jeszcze wiele marzeń i celów do osiągnięcia i zamierzam je sukcesywnie realizować.
- A takie marzenie poza zdobywaniem szczytów?
- Czuję potrzebę bycia takim ambasadorem osób niepełnosprawnych, zachęcającym do chodzenia po górach i aktywności. Zależy mi, aby pokazać, że góry dla niepełnosprawnych są realne do zdobycia.
- Dziękuję za rozmowę.
 
         
         
         
         
         Z Karoliną Rzepecką, prezesem spółki Inneko SPZ, rozmawia Dorota Waldmann
 Jest dynamika, emocje, gole i dlatego wybrałem tę grę
         Jest dynamika, emocje, gole i dlatego wybrałem tę grę
       
     
     
       
         
      Wolę dwieście kilometrów pobiec w górach niż sto po asfalcie
         Wolę dwieście kilometrów pobiec w górach niż sto po asfalcie
       
     
     
       
         
      Bo literaturę się czyta i o literaturze się rozmawia
         Bo literaturę się czyta i o literaturze się rozmawia
       
     
     
       
         
      Widać, że ma ogromne doświadczenie i pasję
         Widać, że ma ogromne doświadczenie i pasję
       
     
     
       
         
      Nie pompujemy balonika, robimy swoje
         Nie pompujemy balonika, robimy swoje
       
     
     
       
         
      Ze zdrowiem jest jak z podatkami – dotyczy nas wszystkich
         Ze zdrowiem jest jak z podatkami – dotyczy nas wszystkich
       
     
     
       
         
      Nasi absolwenci są przygotowani do szybkiego wejścia na rynek pracy
         Nasi absolwenci są przygotowani do szybkiego wejścia na rynek pracy
       
     
     
       
         
      Ten wyjątkowy dzień zakończymy zabawą taneczną
         Ten wyjątkowy dzień zakończymy zabawą taneczną
       
     
     
       
         
      Jacyś smętni panowie ciągle się koło nas kręcili
         Jacyś smętni panowie ciągle się koło nas kręcili